Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
3. Ergonomia i funkcje przycisków
Pierwsze wrażenie
Leica M8 to specyficzna bestia. Stylistyka i interfejs pozostały niezmienione w stosunku do poprzedników - oczywiście z poprawką na dodatkowe elementy związane z "cyfrowością" produktu (ekran LCD itp.). W związku z tym pierwszy bezpośredni kontakt przeciętnego użytkownika cyfrówek z opisywanym aparatem wiąże się z szokiem, który nie wynika z wyjątkowości M8 na tle poprzedników, lecz właśnie z konsekwencji producenta i stosowania sprawdzonych rozwiązań. Wypada więc zwrócić przede wszystkim uwagę na to, jak cyfrowa "emka" wypada w porównaniu ze swoim starszym analogowym rodzeństwem.
Jak na swoje wymiary (138,6 x 36,9 x 80,2 mm) aparat jest ciężki (545 g), ale wynika to z jakości i rodzaju użytych materiałów - szkielet wykonano ze stopu magnezowego, a górną i dolną płytkę z chromowanego mosiądzu. Warto zwrócić uwagę na szczegół przeznaczony specjalnie dla użytkowników, którzy nie znieśliby świadomości, że ich wychuchany aparat się zarysował. Po bokach umieszczono małe prostokąty z tworzywa chroniące korpus przed zarysowaniem kółkami zaczepów paska. Nie jest to nowość (takie samo rozwiązanie zastosowano już w M7), ale trzeba przyznać, że to miły gest - mimo że bardziej w stronę kolekcjonerów niż fotografów. Brak jakiegokolwiek uchwytu sprawia, że Leicę M8 trzyma się zupełnie inaczej niż lustrzankę. Jakości wykonania nie można nic zarzucić, pod tym względem zachowano niezwykle wysoki poziom kojarzony z niemiecką marką. Nic nie trzeszczy, nie ma luzów, wszystkie przyciski i pokrętła chodzą bardzo pewnie, wręcz wzorowo. Wszystkie elementy sterujące zostały umieszczone w odpowiednich miejscach. Jedyne, do czego można się od razu przyczepić, to brak przycisku OK na środku poczwórnego nawigatora pod kciukiem, ale o tym więcej w dalszej części testu. Druga rzecz, która już od początku może przeszkadzać, to okleina. Ponieważ aparat nie ma gripa, nie zaszkodziłaby okleina albo gumowana, albo chociaż kojarząca się ze skórą (jak np. w modelu M6). W tym wypadku palce się ślizgają, co utrudnia wygodną obsługę.
Oczywiście znaczącą różnicą w stosunku do analogowych modeli jest brak dźwigni naciągu filmu. W aparacie z tak minimalistycznym interfejsem zniknięcie tego elementu jest bardzo widoczne. Początkowo aparat może wyglądać bez niego dość dziwacznie, ale po dłuższej chwili użytkownik o tym zapomina i zaczyna się cieszyć możliwością fotografowania bez konieczności odrywania aparatu od oka.
Poniżej zdjęcia aparatu.
Ergonomia budowy i użytkowania
Kiedy już przebolejemy brak uchwytu ułatwiającego trzymanie aparatu, okazuje się, że Leica M8 (tak jak jej poprzednicy) to aparat o znakomicie przemyślanej ergonomii. Poważna waga sprawia, że cyfrowa "emka" od razu robi bardzo solidne wrażenie. Ze względu na brak systemu automatycznego ustawiania ostrości M8 trzeba obsługiwać dwoma rękami, dlatego dość łatwo obyć się bez gripa. Prawa ręka trzyma aparat i obsługuje spust migawki oraz tarczę czasów, lewa jest odpowiedzialna za podtrzymywanie obiektywu, zmianę otworu przysłony i ostrzenie.
Leica M8 nie jest aparatem dla guzikologa. Interfejs przejęty z modeli analogowych sprowadza się do tarczy czasów, która umożliwia też wybranie trybu automatyki czasu (preselekcja przysłony), oraz włącznika głównego - pokrętła umieszczonego współosiowo ze spustem migawki. Opisywany model dodał mu jeszcze funkcję wyboru trybu napędu (zdjęcia pojedyncze, seryjne oraz samowyzwalacz). Z przodu mamy jeszcze dodatkowo przycisk zwalniający blokadę mocowania obiektywu oraz dźwignię ramek wyświetlanych w wizjerze, która pozwala sprawdzić pole widzenia obiektywu innego niż ten, który jest aktualnie założony na aparat.
Na górnej płytce, poza tarczą czasów i włącznikiem, znajdziemy mały okrągły monochromatyczny panel ciekłokrystaliczny wyświetlający liczbę zdjęć, które zmieszczą się jeszcze na karcie, oraz poziom naładowania akumulatora. Mamy więc do czynienia z kolejną rzeczą, która nie zmienia się w przypadku cyfrówki. Małoobrazkowe aparaty wyposażano w podobne łatwo dostępne liczniki zdjęć i wskaźniki stanu baterii. Brak panelu statusu umieszczanego na górnej płytce i brak możliwości wyświetlenia parametrów ekspozycji na 2,5-calowym LCD podczas fotografowania sprawiają, że w trakcie pracy Leica M8 zachowuje się jak jej małoobrazkowi poprzednicy. I o to właśnie chodziło producentowi - użytkownik musi na początku ustawić typowo cyfrowe parametry (balans bieli, rozmiar pliku itp.), a potem pracuje dokładnie tak, jak kiedyś. Warto zwrócić uwagę na tarczę czasów, którą powiększono, dzięki czemu łatwo nią kręcić jednym palcem. Powiększenie zostało zresztą wymuszone większym zakresem czasów - w porównaniu z M7 trzeba było zmieścić na niej trzy dodatkowe wartości w górnym zakresie. Drugą zaletą jest fakt, że tarcza kręci się "na okrągło" - nie ma pozycji, w której napotykamy blokadę (nie wszystkie modele "emek" tak mają).
W dalszej części testu opiszemy dokładniej sposób wymiany karty pamięci i akumulatora. Na razie wspomnimy jedynie, że konieczność zdjęcia całej dolnej pokrywy aparatu jest może i udanym sentymentalnym ukłonem w stronę tradycji (we wszystkich małoobrazkowych leikach właśnie tak się zmienia film), ale w praktyce sprawdza się nie najlepiej. Równie problematyczne może być umiejscowienie wizjera. Znajduje się on skrajnie z lewej strony, co znacznie utrudnia pracę osobom lewoocznym. Wspominamy o tym jednak wyłącznie z dziennikarskiego obowiązku. Trudno bowiem uznać za wadę jedną z cech szczególnych całego systemu, charakterystyczną zresztą dla wszystkich dalmierzowców.
Jeśli chodzi o interfejs cyfrowy, to mamy do czynienia z dość typowym zestawem przycisków. Po lewej stronie ekranu LCD znajdują się przyciski:
Po prawej umieszczono przycisk MENU i poczwórny wybierak z okalającym go pokrętłem funkcyjnym. Dostęp do wszystkich elementów jest wygodny, przyciski działają pewnie, nie mają luzów. Za małą wadę można uznać decyzję o rezygnacji z ikonek oznaczających funkcje poszczególnych przycisków. Co prawda zupełnie nie pasowałyby do minimalistycznej stylistyki aparatu, ale w niektórych przypadkach ułatwiłyby i przyspieszyły pracę. Osobom pracującym na sprzęcie innych marek może też zabraknąć przycisku potwierdzającego wybór danego parametru (OK) po środku wybieraka. Przycisk SET sprawia początkowo problemy, ponieważ jego funkcje nie są zbyt intuicyjne (patrz niżej).
Funkcje przycisków
Jak już wspomnieliśmy, konstruktorzy Leiki M8 zrobili wszystko, żeby pod względem obsługi cyfrowa "emka" jak najmniej różniła się od małoobrazkowych modeli. Dlatego też do minimum ograniczono liczbę przycisków - jest ich zaledwie sześć plus poczwórny wybierak. Z jednej strony to zaleta, ale z drugiej świadomie zrezygnowano z bezpośredniego dostępu do takich funkcji jak balans bieli czy nawet korekta ekspozycji.
;MENU wywołuje główne menu.]Przyciski nawigatora służą do nawigacji po menu (góra/dół) oraz powiększonych zdjęciach w trybie odtwarzania (wszystkie cztery). Okalające wybierak pokrętło umożliwia nawigację po menu (góra/dół) i powiększanie zdjęć w trybie odtwarzania (również w opcji wyświetlania parametrów zdjęciowych i histogramu). Tarcza czasów pozwala na ustawienie długości otwarcia migawki w zakresie 4 s - 1/8000 s z krokiem co pół podziałki. Poszczególne wartości zaskakują pewnie i są łatwo wyczuwalne. Pokrętło włącznika przełączające między trybem zdjęć pojedynczych, seryjnych i samowyzwalacza również zaskakuje w odpowiednich pozycjach, a wypustka jest dodatkowo karbowana.
Podsumowanie działu
Leica M8 to aparat, który trudno porównać z innymi topowymi modelami, ponieważ te drugie to lustrzanki. Poza tą podstawową różnicą musimy brać pod uwagę również konieczność trzymania się klasycznej linii oraz interfejsu.
+ znakomita jakość wykonania
+ odpowiednia równowaga między funkcjami cyfrowymi i analogowymi
+ łatwa przesiadka dla osób fotografujących małoobrazkowymi Leicami M
- przycisk SET ma nieintuicyjne funkcje
- brak bezpośredniego dostępu do balansu bieli, korekty ekspozycji itp.