Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Pentax SMC-DA 16-45 mm F4 ED AL
Obiektyw ten długo funkcjonował jako klasa wyższa wśród pentaksowskich zoomów standardowych, a zmieniło się to dopiero gdy w ostatnich tygodniach na półki sklepów dotarł dopracowywany i dopieszczany SMC-DA* 16-50 mm F2.8 ED AL [IF] SDM. Owa zmiana pozycji wcale nie oznacza zniknięcia 16-45 mm z rynku, a jedynie przesunięcie go w dół w hierarchii firmowej optyki. Tu z pewnością będzie się on czuł bardziej na miejscu, a przy tym Pentax wreszcie będzie dysponował pełnym zestawem standardowych zoomów.
Nie ma jednak wątpliwości że jest to obiektyw na dość wysokim poziomie zaawansowania, o czym świadczy choćby bogata w symbole nazwa, jak i tradycyjnie już dobrze postrzegana przez użytkowników stała jasność. Martwić ich może niezbyt szeroki zakres ogniskowych, a zwłaszcza owe 45 mm dłuższego krańca zooma. Niby każdy wie, że jest to małoobrazkowy odpowiednik (niemal) 70 mm, więc nie ma co kręcić nosem. Ale niektórzy - w tym i ja - mają w podświadomości zakodowane że 45 mm to nie żadne tele, a ogniskowa standardowa. Niełatwo byłoby mi się przyznać do tej ułomności, gdyby nie fakt, że w opisach obiektywu w pentaksowskich portalach: amerykańskim, kanadyjskim i brytyjskim znalazłem taki fragment: "focal lengths covering ultra-wide angle to normal ranges" (zakres ogniskowych sięga od ultra-szerokiego kąta do standardu). Widać nie jestem sam, niektóre osoby w Pentaksie też nie mogą wyzwolić się od małoobrazkowej świadomości.
Od ogniskowej najdłuższej ważniejsza wydaje się ogniskowa najkrótsza: 16 mm, czyli odpowiednik 24 mm w małym obrazku. To dobra wartość dla dolnego krańca, obecnie już dość popularna, że wspomnę chociaż Tokinę 16-50 mm, czy Zeissa 16-80 mm. A dodać należy, że opisywany tu standardowy zoom Pentaksa był pierwszym na świecie, który w niepełnoklatkowej lustrzance cyfrowej zapewniał odpowiednik kąta widzenia taki jak dla małoobrazkowej ogniskowej 24 mm. Oceniając ten obiektyw warto więc wziąć pod uwagę fakt, że jest to liczący już kilka lat "staruszek".
W teście zoomowi 16-45 mm towarzyszyć będzie Samsung GX-10, czyli kopia Pentaksa K10D.
Konstrukcja
Obiektyw jest dość duży, a jego rozmiary dobrze korespondują z zakresem ogniskowych i stałą jasnością F4. Jednak już ciężar wydaje się nieco za skromny; jedni uznać to mogą za brak solidności, inni za dbałość o wytrzymałość mięśni fotografujących. Osobiście uważam że kilkanaście-kilkadziesiąt gramów więcej niż katalogowe 365 g przydałoby temu zoomowi trochę powagi, a jego użytkownikom dumy. Stosunkowo niedużemu ciężarowi nie mamy co się szczególnie dziwić, jako że niemal całe zewnętrze obiektywu wykonane jest z tworzyw sztucznych. Metalowy jest jedynie bagnet oraz pierścień ogniskowych, na którym metal niemal całkowicie pokrywa guma. Pierścień ten jest wyjątkowo szeroki i to on nadaje zoomowi 16-45 mm charakteru. Długi, prosty walec może nie zachwyca wzornictwem, ale daje wrażenie że mamy do czynienia z narzędziem pracy, a nie rozrywki. Pierścień ręcznego ustawiania ostrości umieszczono z samego przodu obiektywu i jest on wąziutki, ale za to pokryty warstwą moletowanej gumy.
Optyczna część obiektywu to 13 soczewek, w tym dwie asferyczne i jedna ze szkła o niskiej dyspersji ED. Podobnie jak i w tanim 18-55 mm, tak i tu brak systemu wewnętrznego ogniskowania. Wiemy już jednak, że wcale nie musi to skutkować (i tu nie skutkuje) obracaniem się przodu obiektywu podczas ustawiania ostrości. Dzięki temu zoom 16-45 mm wyposażony jest w profilowaną osłonę przeciwsłoneczną, średnio głęboką, a przy tym o niebyt dużej średnicy. Wyposażono ją w przydatny drobiazg: zdejmowaną klapkę ułatwiającą obracanie filtrem polaryzacyjnym. Obiektyw zapewnia niedużą minimalną odległość fotografowania wynoszącą 28 cm, co daje maksymalną skalę odwzorowania 0,26 x (1:3,8). Wyniki nienajgorsze, ale i tak nie dające szans na wygranie ze wszystkimi konkurentami.
Napęd autofokusa zapewnia silnik umieszczony w aparacie, czyli tak jak we wszystkich dotychczasowych obiektywach Pentaksa. Autofokus jest bardzo głośny i bardzo szybki, choć kręcenie obiektywem odbywa się ciut wolniej niż w zoomie 18-55 mm. Reszta szczegółów dotyczących ustawiania ostrości znajduje się w następnym rozdziale.
W odróżnieniu od 18-55 mm, ten zoom wysuwa się aż o 3 cm przy zmianie ogniskowej. Konstruktorzy zaprojektowali mechanikę zoomowania tak, że ów wysuw realizowany jest przez pojedynczy człon obudowy, natomiast oryginalną jego cechą jest zwiększanie długości obiektywu przy skracaniu ogniskowej.
Obsługa
Podobnie jak w zoomie 18-55 mm, tak i tu pierścień ostrości obraca się podczas automatycznego ogniskowania i odłącza się od napędu AF po ustawieniu ostrości, pozwalając na natychmiastowe ręczne doostrzenie. Owo obracanie się zupełnie nie przeszkadza, gdyż pierścień ostrości znajduje się na samym przedzie korpusu zooma i małe są szanse by trafił pod palce podtrzymujące obiektyw. Jednocześnie wcale nie jest zbyt daleko, był łatwo można było do niego sięgnąć w razie potrzeby. Pierścień przy ręcznym ustawianiu ostrości obraca się lekko, prawie że za lekko. Przy tym czuje się, że słaby opór nie wynika z konstrukcji mechanizmu ogniskowania, a został "dodany" dla poprawienia komfortu obsługi. Ze zdjęć obiektywu może wyglądać że pierścień ten jest za wąski, ale w praktyce nie zauważa się tego domniemanego braku.
Była już mowa o tym, że autofokus działa - tradycyjnie dla Pentaksów - bardzo szybko i bardzo głośno. Za pierwszą częścią testu powtórzę, że zoom 16-45 mm działa w tym względzie minimalnie wolniej niż 18-55 mm, ale wyraźnie szybciej niż trzeci konkurent, Sigma 17-70 mm. Dodatkowym obiektywem porównawczym był AF-S Nikkor DX 18-70 mm F3.5-4.5, którego autofokus, pomimo swej ultradźwiękowości i tak pracował nieco wolniej od Sigmy. Jednak w praktyce, dopóki autofokus nie pogubi się i nie będzie musiał pojechać do końca skali i z powrotem, różnice w szybkości działania opisanych tu zoomów będą jednak ledwie zauważalne.
Ustawianie ogniskowej odbywa się komfortowo, głównie za przyczyną bardzo szerokiego pierścienia. Opór jego ruchu jest bardzo płynny gdy ogniskową zmieniamy o duża wartość. Gdy jednak chcemy dokonać drobnej jedynie korekty, to czujemy że płynność maleje, choć nie tak bardzo jak w zoomie 18-55 mm.
Ocenę za wygodę obsługi tego zooma obniża zbyt mała średnica osłony przeciwsłonecznej, w stosunku do średnicy mocowania filtra (67 mm). Nie chodzi tu jednak o sam filtr, a o kapturek na obiektyw nie posiadający wewnętrznych uchwytów, przez co trudno go wydobyć z wnętrza założonej osłony.
W sumie czwórka z plusem.