Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Pod naciskiem użytkowników i wpływowych influencerów, serwis wstrzymuje wprowadzenie niektórych zmian, które upodobniały Instagrama do TikToka, głównego konkurenta aplikacji. Ale kierunku rozwoju nie zmienia.
Popularna aplikacja do udostępniania zdjęć i filmów od dawna oskarżana jest o kopiowanie rozwiązań stosowanych przez konkurencję. Po tym jak "połknęła" Snapchata wprowadzając Instastory, postanowiła przesunąć ciężar na treści wideo by mocniej konkurować z rosnącym szybko Chińskim TikTokiem.
Szef Instagrama Adam Moseri już w ubiegłym roku ogłosił planowaną zmianę profilu, zapowiadając pojawienie się w feedzie użytkownika rekomendowanych filmów w formie pełnoekranowej (a więc pochodzących również z kont których nie obserwują), oraz faworyzowanie ruchomego obrazu i treści rozrywkowych, co w praktyce zmuszało żyjących z Instagrama twórców do tworzenia tzw. reelsów (co nie zawsze było zbieżne z profilem ich kanału).
Narastał również gniew samych użytkowników, bo zmiany wprowadzane przez Instagrama doprowadziły do zalania ich kanałów już nie tylko reklamami ale również niechcianymi treściami. Już teraz jedynie co drugi lub nawet co trzeci post pochodzi z obserwowanego konta. W serwisie change.org pojawiła się nawet petycja, wzywająca decydentów Instagrama, do powrotu do pierwotnego charakteru platformy.
Nie bez znaczenia było też z pewnością włączenie się do akcji protestacyjnej największych gwiazd tego serwisu, m.in. Kalie Jener, której konto jest obecnie trzecim najpopularniejszym (361 milionów obserwujących) oraz Kim Kardashian, która znajduje się tylko 4 oczka niżej z rzeszą 326 mln fanów. W opublikowanym memie, będącym parafrazą hasła wyborczego Donalda Trumpa nawoływały, by "Insagram, znów stał się Instagramem" (Chcemy znów widzieć tylko urocze zdjęcia naszych znajomych!) .
Jeszcze we wtorek, w opublikowanym nagraniu szef Instagrama Adam Moseri potwierdził oparty na wideo kierunek zmian, ale już w czwartek, w wywiadzie dla The Verge zapowiedział wycofanie się, a raczej złagodzenie zapowiadanych „represji” wobec użytkowników.
"Cieszę się, że podjęliśmy to ryzyko. Gdybyśmy nie ponosili czasem porażek, oznaczałoby to, że nie myślimy wystarczająco odważnie" - stwierdził Mosseri. „Musimy zrobić duży krok wstecz, przegrupować się i zastanowić nad co zrobić by nadal iść naprzód”.
Mosseri zapowiedział co prawda, że Instagram zmniejszy ilość „polecanych postów”, ale dodał też, że treści z nieobserwowanych kont powinny być na najwyższym poziomie („musisz być zachwycony, że je widzisz”), co można czytać jako sugestię, że prace skupią się jednak na rozwoju algorytmu, niż ograniczaniu częstotliwość wyświetlania sugerowanych postów wideo. Zwłaszcza, że Meta, właściciel Instagrama i Facebooka, poinformował w środę o 30-procentowym wzroście czasu spędzonego na oglądaniu Reelsów.
Jednocześnie Metą poinformowała również o pierwszym w historii firmy spadku przychodów kwartalnych w ujęciu rok do roku (za okres kwiecień-czerwiec), ale za spadek ten obwiniła warunki makroekonomiczne.