Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Myślisz Malediwy i widzisz rzędy domków na spokojnej tafli turkusowej wody. W rzeczywistości nie ma to jednak nic wspólnego z prawdziwym życiem mieszkańców tego rajskiego archipelagu.
Dzięki uprzejmości Fujifilm Polska, w podróży towarzyszył mi najnowszy bezlusterkowiec tego japońskiego producenta, czyli model X-Pro2. Miałem co prawda już okazję fotografować nim podczas oficjalnej premiery w Tokio, ale uznałem, że dopiero ten, nieco dłuższy wyjazd pozwoli mi na spokojnie sprawdzić jak ten niewielki korpus sprawdza się w podróży.
Wydaje się, że aparat oferuje wszystko czego może oczekiwać wymagający fotograf. Następca cenionego X-Pro1 zyskał tak potrzebne w fotografii podróżniczej uszczelnienia, świetny hybrydowy wizjer, podwójny slot kart pamięci oraz znany do tej pory tylko z profesjonalnych lustrzanek joystick wyboru punktu AF. X-Pro2 jest też znacznie szybszy od swojego poprzednika. I to w zasadzie pod każdym względem. Poprawiono zarówno czas startu jak i reakcji na spust. Bardzo szybko przekazywany jest też obraz do wizjera gdy przystawimy aparat do oka, a autofokus nareszcie nadąża i trafia.
Nie bez znaczenia są w końcu sam rozmiar i waga aparatu. Stylizowany na klasyczny dalmierz zdecydowanie trafia w moje estetyczne podniebienie, ale przede wszystkim jest niezwykle kompaktowy. Szczerze mówiąc, przyzwyczajony do pracy z małymi stałkami nie potrzebuję wielkiego gripu, by fotografować wygodnie. Korpusy Fujifilm są też wyjątkowo lekkie, co sprawia, że nawet w trakcie całodniowej wędrówki nie czujemy jego ciężaru i paska wbijającego się w szyję. Poza tym jest dość niepozorny, co w fotografii podróżniczej ma ogromne znaczenie – mały przypominający hipsterskiego analoga aparat nie „straszy” naszych modeli i nie buduje niepotrzebnego dystansu.
Aparaty Fujifilm wykorzystują matryce APS-C, dzięki czemu również obiektywy są znacznie mniejsze niż w przypadku pełnych klatek. By podróżować „na lekko” musiałem ograniczyć sprzęt do minimum, dlatego zabrałem ze sobą tylko trzy obiektywy – szeroki kąt 14 mm f/2.8, jasny standard 35 mm f/1.4 oraz najnowsze cacko o potężnym zasięgu czyli Fujinon 100-400 mm f/4.5-5.6. Po przeliczeniu dla pełnej klatki były to więc odpowiedniki ogniskowych 21, 50 oraz 150-600 mm. Czyli w zasadzie idealnie! Taki zestaw bez problemu zmieścił się w niewielką, naramienną torbę foto.
Niby wszędzie ogrzewa nas to samo słońce, ale jednak wszędzie światło wygląda trochę inaczej. Poza tym każde miejsce ma inny klimat i własną paletę barw, dlatego po powrocie z podróży w pierwszej kolejności przygotowuję w Lightroomie własny preset, który jest punktem wyjścia w dalszej edycji wybranych zdjęć. Czasem powstaje on na bazie jednego z filmowych presetów VSCO, ale często też tworzę go od podstaw lub modyfikuję któryś z już zapisanych.
W ciągu kilku lat stworzyłem całkiem pokaźną rodzinę presetów, o nazwach Bangkok, Szanghai, NY, London, Tokio czy Nevada. Teraz do listy dołącza Male, który możecie pobrać i przetestować również na własnych wakacyjnych zdjęciach. Staram się nie przeginać z suwakami, ale nie ukrywam, że wbrew panującej modzie na niski kontrast, lubię zdjęcie dobrze nasycone, o żywych i soczystych kolorach jak i głębokich czerniach. Zastosowany tu profil to wypadkowa podbitych nieco cieni, kontrastu, ekspozycji i niewielkich zmian w poszczególnych kanałach barwnych.