Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Jego humorystyczne, przepełnione wnikliwością czarno-białe kadry znamy i kochamy chyba wszyscy. W wieku 95 zmarł wieloletni członek agencji Magnum i jeden z najważniejszych fotografów XX wieku, Elliot Erwitt.
Elliott Erwitt był jednym tych fotografów, których zdjęcia poznajemy od razu. Jego graficzne, czarno-białe zdjęcia na stałe wpisały się do kanonu fotografii i stały się inspiracją dla kilku pokoleń fotografów ulicznych. Kojarzymy go głównie ze zdjęciami psów, czy humanistycznymi migawkami z codziennego życia Ameryki, jego obszar zainteresowań był jednak znacznie większy.
W czasie swojej blisko 80-letniej kariery, Erwitt dokumentował kluczowe wydarzenia i fotografował polityków oraz gwiazdy showbiznesu. Angażował się też w produkcje filmowe.
„Trudno jest zmierzyć wpływ, jaki Elliott Erwitt wywarł na świat fotografii. Jego zdjęcia budowały naszą społeczną tożsamość i pomimo zmian w branży i trendach, nieprzerwanie inspirowały” - wspomina autora prezeska Magnum Photos, Cristina de Middel. "Był niestrudzonym twórcą ikon. Połączenie jego swobodnego i humorystycznego podejścia do fotografowania oraz obsesyjnego poświęcenia uczyniło go wyjątkowym artystą, którego żegnamy dzisiaj z wielkim smutkiem. Elliott Erwitt był częścią Magnum przez 70 lat, a jego prace i archiwum są fundamentalną częścią naszego DNA” - dodaje.
Elio Romano Erwitz - bo tak brzmi jego prawdziwe nazwisko - urodził się w Paryżu 26 lipca 1928 roku, w rodzinie rosyjskich imigrantów. Dzieciństwo spędził w Mediolanie, młodość - już za oceanem, w Nowym Jorku oraz Los Angeles, gdzie zamieszkał z ojcem po rozstaniu rodziców. Gdy ten wyjechał za pracą na drugi kraniec Ameryki, szesnastoletni Elliott zaczął żyć na własny rachunek, dzieląc czas pomiędzy szkolną edukację a naukę fotograficznego fachu. Robił zdjęcia ślubne i pracował w ciemni, ale przede wszystkim przemierzał miasto z Rolleiflexem. To tam kształtowały się zręby unikatowego stylu fotografa.
Jego życie nabierało tempa po przeprowadzce do Nowego Jorku: studia w dziedzinie fotografii i filmu na New School for Social Research, znajomość z Robertem Capą, Edwardem Steichenem i Roy’em Strykerem, pierwsze duże zlecenia. W 1951 roku, w dobie trwającej wojny w Korei, Elliott otrzymał przydział do służby wojskowej w Europie Zachodniej, gzie stworzył esej o życiu codziennym żołnierzy („Bed and Boredom”), który przyniósł mu nagrodę w konkursie dla młodych fotografów, organizowanym przez magazyn „LIFE”. Dużo także podróżował. Powrót i dołączenie do grona członków agencji Magnum na zaproszenie Capy w 1953 roku rozpoczęły nowy rozdział w jego fotograficznej biografii.
Od tamtego momentu życie Amerykanina wypełniała intensywna praca na kilku frontach. Działający jako wolny strzelec Elliott Erwitt współpracował z redakcjami największych czasopism ilustrowanych: „Holiday”, „Look” czy wspomnianego wyżej „LIFE”. Portretował osobistości z pierwszych stron gazet (wymieńmy chociażby Marylin Monroe, Che Guevarę, Kennedych czy Jacka Kerouaca), uczestniczył w ważnych wydarzeniach politycznych w roli reportera, fotografował na planach filmowych, a nawet sam w latach 70. i 80. sięgał po ten środek wyrazu, co ciekawe pełniąc niekiedy jednocześnie funkcję producenta, reżysera, scenarzysty i operatora.
Zlecenia pozwalały mu na ulubioną wędrówkę po świecie; wyjeżdzał m.in. do Francji, Niemiec, Włoch, Hiszpanii, Maroka, Brazylii, Chin, Japonii, ZSRR, Afganistanu, Iranu, a także - warta wspomnienia ciekawostka - do PRL-u.
Elliot Erwitt pozostał aktywny zawodowy do końca swojego życia. Fotograf zmarł śmiercią naturalną 30 listopada 2023 roku, w wieku 95 lat, w swoim domu w Nowym Jorku. „Fotografia to bardzo nieskomplikowana sprawa” - stwierdził w wywiadzie z 2008 roku. „Po prostu reagujesz na to, co widzisz, i robisz dużo, dużo zdjęć”.
Więcej zdjęć fotografa znajdziecie na stronach elliotterwitt.com i magnumphotos.com.
Źródło: magnumphotos.com.
(fotografia okładkowa: Elliot Erwitt, New York, USA, 1999)