Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Zaawansowany kompakt Zeissa miał okazać się rewolucją. Czy jednak w 2020 roku aparat z Lightroomem na pokładzie może jeszcze kogoś zachwycić? A zwłaszcza w takiej cenie?
Dwa lata na rynku fotograficznym to bardzo długo. Gdy jesienią 2018 roku Zeiss zaprezentował model ZX1, jego oryginalny koncept wydawał się powiewem świeżości - wreszcie ktoś pomyślał, by aparat pozwalał także na wygodną edycję zdjęcia i umożliwiał bezpośrednie połączenie z siecią w celu ich udostępniania. Do tego sam aparat wydawał się oferować specyfikację dobrze skrojoną pod grupę docelową zamożnych hobbystów i zatwardziałych dokumentalistów.
Od tego czasu na rynku fotograficznym sporo się jednak zadziało - Leica pokazała świetny model Q2, a mniej zamożni fani kompaktów premium mają także świetny aparat Fujifilm X100V. Z kolei coraz bardziej świadome podejście producentów do tematu łączności pokazuje, że aparat może bardzo dobrze funkcjonować w parze ze smartfonem czy tabletem. Także i sama specyfikacja Zeissa wypada dzisiaj już dość blado.
Aparat oferuje 37,4-megapikselową pełnoklatkową matrycę (zakres ISO 80-51200), zamocowany na stałe obiektyw Distagon 35 mm f/2, tryb seryjny 3 kl./s, i możliwość zapisania filmów 4K z prędkością 30 kl./s (oraz Full HD 60 kl./s). Do tego 3,6-milionowy wizjer elektroniczny o powiększeniu 0,74x i naprawdę duży, 4,3-calowy dotykowy ekran LCD.
Jednym słowem nic, czego byśmy do tej pory nie widzieli (oprócz ekranu). Co prawda Zeiss nadal kusi ciekawostkami, jak chociażby program Adobe Lightroom Mobile wgrany w aparat czy w budowane 512 GB wewnętrznej pamięci, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie zmuszał się do obrabiania zdjęć na ekraniku aparatu, w dodatku tylko o rozdzielczości HD, gdy każdy z nas w kieszeni ma lepsze i lepiej nadające się do tego urządzenie. Do tego zagadką pozostaje to jak aparat zachowuje się pod względem ostrzenia - oferuje detekcję fazy, ale na ile skuteczną i o ile punktów opartą?
To pewnie będzie miało okazję sprawdzić niewiele osób, gdyż konstrukcja debiutuje w zaporowej cenie 6000 euro, czyli ok. 28 tys. zł. Za kilka tysięcy zł mniej kupimy lepszą pod właściwie każdym względem Leikę Q2, dostając przy tym jeszcze możliwość dumnego paradowania z czerwoną kropką po mieście i pozowania na reportażowego wyjadacza. Obawiamy się, że w obliczu takiej konkurencji Zeiss ZX1 zamiast do fotografowania posłuży raczej jako symbol tego, że należy kuć żelazo, póki gorące.
Póki co, aparat trafił do sprzedaży w USA i Niemczech.
Więcej informacji o aparacie znajdziecie na stronie zeiss.com.