Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Aparaty w smartfonach zupełnie zmieniły oblicze amatorskiej fotografii, sprawiając, że dziś zdjęcia robi naprawdę każdy. W niektórych sytuacjach stają się one jednak plagą. Dotychczas nie było skutecznego sposobu jej zapobiegnięcie, naukowcy mają jednak rozwiązanie.
Choć w większości wypadków jesteśmy za wolnością fotografii, są sytuacje w których jest ona niepożądana, zwłaszcza w wydaniu smartfonowym. Jeśli w ostatnim czasie byliście na jakimś koncercie, lub w większym muzeum, wiecie o czym mowa. Gro osób zamiast oglądać przedstawienie czy eksponaty i brać udział w tym co się dzieje, wszystko fotografuje, zazwyczaj jeszcze umieszczając w kadrze samych siebie. Bez selfie nasze przeżycia się przecież nie liczą…
Ale to tylko jeden z problemów związanych z demokratyzacją fotografii. Są także kwestie prywatności i praw autorskich. I choć jeszcze kiedyś egzekwowanie zakazów fotografowania miało jakiś sens, to dziś, gdy każdy z nas ma w kieszeni wysokiej klasy aparat, staje się to właściwie niemożliwe. Na wszystko jednak znajdzie się sposób.
Na sprytny sposób uniemożliwienia wykonania zdjęć w danym miejscu wpadli naukowcy z Uniwersytetu Kaliforniskiego w San Diego i Uniwersytetu Wisconsin-Madison. Czy zdarzyło wam się kiedyś fotografować włączony telewizor lub telebim? W wielu wypadkach, na ekranie na zdjęciu zobaczymy charakterystyczne pasy. Podobne “artefakty” lubią niekiedy uwidaczniać się podczas fotografowania w świetle jarzeniowym. Wszystko przez brak synchronizacji migawki z częstotliwością wyświetlania fotografowanego obrazu.
Na podobnej zasadzie działać ma opracowana przez badaczy specjalne LED-owe oświetlenie LiShield, które dzięki emisji migoczącego światła o wysokiej częstotliwości uniemożliwiać ma wykonanie udanego zdjęcia. Na zdjęciach zrobionych w takim świetle zauważylibyśmy wspomniany wyżej wzór czarnych pasów, z tym że znacznie bardziej widoczny. Częstotliwość migotania byłaby jednak dobrana w taki sposób, by była jednocześnie niezauważalna dla ludzkiego oka. O działaniu urządzenia możecie dowiedzieć się z powyższego filmiku, który przy okazji jest przykładem tego, jak nie powinno robić się tego typu prezentacji.
Nie zawsze jednak ktoś może chcieć zupełnie uniemożliwić wykonywanie fotografii. Jak sprawić, by jeden użytkownik mógł fotografować, a inny nie? Według pomysłu naukowców, na przykład za pomocą specjalnej aplikacji, lampa mogłaby się komunikować z upoważnionym smartfonem i wysłać mu informacje pozwalające na synchronizację sensora z lampą.
Co więcej technologia mogłaby być także wykorzystywana w celu śledzenia przypadków naruszenia prawa autorskiego, lub osobistego. Światło emitowane o określonej częstotliwości mogłoby umieszczać na zdjęciu coś w rodzaju niewidocznego znaku wodnego, który jednak możliwy byłby do odszukania w sieci za pomocą programu analizującego zdjęcia.
Do praktycznego zastosowania jak na razie jeszcze daleko. Póki co technologia działa jedynie w oparciu o jedną lampę i znajduje zastosowanie tylko w niewielkich pomieszczeniach. Mimo to sam pomysł wydaje się ciekawy i odpowiednio rozwinięty w niektórych sytuacjach mógłby się okazać przydatnym narzędziem w walce z niechcianymi zdjęciami.
Wolelibyśmy jednak, aby zdjęcia po prostu nie były źródłem konfliktów.
Więcej informacji znajdziecie pod adresem researchgate.net.