Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Co za dużo, to robi flarę.
No, może nie do końca flarę, bo nie chodzi tu o kolorowe bliki na zdjęciach w kształcie otworu przysłony, tylko o osłabiony kontrast wynikający z dużej ilości światła rozproszonego prześwietlającego cienie.
W poprzednim odcinku pisałem, dlaczego lepiej mieć obiektyw dostosowany formatem do rozmiaru kadru, niż taki, który kryje większy kadr. Kończąc tamten tekst, obiecałem napisać o odblaskach. A nie robi się z gęby cholewy.
Ludzie gadają, że stare obiektywy podpięte pod aparaty cyfrowe kiepsko działają pod światło. Spada kontrast i to podobno bardziej niż jak się ten sam obiektyw podepnie pod aparat na film (do którego został zaprojektowany). Obowiązujące wyjaśnienie (przedstawione na przykład tutaj, choć po angielsku) powstawania tej "cyfrowej flary" opiera się na założeniu, że czujnik CCD/CMOS ma lepiej odbijać światło, niż powierzchnia filmu. A obiektywy dostosowane do filmu mają mieć słabe powłoki antyrefleksyjne. W zalinkowanym wyżej artykule twierdzą nawet, że powłoki antyrefleksyjne w ogóle rzadko nanoszono na tylne soczewki obiektywów (co jest nieprawdą). Według tej hipotezy światło ma się odbijać od matrycy, potem od tylnych soczewek obiektywu, wracać na matrycę i robić flarę.
Bujać to my!
Matryca jest zrobiona z krzemu, który w widzialnym odbija dużo, bo jakieś 40% światła. Oczywiście tak by było w aparacie, gdyby nie ładowano w niego sporej ilości technologii specjalnie po to, aby to odbicie zmniejszyć (choćby dlatego, że foton odbity to foton niewykryty, a więc dodatkowe Święte Szumy na Wysokich Czułościach). No, ale załóżmy, że matryca odbija, jakby tej technologii nie było, czyli na tylną soczewkę obiektywu pada 40% tego, co początkowo poszło do matrycy. Powłoki antyrefleksyjne stosuje się w obiektywach od czasów II wojny światowej, a takie naprawdę dobre już od lat 70. XX w (Pentax, wprowadzając powłoki SMC w chyba 1971 roku, chwalił się odbiciem na poziomie zaledwie 0,2%). Od samego początku we wszelkich dobrych obiektywach pokrywano nimi wszystkie elementy, nie tylko przednie. Ale załóżmy, że powłoka jest jakaś felerna i szkło odbija 1% światła. Jeżeli tak by było, to do matrycy trafiałoby 1% z 40% światła, które początkowo padło na matrycę, czyli 0,4%. Troszkę za mało, aby powodowało znaczące psucie kontrastu przy zdjęciach pod światło, mimo że i tak przeszacowaliśmy tę wartość.
Nie da się tego prościej wytłumaczyć?
Jednak nie twierdzę, że gorsza praca pod światło starych małoobrazkowych obiektywów podpinanych pod lustrzanki cyfrowe jest niemożliwa. Przeciwnie wydaje mi się to całkiem prawdopodobne. Podejrzewam jednak, że prawdziwy mechanizm powstawania tego efektu jest znacznie prostszy i nie dotyczy wcale wieku obiektywu, ale formatu, do jakiego został zaprojektowany. A mianowicie z tego, że do aparatu z mniejszą matrycą, na przykład APS-C podpinamy obiektyw zaprojektowany do pracy z większą, małoobrazkową.
Czym się różni obiektyw do APS-C od obiektywu do małego obrazka?
Wielkością obrazu jaki tworzy. Obiektyw fotograficzny tworzy obraz w kształcie kółka. To kółko ma średnicę taką, jak przekątna kadru do którego został zaprojektowany. Wewnątrz obraz ma mieć możliwie równomierną jasność, za to za granicami ma możliwie szybko ciemnieć. Jeżeli sobie porównamy rozmiary obrazów tworzonych przez obiektyw do APS-C z tym do pełnej klatki, to wygląda to jakoś tak:
No to teraz sobie wyobraźmy, co będzie, jak podepniemy obiektyw zrobiony do "pełnej klaty" pod aparat APS-C. Jasny obraz, jaki będzie tworzony przez obiektyw, będzie sporo większy od prostokącika, który będzie obcinała migawka. No i jeszcze, na domiar złego, wyobraźmy sobie, że robimy fotę pod światło i celujemy tak, aby jakieś źródło światła (Słońce na przykład) znalazło się poza kadrem. Jak mamy obiektyw dostosowany do kadru, to zapewne Słońce wyjdzie poza koło obrazowe i jego obraz nie powstanie. Ale co jeżeli obiektyw kryje cały mały obrazek? Wtedy możemy dostać takie coś:
I teraz pytanie: co się stanie z obrazem jasnego źródła światła? Wlezie gdzieś w aparat. A konkretniej, powstanie na ściance komory lustra. Oczywiście zostanie osłabione, bo ścianka jest czarna i matowa. Ale obrazek Sońca to jest dużo światła i pewnie ok. 5-10% się rozproszy i zacznie biegać po komorze lustra. I zostanie jeszcze tego wystarczająco sporo, aby na obrazie skasować kontrast. Szczerze mówiąc, sądzę, że jest to mechanizm znacznie bardziej wydajny, niż odbijanie światła najpierw od matrycy, a potem od soczewki.
I to jest już drugi powód, dla którego do aparatu APS-C należy montować obiektyw do APS-Ca do aparatu 4/3 obiektyw 4/3. A nie małoobrazkowe, czy średnioformatowe