"Jestem na planie od rana do wieczora" - o pracy fotosisty rozmawiamy z Łukaszem Bąkiem

Na czym polega praca fotosisty? O kulisach pracy na planie filmowym, największych wyzwaniach dla fotografa i tym wszystkim, co się dzieje “pomiędzy”, opowiada nam Łukasz Bąk, fotosista “Zimnej Wojny”.

Autor: Julia Kaczorowska

24 Luty 2019
Artykuł na: 6-9 minut

Zdjęcia trwały siedem miesięcy. Siedem miesięcy na planie, sześćdziesiąt sześć dni zdjęciowych. Byłeś tam cały czas?

Byłem każdego dnia podczas planu zdjęciowego w Polsce, nie było mnie w Paryżu i w Chorwacji. Co ciekawe, wszystkie wnętrza “paryskie” były kręcone w Łodzi! Paryż to tak naprawdę tylko spacer Zuli i Wiktora, przepłynięcie statkiem po Sekwanie. Zarówno Eclipse, kawiarnia, jak i mieszkania Michaela i Wiktora - wszystko było kręcone w Łodzi.

Jaka była Twoja rola na planie?

Na planie jest tak, że wszyscy mają precyzyjnie określone zadania do zrobienia, a fotograf ma dużo większą swobodę. Robiłem fotosy czyli oficjalne fotografie, które służą do promocji filmu. Zwykle wygląda to tak, że po ostatnim dublu mam czas na to, by wejść w miejsce kamery i zrobić kadr zbliżony do tego co widzi operator. Prócz tego jest jeszcze backstage (czyli tak zwane werki) i trzeci element: coś pomiędzy…

fot. Łukasz Bąk

Twoje autorskie kadry, Twoje spojrzenie.

Tak, takie moje spojrzenie na Zimną Wojnę. Rafał z Leica Gallery nazywa to “fotografiami obyczajowymi”, mój znajomy powiedział że to są “werki humanistyczne” - i właśnie przede wszystkim te zdjęcia będą pokazane na mojej najbliższej wystawie.

Jak przygotowujesz się do zdjęć? Czytasz scenariusz?

Zawsze czytam scenariusz przed zdjęciami, bez tego nie wyobrażam sobie mojej pracy. Staram się też uzgodnić z operatorem sposób późniejszej obróbki fotosów. Zależy mi również na tym, żeby jak najwięcej czasu spędzić na planie. Poczuć klimat filmu, poczuć aktorów...

fot. Łukasz Bąk

Paweł Pawlikowski znany jest w wielu dubli. Tomasz Kot w jakimś wywiadzie powiedział, że zdarzało się i sześćdziesiąt pięć. Jak to wpływa na Twoją pracę?

Ja jestem na planie cały czas, od rana do wieczora. Z czasem nauczyłem się trybu pracy Pawła i wiedziałem, że podczas tych pierwszych dziesięciu dubli nie ma szans żeby zrobić fotosy, ale jednocześnie to jest taki fajny czas żeby eksplorować świat reżysera. W tym czasie ekipa skupia się tylko i wyłącznie na jednym kadrze, a przecież poza tym kadrem dzieje się mnóstwo niezwykle ciekawych rzeczy.

Łapiesz tylko zastane sytuacje, czy w przerwach między scenami możesz sobie pozwolić na to, by aktorzy poświęcili teraz uwagę tylko Tobie i, na przykład, zapozowali?

Robię takie coś przy fotosach. Jak po ostatnim dublu pada hasło “fotos”, to wszyscy czekają aż zrobię zdjęcia. Nic innego się wtedy nie dzieje. Ja się zawsze przygotowuje do fotosów w ten sposób, że najpierw oglądam scenę - albo na żywo, albo na podglądzie - i wybieram moment, który, chcę sfotografować. I to jest właśnie ta chwila kiedy mogę powiedzieć do aktorów “słuchajcie, ten moment może być ciekawy” - i oni wtedy skupiają się na tym momencie.

fot. Łukasz Bąk

To oczywiście zależy też od aktorów, na przykład Asia (Joanna Kulig, przyp.red.) daje z siebie zawsze 100%. Ona śpiewała mi calutki utwór “Dwa serduszka cztery oczy” wraz z Mazowszem specjalnie, do zdjęć. Sama z siebie zaproponowała mi też zagranie jakiejś sceny w całości.

Twoje zdjęcie trafiło na oficjalny plakat filmu. Nie było chyba w Europie magazynu, w którym by się nie ukazało. Czy to jeden z tych kadrów, który powstał na planie, czy dostałeś wcześniej dokładne wytyczne, brief?

Zdjęcie jest złapane na planie w czasie ujęcia. Nie jest to fotografia ze studia. Podczas tej sceny używany był podkład muzyczny więc na szczęście dźwiękowiec nie miał wtedy problemu z tym, że używam migawki.

Właśnie, bo “cisza na planie”, a tu nagle dźwięk migawki…

Tak, to bywa problemem. Zależy od sceny - jak jest jakaś bardzo intymna to ja po prostu nie fotografuję. Ale jeżeli wychodzi zespół Mazowsze i słychać podkład muzyczny to nie ma problemu. Dobrze jest też zakolegować się z dźwiękowcami (śmiech).

fot. Łukasz Bąk

Tyle dni na planie… Czy jakaś sytuacja z planu zapadła Ci szczególnie w pamięć?

Wszyscy pytają mnie o anegdoty, a ja chyba jestem zbyt skupiony na tym co robię. Ale tak, jest kilka scen, które mi zapadły w pamięć. To są takie emocjonalne strzały. Wszyscy byliśmy wzruszeni gdy pierwszy raz pojawił się utwór “Dwa serduszka, cztery oczy”, na wsi, w wykonaniu Gabrysi. Stałem przy monitorze z Olą Staszko - kostiumografem  i autentycznie się popłakaliśmy. I oczywiście ostatnia scena, jak Zula i Wiktor siedzą na ławce po zażyciu tabletek. To był najcieplejszy dzień roku, upał.

Z tego co czytałam film kręcony był chronologicznie - czyli wiedzieliście wtedy, że już zaraz koniec zdjęć.

Tak, te emocje też na pewno były związane z tym, że zaraz kończymy przygodę. A jednocześnie to była dość intensywna scena do zagrania i w powietrzu wisiało coś dziwnego, melancholijnego. Jeszcze ten niesamowity upał… Moment, który zapada w pamięć.

fot. Łukasz Bąk

Jak to się w ogóle stało, że trafiłeś na ten plan?

Znam się już od dawna z Łukaszem Żalem, autorem zdjęć. Byliśmy razem w szkołach fotograficznych, najpierw we Wrocławiu, a potem na łódzkiej Filmówce. On po roku poszedł na Wydział Operatorski, a ja zostałem na Fotografii. Spotkaliśmy się potem przypadkiem w Gdyni na Festiwalu, ja byłem tam przy okazji premiery “Królewicza Olch” Kuby Czekaja. Łukasz powiedział mi, że właśnie przygotowuje się do nowego filmu Pawlikowskiego i zapytał czy może chciałbym z nim popracować? Łukasz pokazał produkcji i Pawłowi moje fotosy z filmów i tak się to potoczyło.

A wcześniej? Kilka planów filmowych masz w końcu za sobą.

Pierwszy film przy którym pracowałem to była etiuda na studiach. Łukasza Żala zresztą!

Historia zatacza koło.

Tak, to była w ogóle jego pierwsza etiuda na wydziale operatorskim. Potem miałem kilka lat przerwy, aż Kuba Czekaj, który znał moje „niefilmowe” fotografie zaprosił mnie w ciemno. I tak już poszło.

fot. Łukasz Bąk

Wspomniałeś o swoich “niefilmowych” fotografiach. Jakimi zdjęciami się zajmujesz poza fotosami?

Lubię reportaż i portret. Dla mnie na zdjęciach musi być człowiek. Lubię cały proces pracy z człowiekiem, to jest dla mnie nawet ciekawsze niż sam efekt. Ja w ogóle długo robię portrety, zwykle zajmuje mi to trzy-cztery godziny, a wybieram z tego potem cztery zdjęcia. Chyba po prostu chcę na zdjęciu zobaczyć coś prawdziwego

Skoro pracowałeś już na kilku planach… Czy ten się czymś szczególnym wyróżniał?

Na pewno ilością dubli i czasem trwania zdjęć. Większość filmów robi się w 25-30 dni zdjęciowych, a tu było ponad sześćdziesiąt, rozłożonych na pół roku. Mieliśmy co prawda przerwy, ale ja wtedy obrabiałem zdjęcia - czyli skończyła się pierwsza tura zdjęć, ja zajmowałem się zdjęciami, a potem jechałem na kolejną turę. Takich tur było trzy. Naprawdę cały czas czułem, że jestem “w Zimnej Wojnie”.

fot. Łukasz Bąk

Jakie są Twoje plany fotograficzne na najbliższe miesiące?

Mam kilka propozycji pracy przy ciekawych projektach, jestem w trakcie rozmów, zobaczymy co z tego wyniknie. Na razie zapraszam serdecznie na parodniową wystawę na trzecim piętrze Alternatywnego Domu Handlowego Mysia 3 w Warszawie.

Wystawę ”Łukasz Bąk, Zimna Wojna - fotografie” będzie można oglądać w Leica Gallery na Mysiej 3 w Warszawie w dniach  24-27 lutego 2019. Wernisaż odbędzie się 24 lutego o godzinie 18:00, kilka godzin przed wręczeniem Oskarów. Wstęp bezpłatny.

Skopiuj link

Autor: Julia Kaczorowska

Studiowała fotografię prasową, reklamową i wydawniczą na Uniwersytecie Warszawskim. Szczególnie bliski jest jej reportaż i dokument, lubi wysłuchiwać ludzkich historii. Uzależniona od podróży i trekkingu w górach.

Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Nicolas Demeersman: "Zaakceptuj, że czasem będziesz pieprzonym turystą"
Nicolas Demeersman: "Zaakceptuj, że czasem będziesz pieprzonym turystą"
Nicolas Demeersman za pomocą jednego prostego gestu kwestionuje nasze postrzeganie turystyki i relacji z lokalnymi społecznościami. Jego twórczość polega na przedstawianiu paradoksów. Fotograf...
15
Magdalena Wosińska: Wychowanie w Polsce dodało mi odwagi w Ameryce
Magdalena Wosińska: Wychowanie w Polsce dodało mi odwagi w Ameryce
Z Katowic na Times Square. O niepewnych początkach, subkulturze amerykańskich skejtów końca lat 90. oraz o tym, jak dzieciństwo w Polsce wpłynęło na jej karierę w USA, rozmawiamy z Magdaleną...
12
Tomasz Lazar: „Dopiero gdy poświęcamy czas, zaczynamy widzieć"
Tomasz Lazar: „Dopiero gdy poświęcamy czas, zaczynamy widzieć"
O poszukiwaniu tematów, świadomym budowaniu narracji, pułapce mediów społecznościowych i szansach oraz zagrożeniach, które stawiają przed nami nowe technologie, rozmawiamy z...
36
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (1)