Wydarzenia
Polska fotografia na świecie - debata o budowanie kolekcji fotograficznej
26 kwietnia 1986 roku, kilka godzin po wybuchu reaktora nr 4, nad elektrownią jądrową w Czarnobylu zawisa śmigłowiec. Już podczas lotu z Kijowa podróżujący nim mężczyzna czyści obiektywy i ładuje film do aparatu. Jest gotowy - a przynajmniej tak mu się wydaje. Ze zdjęć, które wykona w powietrzu tamtego dnia, zachowa się tylko jeden kadr. Jedna klatka, od której rozpocznie się wszystko.
Z biało-czarnej fotografii patrzy na nas mężczyzna w średnim wieku. Poważne spojrzenie, czarny wąs, dwa aparaty zawieszone na szyi i kolejny oparty na ramieniu. Do tego strój ochronny: szary kombinezon, biały czepek, gumowe rękawice, maseczka. Uniform fotoreportera, który wybrał pracę w miejscu, gdzie każda spędzona godzina i każda przyjęta dawka promieniowania niezauważalnie i nieodwracalnie wyniszcza organizm. To portret-manifest, którym przekazuje jasny komunikat, powtórzony później w książce: „Zrobiłem wiele fotoreportaży w swojej karierze zawodowej, ale to Czarnobyl zmienił moje życie”.
W kwietniu 1986 roku Igor Kostin ma niespełna pięćdziesiąt lat i pracuje dla kijowskiego oddziału sowieckiej agencji Nowosti. Szedł tutaj krętą drogą; życiorysem już wtedy mógł obdzielić przynajmniej kilku kolegów po fachu.
Urodził się 27 grudnia 1936 roku w Besarabii, wtedy rumuńskiej, dzisiaj obejmującej Mołdawię i skrawek Ukrainy. Dzieciństwo spędzone z rodzicami w „krainie słońca i wina” przerwała mu wojna. To wtedy powołany do Armii Czerwonej ojciec opuścił dom, by nigdy już do niego nie wrócić. Zostali we dwoje - kilkulatek i jego matka. We dwoje walczyli o przeżycie w dramatycznych warunkach niemieckiej okupacji, z głodu jedząc znalezione w śmietniku obierki, cebulę i sprzedawany po kilka kopiejek tran do impregnacji butów. Kiedy po Niemcach przyszli Sowieci, na lepsze zmieniło się niewiele. Dorastający Kostin, zamiast chodzić do szkoły, wałęsał się po ulicach z bronią w kieszeni.
„Czarnobyl. Spowiedź reportera”, Wydawnictwo Albatros, 2019
Jak sam mówił, powołanie do wojska ocaliło go przed ostatecznym upadkiem na dno. Po służbie w oddziale saperskim nie wrócił do dawnego środowiska. Szukał swojego miejsca. W kolejnych latach jako koszykarz zdążył zdobyć klubowe mistrzostwa Mołdawii i ZSRR, a następnie, pracując w kijowskim biurze rozbudowy miasta, wprowadził nowatorskie w skali światowej rozwiązania budowlane, w konsekwencji awansując na stanowisko głównego konstruktora. Mimo osiąganych sukcesów, na każdej posadzie w końcu dopadała go rutyna.
O tym, jak potrafi wciągnąć fotografia, wie chyba każdy z nas. Raz się zakochawszy, Igor Kostin przepadł bez reszty. Robił zdjęcia codziennie po pracy, codziennie spędzał noce w ciemni. Zaczął wygrywać konkursy, prowadził telewizyjny program o fotografii. Nabrał pewności siebie i zapewne dlatego tak bardzo wstrząsnęły nim słowa usłyszane od redaktor naczelnej Agencji Prasowej Nowosti, kiedy postanowił pokazać jej swoje portfolio: „Jesteś amatorem. Nie mogę Cię zatrudnić”.
„Czarnobyl. Spowiedź reportera”, Wydawnictwo Albatros, 2019
Stojąc na krawędzi, w kluczowym dla swojego życia momencie Kostin podjął najbardziej niespodziewaną decyzję. Postawił wszystko na jedną kartę: zrezygnował z wygodnej posady inżyniera, opuścił rodzinę i dom. Po pięciu latach wędrówki, poszukiwań tematów, fotografowania, niedojadania, spania na parkowych ławkach lub w ciemni, dopiął swego. Tym razem agencja Nowosti powiedziała: tak.
Odbierając telefon od zaprzyjaźnionego pilota, słysząc, że w czarnobylskiej elektrowni doszło do pożaru, a potem ubierając się i wychodząc w noc z aparatem na szyi, Kostin nie mógł wiedzieć, że właśnie zadecydował o swoim losie. Na miejscu zobaczył setki wojskowych samochodów, białe kłęby dymu i gruzowisko, które pozostało po reaktorze nr 4. Wieczorem w ciemni okazało się, że na kliszy przetrwała tylko jedna bezcenna fotografia - jedyny na świecie kadr wykonany w dniu eksplozji. Pozostało zniszczyło promieniowanie. „Wysłałem zdjęcie do Moskwy, do siedziby agencji Nowosti. Nie zostało opublikowane. Ale wtedy wiedziałem już, że wrócę do Czarnobyla, by dalej fotografować”.
„Czarnobyl. Spowiedź reportera”, Wydawnictwo Albatros, 2019
Trudno policzyć, ile zdjęć na obszarze Strefy Wykluczenia w okresie bezpośrednio po eksplozji i w kolejnych latach mógł wykonać Igor Kostin. Jego archiwum stanowi najbardziej kompletny, wielopłaszczyznowy zapis wizualny procesu usuwania skutków katastrofy.
Fotografie odsłaniają kulisy działania ogromnej „armii” zaangażowanej w akcję ratunkową: naukowców, specjalistów, żołnierzy. Pokazują pracę pilotów śmigłowców, zrzucających worki z piaskiem i zraszających grunt płynem odkażającym, oraz pracę ekip krążących po Zonie, rozstawiających znaki ostrzegawcze, zrywających napromieniowany grunt, burzących i grzebiących całe opuszczone wsie. Kostin podążał za grupą dozymetrystów odpowiedzialnych za rysowanie map radioaktywności, wchodząc razem z nimi w najbardziej napromieniowane miejsca elektrowni. Dokumentował działania tzw. „robotów biologicznych”, ochotników oczyszczających dach bloku nr 3, na który podczas wybuchu spadły radioaktywne, śmiertelnie niebezpieczne kawałki gruzu z wnętrza zniszczonego reaktora.
„Czarnobyl. Spowiedź reportera”, Wydawnictwo Albatros, 2019
Jako reporter czuł, że jego powinnością jest towarzyszenie ludności cywilnej. Był przy ewakuacji miast, odwiedzał tych, którzy zdecydowali się pozostać i tych, których dotknęła choroba popromienna. Zdjęcia wykonane w klinice nr 6 moskiewskiego szpitala należą do jednych z najbardziej przejmujących. Zbiór fotografii domykają kadry z procesu sądowego pracowników elektrowni, ujęcia z ulicznych protestów (Kostin nie ukrywa, że w katastrofie widzi jedną z przyczyn upadku Związku Sowieckiego) oraz pejzaże nasycone dziwnym uczuciem spokoju i melancholii.
Igor Kostin imponuje dzisiaj determinacją i odwagą - bo tylko odwagą, jeżeli nie szaleństwem, można nazwać wejście w imię fotografii do samego jądra zniszczonego reaktora skrytego pod ochronnym betonowym sarkofagiem. Kierowany poczuciem misji, nie zrezygnował z fotografowania Czarnobyla nawet wówczas, kiedy i jego dopadła choroba popromienna.
„Czarnobyl. Spowiedź reportera”, Wydawnictwo Albatros, 2019
W 1987 roku doceniono go nagrodą w konkursie World Press Photo. Trzydzieści lat później temat katastrofy powrócił i znów budzi powszechne zainteresowanie. Mówiąc o Czarnobylu, ludzkość wciąż przywołuje nazwisko Kostina. I pewnie byłby z tego dumny.
Ze wspomnieniami i fotografiami Igora Kostina można zapoznać się w książce: „Czarnobyl. Spowiedź reportera”, Wydawnictwo Albatros, 2019.
Tekst: Kamila Snopek