Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Pierwszy fragment książki Davida duChemina Język fotografii został podzielony na cztery części:
To jest ważne
MYŚLĘ, ŻE ISTNIEJĄ DWA RODZAJE WIZJI. I nie chodzi mi o zdolność oczu do oglądania świata. Te rodzaje to wizja osobista i wizja fotograficzna. Pierwsza z nich stanowi całość naszego myślenia o świecie i przyszłości. To szczegółowy obraz naszego umysłu. Wrócę do pastora Kinga: jego wizja osobista wynikała ze wszystkich wyznawanych przezeń poglądów i uczuć, dzięki którym myślał - i postępował - w znany nam sposób. Osobista wizja dotyczy tego, kim jesteś. Wizja fotograficzna z kolei dotyczy pojedynczych kadrów (i charakteru wszystkich twoich zdjęć), które sobie wyobrażasz. To ona odpowiada za twoje zamiary jako fotografa. Określa sposób twojej pracy. Spróbuję ją opisać, posługując się dwiema analogiami. Pierwsza znowu odnosi się do pastora Kinga.
Zdjęcie to zrobiłem w zatoce Curio na nowozelandzkiej Wyspie Południowej. Poprzednią fotografię też tam wykonałem. Dzieli je kilka minut i kilka kroków marszu. Odmienne decyzje podjęte podczas ich zapisu doprowadziły do powstania zupełnie różnych kadrów. Ta scena przedstawia fantastyczny las brunatnic w trakcie odpływu. Długie wodorosty są poruszane tam i z powrotem przez fale. Ruch ten - dzięki długiemu czasowi migawki - jest pokazany jako dużo spokojniejszy, niż wyglądałby przy krótkim czasie ekspozycji. Kadry takie jak ten, kiedy już znaleźliśmy odpowiednią okolicę, doczekaliśmy się właściwego światła i sprzyjającej pogody, powstają jako rezultat wcześniejszych zamierzeń.
Jego wizja osobista - sen, o którym mówił w przemówieniu - stała się źródłem wizji szczegółowej: przemówienia, które tego dnia wygłosił. Wiedział, co chce powiedzieć i dlatego wybrał właśnie te słowa oraz odpowiednią do zamierzeń intonację. Wyraził dzięki temu zarówno wizję ogólną, jak i szczegółową.
Bohaterem drugiej analogii jest pisarz, choć równie dobrze mógłby nim być muzyk. Ogólne poglądy na świat wyznawane przez pisarza - jego wizja osobista - odpowiadają za rodzaj tworzonych książek, za wybór czytelników, do których chce dotrzeć, oraz za sposób, w jaki kończy swoje historie. Ale do napisania kolejnej - pojedynczej - książki musi posiadać nieco węższą, szczegółową wizję. Co chce powiedzieć, a czego mówić nie chce? W którą stronę skierować akcję powieści? Jak mają się wypowiadać jej bohaterowie? To właśnie tak precyzyjne zamiary skłaniają pisarza do wyboru konkretnych słów i budowy takich, a nie innych zdań.
Sposób, w jaki wyrażamy siebie, zależy przede wszystkim od naszych zamiarów. Żaden autor nie rzuca przypadkowych słów na kartkę, licząc, że ułożą się w spójny tekst. (OK, niektórzy chyba tak robią. Ale to nie oni trafiają na listy bestsellerów). Fotograficy zaś postępują tak bez przerwy. Robimy zdjęcia, nie angażując się w pełni w ten proces, nie zastanawiając się nad treścią i znaczeniem tworzonego kadru. Jeśli precyzyjnie określisz swój zamiar, ograniczysz wpływ przypadku na efekt końcowy. Możesz wybrać najbardziej odpowiedni obiektyw, najlepszą przysłonę i czas migawki lub znaleźć inne miejsce, z którego zrobisz lepsze zdjęcie z lepszą perspektywą. Zamiary są ważne. To podstawa fotografowania. Bez nich zajmowalibyśmy się loterią: rejestrowaniem przypadkowych promieni światła padających na matrycę.
Czytałem gdzieś internetowy komentarz sugerujący całkowity brak zgody na taką metodę pracy. Jego autor napisał, że jeśli musiałby się zastanawiać nad każdym robionym przez siebie zdjęciem, wolałby wbić sobie widelec w oko. (Czy coś takiego. Być może zmyśliłem fragment z widelcem). Było oczywiste, że chce uniknąć nadmiernego zastanawiania się nad fotografiami. Czy wyobrażasz sobie pisarza lub piosenkarza postępującego tak samo? Oczywiście, możesz wyjść z aparatem i fotografować w ulubiony sposób. Jeśli jednak zlekceważysz rolę wizji czy zamiarów, otrzymasz zdjęcia doprowadzające do frustracji, zupełnie niewyglądające tak, jak chciałeś, żeby wyglądały. Niemówiące tego, co miały mówić. Jeżeli nie wiesz, co dokładnie mają opowiadać twoje zdjęcia, nie będą wyglądać tak, jak miały wyglądać.
Postaraj się podchodzić do fotografowania bardziej świadomie. Potem zaś nieustannie ćwicz własne umiejętności techniczne. Im więcej środków przekazu opanujesz, tym więcej będziesz mógł powiedzieć. W końcu dotrzesz do obszaru, w którym wyobraźnia i rzemiosło współpracują ze sobą, czego efektem jest powstanie dzieła sztuki.
Czy to proste? Nic podobnego! To może być bardzo trudne. Może być wręcz nieuchwytne. Nieustannie dojrzewamy i się zmieniamy. Tak samo może zmieniać się nasze osobiste postrzeganie świata, a z nim - co wręcz niezbędne - powinny ewoluować nasze poglądy na sztukę i fotografię. Kiedy więc czujesz, że już masz ptaszka w garści - on odlatuje i musisz zaczynać wszystko od nowa. Trudno się dziwić, że artyści odchodzą od zmysłów. Ale co to za piękna podróż! Nie będę jednak omawiać samego procesu tworzenia. Każdy z nas pracuje przecież inaczej.
Chcę jedynie zostawić czytelników z zarysem "teorii zamiaru". Zamiar ów jest odmieniany przez wszystkie przypadki w dalszej części tekstu. Bez niego cała dyskusja o ekspresji, wyrażaniu siebie - głównym temacie książki - jest zupełnie bezprzedmiotowa. Można zacząć od prowadzenia wewnętrznego dialogu; od zadania sobie w duchu pytania: "Co chcę powiedzieć?". Pisarka Anne Lamott powiedziała: "Sztuka, żeby być sztuką, musi mieć cel". Zanim coś zrobisz, warto, żebyś wiedział, jaki masz cel. Ba, to wręcz niezbędne. Czy kiedykolwiek widziałeś kogoś, kto stoi przed czymś, na co patrzy i mówi: "Spójrz na to!", pokazując palcem gdzieś w bok? Ja też nie. Byłoby to skrajnie bezsensowne. Język ciała - tak jak język fotografii - nie powinien wprowadzać w błąd.
Piszę tę książkę, aby ułatwić nam wszystkim lepsze wskazywanie celu. Aby nauczyć siebie i czytelników, jak unikać niezrozumiałego języka na zdjęciach. Mam nadzieję, że dzięki niej będziemy - ja również, bowiem sporo się uczę, ucząc innych - bliżej tworzenia zdjęć wyglądających dokładnie tak, jak chcemy, i w związku z tym mówiących dokładnie to, co chcielibyśmy, żeby mówiły.
"Ale ja przecież fotografuję intuicyjnie"
Kiedy mówię o fotografowaniu opartym o pomysł/wizję, najczęściej słyszaną odpowiedzią jest: "Ale ja przecież nie muszę myśleć o zamiarach i uczyć się wizualnego języka fotografii, bo robię zdjęcia intuicyjnie".
Nie kupuję tego. Oczywiście, istnieją fotograficy, którzy wydają się fotografować intuicyjnie. Niektórzy z nich są tak utalentowani, że oglądając ich prace, myślę o pozbyciu się wszystkich swoich aparatów. Ale zamiar i znajomość języka fotografii w celu lepszego wyrażania siebie są również ważne. Podejrzewam, że są dwa scenariusze pracy fotografów. Istnieje grupa osób robiących zdjęcia rzeczywiście intuicyjnie, bez żadnego wysiłku.
Ich praca opiera się jednak na trwającym latami - świadomym lub nie - poznawaniu języka fotografii. Aby napisać wiersz, nie trzeba być zdolnym do stworzenia podręcznika gramatyki. Ta książka nie jest dla nich.
Inna grupa "fotografujących intuicyjnie" to po prostu artystyczni i techniczni lenie. Ich zdjęcia mogłyby być dużo lepsze, gdyby tylko chciało im się pomyśleć, co i jak chcą na nich pokazać. Gdyby tylko zastanowili się przez moment nad elementami umieszczanymi w kadrze i sposobie ich zaaranżowania wewnątrz niego. Ta książka raczej nie jest przeznaczona dla takich osób. A właściwie jest, ale nie sądzę, że ktoś z tej grupy po nią sięgnie.
Fotografowanie intuicyjne jest chyba podobne do sytuacji jazzowego muzyka (kiedy piszę te słowa słucham Kind of Blue Milesa Davisa) grającego tak dużo, że rozwija się u niego pamięć mięśniowa: potrafi grać na swoim instrumencie, zupełnie nie myśląc o technice. Przyswaja on na tyle mocno język muzyki, że ścieżka między zamiarem (jego emocjami) a dźwiękami dobywającymi się z instrumentu wydaje się niezaburzona żadną świadomą myślą. Muzyka po prostu płynie. Wspaniale znaleźć się w takim miejscu. Ale nie wynika to z genów ani z talentu. Ani z faktu, że matka uderzyła cię w głowę lejką, kiedy byłeś noworodkiem (choć może to tłumaczyć dziwną bliznę na czole). Cudowne dzieci nie rodzą się zbyt często. Najlepsi fotograficy, których znam - bez wątpienia bardzo kreatywne osoby - osiągają ten poziom poprzez nieskończone godziny ćwiczeń i zdobywania praktyki w swoim fachu.
Jeśli chcesz, by twoje zdjęcia miały znaczenie, sam musisz im je nadać. Pewnego dnia przestanie to wymagać wysiłku. Inni pomyślą, że tworzysz intuicyjnie. Ale nie ma drogi na skróty. Dobry fotograf musi mieć zarówno ciekawe pomysły - nawet jeśli zaczynają się od najdelikatniejszego uczucia, najcichszej idei - jak też umiejętności praktyczne, zdolność posługiwania się językiem wizualnym.