Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
O dramatycznym wpływie pandemii na sprzedaż aparatów wiemy już od pewnego czasu. Teraz wiemy też jak przekłada się on na finanse producentów. Czy producentom uda się przetrzymać ten kryzys?
O tym, że epidemia koronawirusa Sars-Cov2 znacznie spowolni rynek fotograficzny wiedzieliśmy już od momentu, gdy Chiny postanowiły wstrzymać pracę poszczególnych fabryk. Potwierdzenie tych przypuszczeń otrzymaliśmy wraz z ostatnim raportem CIPA, który informował o 50% spadku sprzedaży w marcu, w stosunku do poprzedniego roku. Podobnie ostatni raport finansowy Canona wykazał 25-procentowy spadek w pierwszym kwartale 2020 roku, a pamiętajmy, że prawdziwe straty zaczęły się pojawiać prawdopodobnie dopiero od momentu wprowadzenia restrykcji społecznych, które w większości świata pojawiły się dopiero pod koniec zimy. Dlatego też Canon prognozował nawet 80-procentowy spadek zysków operacyjnych.
W związku z pandemią publikację wyników finansowych odroczyły także marki Nikon i Olympus. Teraz pierwszy z tych producentów wystosował też oficjalne oświadczenie, w którym każe inwestorom przygotować się na nadchodzące „nadzwyczajne” straty finansowe. Jednocześnie opublikowane wczoraj prognozy producenta dotyczące ostatniego roku pokazują z jaką skalą problemu mamy do czynienia.
Amerykańska siedziba Nikona, fot. Joe Shlabotnik / Creative Commons
Według raportu, firma szykuje się na straty rzędu 103 milionów dolarów, z czego aż 70 mln dotyczyć będzie działu obrazowania, co przekłada się ma się na niemal 5% większy spadek przychodów i ponad 70% większy spadek zysków operacyjnych względem ostatniej prognozy z lutego bieżącego roku. Finalnie w stosunku rocznym można więc będzie spodziewać się 16-procentowego spadku przychodów i nawet 90% mniejszych zysków operacyjnych. Jednocześnie zawarcie w prognozach wpływu epidemii pomóc ma producentowi w uporaniu się z problemami natury podatkowej. Pełne oświadczenie i prognozę znajdziecie tu i tu. Oficjalny raport podsumowujący ostatni rok fiskalny firma zaprezentować ma pod koniec maja.
Rewelacje te nie powinny nikogo specjalnie dziwić, jednak dość delikatnym tematem pozostaje to, jak cała sytuacja wpłynie na obraz rynku foto w dalszym rozrachunku. Czy ciągnące się miesiąca straty spowodują, że któryś z producentów wykruszy się ze stawki? Przy braku popytu nie pomoże bowiem nawet najbardziej kreatywna księgowość. W końcu skoro aż 75% fotografów deklaruje całkowitą utratę źródeł przychodów, raczej nie należy spodziewać się szybkiego odwrócenia trendu.
Choć takiemu np. Nikonowi, który z problemami finansowymi boryka się już dłuższy czas, wielu wróży niechybną śmierć już od wielu lat, raczej nie należy spodziewać się, by któryś z gigantów branży zrezygnował z produkcji aparatów. Przynajmniej w najbliższym czasie. Mimo ewidentnych strat finansowych, udziałowcami tych firm są w dużej mierze japońskie banki czy fundusze inwestycyjne, które - biorąc pod uwagę kulturę biznesową kraju - nie pozwolą tak łatwo zniknąć globalnej marce. Poza tym jak pokazują przykłady innych firm, często nawet wieloletnie straty nie są w stanie zmienić polityki producenta i odstraszyć inwestorów, choćby ze względów wizerunkowych.
W przypadku największych graczy nie powinniśmy mieć więc obaw. Co najwyżej sytuacja przełoży się na mniejszą liczbę premier. Co jednak w przypadku bardziej niszowych podmiotów? Czy np. za rok lub dwa nadal istnieć będzie dział aparatów Pentaksa? Jak poradzą sobie producenci skupieni wokół systemu Mikro Cztery Trzecie? No i co z producentami akcesoriów, którzy zwykle są dużo mniejszymi podmiotami?
Jak na razie jest jeszcze zbyt wcześnie na konkrety, ale jeśli potwierdzą się prognozy dotyczące kolejnych fal epidemii, a kraje na nowo zmuszone będą do wprowadzania restrykcji, które w ostatnim czasie zaczynają poluzowywać, w najbliższych kilkunastu miesiącach mogą nas czekać różne nieoczekiwane i niestety raczej smutne niespodzianki.