Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Na wstępie napiszę troszkę o instrukcji do Sony NEX-5N. Wiem, wiem. Prawdziwi twardziele jej nie czytają, ale przed wyjściem na polowanie musiałem troszkę naładować akumulator, więc nie mogłem się już doczekać, kiedy zacznę bawić się aparatem. Instrukcja jest idealnej wielkości, więc można zabierać ją zawsze ze sobą, w torbie czy nawet kieszeni. Kiedy czytałem poszczególne rozdziały, obsługa aparatu wyglądała banalnie prosto, więc stwierdziłem, że na pewno sobie poradzę.
Wreszcie zgasła pomarańczowa dioda CHARGE oznaczająca, według instrukcji, pełne naładowanie. Dobrze, że to wyczytałem, ponieważ we wszystkich ładowarkach, z którymi miałem styczność, jest na odwrót. Akumulator włożony, karta również, więc tylko iść i łapać ciekawe kadry. Ponieważ wcześniej troszkę czytałem o aparatach serii NEX, wiedziałem, że do obsługi trzeba się troszkę przyzwyczaić. Buszowanie po menu na pewno ułatwia dotykowy, odchylany ekran. Na wszelki wypadek użyłem funkcji przywrócenia do ustawień fabrycznych, abym mógł ustawić wszystko pod swoje upodobania. Mój znajomy, który używał do niedawna tylko lustrzanki, kupił starszy model Sony NEX-5 i bardzo sobie chwali. Zabiera go teraz wszędzie, bo, jak mówi, zabrać lustrzankę, to już cała wyprawa. Tutaj muszę się z nim zgodzić, bo zabierając typowy korpus, nawet amatorski, nie daje się o nim zapomnieć. Model który wybrałem, czyli Sony NEX-5N, nosi się idealnie. W zestawie otrzymałem dwa obiektywy: 16mm f/2.8, tzw. naleśnik, i kit 18-55mm f/3.5-5.6 OS. Pierwszy z nich, razem z małym korpusem, jest idealnych rozmiarów, jednak jak dla mnie łapie zbyt dużo. To 24mm po przeliczeniu na pełną klatkę. Dlatego przez cały czas miałem podpięty standardowy zoom, ale mimo, że przy korpusie wygląda na duży, aparat trzyma się wygodnie dzięki dobrze wyprofilowanemu uchwytowi. Nawet przez parę godzin z nim w ręku nie odczuwałem zmęczenia.
Wracając do obsługi aparatu nieco ciężko się połapać. Często, podczas fotografowania, trzeba buszować po menu szukając odpowiedniej opcji. Oczywiście można przypisać część funkcji pod wybrane przyciski, jednak na pewno przydałoby się menu szybkiego wyboru, albo lista najczęściej używanych funkcji. Jest to tylko kwestia oprogramowania, więc może kiedyś doczekamy się takiej aktualizacji. Podczas przeglądania różnych opcji znalazłem funkcję, która umożliwia wykonanie zdjęć o wysokiej rozpiętości tonalnej (przy wyłączonej opcji, droga była całkiem ciemna).
Przymykając oczy na obsługę, aparat naprawdę rejestruje świetne zdjęcia. W tym przypadku wielkość matrycy ma znaczenie. Jak na razie Sony to jedyna firma, która w swoich bezlusterkowcach stosuje sensor porównywalny z lustrzankami amatorskimi i półprofesjonalnymi.
Tematem zdjęć miały być sportowe emocje związane z mistrzostwami, jednak NEXa-5N dostałem już po meczach Polski i niestety w strefach kibica widać, że one opadły.
Bardzo byłem jednak ciekawy, jak się sprawdzi w sytuacjach, gdzie na pewno nikt by tego aparatu nie wypróbował. Okazało się, że włączając tryb M, lampą wbudowaną mogłem wyzwolić, przez fotocelę, lampy montowane na stopce dużych korpusów. Daje to dodatkowe możliwości w tworzeniu różnych ciekawych efektów. Jeśli ktoś chciałby zając się błyskaniem na poważnie, to widziałem niedawno na fotopolis.pl przejściówkę, która umożliwia założenie lampy lub wyzwalacza, jednak koszt 80 dolarów wydaje mi się dosyć wysoki. Chciałem podziękować moim znajomym za to, że wytrzymali na sesji mimo dosyć niskiej temperatury. Jesteście super!
Zawiodłem się jednak trochę przy korzystaniu z wysokich czułości. Jak widać na zdjęciu niżej, zaczynają się pojawiać artefakty mimo, że wyostrzanie i odszumianie było ustawione na najniższe z możliwych. Zaczynamy również odrobinę tracić szczegóły. Możliwe, ze to kwestia ustawień.
Dlaczego wybrałem Sony NEX-5N? Odpowiedź dla mnie jest prosta. Na co dzień zajmuję się fotografią ślubną, gdzie głównym korpusem jest Nikon D700 + stałki, a na prywatne wyjazdy zabieram Nikona D90 + zoom. Niestety dzięki swoim sporym rozmiarom i wadze nie dają o sobie zapomnieć. Bezlusterkowiec Sony NEX-5N naprawdę sprawdza się w każdych warunkach. Jest bardzo uniwersalny, szczególnie z obiektywem 18-55mm. Wybaczam mu nawet nieco zagmatwane Menu, bo pewnie jakbym miał go dłużej, wiedziałbym dokładnie gdzie jaką funkcję znajdę. Znajomy, o którym pisałem wcześniej, mówi teraz, że dla niego najlepszy jest Sony NEX, a naprawdę lubił swoją lustrzankę.
Polecam zakup wszystkim osobom, które chcą mieć małą głębię ostrości zamkniętą w poręcznej obudowie. Czekam jeszcze tylko na obiektyw, który odpowiadałby 35mm lub 50mm (dla pełnej klatki) o jasności f/1.8. Nie musi to być Zeiss.
Tekst i zdjęcia: Jacek Sierżyński