Leica D-Lux 8 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]

Z miejsca okrzyknięta mianem „baby Q” Leica D-Lux 8 to kolejna luksusowa odsłona popularnego kompaktu z matrycą 4/3 i jasnym zoomem 24-75 mm. Aparat ma oferować „doświadczenia spod znaku czerwonej kropki” ale w bardziej przystępnej cenie. Zobaczmy jak sprawdza się w praktyce.

Autor: Maciej Zieliński

29 Lipiec 2024
Artykuł na: 9-16 minut

Już na wstępie warto pozbyć się złudzeń. Wprowadzenie tego modelu było decyzją czysto marketingową. I reakcją na znów rosnące zainteresowanie kompaktami, takimi jak Fujifilm X100VI, Ricoch GRIIIx czy najbardziej pożądany obecnie wśród „Zetek” Canon G7 X Mark III. I gdy spojrzymy na specyfikację, szybko orientujemy się, że pod względem parametrów, to wciąż ten sam, dobrze znany Lumix LX100II aka Leica D-Lux 7.

Oczywiście pod koniec minionej dekady był to jeden z najlepszych aparatów kompaktowych na rynku i nawet dziś pod wieloma względami prezentuje się atrakcyjnie. Dodatkowo duży fizycznie sensor 4/3 i uniwersalny zoom o jasności f/1.8-2.8 teraz zamknięto w nowym, „prawdziwie niemieckim” body. Również cena nie przeraża, bo aparat wchodzi do sprzedaży za nieco ponad 7 tys. zł. To zapewne wystarczy, by zainteresować niejednego fotoamatora, który szuka poręcznego i łatwego w obsłudze kompaktu premium do codziennej fotografii.

Czy jakość wykonania i kultura pracy nowego D-Luxa dorównują autorskim konstrukcjom Leica? I czy oprogramowana przez inżynierów z Wetzlar matryca da nam też podobny do modeli Q i M charakter obrazowania? Sprawdźmy ile jest Leiki w nowej Leice!

Leica D-Lux 8 to kieszonkowe Q i nie poczujemy tutaj ściemy

Choć aparat zachowuje bryłę poprzednika, wykończenie i obsługa D-Lux 8 faktycznie wyraźnie nawiązują do najnowszych aparatów Leica. Zacznijmy jednak od jakości wykonania. Obudowę odlano już nie z aluminium ale, jak w linii Q, z lżejszego stopu magnezu. Zimna i przyjemnie matowa prezentuje się bardzo elegancko a perfekcyjne łączenie elementów potęguje jeszcze wrażenie solidności.

Trudno powiedzieć, jak będzie się starzeć – w modelach Leica Q lakier przeciera się dość szybko, ale tu zastosowano inne malowanie, przypominające bardziej to z modelu Q Monochrome. Obudowa D-Luxa z pewnością jest jednak znacznie delikatniejsza, producent nie informuje też o obecności uszczelnień.

Ze stopu magnezu wykonano również górne pokrętła oraz zewnętrzną obudowę niewymiennego obiektywu. Teleskopowa konstrukcja wysuwanego zooma to już jednak wyłącznie tworzywa sztuczne.

Przednia ścianka pokryta została fakturowaną gumą, identyczną jak w modelu Q, która daje dobrą przyczepność. Aparat jest teraz jeszcze lżejszy (397 g) i w zasadzie nie wymaga gripu, ale producent przewidział również dodatkowy, opcjonalny uchwyt mocowany do gniazda statywowego (550 zł).

Wygodę fotografowania jedną ręką poprawia też delikatny profil na tylnej ściance na którym opieramy kciuk. Przypomina ten stosowany w modelach Leica M, z dalmierzami dzieli również kierunkowy nawigator i przyciski Play oraz Menu, które moim zdaniem są nieco zbyt płaskie.

Bezpośrednim nawiązaniem do linii Q są natomiast dwa nieoznakowane, programowalne przyciski nad ekranem LCD oraz górny przycisk zintegrowany z pokrętłem sterowania. Obsługa jest więc minimalistyczna ale, dzięki rozbudowanej personalizacji, bez problemu dopasujemy aparat do własnych potrzeb – wystarczy przytrzymać dłużej dowolny przycisk, by przywołać pokaźną listę niemal 40 funkcji, które możemy do niego przypisać. To znacznie wygodniejsze niż przekopywanie się przez zakładki głównego menu aparatu.

Samo menu również zunifikowano z nowymi liniami aparatów Leica. Jest krótkie, proste i przejrzyste. Kliknięcie przycisku pod nawigatorem przywołuje najpierw podręczne menu, które obsługujemy dotykowo. I tu również mamy dwa odrębne interfejsy dla trybu foto i wideo. Wciskając przycisk po raz drugi przechodzimy już do pełnego menu foto lub wideo. Oczywiście nadal nie ma polskiej wersji językowej.

Ekran to jeden z niewielu nowych podzespołów. Ma teraz większą rozdzielczość 1,84 Mp i wiernie odwzorowuje kolory i jasność. Jest jasny i klarowny ale w słabym świetle dość wyraźnie szumi. Szkoda, że wzorem Q3 nie jest odchylany.

Nieco kuleje też responsywność dotyku - nie zawsze nadąża za ruchami palca lub lekko się przycina. Choć mam raczej małe dłonie miewałem też problem z trafieniem w ikonki przy dolnej krawędzi, np. by zmienić styl obrazu.

Co ciekawe, według specyfikacji wizjer ma teraz mniejszą rozdzielczość 2,36 Mp (względem 2,76 Mp w modelu D-Lux 7). Zapewne nie jest to znacząca dla komfortu pracy różnica, ale prawdę mówiąc z sytuacją obniżania rozdzielczości w kolejnym modelu spotykam się po raz pierwszy.

Niemniej przy powiększeniu x0,74 i odświeżaniu 60 kl./s otrzymujemy naprawdę dobry i zaskakująco szczegółowy podgląd sceny. Przynajmniej dopóki nie brakuje światła w otoczeniu. W gorszych warunkach, widzimy niestety dość wyraźny szum.

Obsługa jest wygodna, ale wydajność zatrzymała się w 2018 roku

Aparat potrzebuje chwili by przygotować się do pracy co wynika przede wszystkim z rozsuwanej konstrukcji obiektywu. A jeśli chcemy od razu przejść do maksymalnego zbliżenia musimy doliczyć jeszcze prawie 3 sekundy. Fajnym udogodnieniem byłaby możliwość zaprogramowania początkowej ogniskowej, tak by od razu po włączeniu obiektyw rozsuwał się do naszej ulubionej wartości 35 czy 50 mm.

Wydajność ogranicza też nienajnowszy już procesor. Pomimo skromnej rozdzielczości matrycy 21 Mp (efektywne 17 Mp), w trybie seryjnym 11 kl./s (10 Bit) bufor łapie zadyszkę po wykonaniu 13 par zdjęć JPEG+RAW a zapis na karcie trwa dobrych kilkanaście sekund.

Co ciekawe, dokładnie takie same osiągi notujemy w wolniejszym trybie 7 kl./s co sugeruje, że jest to ograniczenie systemowe. Wydajność znacznie się poprawia w trybie JPEG (8 Bit), bo wtedy z pełną prędkością zapisujemy nawet 80 zdjęć.

System AF to detekcja kontrastu oparta o 49 pól. W dobrym świetle działa zaskakująco szybko i celnie, zwłaszcza przy szerszych ogniskowych. Przeostrzenie z minimalnej odległości na nieskończoność trwa sekundę ale płynnie „dojeżdża” i pewnie blokuje ostrość. Również w półmroku zachowuje się jeszcze całkiem dobrze ale ostrzenie w słabym świetle, i na obiekty znajdujące się poza zasięgiem diody doświetlającej jest już sporym wyzwaniem. I nie zawsze kończy się sukcesem.

Leica D-Lux 8 nie ma joysticka i najwygodniejszym (oraz najszybszym) sposobem wyboru punktu AF jest skorzystanie z dotykowego ekranu. Pozwala na to również gdy patrzymy w wizjer a ze względu na niewielkie wymiary aparatu kciukiem prawej ręki bez problemu podróżujemy po całym kadrze.

W trybie field możemy za pomocą pokrętła powiększać i zmniejszać wielkość ramki AF choć ta opcja niepotrzebnie aktywna jest przez cały czas. Gryzie się z przypisaną do pokrętła korekcją ekspozycji bo by zmienić jasność sceny musimy zablokować gdzieś najpierw ostrość. Inaczej pokrętło reguluje ramkę.

Brakuje też opcji szybkiego przywołania punktu AF do centrum kadru – choćby poprzez dwukrotne uderzenie w ekran jak w Leice Q. Ideałem byłaby możliwość przypisania tej funkcji do centralnego przycisku nawigatora, jak ma to miejsce w przypadku wielu modeli innych marek.

Ciekawe jest też to, że w trybie Spot możemy korzystać tylko z centralnej części ekranu zawężonej do ok. 60% kadru. W przypadku ostrzenia strefą obszar ten jest większy ale nadal nie obsługuje całej powierzchni matrycy. Bu ustawić ostrość blisko krawędzi musimy użyć trybu Field.

Tryb ciągły AF-C jest wolny i rozedrgany. Śledzenie obiektu czy detekcja twarzy/oka zupełnie nie przystają do dzisiejszych standardów i najlepiej w ogóle z nich nie korzystać.

Akumulator według danych producenta powinien wystarczyć na co najmniej 340 zdjęć, ale podczas moich testów ikonka baterii zapaliła się dopiero po wykonaniu 370 zdjęć. Zanim aparat zupełnie się wyłączył zrobiłem jeszcze 35 zdjęć. Aparat ładujemy przez USB-C ale tylko gdy jest on wyłączony.

Jakość zdjęć to bez wątpienia atut. Ale jest też „ale”

Matryca CMOS formatu 4/3 ma nadal jedynie 17 milionów efektywnych pikseli, co w 2024 roku z pewnością nie jest wynikiem imponującym. Można jednak uznać, że w przypadku aparatu, który służyć ma przede wszystkim do codziennej dokumentacji i zdjęć do social mediów, to w zupełności wystarczy i pozwoli zaoszczędzić miejsce na karcie i dysku komputera.

Aparat ma też w końcu zoom, więc zapewne nie będzie konieczności częstego docinania zdjęć, tak jak w przypadku Ricoha GR III, Leiki Q3 czy Fujifilm X100VI wyposażonych wyłącznie w szerokokątne stałki.

Przeglądając zdjęcia testowe możemy wyciągnąć już pierwsze wnioski. „Color science” Leiki sprawia, że obraz ma zbliżoną charakterystykę do innych modeli producenta i bez wątpienia jest to jedna z największych, jeśli nie największa zaleta tego aparatu. Świetny i czasem wręcz do przesady poprawny balans bieli, soczyste pliki JPEG, znakomity wbudowany tryb Monochromatyczny – obrazek z Leiki jest bardzo przyjemny już prosto z aparatu.

Ale matryca 4/3 ma też swoje ograniczenia i przede wszystkim lubi dużo światła. Gdy wchodzimy na wyższe czułości pojawia się wyraźny szum przybierający niekiedy postać wielobarwnych plam. Automatyczne odszumianie dla HI ISO robi niestety z detali papkę i jest to opcja, której nie możemy ani kontrolować ani wyłączyć.

Porównanie JPEG i RAW dla ISO 12500 

Szkoda, bo otwierając pliki RAW zauważymy, że szum ma drobny, jednorodny i niedestrukcyjny dla szczegółów charakter. Z plików RAW wyciągniemy więc znacznie więcej, ale czy użytkownik tego aparatu będzie faktycznie zasiadał do komputera, by godzinami edytować swoje zdjęcia? Nie mam co do tego przekonania.

Nie bez znaczenia dla jakości zdjęć jest również obiektyw. To co zauważamy od razu to niezła ostrość w całym kadrze, brak typowej dla zoomów dystorsji geometrycznej oraz niemal zerowe winietowanie. Kiepsko radzi sobie za to pod światło i mocno blikuje zarówno na szerokim kącie jak i przy dużym zbliżeniu.

Podsumowując

Leica D-Lux 8 to z pewnością aparat lepszy od poprzednika i jeden z najlepszych kompaktów na rynku. Został świetnie zaprojektowany i wykonany a jakość zdjęć w tym segmencie z pewnością się wyróżnia. Ważną zaletą jest także obecność jasnego zooma, który niweluje nieco braki rozdzielczości matrycy i pozwala na twórczą zabawę perspektywą oraz np. potęgowanie rozmycia w zdjęciach portretowych. Daje też zwyczajnie sporo radości z fotografowania, która sprawia, że łatwiej wybaczamy niedobory szybkości czy wydajności.

Oczywiście pozostawia też pewien niedosyt. Na rynku dostępne są już nowsze sensory 4/3 (jak chociażby ten zastosowany w Lumix G9 II z pikselami detekcji fazy), zapewne dużym wyzwaniem nie byłoby też podkręcenie wydajności procesora czy usprawnienie detekcji oka, bo są to technologie, którymi Leica już dysponuje. Lub ma do nich dostęp w ramach współpracy z japońskim partnerem. Wybiegając do przodu prawdziwym game-changerem byłoby np. wprowadzenie manualnego zooma, jak np. w świetnych kompaktach Fujifilm X10/20/30 sprzed lat.

Szkoda, że Leica nie skorzystała z okazji, by stworzyć aparat naprawdę wyróżniający się, który zainteresuje nie tylko aspirujących amatorów, ale również bardziej wymagających fotografów, dla których byłby on „wizualnym notatnikiem” bez zbędnych kompromisów. I który faktycznie zasłużyłby na miano „Baby Q”.

Leica D-Lux 8 - zdjęcia testowe

Wszystkie zdjęcia wykonaliśmy jako pliki JPEG na standardowych ustawieniach aparatu. Zachęcamy do pobrania paczki plików RAW by samodzielnie ocenić jakość plików. 

>> POBIERZ PACZKĘ PLIKÓW RAW (UWAGA! 1,5 GB!) <<

1/640 s, f/4.5, ISO 200, 34.0 mm

1/1300 s, f/1.7, ISO 200, 10.9 mm

1/3200 s, f/2.5, ISO 200, 19.1 mm

1/500 s, f/5.6, ISO 200, 17.2 mm

1/500 s, f/5.6, ISO 200, 34.0 mm

1/1000 s, f/1.7, ISO 200, 10.9 mm

1/3200 s, f/2.8, ISO 200, 24.5 mm

1/60 s, f/2.6, ISO 1600, 20.6 mm

1/1600 s, f/5.6, ISO 200, 34.0 mm

1/800 s, f/1.7, ISO 200, 10.9 mm

1/1300 s, f/2.8, ISO 200, 34.0 mm

1/250 s, f/11, ISO 200, 24.5 mm

1/60 s, f/2.8, ISO 1600, 34.0 mm

1/60 s, f/2.8, ISO 16000, 25.1 mm

1/8000 s, f/1.7, ISO 200, 10.9 mm

1/800 s, f/9, ISO 200, 26.3 mm

1/16000 s, f/1.8, ISO 200, 11.5 mm

1/125 s, f/5.6, ISO 200, 34.0 mm

1/125 s, f/5.6, ISO 200, 34.0 mm

1/6400 s, f/2.5, ISO 200, 18.8 mm

1/1300 s, f/2.8, ISO 200, 34.0 mm

1/50 s, f/2.8, ISO 200, 34.0 mm

1/2000 s, f/2.5, ISO 200, 18.1 mm

1/125 s, f/5.6, ISO 200, 10.9 mm

1/1000 s, f/2.8, ISO 200, 34.0 mm

1/160 s, f/5.6, ISO 200, 34.0 mm

1/500 s, f/1.7, ISO 200, 10.9 mm

1/2500 s, f/2.6, ISO 200, 19.7 mm

1/2000 s, f/2.8, ISO 200, 34.0 mm

1/125 s, f/4.5, ISO 200, 10.9 mm

1/4000 s, f/2.6, ISO 200, 19.9 mm

1/3200 s, f/2.8, ISO 200, 26.6 mm

1/160 s, f/2.3, ISO 200, 16.3 mm

1/640 s, f/2.8, ISO 200, 34.0 mm

1/800 s, f/2.8, ISO 200, 34.0 mm

1/400 s, f/5.6, ISO 200, 34.0 mm

1/1600 s, f/2.8, ISO 200, 25.4 mm

1/1000 s, f/2.6, ISO 200, 19.7 mm

1/125 s, f/2, ISO 200, 10.9 mm

1/400 s, f/5.6, ISO 200, 10.9 mm

1/2000 s, f/2.6, ISO 200, 19.9 mm

1/1000 s, f/2.8, ISO 200, 34.0 mm

1/320 s, f/5.6, ISO 200, 25.4 mm

1/5000 s, f/2.8, ISO 200, 34.0 mm

1/250 s, f/2.8, ISO 200, 34.0 mm

1/125 s, f/3.2, ISO 200, 34.0 mm

1/320 s, f/1.7, ISO 200, 10.9 mm

1/1000 s, f/9, ISO 200, 10.9 mm

1/200 s, f/5.6, ISO 200, 10.9 mm

1/320 s, f/5.6, ISO 200, 33.5 mm

ISO 100

ISO 200

ISO 400

ISO 800

ISO 1600

ISO 3200

ISO 6400

ISO 12500

ISO 25000

 

Skopiuj link

Autor: Maciej Zieliński

Redaktor naczelny serwisu fotopolis.pl i kwartalnika Digital Camera Polska – wielki fan fotografii natychmiastowej, dokumentalnej i podróżniczego street-photo. Lubi małe dyskretne aparaty, kolekcjonuje albumy i książki fotograficzne.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Hover Air X1 - dron inny, niż wszystkie [TEST]
Hover Air X1 - dron inny, niż wszystkie [TEST]
Hover to dron zamykający esencję ujęć lotniczych w najprostszej możliwej formie, którą można obsługiwać bez żadnego kontrolera i która chce zmienić nasze myślenie o dronach....
20
Nikon Z6 III - test aparatu
Nikon Z6 III - test aparatu
Trzecia generacja Nikona Z6 ma już niewiele wspólnego z poprzednikiem. Czy nowy korpus ma szansę zdobyć szturmem rynek? Sprawdzamy jego potencjał…
61
Sony ZV-E10 II - pierwsze wrażenia
Sony ZV-E10 II - pierwsze wrażenia
Druga generacja vlogerskiego korpusu APS-C ma być wreszcie idealnym rozwiązaniem dla początkujących, ale ambitnych twórców internetowej rozrywki. Sony ZV-E10 II to jednak także prawie...
14
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (3)