Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
84%
Na następcę “siedemdziesiątki” producent kazał nam czekać długo, bo ponad 3 lata. Sprawdźmy więc, jak zmieniły się możliwości nowego korpusu i jak EOS 80D wypada na tle rosnących w siłę zaawansowanych bezlusterkowców!
Jednym z głównych atutów aparatu jest niewątpliwie szybkość działania. Aparat pierwsze zdjęcie jest w stanie wykonać już w niecałe 0,5 sekundy od uruchomienia. Warto dodać, że wlicza się w to również czas potrzebny na ustawienie ostrości przez system autofokusa. W przypadku wybudzania aparatu ze stanu uśpienia, pierwsze zdjęcie uda nam się zrobić już po 0,25 s od momentu wciśnięcia spustu migawki.
Żadnych opóźnień nie zauważymy także podczas zmiany parametrów, poruszania się po menu i przeglądania zrobionych zdjęć. Canon po raz kolejny udowadnia, że zna się na rzeczy i zostawia w tyle bezlusterkową konkurencję.
Migawka aparatu przy pełnym wsparciu pomiaru TTL pozwala na pracę w zakresie czasów 1/8000 - 30 s, a dodatkowo otrzymujemy nowy tryb cichej migawki (elektroniczna pierwsza kurtyna), w którym aparat będzie pracował dużo dyskretniej, choć nie bezgłośnie. W tym wypadku prędkość trybu seryjnego spadnie jednak do 3 kl./s. Canon zastosował też w aparacie nowy system amortyzacji lustra, który znacznie redukuje niepożądane drgania. Odrzut podczas fotografowania jest prawie niewyczuwalny.
Aparat zasilany jest dobrze znanym nam z innych modeli Canona akumulatorem LP-E6N. Producent zapewnia, że na jednym ładowaniu będziemy w stanie zrobić około 960 zdjęć. Warto nadmienić, że przy sporadycznym korzystaniu z ekranu LCD będziemy w stanie wynik spokojnie przebić.
W praktyce akumulator wystarczy na cały dzień nawet bardziej intensywnego fotografowania, a w przypadku umiarkowanego użycia wytrzyma nawet kilka dni. Co ważne, akumulator nie rozładowuje się nawet gdy aparat pozostaje przez kilka dni w uśpieniu z włącznikiem przesuniętym na pozycję ON.
W trybie standardowym będziemy mogli fotografować z maksymalną prędkością 7 kl./s, przy czym przy pełnym wsparciu ciągłego AF wynik ten spadnie do 5 kl./s. Taką samą wydajność zaobserwujemy w trybie Live View. Nie ma tu więc poprawy względem poprzedniego modelu.
Niestety nie zauważyliśmy też poprawy w kwestii pojemności bufora, o której podczas prezentacji aparatu zapewniał producent. W jednej serii byliśmy w stanie wykonać 22 zdjęcia RAW, 20 zdjęć RAW + JPEG oraz 77 JPEG-ów. Uzyskaliśmy więc takie same wyniki jakie oferował model 70D.
Pochwalić należy jednak czas opróżniania bufora. Seria 77 zdjęć JPEG przenoszona jest na kartę w niecałe 6 sekund. W przypadku plików RAW było to z kolei 8 sekund. Podczas testu korzystaliśmy z szybkiej karty SDHC UHS-II U3, warto jednak zaznaczyć, że w przypadku zwykłych kart czasy te mogą się znacznie wydłużyć.
W aparacie pojawił się nowy czujnik pomiaru RGB+IR o rozdzielczości 7560 pikseli, który ma sprawiać, że parametry ekspozycji oraz balans bieli będą ustawiane dużo bardziej precyzyjnie. W przypadku pomiaru światła, tradycyjnie u Canona otrzymujemy do wyboru pomiar punktowy, pomiar skupiony (nieco większe pole pomiaru niż w przypadku pomiaru punktowego), pomiar matrycowy i centralnie ważony.
Czujnik pomiaru rzeczywiście dobrze radzi sobie nawet w trudnych, kontrastowych warunkach oświetleniowych. Nie zauważamy widocznej tendencji do prześwietlania lub niedoświetlania zdjęć, choć pomiar uśredniony (matrycowy) zdaje się faworyzować jasne partie obrazu. Najlepsze wyniki w większości sytuacji oferować będzie pomiar centralnie ważony. Warto też wspomnieć, że rozmiar strefy pomiaru w przypadku pomiaru punktowego jest na tyle mały, że bez problemu możemy wcelować w światła nawet w przypadku gęstych, kontrastowych faktur, co na przykład w przypadku aparatów Sony potrafi stanowić problem.
Od lewej: pomiar uśredniony, centralnie ważony, skupiony i punktowy.
Niestety aparat nie oferuje pomiaru z uwzględnieniem priorytetu świateł, który oferuje już większość aparatów konkurencji. Możemy co prawda skorzystać z opcji rozszerzenia dynamiki w kierunku jasnych partii obrazu (Priorytet jasnych partii obrazu), może to jednak skutkować spadkiem jakości obrazu w cieniach.
Zauważyliśmy też różnicę w pomiarze światła między standardowym trybem fotografowania, a trybem LiveView. W zależności od warunków, różnica w pomiarze potrafi wynosić nawet 0,7 EV, co będzie już widoczne na zdjęciach. Zwykle waha się jednak w granicach 0,3 EV. Wydaje się, że w sytuacjach gdy w kadrze znajduje się dużo kontrastowych obiektów, lepsze wyniki uzyskamy korzystając z podglądu LiveView.
Najważniejszym chyba usprawnieniem nowego modelu jest nowy układ autofokusa. W poprzednim modelu mieliśmy dyspozycji jedynie 19 punktów ustawiania ostrości. Teraz jest ich aż 45, pokrywają nieco większy obszar kadru (około 62% w poziomie i 48% w pionie), a w dodatku wszystkie są typu krzyżowego, co zbliża wydajność aparatu do tej oferowanej przez najbardziej zaawansowany aparat APS-C w rodzinie canona, model EOS 7D Mark II.
Układ punktów AF w aparacie Canon EOS 80D
Jak widzimy na poniższej grafice, punkty AF pokrywają nieco węższy obszar kadru w poziomie niż ma to miejsce u głównego konkurenta, Nikona D7200, tam jednak krzyżowe są jedynie punkty centralne.
Co więcej aż 27 z punktów, w tym 9 krzyżowych będzie dostępnych przy przysłonie f/8, a punkt centralny oferuje czułość do -3 EV. Trzeba przyznać, że autofokus działa naprawdę błyskawicznie i nawet mocniej zaciemnione miejsca nie stanowią dla niego większego problemu.
W przypadku obiektywu standardowego przeostrzenie z planu dalekiego na bliski nie trwa więcej niż 0,3 sekundy, ale w przypadku przeostrzania na obiekty znajdujące się w podobnych płaszczyznach możemy spodziewać się skuteczności rzędu 0,05-0,1 sekundy. Oczywiście w bardzo słabych warunkach oświetleniowych skuteczność pomiaru znacznie spada, ale rzadko kiedy zdarza się, by autofokus w ogóle nie poradził sobie z daną sceną.
Co ważne, nie zauważamy też widocznej różnicy w skuteczności między skrajnymi punktami AF, a tymi znajdującymi się w centrum kadru. Nie zdarza się także, by aparat oszukiwał z potwierdzeniem ostrości.
Również w trybie ciągłym AI Servo AF, autofokus wypada znakomicie. System błyskawicznie podąża za obiektami przemieszczającymi się w dowolnych płaszczyznach i będzie użyteczny nawet w stosunkowo słabym oświetleniu żarowym.
Usprawniono także algorytmy opartego o umieszczone na matrycy punkty detekcji fazy układu Dual Pixel CMOS AF, którego dobrodziejstwa zauważymy podczas filmowania i fotografowania w trybie Live View, gdzie punkt ostrości będziemy mogli szybko regulować za pomocą ekranu dotykowego. Tutaj Canonowi należą się ukłony - autofokus w trybie Live View nareszcie dziala tak jak powinien. Choć trudno w to uwierzyć, w tym trybie automatyczny pomiar ostrości czesto sprawuje się lepiej niż podczas zwykłego fotografowania, zwłaszcza w słabym oświetleniu. Często tam, gdzie już nie radzi sobie standardowy AF, system Dual Pixel nie będzie miał najmniejszych problemów.
Dodatkowo w tym trybie otrzymamy możliwość skorzystania z funkcji śledzenia twarzy, lub obiektu. System śledzenia wypada pozytywnie, choć przy dynamicznych ruchach aparatu będzie się nieco gubił. Co jednak bardzo ważne system śledzenia zapamiętuje obiekty – gdy nasz cel ucieknie nam z kadru, aparat automatycznie zacznie go śledzić, gdy tylko ponownie znajdzie się w polu widzenia aparatu. Warto też wspomnieć, że w odróżnieniu od poprzednika i modelu 7D Mark II układ Dual Pixel będzie teraz współpracować ze wszystkim szkłami z mocowaniem EF/EF-S.
Aparat pozwala także na bardzo szczegółową personalizację działania autofokusa. Jak zapewnia producent, nasze możliwości będą w tym wypadku większe niż w przypadku modelu 7D Mark II.
Pojawiła się funkcja automatycznego przełączania punktu AF, pomiaru ciągłego z użyciem wszystkich 45 pól AF oraz color tracking, a w menu personalizacji otrzymujemy aż 16 pozycji dotyczących czułości, szybkości i innych ustawień systemu śledzenia. Szkoda tylko, że menu personalizacji AF nie jest tak wygodne jak we wspomnianym 7D Mark II.