Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Na polski rynek wkraczają produkty marki Rotolight, a wśród nich poręczny LED-owy oświetlacz Rotolight Neo. Według zapewnień producenta, ma on wyznaczać nowe standardy w branży. Sprawdzamy, czy rzeczywiście tak jest.
Na początek najistotniejsza kwestia, czyli rzeczywista moc lampy. Ta nie jest porażająca, lecz w pełni adekwatna do oświetlacza tej wielkości i wynosi 1077 luksów (mierzone w odległości 1 m). Warto przy tym dodać, że taki wynik uzyskamy tylko przy temperaturze barwowej zblansowanej na 4300 Kelvinów, gdy lampa używa maksymalnej mocy obu rodzajów diod. Przy zbalansowaniu lampy na światło dzienne (5600 K), lub światło żarowe, maksymalne natężenie światła spadnie do kolejno 706 i 606 luksów. Rzeczywisty, użyteczny zasięg lampy to około 2-3 metry, co wystarczy do większości podstawowych zastosowań i pozwoli nawet na oświetlenie niewielkiej sesji fotograficznej czy sceny filmowej. Musimy jednak liczyć się z tym, że aby skutecznie wykorzystywać lampy w fotografii, będziemy musieli korzystać z wyższych czułości ISO i szeroko otwartej przysłony.
Same diody, według producenta mogą pochwalić się współczynnikiem CRI większym od 95, co zapewnić ma wierną reprodukcję kolorów, również tonów skóry. Rzeczywiście, twarze oświetlane Rotolightem prezentują się naturalnie, choć trudno tu wyciągać jednoznaczne wnioski nie mając możliwości bezpośredniego porównania z innymi oświetlaczami.
Warto zwrócić uwagę, że lampa pozwala nam na regulację temperatury w zakresie 3150 - 6300 Kelvinów. To znacznie większy zakres niż oferuje większość oświetlaczy na rynku, w przypadku których górna granica przebiega w okolicach 5600 K. W praktyce oznacza to, że łatwiej będzie nam uzyskać zimniejszą barwę światła, a także odpowiednio zbalansować oświetlenie w przypadku pochmurnych dni, gdzie temperatura barwowa światła naturalnego waha się w granicach 6000-8000K. Co ważne, lampa zapewnia utrzymanie stałej temperatury barwowej przy ściemnianiu i rozjaśnianiu panelu.
Ustawieniami mocy oraz temperatury lampy sterujemy za pomocą dwóch pokręteł kontrolnych z tyłu obudowy. W przypadku mocy, natężenie światła jesteśmy w stanie zwiększać co 1%, w przypadku temperatury minimalny skok wynosi 1 K, co oznacza, że możemy bardzo precyzyjnie zbalansować lampę względem oświetlenia sceny.
Jak na razie może wydawać się, że Rotolight NEO nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle innych bardziej zaawansowanych paneli LED. Jego prawdziwą moc poznajemy jednak dopiero po wejściu w menu lampy, które otwieramy wciskając na raz dwie gałki kontrolne. Oprócz pozycji pozwalających nam sprawdzić aktualny stan zasilania, wersję oprogramowania i temperaturę lampy (gdy ta wzrośnie powyżej 58 stopni Celsjusza, moc lampy zostanie automatycznie obniżona do 25%) otrzymujemy także 3 tryby, które szczególnie przypadną do gustu filmowcom.
Przeglądając menu, wpierw natrafimy na tryb Designer Fade, który pozwoli nam zaprogramować efekt powolnego rozświetlania lub przyciemniania lampy, co może okazać się przydatne na przykład podczas nagrywania wywiadów. Długość trwania efektu możemy określić w skali od 2 do 12 sekund przy czym maksymalnie lampa rozświetli się do takiego poziomu, do jakiego rozjaśniliśmy lampę przed wejściem do menu. Jeśli więc moc lampy była ustawiona na 70%, do takiego też poziomu rozjaśni się po uruchomieniu funkcji.
Kolejną ciekawą pozycją jest funkcja True Aperture Dimming (F-Dim), która po wprowadzeniu do lampy aktualnie używanych przez nas parametrów ISO, czasu migawki oraz odległości od filmowanego obiektu obliczy wartość przysłony, z użyciem której powinniśmy rejestrować obraz przy danej mocy lampy tak, by osoba w kadrze była jak najlepiej wyeksponowana. Co ważne, lampa zapamiętuje ustawienia i dynamicznie reaguje na zmianę, któregoś z parametrów, co pozwala na szybką pracę. W wielu sytuacjach pozwoli to upewnić się co do precyzji wyrównania ekspozycji, choć bardziej doświadczeni filmowcy, przyzwyczajeni do oceniania jasności „na oko” raczej nie będą zbyt często korzystać z tej funkcji.
Na koniec funkcja chyba najciekawsza, czyli tryb filmowych efektów świetlnych Cine SFX, w którym za pomocą kilku kliknięć będziemy w stanie uzyskać rezultaty, które w innym wypadku kosztowałyby nas dużych nakładów pracy i sporo wysiłku. Za pomocą lampy możemy symulować takie efekty jak: migotanie ognia, światło rzucane przez telewizor, światło kogutów policyjnych, błyskawica czy cykliczne pulsowanie diod o ciepłej i zimnej tonacji. Otrzymujemy także tryb stroboskopu oraz podobną do niej funkcję Throb, pozwalającą na przykład na symulację wyładowania elektrycznego.
Co ważne, intensywnością i szybkością wszystkich efektów jesteśmy w stanie dodatkowo sterować za pomocą pokręteł, co pozwoli każdemu bardzo precyzyjnie dopasować je do charakteru sceny. Funkcja ta, choć nie będzie używana na co dzień, może być jednym z głównych powodów, dla których niektórzy zdecydują się na zakup lampy. Aspirującym filmowcom może ona bowiem pozwolić bardzo łatwo wzbogacać scenę o efekty, których nie byli w wstanie wcześniej uzyskać. Szkoda jedynie, że kupując lampę w standardowym zestawie, z trybu efektowego nie będziemy mogli wyciągnąć maksimum możliwości. Aby takie efekty jak światła policyjne, czy światło telewizora prezentowały się jak najlepiej, konieczne jest skorzystanie z konkretnych filtrów żelowych, które niestety nie wchodzą w skład podstawowego zestawu. Trzeba więc będzie ratować się postprodukcją.