Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Z powodu zakażenia koronawirusem Sars-Cov-2 zmarł uznany nowojorski fotograf sportowy. „Myślałem, że jestem niezniszczalny” - pisał jeszcze 3 tygodnie temu na Instagramie.
Zagrożenie staje się bardziej realne, gdy dotyka sfer bliskim naszemu życiu. Do tej pory śmiertelne żniwo koronawirusa zdawał się omijać branżę fotograficzną - większość z nas bezpiecznie izoluje się w domach, a brak zleceń i tak w większości uniemożliwia pracę z aparatem. Jeśli jednak do tej pory bagatelizowaliście problem pandemii, właśnie otrzymujecie dobitne przypomnieniem o tym, że póki można, należy zostać w domu, gdyż wirus nie wybiera i nie zagraża wyłącznie osobom starszym.
W świąteczną niedzielę zmarł znany, amerykański fotograf sportowy Anthony Causi. Swoją karierę zaczynał jako osoba odpowiedzialna za przesyłanie zdjęć. Później był także fotoedytorem, a w końcu sam wziął do ręki aparat by fotografować czołowe wydarzenia sportowe. Od 25 lat związany był z redakcją gazety New York Post.
Zawodowo skupiał się głównie na fotografowaniu rozgrywek baseballa, ale nie stronił od innych zleceń. Polscy odbiorcy mogą kojarzyć go ze słynnych juz zdjęć nokautu Artura Szpilki w sparingu z Deontayem Wilderem.
"Causi był naszym kolegą, przyjacielem i świetnym dziennikarzem. Był jednym z najlepszych fotografów sportowych w Nowym Jorku, który fotografował większość najważniejszych wydarzeń w ostatnich 25 latach. Zabawny, a przede wszystkim uprzejmy - był szanowany przez tych, których fotografował i tych, z którymi pracował. Nasze serca są dziś z jego rodziną, z którą łączymy się w bólu" - czytamy w pożegnaniu opublikowanym przez New York Post.
Fotograf trafił do szpitala pod koniec marca, skąd jeszcze zdążył publikować na instagramie. „Nigdy nie sądziłem, że dotknie mnie coś takiego. Myślałem, że jestem niezniszczalny.” - pisał w swoim ostatnim poście.
Causi miał tylko 48 lat. Pozostawił po sobie żonę i dwójkę dzieci.