Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Drugi fragment książki Davida duChemina Język fotografii został podzielony na dwie części:
Dobre zdjęcie?
Kiedy wróciłem do fotografii na poważnie - po 12 latach spędzonych na kabaretowych scenach - spojrzałem na nią z innej perspektywy. Jako artysta, który ma rozśmieszać ludzi, spędziłem 12 lat, poważnie studiując zagadnienia śmiechu i komedii. Kabareciarze en masse są niesłychanie poważnymi ludźmi. Nagrywają swoje występy, liczą częstość wybuchów śmiechu. Sprawdzają, co i dlaczego rozśmiesza publiczność. Stale poprawiają swoje scenariusze, obsesyjnie przyglądając się każdemu słowu. Najlepsi z nich doskonalą własny język tak, by rozbawić publiczność jak najmniejszą liczbą słów. Mniej słów znaczy więcej śmiechu. Czysta ekonomia. Wszystkie te działania mają jeden cel: stworzyć jak najlepszy program. Aby do niego dojść, trzeba występować jak najwięcej razy. Stać na scenie przed prawdziwą publicznością. Należy też wiedzieć, na czym polega prawdziwy kabaret.
Tu jednak dochodzimy do podchwytliwego pytania. Co to znaczy dobry kabaret? To, co rozśmieszy jednych, rozzłości innych. Słowo "dobry" jest zupełnie nieprzydatne. Jest zbyt niejasne, by mogło pomóc w poszukiwaniu.....dobrych" fotografii.
Być może musisz inaczej określić cel, znaleźć sobie dokładniejszą mapę.
Wszyscy robimy zdjęcia dla różnych odbiorców i z innych powodów. To, co skłania mnie samego do sięgnięcia po aparat, niekoniecznie wywoła twoje zainteresowanie. Myślę jednak, że każdy chce pokazać coś istotnego. Niektórzy z nas zamierzają przekazać konkretne informacje. Innym zależy na wywołaniu czystej reakcji emocjonalnej. Kolejni chcą połączyć oba te cele. Ale wszyscy chcemy coś pokazać. Za pomocą aparatu staramy się powiedzieć: "Hej, spójrzcie na to!" Podejdę do tego pragmatycznie - chodzi zarówno o komunikację, jak i ekspresję. Komunikacja i ekspresja to dwie strony tej samej monety. Pierwszy termin kładzie nacisk na bycie zrozumianym (i rozumianym). Drugi - to kwestia bycia zauważonym, mówienia o świecie w jak najbardziej osobisty i autentyczny sposób. Większości fotografów zależy na połączeniu obu tych kwestii.
Problem polega na tym, że kiedy skończysz tworzyć zdjęcie - powiedziałeś ostatnie słowo w kwestii ekspresji. Skończyłeś mówić o sobie. I już. Nie masz żadnego wpływu na interpretację twojego dzieła przez widzów. Innymi słowy: jeśli uda ci się wyrazić siebie, wiesz o tym doskonale. Emocje zostają na zdjęciu. Komunikacja jest dużo trudniejszym zagadnieniem. Ansel Adams 50 lat temu wyrażał siebie w doskonały sposób. Ale to, czy jego zdjęcia o czymś nas dziś informują, zależy od widza, od jego chęci i umiejętności słuchania. Ekspresja zależy od jednej osoby. Do komunikacji potrzebne są dwie. Myślę, że możemy działać na obu tych płaszczyznach.
Tematem tego zdjęcia jest, według mnie, tęsknota. Pracując nad częścią swojej monografii poświęconej Wenecji, zgłębiałem zagadnienie samotności. Mężczyzna po prawej mógł patrzeć na przechodzącą parę wyłącznie z czystej ciekawości. Ja dostrzegłem tęsknotę. Jeśli wiesz, co chcesz powiedzieć - nawet gdy jest to tylko ulotne uczucie - znajdujesz się w dobrym punkcie wyjścia. Możesz podjąć decyzję, które elementy włączyć do kadru i jak je zaaranżować. W tym przypadku dłuższa ogniskowa zmniejszyłaby odległość między parą a obserwującym mężczyzną, co mogłoby zasugerować bliższą zażyłość między nimi. Gdybym wtedy mógł, podszedłbym bliżej i skrócił ogniskową. Szerszy kąt widzenia obiektywu zaakcentowałby dystans między światem ich bliskiej znajomości a światem jego samotności.
Musisz zrozumieć te zagadnienia, zanim wspólnie spróbujemy stworzyć definicję "dobrej fotografii". Co prawda nie wiem, czy znalezienie owej definicji jest rzeczywiście niezbędne, ale z pewnością pozwala ona lepiej ustalić cel pracy. Zamierzeniem większości z nas jest, jak przypuszczam, wyrażanie części własnej osobowości i informowanie o tym innych. Nawet jeśli zajmujesz się fotografią ślubną. "Przecież nie wynajęto mnie po to, żebym wyrażał siebie!". A jednak. Nikt nie rejestruje czystej rzeczywistości. Istota kadru na to nie pozwala. Fotografowanie wymaga podejmowania decyzji o tym, co pokażesz w kadrze i kiedy naciśniesz spust migawki. Jako fotograf ślubny zostałeś wynajęty do reagowania na ważne wydarzenia i towarzyszące im emocje. Musisz je wyrazić na swoich zdjęciach. To samo dotyczy fotografów krajobrazu. Twoja pierwsza reakcja może brzmieć: "Ale ja nie chcę wyrażać siebie. Chcę pokazać ludziom piękno tej okolicy w świetle poranka". Ale jak masz to zrobić, jeśli nie zamierzasz wyrazić tego, co widzisz i czujesz? To właśnie jest "ekspresja". Zawsze chodzi o nią. Jeżeli motyw cię nie interesuje, jeżeli nie masz nic do "powiedzenia" na jego temat - po co robić zdjęcie?
Jeśli więc celem jest wyrażenie siebie, wyraźnie i w sposób łatwo zrozumiały dla przyszłych widzów zdjęcia, warto zastanowić się nad poniższymi pytaniami:
Zdjęcie jest udane, jeżeli znaczy coś dla ciebie. Abstrahując od kwestii komercyjnych, zdjęcia robimy przecież przede wszystkim dla siebie. Mimo że wszyscy chcemy również, aby ludzie kochali nasze fotografie i podziwiali ich autora (tyle że nie stanowi to głównego celu w chwili naciskania spustu migawki). Jeśli tak nie jest, po co robić zdjęcia? Życie jest zbyt krótkie, by produkować dzieła bez znaczenia, które nic nikomu nie mówią. Sztuka nie jest jednak tworzona w próżni. Choć tworzymy, bo coś nas do tego zmusza, jest to również dar. Naturą sztuki jest to, że trzeba się nią dzielić, że trzeba ją pokazywać innym. Należy więc od samego początku myśleć o jej potencjalnych odbiorcach.
Fotografia ma własny język. Choć jego gramatyka i słownictwo stale się rozwijają - to nadal jest język. Zdjęcia będą więc czytane zgodnie z regułami owego języka. Być może czujesz się wielkim artystą. Ale jeśli pragniesz być zrozumianym przez oglądających, musisz znać język, w którym będą czytać twoje prace. W naszym przypadku jest to język fotografii.
Każda dziedzina sztuki ma własny język. Najmocniejsze i najbardziej uniwersalne z nich, jak na przykład język muzyki, są rozumiane przez publiczność nie-posiadającą praktycznie żadnych umiejętności niezbędnych do posługiwania się danym językiem. Nie umiem grać na wiolonczeli. Nie wiem nic o muzyce. A jednak zamarłem, słysząc po raz pierwszy III Symfonię Mikołaja Góreckiego. Odbiorca nie musi uczyć się języka fotograficznego. To nasza rola - poznać ów język na tyle, żeby stworzyć dzieło wywołujące u ludzi śmiech lub łzy bez zmuszania ich, by wcześniej sięgnęli po stosowny podręcznik.
Gdy mówimy, treść naszego przekazu zawiera się nie tylko w tym, jakich słów używamy, ale i w sposobie ich doboru. Język tego zdjęcia utworzyły elementy włączone do kadru (słowa obecne w tym zdjęciu) - słońce i drzewo - a także obniżenie pozycji aparatu, zastosowanie krótkiej ogniskowej i zamknięcie przysłony (gramatyka obrazu). Znajomość i umiejętność wykorzystania tego języka pozwala nam wyrazić siebie i powiedzieć więcej niż tylko "tu byłem". Pozwala mi powiedzieć "to wtedy czułem".
Nie mam zamiaru poruszać tu zagadnień związanych z krytyką sztuki i samą jej istotą. Mam oczywiście swoje poglądy w tej kwestii i pewnie przebją się one tu i ówdzie. Na potrzeby tej książki zakładam jednak, że "dobre zdjęcie" jest fotografią wyrażającą to, co chciałeś wyrazić i przekazującą owo przesłanie widzom w najmocniejszy i najbardziej oczywisty sposób. Z tego powodu zastąpienie słowa "dobre" słowem "udane" byłoby przydatne i pomogło wytyczyć nam wyraźniejszy cel.
Koncepcja języka wizualnego nie jest nowa. Nie chcę dyskutować o jej najdrobniejszych detalach. Nie piszę przecież akademickiego podręcznika na ten temat. Przecież tej dyscyplinie ludzie poświęcają mnóstwo czasu i wysiłku, zdobywając w końcu magisterium czy habilitację. Pragnę mówić o języku wizualnym jako o metaforze. Mam nadzieję, że uwolni mnie to po części od sztywnych akademickich obwarowań. Podkreślę dobitnie: są na świecie ludzie, którzy wiedzą na temat języka wizualnego dużo więcej ode mnie. Ta książka ma po prostu pomóc nam wykorzystać ideę języka wizualnego w tworzeniu zdjęć lepiej oddających nasze zamiary i mocniej działających na widzów.
Nie martw się, że za chwilę zacznę przygniatać cię ogromem skomplikowanych terminów. Spokojnie. Korzystam dalej z metafor bazujących na pojęciu języka. A jak wiadomo rolą metafory jest opisywanie skomplikowanych rzeczy za pomocą prostych i zrozumiałych słów. Choć nie byłem orłem w szkole, a zaliczenie gramatyki kosztowało mnie wiele wysiłku, dziś uważam, że porównanie fotografii do zwykłego języka jest bardzo przydatne. To język właśnie jest metodą porozumiewania się, z której korzystamy każdego dnia.
Fundamentalne elementy składowe języka są proste. Słowa i gramatyka. Słowa to podstawowe jednostki przekazujące znaczenie, a gramatyka to sposób łączenia słów, aby powiedzieć coś konkretnego. Wszystko opiera się zaś na szeregu powszechnie zaakceptowanych reguł i zasad. Dzięki temu rozumiemy, o co chodzi mówiącej do nas osobie. Zrozumienie tego, co znaczą konkretne słowa w określonym kontekście, połączone w konkretny sposób pozwala nam wszystkim komunikować się ze sobą.
Ten temat łączy się zresztą z tym, czym zajmowaliśmy się wcześniej: czyli że znaczenie zdjęcia powstaje na przecięciu tematu, fotografowanego przedmiotu i decyzji. Przekazanie znaczenia jest podstawowym celem komunikacji. Elementy zdjęcia są słowami. Decyzje podjęte podczas układania tych elementów w kadrze są gramatyką. Zrozumienie działania przydawek i przymiotników nie jest potrzebne. Musisz wiedzieć, jak ludzie będą czytać twoje fotografie i reagować na nie. Widzowie mogą nawet nie zdawać sobie sprawy z faktu, że czytają twoje zdjęcie. Mogą nie zdawać sobie sprawy z faktu istnienia języka wizualnego. Ale wszyscy będą reagować podobnie.