Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Na tym polega cała zabawa: jak wyłapać w człowieku coś, co jest bardzo dla niego charakterystyczne, wyjątkowe. Praca z każdym człowiekiem jest inna, a fotograf musi tak poprowadzić osobę, żeby odsłoniła przed obiektywem jakąś część prawdy o sobie. Każdy ma inną energię, a zadaniem fotografa jest jej wydobycie. Oczywiście nikt nie ma jednego, właściwego portretu. Każdy z nas ma bardzo wiele oblicz, masek i nie mam tu na myśli sztuczności. Sztuczność i perfekcja mnie nie interesują.
Jak każdy z fotografów musiałam wybrać siedem osób z puli zgłoszeń, które składały się z fotografii aplikanta oraz tekstu uzasadniającego dlaczego chciałby być przeze mnie sfotografowany. Nie było to łatwe, ale ostatecznie jestem bardzo zadowolona z dokonanego wyboru. Każde spotkanie było interesujące, ale i zupełnie inne. Postawiłam na dużą różnorodność, każda z wybranych przeze mnie osób miała zupełnie inną energię, z każdą inaczej się pracowało. Z niektórymi łatwiej, z innymi trudniej.
fot. Magda Hueckel, Małgorzata Mozga, aktorka
Jedna osoba, z którą pracowałam, była spięta. Wynikało to z obecności osób trzecich (kamerzystów, makijażystki, asystentów). Wyczułam, że nie mam na to wpływu i zamiast z tym walczyć, wykorzystałam to jako atut. Uznałam to jako coś, co tę osobę określa, przynajmniej na tą chwilę, jest ciekawe, wyjątkowe. Więc poszłam za tą emocją. Nie próbowałam już mówić: zrelaksuj się, napijmy się kawy, pogadajmy jeszcze. Zarówno w fotografii jak i w filmie bardzo ważne jest, żeby lubić bohatera, zauroczyć się nim, dać mu pełną akceptację.
Zależy w jakim celu ten portret powstaje. Inaczej pracuje się komercyjnie, inaczej gdy jest to osobista wypowiedź. Istnieją osoby niefotogeniczne – trudno przełożyć ich urok, trudno oświetlić, ustawić. Trudno też się pracuje z osobami nieskupionymi na pracy. Interesujący jest przypadek profesjonalnych aktorów, szczególnie takich którzy mają dużo do czynienia z mediami. Oni mają niesamowitą świadomość swojego ciała. Wiedzą pod jakim kątem ustawić się do obiektywu, jak się uśmiechnąć, jak pochylić głowę. Grają. Ciężko zdjąć z nich maskę. Tym samym wchodzi się w pewną sztuczność.
W takich sytuacjach staram się rozbroić tę perfekcję, złapać modela w ułamku sekundy, gdy nie pozuje, a jest sobą. Na drugim biegunie są osoby, które totalnie nie mają świadomości własnego ciała. To też jest trudne, bo trzeba mocno nimi sterować. Dla mnie jest to również trochę niekomfortowe, bo wchodzę w ich prywatną przestrzeń. Muszę powiedzieć: nie garb się, zamknij usta, wciągnij brzuch… To są takie rzeczy, które mogą kogoś urazić.
fot. Magda Hueckel, Andrzej Chyra, aktor
Moje autoportrety są dosyć nietypowe, bo jestem na nich nierozpoznawalna. Przedstawiają emocje, pewne stany, nawiązania do jakiś sytuacji. Liczy się głównie koncepcja. Pojawia się jakiś temat, który wypływa z moich doświadczeń i mam ochotę przetworzyć go na obraz fotograficzny. W tak kreacyjny sposób raczej nie pracuję z osobami z zewnątrz.
Jest bardzo dużo podobieństw. Fotograf w pewien sposób pełni rolę reżysera, praca z modelem jest niczym praca z aktorem. Obie strony muszą się porozumieć i dać coś z siebie. W obu przypadkach celem jest uzyskanie pewnej szczerości i autentyczności. W teatrze aktor wciela się w postać, wprowadza się w przeróżne stany emocjonalne. Jednak żeby jego praca była doceniona przez widzów, musi być autentyczny.
Podobnie jest z portretem. Celem jest znalezienie jakiejś prawdy. Oczywiście są różne strategie, bo są też fotografowie, którzy bazują na sztuczności, podobnie reżyserzy, którzy wchodzą w bardzo formalny teatr. Ciekawe jest dla mnie to, na jakiej zasadzie odbywa się ta współpraca. Są osoby, które pracują bazując na zachęcie, delikatności, powolnym otwieraniu. I są też takie, które pracują raczej przemocowo, mocno wchodzą w terytorium drugiej osoby. Ja zdecydowanie wolę dobrowolność we współpracy.
fot. Magda Hueckel, Homolobby
Do każdej sesji podchodzę inaczej, ale zawsze bazuję na rozmowie i wzajemnym zrozumieniu. To jest podstawa. Jeżeli przed sesją obejrzy się wspólnie jakieś zdjęcia, omówi, porozmawia, to zupełnie inaczej się potem pracuje. Tak było zresztą i przy „Portrecie Osobistym”. Zanim osoby pojawiły się w studio, gdzie ze mną pracowały, spotykałam się z nimi przy makijażu i po prostu rozmawialiśmy. Te osoby automatycznie były potem mniej spięte. Dla osób niedoświadczonych sytuacja sesji bywa czasem nawet paraliżująco stresująca. Staram się zawsze zapewnić swoim modelom jak najwięcej komfortu i luzu.
Nawet nie tyle rozmowa, co zrozumienie. Są osoby które nie lubią rozmawiać i nie ma sensu ich do tego zmuszać. Ważne jest wsłuchanie się w drugą osobę. Fotograf musi być nie tylko dobrym obserwatorem, ale też psychologiem.
fot. Magda Hueckel, Sesja zdjęciowa do płyty Gaba Kulka "Kruche"
Moją pierwszą fascynacją portretową był Richard Avedon. Na pewno w dużej mierze mnie ukształtował, ale w tym momencie już nie jest dla mnie „top”. Teraz bardzo lubię Helen van Meene. Jej portrety skąpane są w pięknym, naturalnym malarskim świetle. Są urocze, delikatne, celebrują niedoskonałość. Ważni byli też dla mnie Sally Man, Diane Arbus, Dieter Appelt i Copplans. Artyści bardzo różni, choć myślę, że można znaleźć wspólny mianownik.
Właśnie. Przeszłam przez fascynację tymi osobami. Teraz już niespecjalnie rozglądam się na boki. Robię swoje. Inspirację ewentualnie czerpię z historii sztuki, z malarstwa.
Błędy (śmiech)! Ja jestem osobą, która kocha estetykę błędu.
fot. Magda Hueckel, Maciej Raniszewski, aktor
Dla mnie błędem jest perfekcja. Doskonałość, która zabija autentyczność. Fascynuje mnie piękno usterek. W każdej dziedzinie. Improwizacja, lekkość, pomyłki, próby - to są niezwykle wciągające rzeczy. Uwielbiam też niedoskonałości moich modeli. Budują one ich indywidualność i wyjątkowość.
W ogóle nie interesuje mnie fotografia, która jest teraz na okładkach gazet: wyretuszowana, wyświecona, wyczesana, gdzie de facto wszystkie te osoby niczym się od siebie nie różnią. Mają twarze bez życiorysów. Dla mnie błędem jest właśnie kreowanie takiego wymuskanego i fałszywego świata.
O człowieku bardzo wiele mówi jego otoczenie, rekwizyty. Umiejscowienie małej postaci w przestrzeni - to też jest portret. Człowieka może opisywać to, gdzie żyje, czym się interesuje, co robi. Portret operuje ogromną gamą środków. Jednocześnie, nie mam nic przeciwko zdjęciom, na których modele patrzą wprost w obiektyw. Jeżeli to jest dobrze zrobione, jeżeli to jest właśnie ten ułamek sekundy, to może być naprawdę strzał w dziesiątkę. Nie mam jednak złudzeń.Człowiek jest tak złożony, że fotografia (mimo, że tak ją kocham) jest zbyt płaska, by w pełni wyrazić bogactwo istoty ludzkiej.
fot. Magda Hueckel, Paweł Pietruszewski, dyrygent
Tak, uważam że tak. Trochę się czuję, jakbym zdradzała fotografię, ale uważam, że film daje więcej możliwości. Jest pełniejszy.
Nie lubię tego. Często tekst plus zdjęcie to pójście na łatwiznę. I do tego towarzyszące zdjęciom teksty są często potwornie złe, grafomańskie, bełkotliwe. Co nie znaczy, że nie ma odstępstw od tej reguły. Nie postawię radykalnej tezy, że fotografia nie powinna być uzupełniona tekstem, gdyż uważam, że jedyne czego w sztuce nie można, to mówić, że czegoś nie można. Można wszystko. No, prawie wszystko. W sztuce chodzi o to, żeby poszerzać granice, eksperymentować, wychodzić ze strefy własnego komfortu, prowokować.
fot. Magda Hueckel, Leo, syn
Ja chyba najbardziej lubię te zdjęcia, które zrobiłam zupełnie prywatnie. Znajomym, dzieciom. Zupełnie na luzie. Wtedy naprawdę udaje mi się uchwycić coś ważnego… Zupełnie inaczej pracuje się z osobami, które widzę pierwszy raz na oczy. To też jest fajne.
Oglądać, oglądać, oglądać. Oglądać to, co robią inni i analizować. I obserwować ludzi, obserwować jak wyglądają, jak się zachowują, co jest dla nich charakterystyczne, w jakim oświetleniu dobrze wyglądają, pod jakim kątem. A potem praktyka i analiza. Teraz mamy taką łatwość robienia zdjęć, możemy ich stworzyć dziesiątki, setki, tysiące, natomiast ważna jest refleksja, edycja, intelektualna obróbka tego, co się zrobiło. Wielu ludzi na tym polega.
fot. Magda Hueckel, Royal String Quartet
Zaczynam nowy cykl autoportretów, dość rozległy temat. Na pewno będzie podzielony na dwie części. Pod koniec wiosny planuję wystawę. Wraz z Tomkiem Śliwińskim pracuję też nad portretem filmowym - robimy dokument o krakowskim artyście Krzysztofie Niemczyku. No i bezustannie fotografuję moje dzieci. Może i te fotografie ujrzą kiedyś światło dzienne?