Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Jeśli uważacie, że po komercjalizacji Instagram zatracił swoją tożsamość, prawdopodobnie nie jesteście w błędzie. Zauważają to też chyba sami twórcy, którzy podejmują dość nieoczekiwane kroki w celu poprawy sytuacji na swojej platformie.
Mechanizm szeroko pojętych “lajków” na dobre zmienił krajobraz internetu i stał się motorem napędowym serwisów społecznościowych. Czy jednak wraz z rozwojem nowych mediów nie zaczął on niszczyć społeczności tworzące poszczególne platfomy?
Doskonałym przykładem może być właśnie Instagram. Przed wprowadzeniem filtrowanego kanału informacji, reklam, postów sponsorowanych czy profili biznesowych, lajki były stosunkowo niewinnym miernikiem popularności danego zdjęcia czy profilu. Oczywiście już wtedy ich liczba miała szansę przełożyć się na oferty składane przez reklamodawców zainteresowanych raczkującym jeszcze wtedy influencer marketingiem, niemniej jednak ogólne zasady gry były proste i jasne - wygrywał ciekawy “content”, dobre zdjęcia, umiejętność tworzenia sieci kontaktów i sprawne poruszanie się w świecie hashtagów.
fot. Georgia De Lotz / Unsplash.com
Dziś świat najbardziej popularnej platformy społecznościowej został wywrócony do góry nogami. Toniemy w różnego rodzaju reklamach, zdobycie popularności zwykłą aktywnością stało się niemal niemożliwe (twórcy otwarcie mówią, że za dobre wyniki trzeba płacić), a użytkownicy uciekają się do wszystkich możliwych sposobów na “oszukanie” algorytmu decydującego co będzie, a co nie będzie pojawiać się na tablicy poszczególnych użytkowników. Pogoń za popularnością sprawiła, że dla wielu użytkowników polubienia stały się celem samym w sobie, a osobny problem i zamieszanie w świecie platformy sprawiają tzw. farmy lajków.
A co gdyby tak zupełnie wyłączyć widoczność lajków na stronie? Przedwczoraj twórcy Instagrama poinformowali, że pomysł ten testują aktualnie w Australii, Brazylii, Kanadzie, Irlandii, Włochach, Japonii i Nowej Zelandii. Z pozoru może wydawać się to przedsięwzięciem karkołomnym - Instagram przecież lajkami stoi. Pozbywanie się tego mechanizmu mogłoby zachwiać równowagę ogromnej machiny marketingowej, jaką przez laty stała się platforma. Okazuje się jednak, że system polubień nadal będzie funkcjonował, a użytkownicy będą mogli zobaczyć ilu osobom spodobał ich własny post - lajki nie będą jednak widoczne dla oglądających.
“Chcemy by twoi przyjaciele skupiali się na zdjęciach i filmach, które pokazujesz, a nie na liczbie lajków, które mogą zdobyć. Z dużą nadzieją sprawdzamy jak tego typu zmiana może wpłynąć na doświadczanie Instagrama” - piszą twórcy w tweecie informującym o zmianach.
To proste z pozoru zagranie z pewnością nie uzdrowi wszystkich chorób platformy, a po trochu jest też prawdopodobnie powodowane chęcią utrzymania większej kontroli nad przepływem pieniędzy wewnątrz serwisu (firmy, nie będąc w stanie same sprawdzić popularności danych użytkowników i postów, będą musiały korzystać z usług Instagrama), ma jednak szansę pozytywnie wpłynąć na różnorodność postów i czasowe trendy.
Na pewno nie raz natrafiliście już na artykuły udowadniające, że wszystko na Instagramie wygląda tak samo. Głównym powodem wizualnej homogenizacji zawartości serwisu wydają się być właśnie lajki. Gdy użytkownicy widzą, że coś staje się popularne, kierowani chęcią zwiększenia własnego zasięgu zaczynają daną stylistykę imitować, wpadając w pętlę trendu zamiast eksplorować własne pomysły i idee. Sytuacja ta przekłada się też na odbiorców - z jednej strony sztucznie napędzane tendencje promują wtórne treści i utrwalają nie zawsze interesującą stylistykę, z drugiej powodują znużenie oglądających.
Czy samo ukrycie lajków wystarczy, by to zmienić? Na pewno byłoby to niemałym sukcesem, który pozytywnie odbiłby się na wszystkich, od twórców, przez reklamodawców, aż po oglądających. O skuteczności tego podejścia przekonamy się zapewne już niedługo. Pierwsze informacje na temat testowania zmian w systemie lajków pojawiły się już w maju, wtedy były jednak tylko ciekawostką. Szeroko zakrojone testy każą nam jednak wierzyć, że zmiany dotkną całej społeczności serwisu prawdopodobnie jeszcze w tym roku.