Branża
Zebraliśmy dla Was oferty Black Friday i Black Week w jednym artykule! Sprawdźcie najlepsze promocje od producentów i dystrybutorów
4. Budowa i obsługa
Optyka i sensor
Optyka marki Leica od lat uchodzi za jedną z najlepszych na świecie. Niemiecka firma to jeden z tych producentów, którzy nie dzielą swoich obiektywów na linie przeznaczone dla zawodowców i amatorów - wszystkie muszą być najwyższej jakości. Oczywiście jedne są tańsze (choć w tym wypadku akurat ten przymiotnik ledwo przechodzi przez gardło...), inne droższe, ale cena nie wynika z jakości optycznej, a raczej ze skomplikowania konstrukcji. Co zrozumiałe, im jaśniejszy obiektyw, tym droższy. Właśnie ta wysoka jakość, objawiająca się między innymi znakomitą zdolnością rozdzielczą, sprawia, że szkła serii M mają równie wielu zwolenników co aparaty. Przedstawiciele Leiki przekonują, że rezygnacja z filtra dolnoprzepustowego na matrycy została podyktowana chęcią wykorzystania prawdziwych możliwości optyki, które miałby ograniczać zmiękczający obraz filtr minimalizujący efekt mory oraz aliasingu.
Mimo ograniczeń związanych z ustawianiem ostrości za pomocą dalmierza (więcej na ten temat poniżej) nie tylko jakość optyczna obiektywów spod znaku M jest ich zaletą. Liczy się również różnorodność. Użytkownik ma do wyboru ogniskowe od 16 do 135 mm (dające z Leicą M8 pole widzenia zakresu ok. 21-180 mm w małym obrazku). Nie wolno natomiast używać następujących obiektywów: Hologon 15 mm F8, Summicron 50 mm F2 close focus, Elmar 90 mm F4 składany (produkcja w latach 1954-1968). Obiektywy składane (z linii collapsible) mogą być używane, ale wyłącznie w pozycji otwartej (nie wolno ich składać w korpus aparatu!). Powyższe ograniczenie nie dotyczy obiektywu Macro-Elmar-M 90 mm F4, którego można używać bez ograniczeń.
Warto zwrócić uwagę, że nazwy obiektywów mają bezpośredni związek z ich otworem względnym. I tak każdy Summilux ma jasność F1.4, Summicron F2, Elmarit F2.8 a Elmar F4. Kultura pracy obiektywów Leiki jest równie wysoka jak aparatów tej marki. Również pod względem jakości wykonania i użytych materiałów nie można im nic zarzucić. Bardzo dobrze sprawują się specjalne wypustki na pierścieniu ostrości umożliwiające ostrzenie jednym palcem.
Jedną z wielkich zalet aparatów systemu M jest szybkie działanie. Producent podporządkował mu nawet bagnet - zamocowanie obiektywu wymaga przekręcenia go wokół osi o zaledwie ok. 30°, odbywa się więc błyskawicznie. Za wadę ograniczającą wszechstronność systemu należy uznać dość duże minimalne odległości ostrzenia nie schodzące zazwyczaj poniżej 0,7 m (poza specjalnymi obiektywami typu close focus).
Najnowsze obiektywy wyposażono w styki przekazujące do aparatu informacje o ogniskowej i charakterystyce optycznej (np. winietowaniu kompensowanym następnie programowo), wykorzystywane również podczas pomiaru siły błysku. Żeby móc korzystać z tych funkcji należy aktywować w menu opcję Enable lens detection. Podczas fotografowania starszymi szkłami funkcja ta powinna być wyłączona. Wiele obiektywów poprzednich generacji może być "doposażonych" w styk informacyjny przez autoryzowane serwisy Leiki - warto się nad tym zastanowić, skoro do M8 można zamontować niemal wszystkie szkła z bagnetem M wyprodukowane od lat 50. ubiegłego wieku. Nie zapominajmy też o propozycjach innych producentów - w tej chwili są dostępne nowe szkła z bagnetem M wyprodukowane przez Cosinę (pod marką Voigtlander - znakomity stosunek jakości do ceny) oraz Carla Zeissa.
Jedną z najważniejszych przyczyn przewagi większości obiektywów do dalmierzowców (nie tylko Leiki) jest fakt, że w ich konstrukcji nie trzeba uważać, żeby tylna soczewka nie zawadzała o lustro - może być znacznie bliżej migawki (i tym samym materiału światłoczułego) niż w lustrzance. Umożliwia to korzystanie z takich układów, jakie są niemożliwe w optyce do lustrzanek. Ma też jednak jedną wadę, która staje się problemem kiedy materiałem światłoczułym nie jest już film, ale przetwornik obrazowy. Im bliżej do matrycy, tym trudniej sprawić, żeby światło z brzegów kadru padało na sensor prostopadle, co może się wiązać z winietowaniem i innymi wadami optycznymi. Dlatego Leica zdecydowała się na kolejne dwa radykalne rozwiązania - wykorzystanie niepełnoklatkowego przetwornika oraz nieortodoksyjne rozmieszczenie mikrosoczewek. Pierwsze rozwiązanie, mające na celu wykorzystanie centralnej części pola obrazowego małoobrazkowych obiektywów (dającej najwyższą jakość), było ryzykowne, ponieważ miłośnicy systemu liczyli na to, że cyfrowa "emka" będzie miała pełnoklatkową matrycę. Tym razem jednak wygrały ograniczenia technologiczne i firma wybrała matrycę CCD Kodak KAF-10500 o powierzchni aktywnej 27x18 mm, co daje mnożnik ogniskowych 1,33x i wielkość pojedynczego punktu światłoczułego 6,8 um. Niemcy zdecydowali, że 10,35 Mp efektywnych w zupełności wystarczy.
Drugim śmiałym posunięciem było rozmieszczenie mikrosoczewek znajdujących się na obrzeżach klatki z pewnym przesunięciem w stosunku do odpowiadających im fotodiod. Ma to zredukować winietowanie. O rezygnacji z filtra dolnoprzepustowego już pisaliśmy. Niestety nie możemy w pełni ocenić działania nowej matrycy dopóki nie otrzymamy egzemplarza pozbawionego wad nękających pierwsze serie Leiki M8.
Migawka
Jak już wielokrotnie podkreślaliśmy, producent robi, co może, żeby cyfrowa "emka" jak najmniej różniła się od swoich filmowych poprzedników. Tym bardziej dziwi decyzja o całkowitej zmianie mechanizmu migawki. Zamiast gumowanej migawki płóciennej o przebiegu poziomym zastosowano metalową o przebiegu pionowym i podobnych parametrach jak migawka lustrzanki Leica R9. Poprawiło to niektóre parametry, ale tylko takie, jakie łatwo porównać na papierze i które dla większości miłośników "emek" nie są zbyt ważne. Najkrótszy czas otwarcia skrócono do 1/8000 s (przedtem wszystkie "emki" miały 1/1000 s), a synchronizacja błysku jest możliwa już od czasu 1/250 s (nie od 1/50 s jak wcześniej). Fakt że mamy do czynienia z migawką sterowaną elektronicznie nie jest zaskoczeniem, ponieważ podobne rozwiązanie zastosowano już w modelu M7 (podstawowe zalety to precyzja i możliwość bezstopniowego doboru czasu). Wszystko fajnie, ale co z najważniejszym - poziomem hałasu i dyskrecją?
Jedną z podstawowych zalet dalmierzowców jest brak lustra, który sprawia, że są to aparaty znacznie cichsze od lustrzanek. Leiki M są powszechnie uznawane za najcichsze kamery z migawką szczelinową. Doskonale nadają się do fotografowania w miejscach, w których niezbędne jest zachowanie ciszy. Z przykrością musimy zawiadomić, że pod tym względem Leica M8 zawodzi i to na całej linii. Nie dość, że dźwięk otwierania migawki jest dość głośny, to jeszcze po jej zamknięciu przez dłuższą chwilę słychać bzyczenie mechanizmu naciągającego. Niezależnie od wybranego czasu otwarcia migawki. Zwiększenia poziomu hałasu można się było spodziewać od razu po przeczytaniu specyfikacji. Wiąże się z nim bowiem zmiana materiału, z którego wykonano migawkę, oraz kierunku jej przebiegu (przedtem - gumowane płótno i przebieg poziomy, teraz - metal i przebieg pionowy). Oczywiście w porównaniu ze znakomitą większością lustrzanek i tak jest ciszej. Ale najbardziej dyskretna z lustrzanek profesjonalnych, czyli Olympus E-1 pod tym względem z cyfrową "emką" wygrywa. Poniżej zamieszczamy pliki MP3 z nagraniem odgłosów migawek Leiki M8 i właśnie Olympusa E-1.
Wizjer
Opisywany aparat to dalmierzowiec. Użytkownik komponuje obraz za pomocą wizjera lunetkowego. W jego centrum znajduje się plamka dalmierza - rozdwojony obraz oznacza nieostrość, zwykły (kiedy "duszki" się zejdą) ostrość. Warto zwrócić uwagę, że ostrzyć można zarówno starając się złożyć "rozjechany" obraz w centrum plamki dalmierza, jak i wybierając pionowe linie w kadrze i ostrząc na zasadzie klina (znanego choćby z matówek klasycznych manualnych lustrzanek małoobrazkowych).
Wszystkie obiektywy Leiki od 16 do 135 mm współpracują z dalmierzem cyfrowej "emki" jednak wraz z wydłużaniem ogniskowej jego dokładność spada (wraz ze zmniejszaniem głębi ostrości). Podstawowe parametry związane z układem podglądu/ostrzenia dalmierzowców to powiększenie w wizjerze oraz efektywna baza dalmierza. Bezwzględna baza dalmierza to odległość między osiami optycznym okienek wizjera i dalmierza. Efektywna baza dalmierza to wynik iloczynu bezwzględnej bazy i powiększenia w wizjerze. W przypadku Leiki M8 równanie wygląda następująco: bezwzględna baza dalmierza 69,25 mm x powiększenie w wizjerze 0,68 = efektywna baza dalmierza 47,1 mm. Dla porównania odpowiednie wartości dla modelu M7 o powiększeniu 0,72 wynoszą: 69,25 mm x 0,72 = 49,99 mm. Jak widać, bezwzględna baza dalmierza się nie zmieniła - różni się jedynie powiększenie w wizjerze. Większość obiektywów z bagnetem M (poza specjalnymi szkłami z krótką odległością ostrzenia) pozwala na ustawianie ostrości od 0,7 m do nieskończoności i w takim zakresie działa też korekta efektu paralaksy w wizjerze. Zdarza się, że w prawym dolnym rogu celownika widać część obiektywu (zwłaszcza jeśli zastosujemy osłonę przeciwsłoneczną). Niektórym może to przeszkadzać, ale można się do tej wady przyzwyczaić.
Ponieważ nie patrzy się przez obiektyw, potrzebny jest jakiś sposób przekazania użytkownikowi pola widzenia danego szkła. Służą do tego ramki wyświetlane w wizjerze (dzięki środkowemu okienku zasłoniętemu mlecznym tworzywem). Zawsze pojawiają się parami - 24 i 35 mm, 28 i 90 mm oraz 50 i 75 mm. Dla innych obiektywów niezbędne są zewnętrzne wizjery montowane w stopce akcesoriów. Ramki pokazują pole obrazowe rejestrowane przez matrycę cyfrowej "emki", czyli po zastosowaniu mnożnika 1,33x. Niestety nie są zbyt dokładne i osoby lubiące precyzyjnie kadrować mogą się nieco zawieźć. Z drugiej strony, znakomici fotografowie pracowali tak przez dziesięciolecia, więc z pewnością jakoś można sobie z tą przypadłością poradzić. Wielką zaletą dalmierzowców jest możliwość obserwowania w wizjerze tego, co dzieje się poza kadrem. Ta cecha przydaje się zwłaszcza podczas fotografowania sytuacji zmieniającej się na naszych oczach. Umieszczona tuż pod wizjerem z przodu aparatu dźwigienka podglądu ramek umożliwia wyświetlenie w celowniku ramek dla obiektywów innych niż ten, który zamontowano w aparacie (choćby w celu sprawdzenia, czy zdjęcie wykonane z inną ogniskową nie będzie ciekawsze).
W dolnej części wizjera znajdują się czerwone diody LED. Pokazują 4 cyfry i 6 symboli (2 kropki, kółko, 2 trójkąty i błyskawicę). Cyfry wskazują czas otwarcia migawki wybrany przez aparat w trybie preselekcji przysłony lub odliczanie przy czasach powyżej sekundy. Górna kropka sygnalizuje włączenie blokady ekspozycji (po naciśnięciu spustu migawki do połowy), dolna (a właściwie jej miganie) aktywację korekty ekspozycji. Ponadto użytkownik może dzięki nim zaobserwować ostrzeżenie o niemożności ustawienia odpowiednich parametrów ekspozycji (ponieważ znajdują się poza dostępnym zakresem - np. czasów) i ostrzeżenie o zapełnieniu bufora. Z kolei diody w kształcie kółka i dwóch trójkątów pomagają ustawić odpowiednie parametry ekspozycji w trybie manualnym, a symbol błyskawicy wskazuje stan lampy błyskowej. Co ciekawe, ci sami konstruktorzy, którzy robili wszystko, żeby nie zmieniać wyglądu cyfrowej "emki" w stosunku do analogowych poprzedników, zdecydowali się zaburzyć wygląd przodu aparatu czujnikiem jasności, którego jedyną funkcją jest regulacja jasności diod w wizjerze.
Celownik Leiki M8 jest bardzo jasny i kontrastowy - patrzenie przez niego na świat to prawdziwa przyjemność. Ustawianie ostrości za pomocą dalmierza wymaga przyzwyczajenia i w wielu sytuacjach się nie sprawdza, ale leiki z linii M nigdy nie były aparatami "na każdą okazję". Plamka dalmierza jest jaśniejsza i bardziej wyraźna niż w modelu M6, a to duża sztuka. Minusem może być brak wbudowanej korekty dioptrażu (niezbędne są dodatkowe soczewki) oraz to, że okular wizjera może rysować szkła okularów.
Monitor i panele LCD
Leica M8 została wyposażona w dwa wyświetlacze ciekłokrystaliczne. Jeden z nich, monochromatyczny i okrągły, umieszczono z lewej strony górnej płytki aparatu. Jego jedynym zadaniem jest wskazywanie orientacyjnej liczby zdjęć możliwych do zmieszczenia na karcie (numerycznie) oraz stanu akumulatora (symbol baterii). Nie ma możliwości podświetlenia tego ekranu, żeby zwiększyć widoczność komunikatu w ciemności. Z jednej strony takie rozwiązanie przypomina analogowe liczniki zdjęć, ale z drugiej szkoda, że producent nie zdecydował się na nieznaczne choćby powiększenie tego elementu, żeby dać użytkownikowi możliwość szybkiego sprawdzenia parametrów balansu bieli lub czułości.
Drugi ekran znajduje się na tylnej ściance. Jest do duży 2,5-calowy kolorowy monitor LCD z regulowaną jasnością (5 poziomów) wyświetlający obraz składający się z ok. 230 tys. punktów. Zdjęcia w trybie odtwarzania wyglądają znakomicie. Pod względem jakości obrazu nie można monitorowi Leiki M8 nic zarzucić. Nieco zaskakujący jest fakt, że jest to ekran wrażliwy na kąt patrzenia - w odpowiedniej pozycji zapewnia znakomitą jakość, ale wystarczy lekko przekręcić aparat, żeby obraz zbladł lub zniknął. Nie spodziewaliśmy się spotkać tej wady w Leice M8 - aparacie z najwyższej półki. Szkoda również, że monitor pracuje jedynie w trybie odtwarzania lub podczas zmiany ustawień menu, i że nie można na nim wyświetlić podstawowych parametrów zdjęciowych podczas fotografowania. Pozwoliłoby to przeboleć brak pełnowymiarowego panelu monochromatycznego na górnej płytce.
Lampa błyskowa
Jak można się było spodziewać, Leica M8 nie ma wbudowanej lampy błyskowej. Flash nie pasowałby do niej nie tylko jako do aparatu bądź co bądź profesjonalnego, ale też ze względu na kontynuację stylistyki zapoczątkowanej w 1954 roku. Do dyspozycji użytkowników jest jedna firmowa lampa zewnętrzna, prosty model SF 24D. Osoby, którym zależy na większej wszechstronności skorzystają z propozycji producentów niezależnych, czyli modeli wyposażonych w stopki SCA-3502/3501. Aparat ustala siłę błysku za pomocą przedbłysków emitowanych tuż przed błyskiem właściwym. Warto pamiętać, że korekta ekspozycji w aparacie odnosi się tylko do światła ciągłego. Korektę błysku należy wprowadzić bezpośrednio w lampie.
Opisywany aparat pozwala na synchronizację błysku już od czasu 1/250 s. Użytkownik ma w menu do wyboru również możliwość dostosowywania czasu synchronizacji z długimi czasami do ogniskowej obiektywu (stosując zasadę 1/ogniskowa można uniknąć poruszenia zdjęcia, naświetlając jednocześnie właściwie tło, do którego nie dociera światło lampy), lub "zwykłą" synchronizację z długimi czasami. Ze względu na rzadkie stosowanie oświetlenia błyskowego w fotografii, do jakiej została stworzona linia M, oraz czynniki zewnętrzne (brak dostępu do egzemplarza testowego flasha) nie sprawdzaliśmy empirycznie współpracy Leiki M8 z lampami błyskowymi.
Zasilanie
Do momentu pojawienia się modelu M8 leiki systemu M nie potrzebowały zbyt pojemnych i wydajnych źródeł zasilania. Większość całkowicie obywała się bez baterii, pozostałym były one niezbędne wyłącznie do pomiaru światła. Za rewolucję uznano model M7, który miał tylko dwa mechaniczne czasy - pozostałe były odmierzane przez układ elektroniczny. Pierwsza cyfrowa "emka" jest pod tym względem znacznie bardziej wymagająca - potrzebne jest zasilanie nie tylko dla szybkiej migawki, ale też matrycy i kolorowego wyświetlacza LCD. Zdecydowano się na całkiem pojemny jak na swoje wymiary litowo-jonowy akumulator 3,7 V, 1900 mAh. Warto pochwalić producenta za taką konstrukcję akumulatora, która uniemożliwia włożenie go do aparatu niewłaściwą stroną (niby oczywiste, ale niektóre marki mają z tym problem). W zestawie z aparatem znajdziemy oczywiście ładowarkę. Co ciekawe - od razu z trzema rodzajami wtyczek, za to bez kabla (jest podłączana bezpośrednio do gniazdka). Czas ładowania zupełnie wyczerpanego akumulatora wynosi ok. 3 godzin. Producent nie przewidział możliwości skorzystania z alternatywnego źródła zasilania (battery packa, baterii jednorazowych itp.).
Kilka słów należy poświęcić umiejscowieniu gniazda akumulatora. Znajduje się ono pod dolną płytką aparatu. W podobny sposób (od dołu) wymienia się film w analogowych leicach M. Trzeba przyznać, że jest to rozwiązanie nieortodoksyjne, nie pozbawione uroku, ale z gruntu niepraktyczne. Zdecydowanie lepiej sprawdziłaby się tradycyjna klapka, najlepiej z blokadą uniemożliwiającą przypadkowe otwarcie. Zdejmowana dolna płytka spełnia tę rolę znakomicie, ale nie tylko uniemożliwia przypadkowe otwarcie - utrudnia też otwarcie jak najbardziej celowe.
Nośniki pamięci
Opisywany aparat zapisuje zdjęcia na nośnikach SD (Secure Digital). Jasno oznaczone gniazdo na karty (z wyraźną informacją, którą stroną należy je wkładać) zostało umiejscowione w bezpośrednim sąsiedztwie slotu akumulatora - pod dolną pokrywą otwieraną za pomocą obrotowego motylka. Dotyczą go więc te same uwagi o trudnym i niewygodnym dostępie uniemożliwiającym szybką i wygodną wymianę. Nie jest jednak tak źle, ponieważ warto pochwalić konstruktorów za to, że podczas pracy ze statywem przy każdej wymianie akumulatora lub karty nie trzeba odkręcać aparatu od szybkozłączki głowicy. Gniazdo ze standardowym gwintem 1/4 cala jest częścią dolnej płytki, a nie korpusu aparatu. Plus. Zdjęcie płytki kiedy aparat jest włączony wywołuje komunikat Bottom cover removed, a wyjęcie karty w takiej samej sytuacji - No SD card.
Na nośniku o pojemności 1 GB zmieści się ok. 93 surowych plików DNG (RAW), 276 JPEG-ów (najniższa kompresja, najwyższa jakość) lub 70 kombinacji DNG+JPEG (najniższa kompresja, najwyższa jakość). Wszystkie wartości orientacyjne i podane dla rozdzielczości 10 Mp. Leica M8 jest kompatybilna z kartami o pojemnościach do 4 GB. Pełna lista nośników dostępna pod adresem www.leica-camera.us/photography/m_system/m8. Jak można zauważyć, karty SD powoli wypierają najpopularniejsze do niedawna nośniki CompactFlash. Mimo to do tej pory wszystkie profesjonalne modele topowych lustrzanek cyfrowych zapisywały pliki właśnie na CF-ach. Leica M8 to pierwszy aparat z najwyższej półki pracujący ze standardem SD. Trudno o bardziej zdecydowany głos zaufania.
Złącza
Leica M8 została wyposażona w jedno złącze - zgodne ze standardem USB 2.0 High-Speed. Znajduje się ono na lewym boku aparatu (patrząc od strony wizjera) i jest osłonięte grubą gumową zaślepką. Przykrywka jest tak idealnie spasowana z korpusem, że bardzo trudno ją odciągnąć. Co prawda nie udało nam się przy tym złamać paznokcia, ale było blisko. Z drugiej strony mamy pewność, że gniazdo USB (wtyczka w jednym z dwóch najbardziej powszechnych standardów) jest dobrze chronione przed czynnikami zewnętrznymi.
Podsumowanie działu
+ znakomity jasny wizjer
+ świetna optyka systemowa
+ bardzo dobry kolorowy monitor LCD (mimo małego kąta widzenia)
- głośna migawka
- nieprecyzyjne ramki w wizjerze
- utrudniony dostęp do karty pamięci i akumulatora
UWAGA - następna strona zawiera wieloklatkowe pliki GIF i może się dłużej ładować. Prosimy o cierpliwość.