Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Rozdzielczość i aberracja chromatyczna
Rozdzielczość to jeden z najważniejszych parametrów do oceny obrazu tworzonego przez obiektyw. Procedura testu objaśniona jest na końcu artykułu (czytaj), a tu prezentujemy jedynie wyniki.
;12 mm;18 mm;18 mm;24 mm;24 mm;;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;
F4;1800*;1600;1800**;1600**;-;-;
F5.6;1800;1600;1800;1700;1900;1700;
F8;1800;1700;1800;1700;1900;1700;
F11;1900;1700;1900;1700;1900;1700;
F16;1800;1700;1800;1600;1800;1700]* - dla F4.5, ** - dla F5.1
Wartości rozdzielczości obrazu uzyskanego z Sigmy 12-24 mm F4.5-5.6 przy poszczególnych ogniskowych i przysłonach, w środku i na brzegu kadru, wyrażone w liniach na wysokości kadru (lph).
Wartości rozdzielczości widoczne w tabeli może nie zachwycają, ale z pewnością pokazują, że pod tym względem zoom Sigmy reprezentuje przyzwoity poziom. Środek kadru prezentuje się niemal bardzo dobrze, a rozdzielczość w pobliżu naroży wypada na czwórkę z małym minusem. Ciut gorzej te rejony wypadają jedynie przy najkrótszych i średnich ogniskowych, przy mocniej otwartej przysłonie. Celowo użyłem określenia "w pobliżu naroży", gdyż tam właśnie umieszczone są na tablicy testowej pola służące do oceny rozdzielczości. Problem - i to spory - widać natomiast w samiutkich narożach, gdzie w dole zakresu zooma króluje potężny astygmatyzm. Znika on dopiero po silnym przymknięciu przysłony (F11-16). Problemem testowanego egzemplarza było znacznie większe nasilenie tej wady po lewej stronie kadru, gdzie przymykanie przysłony niewiele pomagało. Przy 18 mm astygmatyzm zamieniał się tam w mocne zmiękczenie, ale tu F8 zapobiegało kłopotom. Oceniając zdjęcia testowe proszę więc brać pod uwagę wyłącznie prawą stronę prezentowanych ujęć.
Te kłopoty obiektyw miał wyłącznie w samych rogach klatki, natomiast poza nimi nie wykazywał ani komy, ani astygmatyzmu. Również poziom aberracji chromatycznej miło mnie zaskoczył. Co prawda było ją dość wyraźnie widać przy 12 mm w całym zakresie przysłon, ale już przy średnich i dłuższych ogniskowych była słabiutka, a przy 24 mm widoczna tylko przy mocniej otwartej przysłonie. W sumie czwórka z bardzo dużym plusem za rozdzielczość i nieco mniejszym za aberrację chromatyczną.
Dystorsja
Ciekaw byłem jak konstruktorzy Sigmy poradzili sobie z tą wadą optyki, wyraźnie występującą zwłaszcza przy najszerszych kątach widzenia zoomów. Pamiętałem co prawda że zoomy szerokokątne potrafią wypadać w tej konkurencji całkiem przyzwoicie, a w każdym razie lepiej niż niektóre zoomy standardowe. Jednak w żadnym razie nie spodziewałem się wyników tak dobrych, jakie napotkałem w Sigmie 12-24 mm. Dla skrajnych ogniskowych wykazuje ona zaledwie 0,7-procentowe zniekształcenie, a dla 18 mm znikome 0,3-procentowe. To wynik bardzo dobry nawet dla stałoogniskowca, a tu jest wręcz rewelacyjny.
Winietowanie
O ile w dziedzinie dystorsji zoom Sigmy wspiął się na szczyty, to tu chyba zwiedza Rów Mariański. No, przesadziłem - Rów Mariański jest tylko jeden, a my przed sobą mamy jeszcze opis zdjęć pod światło. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Problemy z winietowaniem mogą być trzy: może być ono silne (duża różnica jasności pomiędzy środkiem, a rogami kadru przy otwartej przysłonie), ostre (ściemnienie szybko narasta w pobliżu naroży) i opornie ustępuje wraz z przymykaniem przysłony. Kłopot w tym, że dla ogniskowej 12 mm występują wszystkie te trzy zjawiska. Ściemnienie naroży przy F4.5 to ponad 3 EV - tak wysokiej wartości nie spotkałem do tej pory nigdy, a do tego nawet przy F22 rogi są wyraźnie ciemniejsze od centrum klatki. Całe szczęście, że wraz z wydłużaniem ogniskowej ta tragiczna sytuacja ulega powolnej poprawie. Ogniskowa 18 mm oznacza już tylko nieco mniej ostre ściemnienie o 1,5 EV i choć nawet użycie F22 nie załatwia problemu, to już przy F16 sytuacja jest w miarę akceptowalna. Z tym że wcale jeszcze nie oznacza to "praktycznej likwidacji winietowania", czyli winietowania zauważalnego na trudnych motywach, ale nawet tu już nie przeszkadzającego.
Przy najdłuższej ogniskowej różnica pomiędzy środkiem, a rogami to już "tylko" 1 EV, a ściemnianie przebiega średnio ostro. Z tym że znowu nawet F22 nie likwiduje winietowania w całości, ale F16 od biedy wystarcza.
Podobnie jak przy rozdzielczości, tak i tu widać nierównomierność jakości obrazu w poszczególnych narożach klatki, objawiającą się różnym ściemnieniem każdego z nich, a różnice są dość dobrze widoczne nawet gołym okiem.
Pod światło
Tu napotykamy ciąg dalszy wspomnianego wcześniej Rowu Mariańskiego jakości Sigmy. Przy najkrótszej ogniskowej sytuacja wygląda wręcz beznadziejnie. Zza ogromnej plamy światła możemy w najlepszym razie dostrzec tylko ostre bliki i właściwie niewiele więcej. No chyba że mocniej przymkniemy przysłonę, to blików już nic nie zasłania, ale mamy ich lekko licząc kilkanaście. A to też mało ciekawy widok. Usunięcie źródła światła poza kadr pozwala uniknąć wielkiej plamy, ale ostrych blików mamy tyle samo. Średnie ogniskowe wykazują pewną poprawę, gdyż owa plama jest mniej wyrazista, a bliki mniejsze i w skromniejszej liczbie. Z tym że plama występuje wyraźnie także gdy źródło światła jest poza kadrem. Ogniskowa 24 mm kontynuuje tę tendencję, ale i jej nie można ocenić pozytywnie. Dobrze chociaż, że w mniej złośliwie dobranych, bardziej naturalnych sytuacjach oświetleniowych podczas zdjęć w plenerze, obiektyw sprawował się zauważalnie lepiej.
Cena
Napotykamy tu wyjątkowo dużą różnicę pomiędzy sugerowaną ceną dystrybutora wynoszącą 3990 zł, a najniższymi sklepowymi o półtora tysiąca złotych niższymi. 5 najniższych znalezionych na początku listopada przez wyszukiwarkę www.skapiec.pl pochodziło z przedziału 2339-2490 zł. Taką sumę niewątpliwie warto za ten obiektyw zapłacić, pomimo że do niskich z pewnością nie należy. Ale mamy tu przecież do czynienia z rekordowo szerokokątną optyką, a to musi kosztować. Jeśli ktoś naprawdę potrzebuje takich kątów widzenia, to suma nieco ponad 2000 zł wydaje się atrakcyjną.
Podsumowanie
W tak nietypowej konstrukcji bardzo mocno rozstrzelone wyniki w poszczególnych konkurencjach są rzeczą normalną. Tu jednak napotykamy albo oceny z przedziału 4,5-5,5 punktu albo bardzo rzadko pojawiające się w naszych testach 1,5 punktu. Jeśli ktoś nie zamierza robić zdjęć pod światło lub marzy o korygowaniu w edytorze zdjęć winietowanie, to Sigma 12-24 mm jest zoomem dla niego. Ale jeśli nie, to ma ciężki orzech do zgryzienia. Dobrze chociaż, że cena obiektywu do bardzo wysokich je należy, bo to ułatwia wyrażenie zgody na kompromisy.
Dane techniczne:
Konstrukcja optyczna (soczewki/grupy): 16/12
Kąt widzenia: 122-84,1°
Minimalny otwór przysłony: F22
Minimalny dystans ostrości: 0,28 m
Maksymalna skala odwzorowania: 0,14 (1:7,1)
Średnica mocowania filtrów: brak, filtry żelatynowe mocowane z tyłu
Wymiary (średnica x długość): 87 x 100 mm
Masa: 615 g
Sugerowana cena detaliczna: 3990 zł
Oceny (w skali 1-6):
Konstrukcja: 5
Obsługa: 5
Rozdzielczość: 4,5
Aberracja chromatyczna: 4,5
Dystorsja: 5,5
Winietowanie: 1,5
Zdjęcia pod światło: 1,5
Cena: 4,5 (zalecana przez producenta cena detaliczna: 3990 zł)
Ocena sumaryczna: 4,1
Znane i wykorzystywane od wielu lat testy rozdzielczości oparte na zdjęciach tablic testowych z naniesionymi wieloma polami kreskowymi odpowiadającymi poszczególnym rozdzielczościom wyrażonym w liniach (formalnie: parach linii) na milimetr, sprawdzają się świetnie przy fotografowaniu na filmach, ale w przypadku cyfry często zawodzą. Powodem jest przede wszystkim mora, która często utrudniała rozpoznanie widoczności linii na polach testu. Część obiektywów do lustrzanek cyfrowych można testować z użyciem aparatów analogowych i w ten sposób nadal wykorzystywać tego typu tablice, ale taka metoda nie przyda się na nic w przypadku obiektywów do lustrzanek Systemu 4/3, czy canonowskiej optyki EF-S, której do aparatów na film zamontować się nie da. Dlatego korzystamy z tablicy testowej bardziej przydatnej dla fotografii cyfrowej, a przy tym z tak dobranymi grubościami linii, by wyniki można było porównywać z popularnym standardem testu opartym na tablicy ISO 12233. Płynna zmiana grubości linii pól testowych pozwala precyzyjnie rozpoznać granicę przy której obiektyw (plus matryca) przestają rozpoznawać szczegóły.
Wszystkie zdjęcia testowe wykonujemy przy natywnej czułości przetwornika obrazu, pośrednich ustawieniach kontrastu, wyostrzenia szczegółów, nasycenia barw i redukcji szumów ISO oraz wyłączonej redukcji szumów pojawiających się przy długich ekspozycjach. Obrazy zapisywane były jako pliki JPEG o pełnej rozdzielczości i najsłabszej dostępnej kompresji. Zdjęcia oceniamy wzrokowo przy użyciu przeglądarki ACDSee 5.0.
Rozdzielczość określamy w liniach na wysokości obrazu lph (z ang. lines per picture height), co oznacza, że jeśli najgęściej rozmieszczone, ale jeszcze rozpoznawalne linie pola testowego leżą przy liczbie 16, to na całej wysokości poziomego kadru będziemy mogli rozpoznać 1600 linii. Dwa zera pominęliśmy, gdyż ich obecność utrudniałaby zmieszczenie wszystkich liczb przy polu testowym. Rozdzielczości w pionie i w poziomie przeważnie nie są identyczne, a jako wynik testu przyjmujemy mniejszą z odczytanych wartości. Te wartości podajemy w tabeli, ale do wyznaczenia punktowej oceny dodatkowo je opracowujemy, "przeliczając" najwyższy osiągnięty wynik w centrum kadru na matrycę 1-megapikselową. Owo przeliczenie oznacza podzielenie wyniku przez R, gdzie R oznacza liczbę milionów punktów obrazu w użytej do testu cyfrówce. Dzięki tej operacji możemy łatwo odnieść do siebie rozdzielczości obrazu powstałego w aparatach z przetwornikami o różnej rozdzielczości. Owo przeliczenie pozwala ocenić jak ze sobą współpracują obiektyw i aparat, czy użycie aparatu o większej rozdzielczości matrycy poskutkuje odpowiednio większą rozdzielczością zdjęć itd.
Tak opracowane wyniki przekładają się na następujące oceny punktowe:
Na ostatniej stronie testu zamieszczamy przykładowe zdjęcia do pobrania.