Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Sigma SD1 Merill to flagowa lustrzanka japońskiego producenta. Korpus został wyposażony w najlepszą w tym momencie matrycę w technologii Foveon. Czujnik złożony jest z trzech warstw rejestrujących po jednej z trzech podstawowych barw RGB. Na każdej warstwie znajduje się 15 milionów elementów światłoczułych.
Dzięki temu zdjęcia mają charakteryzować się wyjątkową szczegółowością, dynamiką, tonalnością oraz kolorami. Niestety tego typu matryca niesie ze sobą duże wymagania dla bufora oraz procesora obróbki obrazu.
Przekłada się, bezpośrednio na prędkość działania, która była piętą achillesową wcześniejszych modeli. W Sigmie SD1 Merill producent zastosował nowy procesor obróbki obrazu, który miał tę bolączkę poprawić.
Niestety tak nie jest. Bufor zapycha się po wykonaniu około 7 zdjęć. W tym czasie aparat jest całkowicie zablokowany. Nie działa autofokus, menu, tryb odtwarzania, jedyne co widzimy to mrugającą dioda informująca o zgrywaniu zdjęć oraz komunikat Busy w wizjerze. Blokada trwa bardzo długo, przestaliśmy liczyć czas po 45 sekundach. SD1 nie jest na pewno aparatem reporterskim.
Lustrzanka Sigmy jest za to rewelacyjnie wykonana. Magnezowy korpus został całkowicie uszczelniony więc przyszli użytkownicy nie powinni się martwić o niesprzyjające warunki atmosferyczne. Wszystkie elementy ściśle do siebie przylegają. Klawisze zostały wyraźnie opisane, a ich przemyślane rozmieszczenie nie pozwala narzekać na obsługę.
Chwyt w Sigmie SD1 jest głęboki i pewny. Wyprofilowany grip pozwala nam pewnie zahaczyć palce prawej dłoni. Pomimo dużych rozmiarów aparatu lustrzanka Sigmy pozwala nam na komfortową i dlugą pracę z aparatem.
Ergonomia SD1 stoi na bardzo dobrym poziomie. Osoba, która wcześniej miała kontakt z zaawansowaną lustrzanką nie powinna mieć najmniejszych problemów z obsługą aparatu. Japońskiego producenta warto pochwalić za bardzo obszerne menu główne oraz dwa menu podręczne.
Dzięki temu użytkownik może wybrać w jaki sposób chce obsługiwać aparat, a następnie zapomnieć o istnieniu menu głównego. Do wszystkich funkcji fotograficznych mamy bezpośredni dostęp. Możemy ustawić język polski co było dla nas miłą niespodzianką.
System automatycznego pomiaru ostrości składa się z 11-punktów krzyżowych. W niezbyt dobrych warunkach jakie panują w halach targowych AF działał bardzo dobrze. Aparat bardzo szybko potwierdzał ostrość. Zmiany punktu AF dokonujemy przy pomocy dedykowanego klawisza.
Producent wykazał się również jeśli chodzi o wizjer. Szklany pryzmat pentagonalny w SD1 Merill daje jasny i klarowny obraz. Rozmiar wizjera również zasługuje na pochwałę. Widzimy w nim podstawowe parametry naświetlania czy ISO. W wizjerze pojawia się także informacja o trwającym zapisie. Jeżeli decydujemy się na zmianę, któregoś z parametrów informacja jest wyświetlona w wizjerze.
Zdjęcia do pobrania
Jak widać na poniższych zdjęciach przykładowych Sigma SD1 Merill daje dobrej jakości obraz do czułości ISO 400. Są to zdecydowanie wyniki poniżej oczekiwań w 2012 roku. W czasach kiedy standardem w matrycach APS-C staje się użyteczne ISO 1600-3200 wyniki Sigmy prezentują się bardzo słabo. Obraz wygląda słabo od czułości ISO 800. Pojawiają się wtedy silne przebarwienia, które znacznie degradują obraz. Wartości ISO 1600-6400 możemy właściwie traktować jako bezużyteczne, ponieważ są silnie zaszumione. Na dwóch ostatnich obraz jest praktycznie pozbawiony koloru.
Podsumowanie
Pomimo, że Sigma SD1 Merill oferuje lepszy obrazek na wysokich czułościach, od swoich małych braci - Sigm DP1M i DP2M, nadal daleko jej do standardów półprofesjonalnych lustrzanek APS-C. Aparat jest bardzo dobrze wykonany, ergonomia stoi na wysokim poziomie, magnezowy i uszczelniony korpus, to wszystko daje nadzieje, że będziemy mieli do czynienia z bardzo dopracowanym aparatem. Niestety flagowa lustrzanka japońskiego producenta ponosi całkowitą porażkę na czułościach powyżej ISO 400 oraz przy zgrywaniu zdjęć. Podobnie jak w przypadku opisywanych dziś przez nas kompaktów SD1 Merill świetnie sprawdzi się w fotografii pejzażowej i portretowej. Na niskich czułościach i po podpięciu dobrego obiektywu, ten aparat odwdzięczy się zdjęciami na bardzo dobrym poziomie.
I tak producentowi należą się brawa za rozwój nietuzinkowej technologii Foveon. Na przykładzie Sigm SD1 Merill, DP1M i DP2M widać, że producent przyłożył się do swojej matrycy i pomimo znacznego skoku liczby megapikseli (z 4,2 do 15 na jednej warstwie) efekty finalne poprawiły się. Jednak przed Sigmą stoi jeszcze wiele wyzwań, za nim matryca Foveon będzie mogła wyjść z niszy w jakiej obecnie się znajduje.