Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
We wrześniu Nikon zaprezentował dwa pierwsze bezlusterkowce w systemie Nikon 1. Według producenta mają być nową jakością w kwestii obrazowania. Wraz z pojawieniem się nowego systemu zaprezentowano nową matrycę w formacie CX oraz pięć nowych obiektywów. Jak się ten system sprawdza w praktyce możecie się przekonać czytając nasz pełny test.
Z systemem Nikon 1 wiązano duże nadzieje, które póki co nie zostały w 100% spełnione. Plusem całej sytuacji jest to, że poważny, uznany producent pojawia się w raczkującym jeszcze segmencie aparatów systemowych z wymienną optyką, uwiarygadniając go.
Mimo tego, że producent zapewniał, że system był projektowany od 4 lat i mamy do czynienia z zupełnie nową jakością, na razie mamy raczej wrażenie, że Nikon nie wiedział do końca na co się zdecydować i jedyną podjętą decyzją jest odsunięcie nowego aparatu dosyć daleko od rynku lustrzanek. Niespójność systemu przejawia się w wielu aspektach. Z jednej strony na potrzeby V1 i J1 skonstruowano nowy sensor, który na rynku bezlusterkowców jest większy tylko od matrycy użytej w Pentaxie Q. Producent uzasadnia to zmniejszeniem optyki. Obiektywy są rzeczywiście mniejsze, ale nieznacznie, za to rozmiarem aparat zbliżony jest do PEN-ów, które oferują większą matrycę i... lepszą ergonomię. Nikon 1 V1 nie zapewnia funkcjonalności na najwyższym poziomie, użytkownik jest skazany na częste przeszukiwanie menu, a od aparatu skierowanego do amatorów wymagalibyśmy więcej trybów niż pięć podstawowych i dwa dodatkowe, które mają raczej wąski zakres zastosowań. Wielka szkoda, że japoński producent nie zdecydował się na zbliżenie Nikon 1 do systemu lustrzanek. Jedyną rzeczą, która jest wspólna dla obu systemów to akumulator w V1, który jest taki sam jak w Nikonie D7000.
Niemniej Nikon 1 V1 ma kilka funkcji, które są wręcz rewelacyjne. Jest to przede wszystkim tryb seryjny, który przy ostrości ustawionej na stałe, w pełnej rozdzielczości wykonuje 60 kl/s, a jeżeli chcemy np. śledzić obiekt musimy się "ograniczyć" do 10 kl/s. Dla fanów filmowania, oprócz już tradycyjnego Full HD, dodano funkcję filmów w slow motion z wybieranym klatkarzem między 400 kl/s a 1200 kl/s. Jeżeli chcemy skupić się na zwykłym fotografowaniu, a nie zależy nam na małej głębi ostrości, to również nie możemy wiele zarzucić. Dobry ekran oraz bardzo dobry wizjer elektroniczny umożliwiają wygodne kadrowanie. Pomiar światła, pomiar ostrości i automatyczny balans bieli stoją na wysokim poziomie, jest to szczególnie ważne w kwestii pomiaru ostrości, w którym konkurencja postawiła poprzeczkę bardzo wysoko. Największy potencjał drzemie w matrycy - niezbyt "przepakowany" sensor, z którego będzie można wyciągnąć jeszcze więcej szczegółów, gdy oprócz ciemnych zoomów pojawią się w systemie jasne "stałki".
Przy sugerowanej cenie detalicznej kształtującej się na poziomie 3000 złotych jest to propozycja, nad którą trzeba się dłużej zastanowić. V1 bliżej do kompaktów niż do lustrzanek. W związku z tym, największa zaleta bezlusterkowców, czyli bardzo dobra jakość w niewielkiej obudowie została zniwelowana. Liczymy, że system będzie się rozwijał w dobrą stronę.
+ magnezowa obudowa
+ dobry ekran LCD
+ bardzo dobry wizjer elektroniczny
+ rewelacyjny tryb seryjny
+ filmy slow motion
+ bardzo dobra reprodukcja szczegółów do ISO 1600
- poziom szumów do ISO 800
+ bardzo dobry system autofokus
+ wydajny system stabilizacji
+ pomiar światła
+ balans bieli
- brak menu podręcznego
- brak nastaw własnych
- brak programowalnych przycisków
- problemy z reprodukcją czerwieni
- przeciętna ergonomia
- mała kompatybilność z systemem Nikon F