Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Miłość do fotografii odziedziczyłam po tacie. Zawsze miał na szyi aparat. Zawsze też dbał, bym i ja miała swój i robiła z niego użytek. Już jako małe dziecko wiedziałam więc, że będzie to ważny element mojego życia. Ale od tamtego czasu wiele się zmieniło - nauka, studia, praca, rodzina i dzieci. W końcu nadszedł właściwy moment, by zacząć zgłębiać temat.
Od zawsze też wiedziałam, że będę nurkować. To była jakaś irracjonalna pewność, że pasuję do tego środowiska. Coś jak zew krwi. Po raz pierwszy maskę na twarz nałożył mi mój mąż. Oboje równocześnie podjęliśmy decyzję o zrobieniu kursu nurkowego. I oboje na tym punkcie zwariowaliśmy. Dzielimy z mężem kilka innych pasji - narty, żeglarstwo, muzyka i oczywiście teatr (oboje jesteśmy aktorami na tej samej scenie), ale to właśnie nurkowanie wzbudza w nas największe emocje. Mieliśmy szczęście trafić na ludzi z krakowskiego centrum nurkowego "Nautica". Tam, pod okiem Piotra Stósa - jednego z najlepszych i najbardziej cenionych fotografów podwodnych, zaczynało przygodę z fotografią mnóstwo nurków. Dla mnie - osoby, która nie rozstaje się z aparatem, było oczywiste, że prędzej czy później wezmę go ze sobą również pod wodę.
fot. Aleksandra "Goldi" Godlewska
By dobrze fotografować pod wodą, trzeba być przede wszystkim dobrym nurkiem. Opływanym, doświadczonym, wiedzącym, jak sobie radzić w sytuacjach ekstremalnych, a także świadomym wszelkich niebezpieczeństw, jakie mogą pojawić się pod wodą. Ludzie, widząc spokojne ruchy nurka w telewizji zapominają, że jest to jednak sport ekstremalny, w którym najmniejszy błąd może kosztować życie.
Zdjęcia podwodne robi się o wiele trudniej niż te "powierzchniowe", bo warunki pod wodą są nieporównywalnie trudniejsze. Sprzęt do fotografowania podwodnego jest duży, ciężki i nieporęczny. Bo prócz obudowy potrzeba ramion i lamp zewnętrznych. Używanie takiego sprzętu wymaga dodatkowego skupienia. W rękach niedoświadczonego nurka może nawet stać się zagrożeniem dla bezpieczeństwa nie tylko jego, ale i towarzyszy. Na początku radzę więc zejść pod wodę z niewielkim aparatem. Jest na rynku coraz więcej wygodnych, niewielkich kompaktów, którymi można zrobić naprawdę niezłe zdjęcia.
Zgadza się - w moim przypadku nie ma czegoś takiego, jak czas wolny (śmiech). Zawsze jest to "coś" kosztem "czegoś". Mamy z mężem piętnastoletnią córkę i pięcioletniego syna. Różnica wieku powoduje, że każdemu z nich trzeba poświęcić osobny czas. Ale rodzina, to absolutny priorytet w moim życiu. To jej podporządkowane są wszelkie plany zawodowe. A to trzeba pomóc córce przy wypracowaniu, a to syn prosi o blok czekoladowy, więc rzucam wszystko i robię blok czekoladowy (śmiech). Muszę też znaleźć czas na codzienną dawkę sportu. Więc jeśli już siadam do zdjęć, dzieje się to zwykle kosztem wieczornej lektury oraz snu.
fot. Aleksandra "Goldi" Godlewska
Mimo to aparat mam przy sobie zawsze. Nie szukam momentów dobrych na fotografowanie - każdy moment jest dobry, jeśli się umie patrzeć i jest się ciekawym świata i ludzi. Samo fotografowanie nie jest więc dla mnie problemem. Jest nim zbyt duża ilość zdjęć czekająca na wstępną choćby selekcję. Dlatego też z takim utęsknieniem czekam na wakacje, by móc poświęcić fotografii nieco więcej czasu. Gdziekolwiek jestem, podczas bliższych i dalszych podróży. Spacer z dziećmi, żagle, narty czy zwiedzanie obcych miejsc to wszystko przecież fascynujące plenery oraz okazje do utrwalenia niepowtarzalnych kadrów. Z największą jednak niecierpliwością czekam na kolejne safari nurkowe. Poza zasięgiem sieci komórkowej, gdzieś na środku morza, z dala od codziennych obowiązków można w końcu poświęcić się tylko nurkowaniu i fotografii.
Kobietom rzeczywiście trudniej jest zatracić się w pasji. Z naturalnych przyczyn dzieciom i domowi poświęcają statystycznie dużo więcej czasu niż mężczyźni. Nigdy nie zajmowałam się fotografią zawodowo, ale zauważyłam, że jeśli już któraś postawi wszystko na jedną kartę, radzi sobie świetnie. A czemu kobiety tak dobrze prosperują w mediach społecznościowych? To bardzo proste - by wrzucić zdjęcie na Instagram czy Facebook wystarczy chwila. Nawet taka pomiędzy karmieniem niemowlęcia, a mieszaniem zupy (śmiech). Od trzech miesięcy jestem użytkowniczką Instagrama. Wrzucam zdjęcia podczas robienia obiadu, bądź w przerwach pomiędzy dwoma spektaklami. Zauważyłam, że wiele młodych matek spełnia się w mediach właśnie twórczo-fotograficznie. Spędzając długie miesiące w domu, podczas urlopów macierzyńskich, tęsknią do jakiejkolwiek aktywności artystycznej. Uważam, że to piękne.
fot. Aleksandra "Goldi" Godlewska
Krótko mówiąc, dlaczego mój wybór padł akurat na Olympusa E-PL7? Przez przypadek, który okazał się nadzwyczaj fortunny. Dokładnie dwa lata temu , po kilkuletniej przerwie w nurkowaniu spowodowanej przyjściem na świat drugiego dziecka, poleciałam na Nautica Safari prowadzone przez wspomnianego już Piotra Stósa. Ponieważ nie zdążyłam zaopatrzyć się w jakikolwiek sprzęt, a mój stary podwodny kompakt odmówił współpracy, Piotr Stós dał mi do przetestowania model E-PL7 w obudowie podwodnej.
Korzystałam wtedy w pełni z ustawień automatycznych, ale zdjęcia wyszły dużo lepsze niż się spodziewałam. Poznałam wtedy kilku świetnych fotografów - Marcina Wojtasika, Wojciecha Pudlarza, Piotra Gorzelaka. Obserwowałam, jak pracują pod wodą i co robią ze zdjęciami już na powierzchni. Wiedziałam, że muszę i chcę się tego wszystkiego nauczyć. Podpatrywałam, podpytywałam, słuchałam. A E-PL7 spodobał mi się na tyle, że na kolejne safari poleciałam zaopatrzona w swój własny model i podczas warsztatów prowadzonych przez znakomitą Irenę Stangierską oraz Piotra Stósa, zgłębiałam kolejne tajemnice fotografii podwodnej.
fot. Aleksandra "Goldi" Godlewska
Potem było jeszcze jedno safari, podczas którego pracowałam już samodzielnie. Safari to 6 dni, a każdego dnia odbywają się 2-4 nurkowania. Czyli na osiągnięcie efektu, jaki widać na publikowanych przeze mnie zdjęciach musiało mi wystarczyć jedynie 6-12 dni nurkowych. Częściowo to oczywiście zasługa aparatu, który jest intuicyjny i prosty w obsłudze, a przy okazji taki niewielki. W przypadku fotografów podróżujących ma to olbrzymie znaczenie, choćby ze względu na rozmaite limity wagowe. W przypadku nurkowania, im mniejszy aparat, tym mniejsza obudowa, co pozwala wygodniej poruszać się pod wodą. Z kolei po wyjściu z wody w dłoni zostaje niewielki, zgrabny aparat, który mogę mieć zawsze przy sobie. Bez problemu mieści się w małej torebce, gdy idę na premierę, czy nawet z dzieckiem na spacer.
Nadzwyczaj trafnie Pan to ujął. Makro miało zmniejszyć moją tęsknotę za fotografowaniem raf i rybek . Zasugerował mi to wspomniany wcześniej Marcin Wojtasik argumentując, że to także doskonały trening techniczny. Nauczył mnie przy okazji podstaw Lightrooma i pokazał kilka fotograficznych technik. No i przepadłam z kretesem. Wiem, że uznani fotografowie patrzą na makro z góry. Bo i cóż to niby za problem sfotografować piękny kwiatek w piękny dzień. Ale znaleźć najbrzydszy zeschły badyl i o świcie wyciągnąć z niego magię - to moje wyzwanie (śmiech).
fot. Aleksandra "Goldi" Godlewska
Oczywiście, że marzy mi się, by dotknąć w fotografii wszystkiego, zanim świadomie wybiorę tylko jedną dziedzinę. Fotografia podwodna jest dla mnie olbrzymim wyzwaniem i jeszcze większa radością, ale nie chciałabym na tym poprzestać. Inspiruje mnie człowiek, czyli związany z nim zarówno monochromatyczny portret, jak i street. Fotografuję świadomie od tak niedawna, że jeszcze nic nie zdążyło mi się znudzić. Wszystko jest świeże i fascynujące. Chciałabym się uczyć. Kiedyś byłam przeciwna szkołom fotograficznym. Wydawało mi się, że zabijają w ludziach indywidualizm i świeże spojrzenie. Teraz wiem, że warto je kończyć, by po prostu wiedzieć więcej. Dobrze byłoby odrzucać różnorakie zasady w pełni świadomie, a by odrzucać je świadomie, warto je najpierw dobrze poznać.
Do wnętrza obudowy podwodnej PT-EP12 wchodzi jedynie obiektyw M.Zuiko 14-42 mm f/3,5 - 5,6. Ale do obudowy przykręcam od zewnątrz mokry konwerter szerokokątny INON UWL-H100 28M67. Do niego można dodatkowo dokręcić soczewkę kopułową typu fisheye. I to właśnie będzie mój najbliższy zakup. Zaletą takiej konfiguracji jest możliwość wygodnego operowania pod wodą. Tam, pod powierzchnią najbardziej interesujące są szerokie plany, jak wraki czy jaskinie. Szkoda byłoby nie użyć do takich ujęć szerokiego kąta. Jeśli zajdzie potrzeba sfotografowania detalu, wystarczy odkręcić konwerter, po czym bez problemu przykręcić go ponownie.
fot. Aleksandra "Goldi" Godlewska
Jeśli chodzi o obiektywy powszechnie używane, czyli używając nurkowego języka - "powierzchniowe", to nie mam tutaj zbyt dużego doświadczenia, jako że moja zabawa ze szkłami zaczęła się bardzo niedawno. Póki co, do zdjęć makro najczęściej używam obiektywu M.Zuiko Digital ED 40-150 mm f/4-5.6 wraz z soczewką Raynox Macroscopic Lens Model M-250. Taka konfiguracja sprawdza się w przypadku małych obiektów. Próbowałam tez kilku innych obiektywów, których nazw i symboli nawet nie pamiętam. Cóż, przyznaję, że na razie preferuję takie obiektywy, jakie uda mi się pożyczyć. Zanim zdecyduję się na większe zakupy, chciałabym poznać możliwości różnych szkieł.
Niedługo lecimy z przyjaciółmi fotografami na kolejne safari nurkowe. Porobimy z pewnością całe mnóstwo wspaniałych, unikatowych zdjęć podwodnych (śmiech). Mam nadzieję, że uda mi się ich namówić na wspólną wystawę. Albo przynajmniej na wspólny album . Plany solowe też są, ale nieco odłożone w czasie.
fot. Aleksandra "Goldi" Godlewska
Uwielbiam mój zawód. Uwielbiam specyficzny przepływ energii pomiędzy aktorem a publicznością podczas trwania spektaklu. Uwielbiam adrenalinę towarzyszącą wejściu na scenę. Ale życie pisze rozmaite scenariusze. Mój zawód jest bardzo kapryśny, niewdzięczny zwłaszcza dla kobiet, bo kobiecych ról zarówno w kinie, jak i w teatrze jest dużo mniej niż męskich. Póki będę teatrowi potrzebna, póty będę grać. A fotografia i tak będzie ze mną zawsze. Jestem na początku fotograficznej drogi, ale na szczęście tutaj nie muszę się z niczym spieszyć. Bo w fotografii nie jest ważne jak wyglądam i ile mam lat (śmiech). Nie wykluczam więc, że w przyszłości zajmę się fotografią zawodowo.
fot. Aleksandra "Goldi" Godlewska
Najważniejsze jest dla mnie uchwycenie tego, co ulotne, nietrwałe i niepowtarzalne. Zbyt często jestem jedynym świadkiem zdarzeń, nawet tych zupełnie zwykłych, które nie wrócą. Może to być staruszka po raz pierwszy w życiu uprawiająca nordic walking czy radość dziecka, któremu rodzice pozwolili potaplać się w kałuży. Może to być chmura o dziwnym kształcie, którą zaraz rozwieje wiatr czy mały delfin, który oderwał się na chwilę od mamy, by musnąć nosem czyjś automat nurkowy (tak, mam takie zdjęcie),czy iluminacja świetlna w podwodnej jaskini.
Świat wokół nas jest jedna wielką inspiracją. Wychodzę z założenia, że lepsze jakiekolwiek zdjęcie, niż żadne. Najważniejsze jest więc, by zawsze mieć przy sobie aparat. Nieudane zdjęcie można skasować, natomiast nieutrwalony aparatem moment nigdy się nie powtórzy.
fot. Marcin Wojtasik
Aleksandra „Goldi” Godlewska - aktorka związana z krakowskim Teatrem Bagatela. Szczęśliwa matka i żona. Miłośniczka nurkowania i fotografii podwodnej. W przerwach pomiędzy graniem, fotografowaniem, a jak sama żartuje - "kurodomowieniem"- biega maratony. Ponieważ jest na początku fotograficznej drogi, chętnie się uczy i eksperymentuje. I nadzwyczaj ceni konstruktywną krytykę.
Więcej zdjęć Aleksandy "Goldi" Godlewskiej znajdziecie na jej profilach w serwisach Flickr i Instagram.