Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Najnowszy kompakt Ricoh GR III pretenduje do miana najdoskonalszego stałoogniskowego aparatu kompaktowego w historii. Czy ma szansę podbić tę specyficzną niszę? Sprawdźcie nasze wnioski po jednym dniu spędzonym z aparatem.
Historia serii kompaktów Ricoh GR sięga 1996 roku, kiedy to na rynku pojawił się pierwszy reprezentujący ją kieszonkowy aparat na film 35 mm. Z biegiem lat, dzięki połączeniu niewielkich gabarytów z dużą funkcjonalnością aparaty z serii GR stały się oczkiem w głowie fotografów reportażowych i ulicznych. I choć w połowie zeszłej dekady, porzucając film na rzecz cyfrowego obrazowania, na kilka lat linia ta wpadła w ślepą uliczkę niewielkich matryc, to jej założenia pozostały takie same - uniwersalny, jasny obiektyw 28 mm f/2.8 i ergonomia, która zadowoli nawet zawodowców.
W 2013 roku, wraz z pierwszym modelem wyposażonym w stosunkowo dużą matrycę APS-C, wydawało się, że seria wraca wreszcie na właściwe tory. Aparat z miejsca pokochali użytkownicy, dla których stał się ziszczeniem marzeń o cyfrowym kompakcie, który pozwoliłby dostarczyć plastyki i jakości zbliżonej do zaawansowanych aparatów kompaktowych z ery analoga. Oczywiście nie był to aparat doskonały, ale po udanej reaktywacji fani liczyli na stosunkowo szybkie wypuszczenie kolejnych, udoskonalonych modeli. Niestety Ricoh GR II z 2015 roku oferował w zasadzie jedynie kosmetyczne poprawki względem poprzednika, co sprawiło, że dla wielu wydał się konstrukcją przestarzałą. W dodatku wraz z aktualizacją nie poprawiono największych bolączek konstrukcji.
Plotki o następcy pojawiały się w sieci już od dłuższego czasu, nową konstrukcję mieliśmy jednak okazję zobaczyć po raz pierwszy dopiero podczas targów Photokina. Wtedy jednak o aparacie dowiedzieliśmy się bardzo niewiele, a i oficjalna styczniowa premiera nie zdradzała wszystkiego, co chcielibyśmy wiedzieć o nowym aparacie. Dlatego tym chętniej skorzystaliśmy z możliwości sprawdzenia aparatu Ricoh GR III w praktyce.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to fakt, że w przypadku nowego modelu mamy do czynienia z konstrukcją nieco krótszą od poprzednika, dzięki czemu aparat staje się jeszcze bardziej poręczny i łatwy w transporcie. W dużej mierze to jednak ta sama, prosta, ale funkcjonalna i co także ważne - nie rzucająca się w oczy konstrukcja. Z kompaktem Ricoha, który z zewnątrz wygląda jak małą czarna kostka czujemy się zupełnie nieskrępowani. Nie powoduje on niemal żadnego zainteresowania ze strony przechodniów.
Budowę i ergonomię nowego Ricoha GR III trudno opisać kilkoma zdaniami. Z jednej strony jest to konstrukcja, która osobom mającym styczność z wcześniejszymi modelami w serii wyda się bardzo znajoma, z drugiej w znaczącym stopniu przeprojektowana. Systematyka obsługi zmienia się tu w bardziej widoczny sposób po raz pierwszy od lat, toteż projektanci z pewnością długo zastanawiali się czy warto ulepszać sprawdzoną konstrukcję. Okazuje się, że tak - teraz jest jeszcze wygodniejsza i szybsza w obsłudze. Co jednak najważniejsze, zmiany dokonane zostały w sposób bezbolesny dla użytkownika - każdy, kto fotografował wcześniejszymi modelami z serii GR błyskawicznie załapie nowy styl kontroli aparatu.
Przede wszystkim z tylnego panelu zniknęły dźwignia trybów AF oraz bardzo praktyczny i wygodny przełącznik „+/-„, odpowiadający za kontrolę ekspozycji powiększanie zdjęć w trybie podglądu. Na pierwszy rzut oka można więc odnieść wrażenie, że konstrukcja została pozbawiona jednych z najciekawszych rozwiązań. Na szczęście, to tylko pozory. Funkcje przełącznika (korekcja ekspozycja) pełni teraz obecna już wcześniej dźwignia u góry tylnego panelu, a dodatkowo otrzymujemy drugie pokrętło funkcyjne, okalające tylny 4-kierunkowy wybierak, na którym teraz znalazła się pozycja ISO. Nowe pokrętło nie tylko znacznie ułatwia pracę w trybie manualne, ale przede wszystkim pozwala na błyskawiczną nawigację po zawartościach funkcji uruchamianych poszczególnymi przyciskami. Naprawdę, trudno opisać słowami z jak dużo większym komfortem pracy mamy teraz do czynienia.
Dodatkowo otrzymujemy ekran dotykowy, który - co należy od razu podkreślić - dorównuje najlepszym tego typu układom na rynku pod względem czułości, szybkości reakcji i funkcjonalności. To doprawdy zabawne, że jedyny system dotykowy będący w stanie godnie konkurować z niemal doskonałymi ekranami dotykowymi Canona otrzymujemy ze stajni Ricoha, który - jak by nie było - nie bierze udziału w wyścigu zbrojeń największych graczy na rynku fotograficznym.
Ekran działa jak marzenie - punkt AF bez najmniejszych opóźnień podąża za ruchem palca na ekranie, błyskawicznie też wyzwalana jest w ten sposób migawka, a my nie mamy najmniejszego problemu z wcelowaniem w pożądany obszar. Dotykowo w bardzo wygodny sposób możemy też nawigować po menu i trybie podglądu, gdzie powiększenia wczytywane są momentalnie po dwukrotnym dotknięciu ekranu. Co ważne, w tym wypadku od razu otrzymujemy powiększenie dokładnie tego obszaru zdjęcia, który dotknęliśmy. Dzięki temu możemy błyskawicznie podejrzeć interesującą nas partię kadru.
W parze z praktyczną „guzikologią” i świetnym ekranem otrzymujemy też doskonale przemyślane menu i podręczne konfigurowalne menu pomocnicze, czego efektem jest niemal wzorowa kultura pracy, jakiej nie uświadczymy w żadnym innym kompakcie na rynku. Systematyka obsługi imponuje zresztą nawet w zestawieniu z dużo bardziej zaawansowanymi aparatami. W szczegóły zagłębimy się przy okazji pełnego testu. Na razie powiemy tyle, że w Ricohu GR do większości ustawień jesteśmy w stanie dotrzeć w przysłowiowy ułamek sekundy, za pomocą bardzo niedużej liczby kliknięć, a doskonałe wrażenie robi także ogólna szybkość aparatu.
Pierwsze zdjęcie po włączeniu nowym GR III zrobimy już w 0,7 sekundy po włączeniu. Do tego dochodzi błyskawiczne wczytywanie się menu, podglądu i momentalna reakcja na kontrolę przycisków i pokręteł. Tak powinien działać każdy aparat.
Oprócz podstawowych możliwości fotografowania, Ricoh GR III oferuje także sporą garść udogodnień, które ułatwią nam robienie zdjęć. Zaliczyć można do nich np. pojawiającą się w tego typu konstrukcji po raz pierwszy stabilizację matrycy (3-osiowa), która w widoczny sposób rozszerza nasze pole manewru podczas fotografowania z ręki (w praktyce możemy utrzymać 0,5-sekundowe ujęcia) czy chociażby możliwość błyskawicznego wykonania zdjęć bez oczekiwania na system AF, z ustaloną wcześniej odległością ostrzenia - rzecz bardzo przydatna, gdy liczy się czas reakcji. Do tego rozbudowany tryb wielokrotnej ekspozycji, bogaty zestaw profili kolorystycznych / filtrów efektowych i znacznie usprawnione funkcje bezprzewodowe, które nareszcie działać mają tak, jak należy.
Mamy też rozbudowane możliwości personalizacji, z 3 trybami użytkownika, możliwością przypisywania własnych funkcji do przycisków i aranżowania menu podręcznego. Do tego wbudowany filtr ND, całkiem imponujący tryb makro (od 6 cm), tryb crop (35 i 50 mm), 2 GB wbudowanej pamięci czy wreszcie funkcja obróbki RAW-ów w aparacie. Wszystko to sprawia, że nowy Ricoh GR III okazuje się niezwykle poręczny i przyjemny w obsłudze. Aparatem po prostu chce się fotografować.
Czy jednak aparat za wszystko można pochwalić? Niestety nie. Największym chyba zaskoczeniem jest rezygnacja z lampy błyskowej, która nie tylko wydaje się być elementem na stałe wpisanych w DNA aparatów kompaktowych, ale też w wielu sytuacjach okazuje się niezbędna i stanowi dodatkowy środek wyrazu. Oczywiście można polemizować, że otrzymujemy bardzo szeroki zakres ISO, a opcjonalną lampę możemy zamocować do gorącej stopki, to jednak zupełnie nie to samo.
Drugim, dość doskwierającym problemem może okazać się krótki czas pracy na akumulatorze. Przy w pełni naładowanej baterii, byliśmy w stanie zrobić jedynie około 250 zdjęć, co w praktyce oznaczało około 2-3 godzin spędzonych na umiarkowanym fotografowaniu. Nie najgorzej, ale jednak chciałoby się nieco więcej. Tutaj warto jednak nadmienić, że aparat ładować możemy z powerbanków, przez złącze USB-C (także gdy jest włączony).
Oprócz tego, niestety, mocno przeciętny jak na dzisiejsze standardy system AF. Mimo obecności pomiaru detekcji fazowej, autofokus często nie był w stanie wyostrzyć nawet w wydawałoby się nie najgorszych warunkach oświetleniowych. W przypadku słabego światła bywa już naprawdę ciężko. Trzeba albo szukać punktów świetlnych w interesującej nas odległości, a następnie przekadrować, albo przełączać się na tryb manualny. Szkoda, to przecież jedna z kluczowych funkcji tego typu aparatu. Problematyczne są zwłaszcza brzegi kadru, a także niekiedy tryb makro, w którym często nie jesteśmy w stanie wyostrzyć na interesujące nas obiektyw. Śmiemy twierdzić, że system AF wypada tutaj gorzej od pokazanego w zeszłym roku Fujifilm XF10, z werdyktem wstrzymamy się jednak do czasu pełnego testu. Warto jednak nadmienić, że w dobrym świetle problemów takich raczej nie napotkamy, a dodatkowo otrzymujemy wsparcie całkiem sprawnie działającego systemu detekcji twarzy (niedostępne w trybie AF-C) i pomiaru śledzącego.
Body nie jest też w żaden sposób uszczelnione, a ekran, nawet mimo możliwości rozjaśnienia, w słońcu może okazywać się zbyt ciemny. Nie zawsze precyzyjnie działa też pomiar światła, co dość często zmusza nas do wprowadzania ręcznych korekt. Żałujemy też, że producent nie zdecydował się na wprowadzenie do konstrukcji złącza mikrofonowego. Choć GR III nie jest z założenia aparatem do filmowania, to taki dodatek mógłby przyciągnąć osoby szukające ciekawego rozwiązania do kręcenia vlogów. Zwłaszcza, że takim posunięciem w żaden sposób producent nie kanibalizowałby swojej oferty. Szkoda też, że nie zdecydowano się ekran odchylany. Dziś, gdy taki lub inny system obracania ekranu oferuje już niemal każdy aparat na rynku, brak ten daje się we znaki. Osobną kwestią jest także podatność ekranu na zarysowania. W ciągu raptem jednego dnia, przy noszeniu aparatu w kieszeni kurtki, w której nie znajdowały się żadne ostre czy twarde przedmioty już udało nam się go zarysować. Możemy się więc spodziewać, że przy normalnym użytkowaniu dość szybko doprowadzimy go do złego stanu.
Do tego wszystkiego nie otrzymujemy funkcji migawki elektronicznej, która to oferowana jest już przez większość aparatów na rynku, a tryb seryjny ogranicza się do bardzo skromnej prędkości 4 kl./s. Warto tu wspomnieć, że więcej (6kl./s) oferuje nawet amatorski Fujifilm XF10. Niektórym może nie przypaść także do gustu ogniskowa obiektywu. Choć 28 mm w czasach smartfonów dla wielu stało się nową standardową ogniskową, dla wielu osób obiektyw może okazać się zwyczajnie zbyt szeroki. To już jednak kwestia upodobań.
W Ricohu GR III otrzymujemy zupełnie nową, 24-milionową matrycę CMOS. Przedstawiciele producenta twierdzą, że nie jest to układ, z którym kiedykolwiek mieliśmy do czynienia w przypadku aparatów Pentaksa, ale sensor opracowany specjalnie pod kątem nowego GR-a. Nowa matryca jest aktualizacją pożądaną - już w poprzedniej generacji modelu mieliśmy do czynienia z dość przestarzałą konstrukcją - czy jednak jakością obrazu będzie w stanie zadowolić użytkowników?
Jak na matrycę APS-C jest nieźle, choć aparat ma swoje humory. W oczy rzuca się dość stonowana kolorystyka zdjęć JPEG oraz mocne systemowe wyostrzanie obrazu. Nie najgorzej wypada natomiast kwestia szumów na wyższych czułościach. Choć szum pojawia się dosyć szybko, aż do ISO 3200 nie zauważymy bardzo widocznej degradacji obrazu. Powyżej uwidaczniają się kolorowe szumy, cieszy natomiast fakt, że nawet przy najwyższych czułościach obserwujemy bardzo nieznaczną utratę informacji o kolorystyce zdjęć.
Na fotografowanie wpływ mają jednak także i inne rzeczy. Przede wszystkim, jak już wspomnieliśmy, aparat jest dosyć niepewny jeśli chodzi o pomiar światła. W dodatku ekran ma widoczną tendencję do przesadnego rozjaśniania i saturowania zdjęć, przez co w niektórych warunkach bardzo trudno bez pomocy histogramu ocenić poprawność ekspozycji. Również kolory prezentowane są na ekranie aparatu nieco inaczej niż prezentują się w rzeczywistości. Generalnie, fotografie na ekranie aparatu wyglądają dużo lepiej, niż po zgraniu ich na komputer, co sprawia, że aby uzyskać ciekawe efekty w większości wypadków będziemy zmuszeni do korzystania z zapisu RAW.
Pochwalić należy natomiast sprawnie radzący sobie ze sztucznym światłem automatyczny pomiar balansu bieli oraz przeprojektowany obiektyw. Choć ogniskowa i jasność pozostały takie same, jest on teraz wyraźnie mniejszy. Nieźle wypada także pod względem wad optycznych. Dystorsja jest stosunkowo niewielka, w oczy nie rzuca się aberracja chromatyczna, a obrazek jest wystarczająco ostry nawet przy przysłonie f/2.8 (również na brzegach). Odblaski i flary zauważymy właściwie jedynie w przypadku zdjęć nocnych - te niestety niekiedy potrafią dość mocno przeszkadzać.
Ricoh GR III to z pewnością najciekawszy 28-milimetrowy kompakt z matrycą APS-C na rynku. Doskonale przemyślana ergonomia i zaskakująca szybkość obsługi sprawiają, że fotografuje się nim niezwykle sprawnie i wygodnie, a obecność stabilizacji matrycy pozwala wykorzystać go w dużo większej liczbie sytuacji. Zdecydowanie jeden z najbardziej komfortowych pod względem obsługi aparatów kompaktowych, jakie mieliśmy okazję testować.
Niestety ogólne świetne wrażenie nieco zaciera się w obliczu wad konstrukcji. Przede wszystkim to brak wbudowanej lampy błyskowej, ale także bardzo przeciętny system AF i krótki czas pracy na akumulatorze. Do tego niepewny pomiar światła i trudność ocenienia poprawnej ekspozycji na bądź co bądź doskonałym pod względem czułości ekranie dotykowym. Do tego dochodzi średnio atrakcyjna reprodukcja plików JPEG.
Najnowszy kompakt Ricoha to bez wątpienia bardzo dobry aparat, który za wiele można pokochać. Przede wszystkim jest to konstrukcja, którą po prostu chce się robić zdjęcia i którą bez problemu możemy zabrać ze sobą w każde miejsce. To jednak także aparat, który od użytkownika wymaga dość dużej uwagi i który w niektórych sytuacjach może nas rozczarować. Na pewno nie jest to konstrukcja dla każdego, kto szuka ciekawej alternatywy dla smartfona. Fotografowie uliczni czy reportażyści szukający niewielkiego i nie rzucającego się w oczy aparatu, którzy wiedzą jak poradzić sobie z niedociągnięciami konstrukcji, prawdopodobnie będą jednak nim zachwyceni.
Szkoda jedynie, że nowy model debiutuje w widocznie większej cenie niż jego poprzednik. Podczas gdy za model GR II w dniu premiery musieliśmy zapłacić około 3400 zł, najnowszy kompakt wyceniony został na 3899 zł.