Tokina 12-24/4 - Rozdzielczość i aberracja chromatyczna

Po Sigmie 10-20 mm F4-5.6, w drugiej części testu zoomów szerokokątnych przeznaczonych do niepełnoklatkowych lustrzanek cyfrowych Nikona wystąpi Tokina AT-X 12-24 mm F4 AF PRO DX. Zapraszamy do lektury.

Autor: Paweł Baldwin

18 Wrzesień 2007
Artykuł na: 23-28 minut
Spis treści

Rozdzielczość to jeden z najważniejszych parametrów do oceny obrazu tworzonego przez obiektyw. Procedura testu objaśniona jest na końcu artykułu (czytaj), a tu prezentujemy jedynie wyniki.

;12 mm;18 mm;18 mm;24 mm;24 mm;;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;F4;1600;1500;1600;1500;1600;1500;F5.6;1700;1500;1700;1500;1600;1500;F8;1700;1600;1700;1500;1700;1500;F11;1700;1600;1700;1600;1700;1600;F16;1600;1500;1600;1500;1600;1500]Wartości rozdzielczości obrazu uzyskanego z Tokiny 12-24 mm F4 przy poszczególnych ogniskowych i przysłonach, w środku i na brzegu kadru, wyrażone w liniach na wysokości kadru (lph).

Widać tu równy poziom rozdzielczości w całym zakresie ogniskowych, a dotyczy to zarówno rozdzielczości przy otwartej przysłonie, jak i optymalnie przymkniętej. Tym optimum jest dla średnich i dłuższych ogniskowych F11, a dla najkrótszej poziom 1700/1600 lph (środek/brzeg kadru) osiągany jest już dla F8. Pełen otwór przysłony oznacza dla każdej ogniskowej wartości 1600/1500 lph. To wyniki więcej niż dobre, ale nie można ich ocenić na piątkę.

Najkrótsza ogniskowa, przysłona F4: bokeh wcale nie rewelacyjne, choć zauważalnie lepsze niż w zoomie Sigmy. W sumie jednak plastyka zdjęcia znacznie lepsza niż tam. (Zdjęcie to można pobrać na końcu testu).
Nieostrości przy najdłuższej ogniskowej (przysłona F4) nie są najwyższej klasy, ale jak na zooma to ujdą. (Zdjęcie to można pobrać na końcu testu).

Leciutka koma może być widoczna tylko przy znacznym powiększeniu brzegów zdjęć wykonanych przy krótkich lub średnich ogniskowych i mocniej otwartej przysłonie. Nie ma jednak szans, by mogła komuś przeszkadzać. Przy najdłuższej ogniskowej komę zastępuje astygmatyzm, ale też jest ledwie widoczny. Tego samego nie można w żadnym razie powiedzieć o aberracji chromatycznej, która tu wyjątkowo pojawia się w całym zakresie ogniskowych. Nie problem wypatrzyć ją nie tylko na testowych zdjęciach studyjnych, ale i na plenerowych. Przy 12 mm jest intensywna, przy pozostałych ogniskowych widać ją znacznie mniej. Trzy punkty.

Boczna aberracja chromatyczna jest widoczna nawet przy najdłuższej ogniskowej. Dzięki przysłonie F4 jest nieco rozmydlana i maskowana przez obniżoną rozdzielczość na brzegach klatki, ale i tak dobrze ją widać. Obecność aberracji chromatycznej w całym zakresie szerokokątnego zooma to rzadka i niemiła cecha. (Zdjęcie to można pobrać na końcu testu).

Dystorsja

Przy ogniskowej 12 mm widać dość silną 3,5-procentową dystorsję beczkowatą, która ma jednak przebieg trochę bardziej korzystny niż w zoomie Sigmy. Oznacza to, że ta liczbowo silniejsza dystorsja może być nieco łatwiejsza do komputerowego skorygowania, a wynikające z niej zniekształcenia obrazu w narożach są słabsze. Jak na tak szeroki kąt widzenia - wynik całkiem niezły. Wraz z wydłużaniem ogniskowej "beczka" zmniejsza się do 1-procentowej przy 18 mm i 0,3-procentowej przy 24 mm, ale jak widać nie ewoluuje w "poduszkę". W praktyce przeszkadzać może tylko przy najkrótszej ogniskowej. Czwórka.

3,5-procentowej dystorsji beczkowatej zooma Tokiny do małych zaliczyć nie można. Zwróćmy jednak uwagę na płynny i łagodny przebieg krzywej, po której odkształcają się bliskie brzegów klatki proste. To bardzo ułatwia całkowitą likwidację dystorsji w edytorze zdjęć, a jeśli już ją pozostawiamy, to nie wynikną z niej silne i brzydkie zniekształcenia obrazu w narożach kadru.

Winietowanie

Natomiast tu testowany obiektyw Tokiny można tylko chwalić, gdyż osiągnął naprawdę dobry wynik, którego nie powstydziłyby się nawet zoomy standardowe. Jedynym wyraźniejszym problemem jest niezbyt silne (tylko o 1 EV), ale dość ostre ściemnienie naroży przy najkrótszej ogniskowej i przysłonie F4. Jednak już przy F5.6 sytuacja bardzo się poprawia, przy F8 jest już całkiem dobrze, a przy F11 zupełnie nie ma się do czego przyczepić. Tradycyjnie na zdjęciach plenerowych nawet F4 nie skutkuje wyraźnymi niedostatkami, choć niewątpliwie ściemnienie naroży jest zauważalne. Przy tym wszystkim średnie i długie ogniskowe praktycznie wcale nie wykazują winietowania. Nie można bowiem inaczej nazwać łagodnego ściemnienia naroży o 1/3 EV, które znika zupełnie przy F5.6. Czwórka z dużym plusem.

Ostre winietowanie widać dobrze nawet gdy wcale nie jest bardzo silne. Tu, przy ogniskowej 12 mm i przysłonie F4, wynosi tylko 1 EV. Całe szczęście, że już lekkie przymknięcie przysłony bardzo wyraźne wyrównuje jasność kadru.
Poprzednie zdjęcie pochodziło oczywiście z testu studyjnego. Na plenerowych tego typu i tej wartości winietowanie zazwyczaj przeszkadza znacznie mniej, choć bez wątpienia jest zauważalne. Najkrótsza ogniskowa, pełen otwór przysłony. Lewe zdjęcie bez korekcji ekspozycji, prawe z korekcją -0,7 EV uwydatniającą efekt ściemnienia naroży.

Pod światło

Sytuacja wygląda tu nieco gorzej niż w zoomie Sigmy, ale nadal więcej niż dobrze. Problemem jest jeden dość silny blik nieco przypominający kształtem kometę z warkoczem, a pojawiający się niemal przy wszystkich ogniskowych i otworach przysłony, zarówno gdy źródło ostrego światła znajduje się w kadrze, jak i tuż poza nim. Uzupełniają go czasami dwa, trzy malutkie bliki, ale one już nie będą uciążliwe. Kontrast bez zarzutu. Cztery i pół punktu.

Kometowaty blik pojawia się na sporej części zdjęć, przy wykonywaniu których ostre światło pada na obiektyw z przodu. Sytuacja wygląda trochę gorzej przy otwartej przysłonie, gdyż po jej przymknięciu "ogon komety" staje się mniej widoczny. Powyższe zdjęcie pochodzi z testu studyjnego: ogniskowa 12 mm, przysłona F4.
W odróżnieniu od poprzedniego zdjęcia, tu źródło światła znajdowało się w kadrze i ustawiona była najdłuższa ogniskowa (przysłona F4). Blik nie zapomniał się pojawić, choć w trochę innym kształcie.

Cena

Zalecana przez dystrybutora cena testowanego zooma Tokiny wynosi 1881 zł i w sklepach nie jest wcale o wiele tańszy. Przy tym przedział cen pokazywanych przez stronę skapiec.pl jest wyjątkowo wąski. Na 22 sklepy w 21 obowiązują ceny z przedziału 1811-1864 zł. To rzadko spotykana zgodność wśród sprzedających. Komentarz podobny jak do ceny sigmy: nie jest to mało, ale jak na dość specjalistyczny zoom, należący przy tym do wysoko cenionej serii AT-X, nie jest to też zbyt dużo. Bez wątpienia obiektyw wart jest tej sumy. Czwórka.

Podsumowanie

Typowy obiektyw na "cztery z plusem", z jedną tylko większą wpadką (aberracja chromatyczna). Przy tym aberracja ta jest widoczna nie tylko "teoretycznie", czyli na studyjnych zdjęciach testowych, ale też "w praktyce", czyli w plenerze. Mimo to obiektyw bez wątpienia należy do udanych konstrukcji, a świadczy o tym bardzo równy poziom 4-4,5 we wszystkich, poza wspomnianą, kategoriach. Wyjątkowo dobrze wypada pod względem winietowania i można podejrzewać, że kolejnym rywalom trudno będzie go w tej konkurencji pokonać. A w innych? Zobaczymy.

Dane techniczne:

Nazwa Tokina AT-X 124 PRO DX 12-24 mm F4
Typ szerokokątny zoom do lustrzanek niepełnoklatkowych
Konstrukcja
  • 13 elementów w 11 grupach
  • 2 niskodyspersyjne soczewki SD
  • 2 soczewki asferyczne
Stabilizacja obrazu brak
Autofokus
  • AF
  • IF - wewnętrzne ogniskowanie
Ogniskowa
  • nominalna: 12-24 mm
  • ekwiwalent: 18-36 mm
Otwór maksymalny F4
Dystans min. 0,3 m
Kąt 99,5-61,1° (z niepełnoklatkową lustrzanką o matrycy formatu APS-C)
Przesłona F4-22
Mocowanie
  • Nikon
  • Canon
  • wyłącznie do pracy z niepełnoklatkowymi lustrzankami z matrycą APS-C
Powiększenie maks. 1:8 (0,125x)
Filtr 77 mm
Osłona tulipanowa w zestawie
Obudowa b.d.
Wymiary 84 x 90 mm
Waga 570 g
Akcesoria b.d.
Uwagi dane dla wersji z mocowaniem Nikona
Test Fotopolis 6371

Oceny (w skali 1-6):

Konstrukcja: 5

Obsługa: 4,5

Rozdzielczość: 4,5

Aberracja chromatyczna: 3

Dystorsja: 4

Winietowanie: 4,5

Zdjęcia pod światło: 4,5

Cena: 4 (zalecana przez producenta cena detaliczna: 1881 zł)

Ocena sumaryczna: 4,3

Jak oceniamy rozdzielczość

Znane i wykorzystywane od wielu lat testy rozdzielczości oparte na zdjęciach tablic testowych z naniesionymi wieloma polami kreskowymi odpowiadającymi poszczególnym rozdzielczościom wyrażonym w liniach (formalnie: parach linii) na milimetr, sprawdzają się świetnie przy fotografowaniu na filmach, ale w przypadku cyfry często zawodzą. Powodem jest przede wszystkim mora, która często utrudniała rozpoznanie widoczności linii na polach testu. Część obiektywów do lustrzanek cyfrowych można testować z użyciem aparatów analogowych i w ten sposób nadal wykorzystywać tego typu tablice, ale taka metoda nie przyda się na nic w przypadku obiektywów do lustrzanek Systemu 4/3, czy canonowskiej optyki EF-S, której do aparatów na film zamontować się nie da. Za pomocą dotychczasowych metod trudno też testować rozdzielczość aparatów cyfrowych - także ze względów wyżej opisanych. Dlatego korzystamy z tablicy testowej bardziej przydatnej dla fotografii cyfrowej, a przy tym z tak dobranymi grubościami linii, by wyniki można było porównywać z popularnym standardem testu opartym na tablicy ISO 12233. Płynna zmiana grubości linii pól testowych pozwala precyzyjnie rozpoznać granicę przy której obiektyw (plus matryca) przestają rozpoznawać szczegóły.

Rozdzielczość określamy tu w liniach na wysokość obrazu lph (z ang. lines per picture height), co oznacza, że jeśli najgęściej rozmieszczone, ale jeszcze rozpoznawalne linie pola testowego leżą przy liczbie 16, to na całej wysokości poziomego kadru będziemy mogli rozpoznać 1600 linii. Dwa zera pominęliśmy, gdyż ich obecność utrudniałaby zmieszczenie wszystkich liczb przy polu testowym. Rozdzielczości w pionie i w poziomie przeważnie nie są identyczne, a jako wynik testu przyjmujemy mniejszą z odczytanych wartości. Te wartości podajemy w tabeli, ale do wyznaczenia punktowej oceny dodatkowo je opracowujemy, przeliczając najwyższy osiągnięty wynik w centrum kadru na matrycę 1-megapikselową. Owo przeliczenie oznacza podzielenie wyniku przez R, gdzie R oznacza liczbę milionów punktów obrazu w użytej do testu cyfrówce. Dzięki tej operacji możemy łatwo odnieść do siebie rozdzielczości obrazu powstałego w aparatach z przetwornikami o różnej rozdzielczości. Owo przeliczenie pozwala ocenić jak ze sobą współpracują obiektyw i aparat, czy użycie aparatu o większej rozdzielczości matrycy poskutkuje odpowiednio większą rozdzielczością zdjęć itd.

Tak opracowane wyniki przekładają się na następujące oceny punktowe:

  • do 250 lph - 1 punkt
  • 251 - 355 lph - 2 punkty
  • 356 - 460 lph - 3 punkty
  • 461 - 565 lph - 4 punkty
  • 566 - 670 lph - 5 punktów
  • 671 lph i więcej - 6 punktów

Na ostatniej stronie testu zamieszczamy przykładowe zdjęcia do pobrania.

Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska
Spis treści
Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Obiektywy
Nowe hybrydowe obiektywy Canon RF - pierwsze wrażenia
Nowe hybrydowe obiektywy Canon RF - pierwsze wrażenia
Unikalny zoom RF 70-200 mm f/2.8 IS USM Z oraz stałki RF 50 mm f/1.4 VCM i 24 mm f/1.4 VCM wzbogacają katalog szkieł Canona przeznaczonych jednocześnie do filmu i fotografii. Nowym...
24
Sigma 500 mm f/5.6 DG DN OS Sports - opinia Wojciecha Sobiesiaka
Sigma 500 mm f/5.6 DG DN OS Sports - opinia Wojciecha Sobiesiaka
Sigma 500 mm f/5.6 DG DN OS to unikalny teleobiektyw, który łączy wysoką jakość optyczną z wyjątkowo lekką i kompaktową jak na tę klasę obiektywu obudową. O tym jak sprawdza się w rzeczywistej...
32
Sony FE 85 mm f/1.4 GM II - test obiektywu
Sony FE 85 mm f/1.4 GM II - test obiektywu
Nowa portretówka Sony to pierwsza stałka ze zaktualizowanej serii GM II. Otrzymujemy m.in. udoskonaloną, lżejszą konstrukcję, nowy silnik AF i jeszcze bardziej wyżyłowaną optykę. Czy...
37
Powiązane artykuły