Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Rozdzielczość i aberracja chromatyczna
Rozdzielczość to jeden z najważniejszych parametrów do oceny obrazu tworzonego przez obiektyw. Procedura testu objaśniona jest na końcu artykułu (czytaj), a tu prezentujemy jedynie wyniki.
;18 mm;31 mm;31 mm;55 mm;55 mm;;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;
F3.5;1400;1400;-;-;-;-;
F4;1400;1400;1400;1400;-;-;
F5.6;1500;1400;1500;1400;1400;1400;
F8;1600;1400;1500;1400;1500;1400;
F11;1500;1400;1500;1400;1500;1400;
F16;1500;1400;1500;1400;1500;1400]Wartości rozdzielczości obrazu uzyskanego z Pentaksa 18-55 mm F3.5-5.6 AL przy poszczególnych ogniskowych i przysłonach, w środku i na brzegu kadru, wyrażone w liniach na wysokości kadru (lph).
Przyznam że po tym obiektywie spodziewałem się nieco lepszych wyników rozdzielczości, ale i tak nie jest źle.
Maksymalne rozdzielczości dla średnich i długich ogniskowych to tylko 1500 lph, a jedynie dla 18 mm osiągany jest poziom 1600 lph. I właściwie tylko na te wartości można by kręcić nosem. Bo już stały poziom 1400 lph w narożach kadru obowiązujący dla każdej ogniskowej i przysłony to wynik całkiem niezły. A że rozdzielczość w środku klatki nie jest szczególnie wysoka, to i różnice ostrości w kadrze są znikome. To rzadka rzecz, zwłaszcza dla szerokiego kąta widzenia. Wygląda na to, że konstruktorzy woleli uzyskać w całym zakresie ogniskowych i przysłon bardzo równy poziom czwórki z minusem, niż wyśrubować dla 18 mm i F11 jakieś 1800 lph, a potem martwić się co zrobić by uratować brzegi kadru i dłuższe ogniskowe. A tak mamy zoom który z pewnością nie jest żyletą, ale może być bez obaw używany nawet przez niezbyt zaawansowanych fotoamatorów wykorzystujących w swych lustrzankach głównie program pełnej automatyki. Czy aparat ustawi pełen otwór przysłony, czy F16, zdjęcia będą miały bardzo podobną rozdzielczość - i to bez względu na ogniskową. To dobry pomysł na prosty, podstawowy zoom.
W obiektywie udało się uniknąć astygmatyzmu, ale przy średnich ogniskowych wychodzi koma, której możemy zapobiec przymknięciem obiektywu co najmniej do F11. Takie przymknięcie pozwala też podnieść kontrast, a więc i ostrość zdjęcia - warto ten zabieg stosować przy każdej ogniskowej.
Aberracja chromatyczna najsilniejsza jest przy najkrótszej ogniskowej i słabnie wraz z jej wydłużaniem, aż do zera przy dłuższym krańcu zooma. Dla 18 mm jest ona dobrze widoczna w całym zakresie przysłon. Bliżej pełnego otworu daje ona nieco szersze barwne rozmycia obrazu przy brzegach kadru, a po przymknięciu mniejsze, ale o jaskrawszych kolorach. Przy średnich ogniskowych sytuacja wygląda nieco inaczej, gdyż tu aberracja chromatyczna nakłada się na komę i stąd brzegi kadru wyglądają bardzo nieładnie. Likwidacja komy silnym przymknięciem przysłony zostawia samą aberrację, która jest słabo widoczna, nawet po sporym powiększeniu zdjęć.
Dystorsja
Widoczna jest ona jedynie przy najkrótszych ogniskowych, oczywiście jako dystorsja beczkowata. Maksymalne odkształcenie obrazu wynosi 2,6 %, która to wartość mieści się w granicach przyzwoitości. Zaletą zooma jest za to ładny przebieg dystorsji z równomiernym odkształceniem linii, bez charakterystycznego dla niektórych konstrukcji garbu pośrodku brzegu klatki. Jeszcze znaczniejszym plusem są znikome wartości dystorsji przy średnich i długich ogniskowych. Napotykamy tu bowiem na niezauważalną 0,2-procentową "beczkę" przy ogniskowej 31 mm i niewiele bardziej przeszkadzającą 0,6-procentową "poduszkę" przy 55 mm. Czwórka.
Winietowanie
Tradycyjnie problem stanowi tu wyłącznie najkrótsza ogniskowa, dla której przy pełnym otworze przysłony ściemnienie naroży kadru względem środka przekracza 1 EV, a likwidacja tej wady za pomocą przymykania przysłony idzie dość opornie. Całkowitą jej likwidację uzyskujemy dopiero przy F16, ale zjawisko praktycznie nie występuje już dla F11. Mowa oczywiście o sytuacji gdy w rogach kadru mamy niezbyt jasne i jednolite obiekty, na których różnica jasności jest dobrze widoczna. W innych przypadkach aż tak silne przymykanie obiektywu nie jest konieczne. Pewną ciekawostką jest dość nietypowe zjawisko wyostrzania się winietowania wraz ze zmniejszaniem otworu przysłony. Mierzona różnica jasności pomiędzy centrum klatki i jej narożami oczywiście wtedy spada, ale wcale nie staje się ona mniej widoczna - to jedna z przyczyn, dla których likwidacja winietowania jest tu tak trudna.
Średnie i dłuższe ogniskowe nie sprawiają niemal żadnych kłopotów. Przy 31 mm ściemnienie rogów wynosi nieco ponad 2/3 EV, ale nie dość, że jest raczej łagodne, to już przy F5.6, czyli po przymknięciu przysłony o 1 działkę, znika zupełnie. Dla 55 mm mamy zaledwie ciut ponad 1/3 EV, co praktycznie jest niewidoczne, a całkowitą pewność równomierności jasności kadru daje F8. W sumie wynik bardzo dobry dla średnich i długich ogniskowych i tylko akceptowalny dla krótkich.
Pod światło
Tu obiektyw zachowuje się więcej niż dobrze, z tym że wyniki testu studyjnego są odmienne od tych, które uzyskałem w trakcie zdjęć plenerowych. W studio zoom 18-55 mm zachowywał się typowo. Najgorsza sytuacja występowała przy najkrótszej ogniskowej i mocno przymkniętej przysłonie, gdy w kadrze mogło pojawić się ponad 5 blików (2-3 przy pełnym otworze).
Im dłuższa ogniskowa, tym obiektyw sprawował się lepiej, rzecz kończyła się przeważnie jednym małym blikiem - ostrym przy małym otworze przysłony i znacznie łagodniejszym przy większym. Próba powtórzenia efektów ze studia w plenerze nie powiodła się, gdyż zoom ten nie chciał tworzyć dużej liczby blików przy krótkich ogniskowych, choć odbijał to sobie z nawiązką przy długich. Jednak i tu bliki pojawiały się przeważnie tylko po komputerowym rozjaśnieniu zdjęcia. Pamiętać jednak warto, że testy celowo przeprowadzałem w wyjątkowo niekorzystnych dla obiektywu warunkach i w praktyce dość trudno jest takie (złe) wyniki znaleźć. Uzupełnić też należy, że przy fotografowaniu tym obiektywem pod światło przymykanie przysłony pomaga prawidłowo oddać kontrast fotografowanej sceny. Oczywiście wzrasta wtedy wyrazistość blików, stąd dla zachowania sensownego kompromisu należy brać pod uwagę przede wszystkim średnie, a nie skrajne wartości przysłony.
Cena
Aktualna sugerowana cena brutto tego obiektywu jest naprawdę niska, gdyż wynosi zaledwie 399 zł. Można by się więc spodziewać że bez problemu kupić go można za 350 zł, a jeśli trafi się na egzemplarz z rozkompletowanego zestawu aparat + zoom, to jeszcze taniej. Okazuje się jednak że nic z tego, gdyż na cenę niższą od sugerowanej trafić jest naprawdę trudno, a sklepy znalezione w wyszukiwarce skąpiec.pl oferują go przeważnie za 400 - 800 zł. Można podejrzewać że wspomniane 399 zł obowiązuje od niedawna, a sklepy mają jeszcze zapasy z dawniejszych dostaw. Oczywistym jest że, ceny będą w najbliższym czasie spadać, co wcale nie znaczy że odradzam wydawanie na ten zoom sumy 400 zł. Takich pieniędzy jest on niewątpliwie wart.
Podsumowanie
I znowu tani standardowy zoom okazał się bardzo przyzwoitym szkiełkiem, z niemal wszystkimi ocenami za jakość obrazu na poziomie 4, raz (zdjęcia pod światło) nieco wyżej, a raz (winietowanie) ciut niżej. Pamiętajmy jednak że czwórce za rozdzielczość zdjęć towarzyszy minus, a dystorsja przy najkrótszej ogniskowej wcale nie jest mała. Obiektywowi udało się więc dość szczęśliwie wpasować w siatkę ocen tak, że sporo zyskał - przede wszystkim u tych, którzy przedkładają oceny z podsumowujących testy tabelek nad dokładne opisy poszczególnych cech i parametrów oraz analizę prezentowanych zdjęć.
Do minusów tego zooma dodać też należy głośny autofokus i niezbyt komfortową obsługę pierścieni zooma i ostrości. Z wyraźnych plusów trzeba wymienić wyjątkowo nieduże różnice rozdzielczości obrazu w całym zakresie przysłon, ogniskowych i na powierzchni klatki. Więcej niż dobre jest zachowanie przy zdjęciach pod światło, mamy też szybki autofokus z możliwością natychmiastowej ręcznej korekty ustawienia ostrości i pomysłowe drzwiczki w osłonie przeciwsłonecznej. Obraz uzupełnia niska cena, która jest kolejnym ważnym argumentem za wyborem tego właśnie zooma jako podstawowego obiektywu do lustrzanki Pentaxa lub Samsunga.
Dane techniczne:
Oceny (w skali 1-6):
Konstrukcja: 3
Obsługa: 3,5
Rozdzielczość: 4
Aberracja chromatyczna: 4
Dystorsja: 4
Winietowanie: 3,5
Zdjęcia pod światło: 4,5
Cena: 5 (zalecana przez producenta cena detaliczna: 399 zł)
Ocena sumaryczna: 4,0
Znane i wykorzystywane od wielu lat testy rozdzielczości oparte na zdjęciach tablic testowych z naniesionymi wieloma polami kreskowymi odpowiadającymi poszczególnym rozdzielczościom wyrażonym w liniach (formalnie: parach linii) na milimetr, sprawdzają się świetnie przy fotografowaniu na filmach, ale w przypadku cyfry często zawodzą. Powodem jest przede wszystkim mora, która często utrudniała rozpoznanie widoczności linii na polach testu. Część obiektywów do lustrzanek cyfrowych można testować z użyciem aparatów analogowych i w ten sposób nadal wykorzystywać tego typu tablice, ale taka metoda nie przyda się na nic w przypadku obiektywów do lustrzanek Systemu 4/3, czy canonowskiej optyki EF-S, której do aparatów na film zamontować się nie da. Za pomocą dotychczasowych metod trudno też testować rozdzielczość aparatów cyfrowych - także ze względów wyżej opisanych. Dlatego korzystamy z tablicy testowej bardziej przydatnej dla fotografii cyfrowej, a przy tym z tak dobranymi grubościami linii, by wyniki można było porównywać z popularnym standardem testu opartym na tablicy ISO 12233. Płynna zmiana grubości linii pól testowych pozwala precyzyjnie rozpoznać granicę przy której obiektyw (plus matryca) przestają rozpoznawać szczegóły.
Rozdzielczość określamy tu w liniach na wysokość obrazu lph (z ang. lines per picture height), co oznacza, że jeśli najgęściej rozmieszczone, ale jeszcze rozpoznawalne linie pola testowego leżą przy liczbie 16, to na całej wysokości poziomego kadru będziemy mogli rozpoznać 1600 linii. Dwa zera pominęliśmy, gdyż ich obecność utrudniałaby zmieszczenie wszystkich liczb przy polu testowym. Rozdzielczości w pionie i w poziomie przeważnie nie są identyczne, a jako wynik testu przyjmujemy mniejszą z odczytanych wartości. Te wartości podajemy w tabeli, ale do wyznaczenia punktowej oceny dodatkowo je opracowujemy, przeliczając najwyższy osiągnięty wynik w centrum kadru na matrycę 1-megapikselową. Owo przeliczenie oznacza podzielenie wyniku przez R, gdzie R oznacza liczbę milionów punktów obrazu w użytej do testu cyfrówce. Dzięki tej operacji możemy łatwo odnieść do siebie rozdzielczości obrazu powstałego w aparatach z przetwornikami o różnej rozdzielczości. Owo przeliczenie pozwala ocenić jak ze sobą współpracują obiektyw i aparat, czy użycie aparatu o większej rozdzielczości matrycy poskutkuje odpowiednio większą rozdzielczością zdjęć itd.
Tak opracowane wyniki przekładają się na następujące oceny punktowe:
Na ostatniej stronie testu zamieszczamy przykładowe zdjęcia do pobrania.