Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Byłem każdego dnia podczas planu zdjęciowego w Polsce, nie było mnie w Paryżu i w Chorwacji. Co ciekawe, wszystkie wnętrza “paryskie” były kręcone w Łodzi! Paryż to tak naprawdę tylko spacer Zuli i Wiktora, przepłynięcie statkiem po Sekwanie. Zarówno Eclipse, kawiarnia, jak i mieszkania Michaela i Wiktora - wszystko było kręcone w Łodzi.
Na planie jest tak, że wszyscy mają precyzyjnie określone zadania do zrobienia, a fotograf ma dużo większą swobodę. Robiłem fotosy czyli oficjalne fotografie, które służą do promocji filmu. Zwykle wygląda to tak, że po ostatnim dublu mam czas na to, by wejść w miejsce kamery i zrobić kadr zbliżony do tego co widzi operator. Prócz tego jest jeszcze backstage (czyli tak zwane werki) i trzeci element: coś pomiędzy…
fot. Łukasz Bąk
Tak, takie moje spojrzenie na Zimną Wojnę. Rafał z Leica Gallery nazywa to “fotografiami obyczajowymi”, mój znajomy powiedział że to są “werki humanistyczne” - i właśnie przede wszystkim te zdjęcia będą pokazane na mojej najbliższej wystawie.
Zawsze czytam scenariusz przed zdjęciami, bez tego nie wyobrażam sobie mojej pracy. Staram się też uzgodnić z operatorem sposób późniejszej obróbki fotosów. Zależy mi również na tym, żeby jak najwięcej czasu spędzić na planie. Poczuć klimat filmu, poczuć aktorów...
fot. Łukasz Bąk
Ja jestem na planie cały czas, od rana do wieczora. Z czasem nauczyłem się trybu pracy Pawła i wiedziałem, że podczas tych pierwszych dziesięciu dubli nie ma szans żeby zrobić fotosy, ale jednocześnie to jest taki fajny czas żeby eksplorować świat reżysera. W tym czasie ekipa skupia się tylko i wyłącznie na jednym kadrze, a przecież poza tym kadrem dzieje się mnóstwo niezwykle ciekawych rzeczy.
Robię takie coś przy fotosach. Jak po ostatnim dublu pada hasło “fotos”, to wszyscy czekają aż zrobię zdjęcia. Nic innego się wtedy nie dzieje. Ja się zawsze przygotowuje do fotosów w ten sposób, że najpierw oglądam scenę - albo na żywo, albo na podglądzie - i wybieram moment, który, chcę sfotografować. I to jest właśnie ta chwila kiedy mogę powiedzieć do aktorów “słuchajcie, ten moment może być ciekawy” - i oni wtedy skupiają się na tym momencie.
fot. Łukasz Bąk
To oczywiście zależy też od aktorów, na przykład Asia (Joanna Kulig, przyp.red.) daje z siebie zawsze 100%. Ona śpiewała mi calutki utwór “Dwa serduszka cztery oczy” wraz z Mazowszem specjalnie, do zdjęć. Sama z siebie zaproponowała mi też zagranie jakiejś sceny w całości.
Zdjęcie jest złapane na planie w czasie ujęcia. Nie jest to fotografia ze studia. Podczas tej sceny używany był podkład muzyczny więc na szczęście dźwiękowiec nie miał wtedy problemu z tym, że używam migawki.
Tak, to bywa problemem. Zależy od sceny - jak jest jakaś bardzo intymna to ja po prostu nie fotografuję. Ale jeżeli wychodzi zespół Mazowsze i słychać podkład muzyczny to nie ma problemu. Dobrze jest też zakolegować się z dźwiękowcami (śmiech).
fot. Łukasz Bąk
Wszyscy pytają mnie o anegdoty, a ja chyba jestem zbyt skupiony na tym co robię. Ale tak, jest kilka scen, które mi zapadły w pamięć. To są takie emocjonalne strzały. Wszyscy byliśmy wzruszeni gdy pierwszy raz pojawił się utwór “Dwa serduszka, cztery oczy”, na wsi, w wykonaniu Gabrysi. Stałem przy monitorze z Olą Staszko - kostiumografem i autentycznie się popłakaliśmy. I oczywiście ostatnia scena, jak Zula i Wiktor siedzą na ławce po zażyciu tabletek. To był najcieplejszy dzień roku, upał.
Tak, te emocje też na pewno były związane z tym, że zaraz kończymy przygodę. A jednocześnie to była dość intensywna scena do zagrania i w powietrzu wisiało coś dziwnego, melancholijnego. Jeszcze ten niesamowity upał… Moment, który zapada w pamięć.
fot. Łukasz Bąk
Znam się już od dawna z Łukaszem Żalem, autorem zdjęć. Byliśmy razem w szkołach fotograficznych, najpierw we Wrocławiu, a potem na łódzkiej Filmówce. On po roku poszedł na Wydział Operatorski, a ja zostałem na Fotografii. Spotkaliśmy się potem przypadkiem w Gdyni na Festiwalu, ja byłem tam przy okazji premiery “Królewicza Olch” Kuby Czekaja. Łukasz powiedział mi, że właśnie przygotowuje się do nowego filmu Pawlikowskiego i zapytał czy może chciałbym z nim popracować? Łukasz pokazał produkcji i Pawłowi moje fotosy z filmów i tak się to potoczyło.
Pierwszy film przy którym pracowałem to była etiuda na studiach. Łukasza Żala zresztą!
Tak, to była w ogóle jego pierwsza etiuda na wydziale operatorskim. Potem miałem kilka lat przerwy, aż Kuba Czekaj, który znał moje „niefilmowe” fotografie zaprosił mnie w ciemno. I tak już poszło.
fot. Łukasz Bąk
Lubię reportaż i portret. Dla mnie na zdjęciach musi być człowiek. Lubię cały proces pracy z człowiekiem, to jest dla mnie nawet ciekawsze niż sam efekt. Ja w ogóle długo robię portrety, zwykle zajmuje mi to trzy-cztery godziny, a wybieram z tego potem cztery zdjęcia. Chyba po prostu chcę na zdjęciu zobaczyć coś prawdziwego
Na pewno ilością dubli i czasem trwania zdjęć. Większość filmów robi się w 25-30 dni zdjęciowych, a tu było ponad sześćdziesiąt, rozłożonych na pół roku. Mieliśmy co prawda przerwy, ale ja wtedy obrabiałem zdjęcia - czyli skończyła się pierwsza tura zdjęć, ja zajmowałem się zdjęciami, a potem jechałem na kolejną turę. Takich tur było trzy. Naprawdę cały czas czułem, że jestem “w Zimnej Wojnie”.
fot. Łukasz Bąk
Mam kilka propozycji pracy przy ciekawych projektach, jestem w trakcie rozmów, zobaczymy co z tego wyniknie. Na razie zapraszam serdecznie na parodniową wystawę na trzecim piętrze Alternatywnego Domu Handlowego Mysia 3 w Warszawie.
Wystawę ”Łukasz Bąk, Zimna Wojna - fotografie” będzie można oglądać w Leica Gallery na Mysiej 3 w Warszawie w dniach 24-27 lutego 2019. Wernisaż odbędzie się 24 lutego o godzinie 18:00, kilka godzin przed wręczeniem Oskarów. Wstęp bezpłatny.