Akcesoria
Black November w Next77 - promocje na sprzęt foto-wideo przez cały miesiąc
Po Sigmie 10-20 mm F4-5.6, w drugiej części testu zoomów szerokokątnych przeznaczonych do niepełnoklatkowych lustrzanek cyfrowych Nikona wystąpi Tokina AT-X 12-24 mm F4 AF PRO DX. Zapraszamy do lektury.
Rozdzielczość to jeden z najważniejszych parametrów do oceny obrazu tworzonego przez obiektyw. Procedura testu objaśniona jest na końcu artykułu (czytaj), a tu prezentujemy jedynie wyniki.
;12 mm;18 mm;18 mm;24 mm;24 mm;;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;F4;1600;1500;1600;1500;1600;1500;F5.6;1700;1500;1700;1500;1600;1500;F8;1700;1600;1700;1500;1700;1500;F11;1700;1600;1700;1600;1700;1600;F16;1600;1500;1600;1500;1600;1500]Wartości rozdzielczości obrazu uzyskanego z Tokiny 12-24 mm F4 przy poszczególnych ogniskowych i przysłonach, w środku i na brzegu kadru, wyrażone w liniach na wysokości kadru (lph).
Widać tu równy poziom rozdzielczości w całym zakresie ogniskowych, a dotyczy to zarówno rozdzielczości przy otwartej przysłonie, jak i optymalnie przymkniętej. Tym optimum jest dla średnich i dłuższych ogniskowych F11, a dla najkrótszej poziom 1700/1600 lph (środek/brzeg kadru) osiągany jest już dla F8. Pełen otwór przysłony oznacza dla każdej ogniskowej wartości 1600/1500 lph. To wyniki więcej niż dobre, ale nie można ich ocenić na piątkę.
Leciutka koma może być widoczna tylko przy znacznym powiększeniu brzegów zdjęć wykonanych przy krótkich lub średnich ogniskowych i mocniej otwartej przysłonie. Nie ma jednak szans, by mogła komuś przeszkadzać. Przy najdłuższej ogniskowej komę zastępuje astygmatyzm, ale też jest ledwie widoczny. Tego samego nie można w żadnym razie powiedzieć o aberracji chromatycznej, która tu wyjątkowo pojawia się w całym zakresie ogniskowych. Nie problem wypatrzyć ją nie tylko na testowych zdjęciach studyjnych, ale i na plenerowych. Przy 12 mm jest intensywna, przy pozostałych ogniskowych widać ją znacznie mniej. Trzy punkty.
Dystorsja
Przy ogniskowej 12 mm widać dość silną 3,5-procentową dystorsję beczkowatą, która ma jednak przebieg trochę bardziej korzystny niż w zoomie Sigmy. Oznacza to, że ta liczbowo silniejsza dystorsja może być nieco łatwiejsza do komputerowego skorygowania, a wynikające z niej zniekształcenia obrazu w narożach są słabsze. Jak na tak szeroki kąt widzenia - wynik całkiem niezły. Wraz z wydłużaniem ogniskowej "beczka" zmniejsza się do 1-procentowej przy 18 mm i 0,3-procentowej przy 24 mm, ale jak widać nie ewoluuje w "poduszkę". W praktyce przeszkadzać może tylko przy najkrótszej ogniskowej. Czwórka.
Winietowanie
Natomiast tu testowany obiektyw Tokiny można tylko chwalić, gdyż osiągnął naprawdę dobry wynik, którego nie powstydziłyby się nawet zoomy standardowe. Jedynym wyraźniejszym problemem jest niezbyt silne (tylko o 1 EV), ale dość ostre ściemnienie naroży przy najkrótszej ogniskowej i przysłonie F4. Jednak już przy F5.6 sytuacja bardzo się poprawia, przy F8 jest już całkiem dobrze, a przy F11 zupełnie nie ma się do czego przyczepić. Tradycyjnie na zdjęciach plenerowych nawet F4 nie skutkuje wyraźnymi niedostatkami, choć niewątpliwie ściemnienie naroży jest zauważalne. Przy tym wszystkim średnie i długie ogniskowe praktycznie wcale nie wykazują winietowania. Nie można bowiem inaczej nazwać łagodnego ściemnienia naroży o 1/3 EV, które znika zupełnie przy F5.6. Czwórka z dużym plusem.
Pod światło
Sytuacja wygląda tu nieco gorzej niż w zoomie Sigmy, ale nadal więcej niż dobrze. Problemem jest jeden dość silny blik nieco przypominający kształtem kometę z warkoczem, a pojawiający się niemal przy wszystkich ogniskowych i otworach przysłony, zarówno gdy źródło ostrego światła znajduje się w kadrze, jak i tuż poza nim. Uzupełniają go czasami dwa, trzy malutkie bliki, ale one już nie będą uciążliwe. Kontrast bez zarzutu. Cztery i pół punktu.
Cena
Zalecana przez dystrybutora cena testowanego zooma Tokiny wynosi 1881 zł i w sklepach nie jest wcale o wiele tańszy. Przy tym przedział cen pokazywanych przez stronę skapiec.pl jest wyjątkowo wąski. Na 22 sklepy w 21 obowiązują ceny z przedziału 1811-1864 zł. To rzadko spotykana zgodność wśród sprzedających. Komentarz podobny jak do ceny sigmy: nie jest to mało, ale jak na dość specjalistyczny zoom, należący przy tym do wysoko cenionej serii AT-X, nie jest to też zbyt dużo. Bez wątpienia obiektyw wart jest tej sumy. Czwórka.
Podsumowanie
Typowy obiektyw na "cztery z plusem", z jedną tylko większą wpadką (aberracja chromatyczna). Przy tym aberracja ta jest widoczna nie tylko "teoretycznie", czyli na studyjnych zdjęciach testowych, ale też "w praktyce", czyli w plenerze. Mimo to obiektyw bez wątpienia należy do udanych konstrukcji, a świadczy o tym bardzo równy poziom 4-4,5 we wszystkich, poza wspomnianą, kategoriach. Wyjątkowo dobrze wypada pod względem winietowania i można podejrzewać, że kolejnym rywalom trudno będzie go w tej konkurencji pokonać. A w innych? Zobaczymy.
Dane techniczne:
Oceny (w skali 1-6):
Konstrukcja: 5
Obsługa: 4,5
Rozdzielczość: 4,5
Aberracja chromatyczna: 3
Dystorsja: 4
Winietowanie: 4,5
Zdjęcia pod światło: 4,5
Cena: 4 (zalecana przez producenta cena detaliczna: 1881 zł)
Ocena sumaryczna: 4,3
Znane i wykorzystywane od wielu lat testy rozdzielczości oparte na zdjęciach tablic testowych z naniesionymi wieloma polami kreskowymi odpowiadającymi poszczególnym rozdzielczościom wyrażonym w liniach (formalnie: parach linii) na milimetr, sprawdzają się świetnie przy fotografowaniu na filmach, ale w przypadku cyfry często zawodzą. Powodem jest przede wszystkim mora, która często utrudniała rozpoznanie widoczności linii na polach testu. Część obiektywów do lustrzanek cyfrowych można testować z użyciem aparatów analogowych i w ten sposób nadal wykorzystywać tego typu tablice, ale taka metoda nie przyda się na nic w przypadku obiektywów do lustrzanek Systemu 4/3, czy canonowskiej optyki EF-S, której do aparatów na film zamontować się nie da. Za pomocą dotychczasowych metod trudno też testować rozdzielczość aparatów cyfrowych - także ze względów wyżej opisanych. Dlatego korzystamy z tablicy testowej bardziej przydatnej dla fotografii cyfrowej, a przy tym z tak dobranymi grubościami linii, by wyniki można było porównywać z popularnym standardem testu opartym na tablicy ISO 12233. Płynna zmiana grubości linii pól testowych pozwala precyzyjnie rozpoznać granicę przy której obiektyw (plus matryca) przestają rozpoznawać szczegóły.
Rozdzielczość określamy tu w liniach na wysokość obrazu lph (z ang. lines per picture height), co oznacza, że jeśli najgęściej rozmieszczone, ale jeszcze rozpoznawalne linie pola testowego leżą przy liczbie 16, to na całej wysokości poziomego kadru będziemy mogli rozpoznać 1600 linii. Dwa zera pominęliśmy, gdyż ich obecność utrudniałaby zmieszczenie wszystkich liczb przy polu testowym. Rozdzielczości w pionie i w poziomie przeważnie nie są identyczne, a jako wynik testu przyjmujemy mniejszą z odczytanych wartości. Te wartości podajemy w tabeli, ale do wyznaczenia punktowej oceny dodatkowo je opracowujemy, przeliczając najwyższy osiągnięty wynik w centrum kadru na matrycę 1-megapikselową. Owo przeliczenie oznacza podzielenie wyniku przez R, gdzie R oznacza liczbę milionów punktów obrazu w użytej do testu cyfrówce. Dzięki tej operacji możemy łatwo odnieść do siebie rozdzielczości obrazu powstałego w aparatach z przetwornikami o różnej rozdzielczości. Owo przeliczenie pozwala ocenić jak ze sobą współpracują obiektyw i aparat, czy użycie aparatu o większej rozdzielczości matrycy poskutkuje odpowiednio większą rozdzielczością zdjęć itd.
Tak opracowane wyniki przekładają się na następujące oceny punktowe:
Na ostatniej stronie testu zamieszczamy przykładowe zdjęcia do pobrania.