Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Spłaszczenie
Najważniejszym etapem nauki fotografii jest zrozumienie tego, jak aparat widzi świat. Chwila, w której do fotografa dociera, że aparat widzi świat zupełnie inaczej niż człowiek, jest najistotniejszym momentem naszego rozwoju. Wtedy właśnie człowiek z aparatem w ręku staje się fotografem. Naprawdę myślę, że tak jest. Zanim zrozumiemy, że fotografia to narzędzie spłaszczające trójwymiarowy świat do dwuwymiarowych obrazów, jesteśmy tylko ludźmi z aparatami w ręku. Ale gdy już zaczynamy patrzeć jak aparat i przewidywać, w jaki sposób to urządzenie przetłumaczy widzianą rzeczywistość na zdjęcie, wtedy możemy wykorzystać aparat do świadomego przekazywania znaczeń. Choć, szczerze mówiąc, słowo "przetłumaczyć" nie jest tu całkiem na miejscu.
Problem w tym, że aparat jest idiotą. Mimo całej "inteligencji" wbudowanej w korpus aparatu fotograficznego przez jego konstruktorów, aparat fotograficzny może jedynie przekładać pojedyncze słowa, a nie tłumaczyć czy wręcz interpretować cały tekst. Zaczynamy teraz mówić o języku - później wejdziemy w tę metaforę jeszcze głębiej. Wyobraź sobie, że bierzesz akapit z tekstu napisanego po japońsku i używając słownika japońsko-polskiego, słowo po słowie przekładasz na polski. Otrzymasz zlepek słów ulokowanych bez ładu w obrębie zdań. Trudno będzie w nim znaleźć jakikolwiek sens. Dodajmy do tego fakt, że niektóre japońskie słowa nawet nie mają odpowiedników polskich - staje się wtedy oczywiste, że potrzebujemy rzetelnego tłumaczenia, a nie takiego quasi-przekładu. Poza tym - te same słowa w różnych językach mogę mieć różne znaczenia. Do wszystkiego dochodzą jeszcze różnice kulturowe. Akt tłumaczenia należy wzbogacić o interpretację. Zadaniem tłumacza nie jest przełożenie każdego poszczególnego słowa, ale odpowiednie przełożenie sensu zdań. Bez znajomości obu języków i wyjątkowego charakteru każdego z nich otrzymasz pozbawioną sensu zbitkę słów. Poznawanie i wkuwanie słówek przydaje się w podstawówce, ale samo w sobie niezbyt często pozwala przekazać jakieś treści.
Na pierwszym etapie nauki tłumaczenia trójwymiarowego świata na dwuwymiarowy kadr należy uświadomić sobie, że wszystkie przedmioty ulegają spłaszczeniu. Zamiast na przykład kępy krzaków na spękanej ziemi mamy układ odcieni i linii, które mogą być umieszczone wewnątrz kadru zgodnie z naszymi zamierzeniami. Ich pozycję względem siebie można zmieniać poprzez wybór obiektywu i pozycji aparatu.
Od dawna mówi się, że aparat fotograficzny jest prostym - i niewykwalifikowanym - tłumaczem. Aparat zamienia wycinek trójwymiarowego świata w płaski prostokąt. Nie pyta przy tym, co chcesz powiedzieć. Nie ostrzega, że podczas tego spłaszczania pierwszy plan znajdzie się blisko tła (w związku z czym słup telegraficzny będzie wyrastać z czyjejś głowy). Nie doda żadnej głębi. Po prostu wszystko spłaszczy. Przełoży język świata, jaki zwykle oglądamy w trzech wymiarach, na język dwóch wymiarów: szerokości i wysokości. Podczas tego tłumaczenia można stracić bardzo wiele, jeśli nie będziemy udzielać tłumaczowi istotnych wskazówek. Zwłaszcza że to nie on interpretuje widzianą scenę. To już jest nasze zajęcie.
Świadomość istnienia zjawiska spłaszczania pozwala wykorzystać je do własnych celów. Możemy je skompensować i wprowadzić do zdjęć wrażenie głębi. Pozwala nam czytać zdjęcie jako to, czym naprawdę jest - jako płaski obraz złożony z linii i tonów. My, fotograficy tworzymy iluzje, ale jednocześnie owe iluzje wpływają na nas. Studenci fotografii często mówią o zdjęciach, jakby stanowiły trójwymiarowe miniatury świata. Kiedy słyszę zdanie w rodzaju: "Podoba mi się, jak stoi ten człowiek", muszę im przypomnieć, że na zdjęciu nie ma ani jednej osoby. Fotografia nie jest akwarium pełnym małych ludzików. To kartka, na której są jedynie linie, kształty i kolory reprezentujące owych ludzi. Jeśli ktoś uważa, że dzielę w tej chwili włos na czworo - pozwolę sobie na głębsze wytłumaczenie.
Umiejętność zrozumienia, co jest iluzją - wrażeniem, jakie na nas wywiera określony fragment kadru - pozwala lepiej tworzyć zdjęcia oparte na tejże właśnie iluzji. Jeśli przestaniemy myśleć o kształcie widzianym na fotografii jak o człowieku, a potraktujemy go jak układ linii i tonów, zrozumiemy, z jakich cegiełek buduje się zdjęcia. Widzenie człowieka nas rozprasza. To tylko manipulacja, sztuczka, której jedynym celem jest powstrzymać nas przed zobaczeniem tego, co dzieje się naprawdę. To "rozpoznawanie według wzorca", o którym tak często pisał Galen Rowell. Widzimy kształt i rozpoznajemy w nim człowieka, bo wcześniej widzieliśmy już innych ludzi na zdjęciach, a w dodatku reagujemy na nich emocjonalnie. Kiedy więc oglądasz zdjęcie ukochanej osoby, czujesz, jak owo uczucie daje znać o sobie i wywołuje odzew twojego serca. Ta reakcja emocjonalna na zdjęcie -czy też iluzję widzianą na zdjęciu - czyni cię ślepym na inne elementy kadru. Pokaż jednak to zdjęcie komuś innemu, kto nie zna twojej ukochanej, kto nie ma takich samych wspomnień. Zobaczy na tym zdjęciu rzeczy, z których istnienia ty nigdy nie zdawałeś sobie sprawy. Zobaczy słabe kadrowanie i brak równowagi. Ostre cienie i bałagan w tle. To przerysowany przykład. Ale nauka oglądania zdjęć takimi, jakie są - umiejętność rozpoznania ich elementów składowych - musi stać się ważną częścią twojej pracy.
Dlatego właśnie zachęcam wszystkich, żeby mówić o zdjęciach. Naprawdę o nich mówić. Prowadzi to do lepszego rozumienia dwuwymiarowego obrazu. A to z kolei umożliwia pełniejszą współpracę z aparatem w trakcie fotografowania. Zacząłem jednak troszkę wyprzedzać dalszą treść książki...
Kiedy mówię o spłaszczeniu, nie mam na myśli kompresji perspektywy wywołanej przez obiektywy o długiej ogniskowej. Chodzi o zmianę trójwymiarowych przedmiotów na układ linii kadru mającego jedynie szerokość i wysokość. Możemy stworzyć wrażenie głębi. Ale na tym zdjęciu wioślarza jego płynąca po Gangesie łódka jest tylko układem linii. Aby nimi manipulować - zmieniając ogniskową obiektywu i pozycję aparatu - trzeba sobie uświadomić, że to są właśnie linie na płaskiej powierzchni. Fotografowanie obiektywem szerokokątnym i umieszczenie aparatu tuż nad dnem łódki pozwoliło otrzymać linie kierujące wzrok w określoną stronę i tworzące wrażenie zanurzenia w kadrze. Inne ogniskowe i inne pozycje aparatu dałyby zupełnie inny układ linii, czego efektem byłaby też zupełnie inna fotografia. Ta sama scena, inny wygląd - i w efekcie zupełnie inne wrażenie wywierane na widzach. Zaplanowana głębia widoczna na tym zdjęciu wynika z celowego wyboru: zastosowany obiektyw wpłynął na jej powstanie dzięki odpowiedniemu ukształtowaniu przebiegu linii wewnątrz kadru.
Potrzebne jest, przede wszystkim, dokładne rozumienie elementów znajdujących się na zdjęciu. Nie ma tam ludzi, drzew, panien młodych, kolegów i atrakcji turystycznych. Są rezultaty ich przetłumaczenia i spłaszczenia. Fotografia to odrębne medium. Tworzy swój integralny świat, własną rzeczywistość. Zdjęcie musi więc być - i jest - czytane w odpowiedni sposób. Kiedy zdasz sobie z tego sprawę i zmusisz się do przewidywania rezultatu własnych działań, przestaniesz być zdany na łaskę przypadku. Zaczniesz lepiej kontrolować swoje medium. W momencie naciśnięcia spustu migawki aparat tworzy iluzję. Jeśli chcesz pomocy w jej kreacji - musisz ją zrozumieć.
Ta iluzja powstaje w wyniku złożenia wszystkich elementów kadru i wszelkich decyzji podjętych przed zapisem zdjęcia. Elementy i decyzje. To wszystko, co masz. Każda sztuka na tym polega - musisz wykorzystać to, co posiadasz.
David duChemin
Język fotografii. Rozważania o tworzeniu mocniejszych zdjęć
Cena: 59,90zł
Liczba stron: 272
Format: 200 x 232
Oprawa: miękka