Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Jeśli w ostatnich latach Instax mógł mieć jakiekolwiek obawy o odradzającego się Polaroida, właśnie zupełnie się ich pozbywa. Instax Mini Evo to najciekawszy aparat natychmiastowy od lat, który na nowo rozbudzi szał na fotografię natychmiastową.
Instax do najbardziej dochodowy biznes fotograficzny Fujifilm, który co roku sprzedaje kilkadziesiąt milionów egzemplarzy aparatów i z każdym rokiem liczba ta staje się większa. Jeśli jednak do tej pory natychmiastowe odbitki Instaxa można było nadal uznawać natychmiastowy system Fujifilm za niszę dla zapaleńców, jesteśmy przekonani, że po tej premierze stanie będziemy go widzieć dosłownie wszędzie. Bo Instax Mini Evo to zdecydowanie najbardziej praktyczny (i najpiękniejszy) aparat natychmiastowy od lat.
Instax Mini Evo to aparat, hybrydowy, zbudowany na bazie tej samej idei co modele SQ10/SQ20 czy pokazany przed dwoma laty Instax LiPlay. Zdjęcia wykonywane są więc cyfrowo (miniaturowa matryca 1/5", rozdzielczość 2560 x 1920 px), a następnie drukowane - a właściwie naświetlanie - na natychmiastowych wkładach Instax, na takiej samej zasadzie, jak ma to miejsce w mobilnych drukarkach producenta. Zdjęcia nie odznaczają się więc taką samą charakterystyką, jak te wykonane analogowymi Instaxami, ale powiedzmy sobie szczerze - wreszcie wyglądają naprawdę dobrze. Czego można się po nich spodziewać, możecie przeczytać w naszym teście modelu LiPlay.
Nowy model Mini Evo to właśnie w zasadzie nieco bardziej rozbudowany Instax LiPlay. Z tą różnicą, że otrzymujemy zupełnie nowe, nawiązujące do klasycznych aparatów dalmierzowych wzornictwo, które oprócz ładnego wyglądu ma też swoją funkcję. I nie trzeba jasnowidza, by przewidzieć, że Mini Evo będzie niezwykle satysfakcjonujący w użyciu. Za drukowanie odbitki odpowiada tu „wajha naciągu filmu”, a pokrętło na górze korpusu i pierścień na obiektywie (28 mm f/2) posłużą do szybkiego przełączanie się pomiędzy filtrami i efektami. Łącznie otrzymujemy 10 filtrów „obiektywowych” i 10 symulacji filmów, które możemy ze sobą łączyć, by otrzymać w sumie 100 różnych kreatywnych efektów. Wszystko oczywiście podejrzymy wygodnie na ekranie LCD, a świetnym dodatkiem okaże się także zimna stopka, która pozwoli np. na podłączenie zewnętrznych lamp LED. Dla fanów selfie jest też małe lusterko nad obiektywem.
Warto przy tym wspomnieć, że w kwestii wzornictwa, w swojej hybrydowej serii Fujifilm w krótkim czasie przerobiło kilka dekad designu. W kilka lat przeszliśmy od przypominających lata 90. „mydelniczek”, poprzez konstrukcję rodem ze złotych lat cyfrowych kompaktów aż do stylistykę z lat 70. - oczywiście z nowoczesnym twistem.
To również urządzenie, które demokratyzuje fotografię natychmiastową i pozwoli ograniczyć liczbę zmarnowanych wkładów do minimum. Instax Mini Evo pełni też bowiem rolę smartfonowej drukarki i po połączeniu z aplikacją mobilną otworzy przed nami dodatkowe możliwości, jak możliwość dodawania napisów, znaczków i szablonów na wydruki. Informacja prasowa tego nie wyszczególnia, ale najprawdopodobniej tak, jak w modelu LiPlay otrzymamy też tryby wielokrotnej ekspozycji czy dodawania do odbitek notatek głosowych w postaci kodu QR. W końcu Mini Evo reklamowany jest jako flagowiec. Niestety zakres czasów naświetlania 1/4-1/8000 s sugeruje, że nie otrzymamy trybu Bulb do naświetlania długich ekspozycji.
Jeśli zaś chodzi o same odbitki, te mają być dużo lepszem niż we wcześniejszych natychmiastowych hybrydach Fujifilm - rozdzielczość druku wrosła bowiem dwukrotnie i wynosi 1600 x 600 punktów (niestety nie wiadomo dlaczego w przypadku wydruków ze smartfona będzie to nadal 800 x 600 punktów). Jeśli wierzyć reklamie, zdjęcia powinny teraz drukować się także nieco szybciej.
Aparat Fujifilm Instax Mini Evo trafi do sprzedaży 3 grudnia 2021 roku, w cenie 200 dolarów, czyli ok. 820 zł. Dokładniej polskiej ceny ani daty premiery jeszcze nie znamy. Na rynku zachodnim aparat pojawić ma się w lutym 2022 roku, podobnie więc będzie pewnie z Europą.
Więcej informacji znajdziecie na stronie fujifilm.com.