Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
AF-S Nikkor 14-24 mm F2.8G ED
Zoomem tym Nikon dał do myślenia najsilniejszym konkurentom. Nie dość bowiem, że obiektyw jest bardzo szerokokątny, to przy tym ma wysoką jasność, no i świetnie uzupełnia od dołu zestaw dwóch profesjonalnych Nikkorów F2.8: 24-70 mm i 70-200 mm. Oczywiście że nie każdy fotoreporter tak szerokiego i jasnego spojrzenia żąda, ale jeśli już, to może korzystać z oferty Nikona... i jak na razie tylko Nikona.
Zoom ten prezentuje się bardzo poważnie, a przy tym efektownie. Solidnie wyglądająca i o zgrabnie stopniowanej średnicy obudowa, gdzieniegdzie kapnięcie złota, spora, zintegrowana osłona przeciwsłoneczna, a wewnątrz niej ogromna, wypukła przednia soczewka. To wszystko naprawdę robi dobre wrażenie.
Konstrukcja
Obiektyw jest wysoce zaawansowaną konstrukcja, zarówno pod względem mechanicznym, jak i optycznym. Świadczy o tym spora liczba oznaczeń w nazwie oraz dodatkowe symbole uzupełniające umieszczone wstydliwie od spodu obiektywu. Tylko tam znajdziemy informację o wewnętrznym ogniskowaniu, bo ostatnimi czasy IF znikło z "katalogowych" oznaczeń Nikkorów. Tam też pojawia się Aspherical sygnalizujące obecność soczewek asferycznych. ED mówiące o soczewkach ze szkła o obniżonej dyspersji, N - o nanokrystalicznej powłoce antyodblaskowej, AF-S - o ultradźwiękowym napędzie, G - o braku pierścienia przysłon, to wszystko wiemy już z oznaczeń widocznych przy okienku ze skalą odległości.
W sumie soczewek jest 14, czyli nieco mniej niż w Sigmie, a przy tym skromniejsza jest zawartość tych "szlachetnych". Co prawda asferyczne (odlewane ciśnieniowo) są 3, rozmieszczone niemal identycznie jak u konkurenta, ale mamy tu "zaledwie" dwie ED. Przewagą jest niewątpliwie obecność nanokrystalicznej powłoki przeciwodblaskowej na tylnej powierzchni przedniej soczewki obiektywu. Przysłona ma aż 9 i to zaokrąglonych listków, co przy niezbyt silnym jej przymykaniu ma zapewniać że leżące w nieostrości jasne punkty będą oddawane jako koła, a nie wielokąty. Zoomowanie nie jest wewnętrzne, co przy takim zakresie ogniskowych wcale nie dziwi. Przy zmianach ogniskowej przesuwają się chyba wszystkie soczewki obiektywu, z ogromnymi i wypukłymi przedniej grupy włącznie. Za to ogniskowanie jest wewnętrzne. Kolejnym zadaniem, które narzucili sobie konstruktorzy Nikona, było uszczelnienie obudowy obiektywu na takim poziomie jaki reprezentują profesjonalne lustrzanki tej firmy. Z materiałów Nikona wynika, że sobie z tym poradzili.
Materiały, z których wykonano obudowę obiektywu i sposób ich rozmieszczenia jest dość typowy dla profesjonalnych Nikkorów. Metalowy jest bagnet i tylna część obudowy do niego przylegająca oraz pierścień ostrości. Reszta to tworzywa sztuczne.
Napędem autofokusa jest oczywiście ultradźwiękowy silnik SWM (Silent Wave Motor), jak zwykle bardzo cicho działający, a w tym wypadku także bardzo szybki. Minimalna odległość fotografowania to 0,28 metra liczone oczywiście od płaszczyzny przetwornika / filmu, a to oznacza, że płaszczyzna ostrości znajdować się może zaledwie 10 cm przed obiektywem. Tylko tyle, gdyż obiektyw do maleństw nie należy. Ma długość 13 cm, średnicę 10 cm i waży kilogram. Duża średnica może sugerować konieczność korzystania z kosztownych filtrów, ale bez obaw: bardzo wypukła przednia soczewka nie pozwala na używanie jakichkolwiek filtrów, stąd brak gwintu dla ich zamocowania. Konstruktorzy nie poszli drogą kolegów z Sigmy i nie umożliwili mocowania filtrów za tylną soczewką. Szkoda! No i jeszcze jedna "wada", którą od razu wyczują posiadacze tzw. zaawansowanych cyfrowych kompaktów: krotność tego zooma to zaledwie 1,7. No wstyd po prostu... :-)
Obsługa
Obiektyw swoje waży, ale tego chyba żaden z użytkowników nie będzie miał mu za złe; to w końcu profesjonalny zoom F2.8.
Obsługa pierścieni nie sprawia jakichkolwiek kłopotów i jest naprawdę komfortowa. Pierścień zooma obraca się lekko i płynnie, a zakres jego ruchu to niecała 1/4 obwodu obiektywu. Pierścień ten umieszczony jest dość blisko aparatu, w związku z czym łatwiej mi się go obsługiwało gdy aparat miał podczepiony uchwyt do zdjęć w pionie. Inaczej trudno mi było jednocześnie obracać pierścień i podpierać lewą dłonią aparat. Zmieniając ogniskową zupełnie nie czujemy, że poruszamy ogromną ilością szkła, jak to ma miejsce. Podczas zoomowania poruszają się bowiem (chyba) wszystkie soczewki: przód cofa się przy wydłużaniu ogniskowej i wędruje do przodu przy jej skracaniu, a tył odwrotnie. Korzystnym efektem tak wyglądającej kinematyki jest chowanie się wrażliwej na boczne promienie światła, wypukłej przedniej soczewki w głębi zintegrowanej z obudową osłony przeciwsłonecznej gdy ogniskowa jest bliższa 24 mm. Osłona staje się więc głębsza przy dłuższych ogniskowych i płytsza przy krótszych - trudno o lepszy sposób zoptymalizowana jej długości.
Pierścień ustawiania ostrości obsługuje się bardzo wygodnie. Ma on sporą średnicę, gdyż umieszczony jest tuż przy początku osłony przeciwsłonecznej. Konstruktorzy zadbali o niezłe jego ułożyskowanie, stąd opór jego ruchu jest nieduży i płynny, tak jak we wszystkich profesjonalnych Nikkorach AF-S. Przejście od pozycji ostrzenia na nieskończoność do minimalnej odległości 0,28 m wymaga obrotu o ok. 1/8 obwodu obiektywu. Połączenie ze skalą odległości i mechanizmem ogniskowania jest bezpośrednie, tzn. bez użycia przekładni zwalniającej. Z tym że oczywiście jest tam sprzęgło powodujące że pierścień nie kręci się podczas pracy autofokusa. W dowolnym momencie możemy przejść z automatycznego na ręczne ustawianie ostrości bez oddzielnego wyłączania autofokusa. Przy tym - jak to w Nikkorach tej klasy - obowiązuje tu preferencja ustawiania ręcznego, czyli ruch pierścienia powoduje odłączenie napędu AF, zarówno gdy pracujemy w trybie Single, jak i Continuous.