Pełna klatka pomysłów, czyli Canon EOS RP w praktyce

Autor: Maciej Zieliński

31 Styczeń 2020
Artykuł na: 17-22 minuty

Specyfikacją nie ustępuje znacząco topowemu modelowi EOS R - to podobne możliwości w mniejszym i znacznie tańszym body. Jak spisuje się, gdy mamy go już w ręku?

Znajomi, i znajomi znajomych często proszą mnie o pomoc w wyborze nowego aparatu. Nic dziwnego - oferta producentów jest dziś niezwykle bogata, a rady forumowych mądrali wcale nie ułatwiają zadania. Zawsze staram się pomóc, a kilka dobrze postawionych pytań sprawia, że szybko jesteśmy w stanie zawęzić wybór do 2-3 modeli. Gdy już się to uda, moja rada jest zawsze taka sama - idź do sklepu fotograficznego i weź każdy z tych aparatów do ręki. Zobacz, z którym dogadujesz się najlepiej. To bardzo ważne, bo nawet najbardziej wyśrubowana specyfikacja nie wystarczy, jeśli z aparatem zwyczajnie się nie polubimy.

Przeczytaj także:
Canon EOS RP - pełna klatka w zasięgu amatora

Tym modelem Canon obniża próg wejścia amatorów w świat twórczej i profesjonalnej fotografii. Co oferuje najtańszy na rynku pełnoklatkowy bezllusterkowiec?[Czytaj więcej]
Obiektywy Canon RF - siła szkieł EF do potęgi

Dla pełnoklatkowych korpusów systemu R, Canon stworzył zupełnie nową linię szkieł. Pojawiły się wersje RF znanych i cenionych modeli, ale też kilka perełek, których nie znajdziemy w żadnym bezlusterkowym systemie na rynku…[Czytaj więcej]

Dlatego tym razem nieco więcej uwagi chciałbym poświęcić temu, co chyba najważniejsze, czyli faktycznym doświadczeniom z fotografowania. Na papierze model RP wygląda świetnie, dzieląc znaczną część specyfikacji z zaawansowanym EOS R, jak jednak spisuje się jako kompaktowy towarzysz codziennej fotografii? Przez dwa tygodnie byliśmy w zasadzie nierozłączni - oto moje subiektywne zdanie!

Fajny ten korpus, taki nie za mały

W przypadku bezlusterkowców, narracja firm jest zawsze podobna - mniejsza alternatywa dla dużych i ciężkich lustrzanek. Jest to oczywiście słuszna koncepcja i właściwa droga, ale żadna przesada nie jest dobra. Aparat nie może być zbyt mały, bo zwyczajnie przestaje być wygodny. Prowadzi to też do absurdów, bo oczywiście pełną klatkę można zamknąć w naprawdę niewielkiej obudowie, ale przecież nadal musimy podpinać do niej niemałe obiektywy - z fizyką póki co przegrywamy.

Zmierzam oczywiście do tego, że projektanci Canona konstruując model RP nie ulegli pokusie przesadnej miniaturyzacji. Korpus jest widocznie mniejszy od lustrzankowego odpowiednika EOS 6D ale zachowuje stosunkowo duży i głęboki grip. Fotografując na ulicy, najczęściej poruszam się z aparatem w ręku i paskiem owiniętym wokół nadgarstka, dlatego dobrze zaznaczony uchwyt ma dla mnie znaczenie. Jeśli aparat nie jest zbyt ciężki, mogę tak spacerować całymi godzinami. A EOS RP ważąc 480 g jest o połowę lżejszy od typowej pełnoklatkowej lustrzanki.

Oczywiście ponownie jest to kwestia bardzo indywidualna. Inaczej aparat oceni kobieta o drobnych dłoniach i mężczyzna o większym, niż przeciętny, chwycie. Ja plasuję się gdzieś pośrodku i dla mnie grip jest wystarczająco masywny i wysoki. Dla obdarzonych większymi dłońmi przygotowano jednak dodatkową przystawkę Canon EG-E1 (ok. 370 zł), którą przykręcimy do gwintu statywowego. Podwyższa ona korpus do wysokości modelu EOS R, nie blokując jednocześnie dostępu do komory baterii i slotu karty pamięci. To ciekawa opcja również dla wszystkich, którzy planują pracę z długimi i ciężkimi obiektywami.

Dla mnie równie ważne jak masywny grip jest to, by na tylnej ściance pozostawiono odpowiednio dużo miejsca na wygodne podparcie kciuka, który daje przeciwwagę. W EOS R z pewnością go nie brakuje, choć wynika to głównie z faktu, że zrezygnowano z joysticka wyboru punktu AF. Ale o tym dalej.

Jako okularnik pochwalić muszę też cyfrowy wizjer. Nie bije on rekordów pod względem powiększenia (0,7x) czy rozdzielczości (2,3 mln punktów), ale okazał się bardzo wygodny, dzięki dostatecznemu odsunięciu muszli od tylnej ścianki i wysokiemu punktowi ocznemu, który sprawia, że bez problemu jestem w stanie omieść okiem całą wyświetlaną powierzchnię i precyzyjnie skomponować kadr. Największe wizjery często okazują się kłopotliwe - muszę mocno przytulać się do tylnej ścianki, co i tak nie gwarantuje, że dobrze zobaczę co dzieje się w rogach wyświetlacza. Patrząc przez wizjer nie lubię się „rozglądać”, chcę po prostu widzieć.

Uproszczona obsługa - poczuj się jak we własnej pościeli

Aparat z pewnością spodoba się fanom systemu Canon - przesiadka będzie bowiem bezbolesna. O ile w EOS R nie brakuje drogich technologicznych nowinek, jak chociażby czuły na dotyk touchbar, w modelu RP postawiono na sprawdzone rozwiązania, co nie oznacza, że nie znajdziemy tu ciekawych funkcji i innowacji. Jedną z nich jest stosowany chyba wyłącznie przez Canona tryb Flexible Priority, w którym w wygodny sposób przełączamy się między trybem pełnej automatyki, preselekcją i trybem w pełni manualnym. Możemy szybko przejąć kontrolę nad czasem, przysłoną, zdecydować o relacji obu parametrów, by po chwili jednym wciśnięciem kierunkowego nawigatora ponownie oddać stery automatyce. Przydaje się, gdy warunki szybko się zmieniają a my nie mamy pewności, w którą stronę powinniśmy obrócić pokrętło.

Choć obsługa na pierwszy rzut oka jest dość tradycyjna, Canon idąc z duchem czasu coraz mocniej wpasowuje się w dotykowy trend. I robi to dobrze, o czym zawsze piszemy w naszych testach. Czuły ekran (1,04 Mp) to w przypadku tego aparatu najlepszy sposób na szybki wybór punktu AF, szybko też przyzwyczajamy się do przewijania gestem i powiększania wykonanych zdjęć przez dwukrotne stuknięcie ekranu. Obsługa jest intuicyjna i nie irytuje - ekran responsywnością nie ustępuje już nowoczesnym smartfonom, co w przypadku nawet najnowszych aparatów wcale nie jest jeszcze oczywiste.

Ekran jest też oczywiście odchylany, co znacznie ułatwia fotografowanie z nietypowej perspektywy. W końcu, jeśli nie wiesz jak dodać scenie wyrazu, sprawdź jak wygląda kadrowana z żabiej perspektywy, lub przeciwnie, znad głowy. Zamocowany na przegubie wygrywa z tymi „odchylanymi”, bo wygodnie pozwala kadrować również w pionie. Obracany LCD to też wygodne rozwiązanie dla fanów vlogowania i autoportretów. Wspominam o tym tylko dla porządku, bo zalety płynące z takiego rozwiązania wydają się oczywiste.

Za wyznacznik zaawansowania aparatu często uważa się też bogactwo fizycznych kontrolerów - wszelkich przycisków, dźwigni i pokręteł. O ile jednak nie fotografujemy podczas Olimpiady dla Agencji Reuters, w obecnej sytuacji - automatyki czułości, niezawodnego AF i pomiaru światła - wydaje się to być wyłącznie prężeniem muskułów. EOS RP oferuję dwa pokrętła sterowania i kierunkowy nawigator... oraz 12 konfigurowalnych przycisków, do których przypisać możemy aż 32 różne funkcje! To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że dla mnie, oprócz pokrętła przysłony (fotografuję zazwyczaj w trybie preselekcji Av), absolutnie niezbędne są dziś w zasadzie dwie - przede wszystkim kompensacja ekspozycji, którą szybko przypisałem do funkcyjnego pierścienia na obiektywie, oraz, już po zrobieniu zdjęć, Wi-Fi, by czekając na metro wykonane zdjęcia szybko przerzucić na smartfon.

W EOS RP funkcje łącznościowe wydają się dopracowane - apka Canon Camera Connect jest intuicyjna a połączenie stabilne. Możemy także dokonać bezprzewodowego tetheringu za pomocą programu Digital Photo Professional i aplikacji Digital Photo Professional Express, przesłać obrazy do drukarki, wyświetlić na telewizorze czy przetransferować na serwer FTP. Umożliwia też zdalne wyzwalanie migawki dając dostęp do najważniejszych funkcji jak tryb pracy czy wybór punktu ostrości.

Czy aparat jest szybki?

A co to znaczy? Jestem amatorem. Fotografuję najchętniej w podróży, z lekkim reportażowym zacięciem. Lubię polować na typowo „streetowe” momenty ale też po prostu portretować mieszkańców miasta czekając aż odwzajemnią uśmiech. Niemniej szybkość aparatu ma dla mnie duże znaczenie. I nie chodzi tu nawet o tryb seryjny - 5 kl./s w EOS RP nie robi wrażenia ale w zupełności mi wystarcza (pamiętam gdy wystarczało też profesjonalnym fotoreporterom). Chodzi raczej o szybki start, przekazywanie obrazu do wizjera i sprawny zapis na karcie. Bo nic tak nie irytuje jak duszący się bufor, który blokuje migawkę.

1/125 s, f/3.5, ISO 200, ogniskowa: 15 mm

Jak więc spisał się RP? Z pewnością nie jest to aparat do fotografii sportu, i na pewno na rynku są konstrukcje szybsze, ale nie odczułem też by czegoś mi brakowało. Startuje naprawdę sprawnie. Pamiętam testy wielu konstrukcji pozycjonowanych znacznie wyżej, gdzie od uruchomienia do wyzwolenia migawki mijały wieki, a gdy unosiłem aparat do oka w wizjerze nadal było ciemno i strzelałem na ślepo. Żwawo też się wybudza. Paradoksem jest, że niektóre aparaty nadal lepiej po prostu wyłączyć i włączyć niż podnosić z uśpienia.

Na pewno mocną stroną jest autofokus. EOS RP oferuje 4779 aktywnych do wartości f/11 punktów detekcji fazy, pokrywających 88% kadru w poziomie i 100% kadru w pionie, czułych do - 5 EV. W modelu R punktów mamy aż 5655, ale ja prawdę mówiąc nie zauważyłem różnicy. Być może w wyjątkowo wymagających warunkach i w trybie śledzenia z wykorzystaniem algorytmów podążania za obiektem można poczuć tę precyzję, ale fotografując w starym reporterskim stylu (centralny punkt i przekadrowanie) zwyczajnie nie ma to aż tak dużego znaczenia. To znów liczby, które dobrze wyglądają w specyfikacji. Zwłaszcza, że RP po prostu trafia i robi to szybko. Przejrzałem jeszcze raz zdjęcia przywiezione z Nowego Jorku i jedyne nieostre zdjęcia to te, gdy nie przyłożyłem się odpowiednio do doboru czasu, lub akcja była zbyt dynamiczna i nie skorygowałem ISO. W portretach zadanie ułatwia znacznie detekcja oka, która nie jest może najdoskonalszym systemem na rynki, ale radzi sobie bardzo dobrze. I działa zarówno w trybie śledzenia jak i podczas filmowania. Czasem mam wrażenie, że to jest już zbyt łatwe...

1/160 s, f/4.5, ISO 100, ogniskowa: 35 mm

Na szczęście przed bezmyślnym wciskaniem spustu raz za razem ratują nas wciąż niezbyt pojemne baterie. Bezlusterkowce to prądożerne bestie i w pełni naładowany akumulator w EOS R wystarczy na ok. 300 zdjęć. Ja zadbałem o drugą baterię, co i Wam polecam.

Aha, i jeszcze jedno. Mniejsza szybkostrzelność przekłada się na niezawodną wydajność. Serie zdjęć JPEG i RAW możemy robić w zasadzie bez ograniczeń - bez obaw, że bufor się zapcha. Nie zauważyłem też opóźnienia spustu (tzw. shutter lag), za to wyraźny efekt rolling shutter podczas fotografowania z elektroniczną migawką. Być może dlatego funkcja ta dostępna jest tylko w trybie scen. Producent ma świadomość, że musi ją jeszcze dopracować.

Zdjęcia kipiące kolorem

1/320 s, f/2.8, ISO 100, ogniskowa: 15 mm

Obecnie, oceniając jakość zdjęć, aparaty można podzielić w zasadzie na dobre i bardzo dobre. Akceptowalne zdjęcia wykonujemy już niemal w zupełnej ciemności, a kierunkiem prac inżynierów wydaje się przede wszystkim zwiększanie rozdzielczości bez utraty jakości.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi sugerują, że 26-milionowy sensor w EOS RP, to czujnik dobrze nam już znany, bo stosowany w lustrzance Canon EOS 6D Mark. Tym razem jednak za przetwarzanie zbieranego światła odpowiada nowszy sensor Digic 8. Czy różnica jest widoczna? Owszem, choć głównie przy wysokich czułościach podczas fotografowania w słabym świetle. Odszumianie w plikach JPEG jest bardziej łaskawe dla detali i nawet przy ISO 6400 nie zaciera widocznie szczegółów.

1/160 s, f/2.8, ISO 8000, ogniskowa: 15 mm

Całościowo oceniając obraz, zdjęcia są dobrze nasycone i w zasadzie nie wymagają większej ingerencji. Można oczywiście według własnych preferencji dodatkowo podbić kontrast, ale moim zdaniem pliki bardzo dobrze wyglądają już prosto z aparatu. Lubię sposób oddawania barw matryc Canona a szczególnie mocną stroną jest reprodukcja tonów skóry i balans bieli w sztucznym świetle (świetny profil WB z priorytetem bieli). W połączeniu z dobrej klasy optyką (polecam zwłaszcza standardowy zoom RF 24-105 mm f/4) zdjęcia są superostre i po prostu soczyste. Topowe konstrukcje pozwalają oczywiście wycisnąć z obrazu jeszcze więcej, ale otrzymujemy i tak więcej, niż profesjonalne korpusy oferowały jeszcze kilka lat temu.

1/800 s, f/10, ISO 100, ogniskowa: 15 mm

1/250 s, f/5.6, ISO 100, ogniskowa: 15 mm

Podsumowanie

EOS RP ma uczynić pełną klatkę dostępną dla szerokiego grona ambitnych, zaawansowanych entuzjastów. Celem projektantów było więc przede wszystkim obniżenie kosztów produkcji i trzeba przyznać, że udało się to zrobić z głową. Zrezygnowano bowiem przede wszystkim z efektownych innowacji, nie zaniedbując układów, które mają największy wpływ na realne możliwości aparatu.

Canon EOS RP - najtańszy na rynku pełnoklatkowy bezlusterkowiec (w dniu swojej premiery), to moim zdaniem świetny wstęp do poważnej fotografii. Oferuje wszystkie zalety dużego sensora, zamknięte w małym i lekkim ale nadal bardzo wygodnym body, a dołączana w zestawie przejściówka na lustrzankowe mocowanie EF, daje dostęp do ogromnej liczby obiektywów - również tych budżetowych i z drugiego obiegu.

Oczywiście fotografowie przyzwyczajeni do pracy z konstrukcjami nastawionymi na szybkość mogą poczuć pewien niedosyt. Pozostałych 90 procent amatorów będzie zachwycona!

Partnerem publikacji jest Canon Polska

Skopiuj link

Autor: Maciej Zieliński

Redaktor naczelny serwisu fotopolis.pl i kwartalnika Digital Camera Polska – wielki fan fotografii natychmiastowej, dokumentalnej i podróżniczego street-photo. Lubi małe dyskretne aparaty, kolekcjonuje albumy i książki fotograficzne.

Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
Jeden, aby rządzić wszystkimi? Plecaki Peak Design Outdoor w praktyce
Jeden, aby rządzić wszystkimi? Plecaki Peak Design Outdoor w praktyce
Plecaki Peak Design Outdoor mają być doskonałą propozycją na terenowe wycieczki z aparatem. O tym, co mają do zaoferowania opowiada fotograf i podróżnik Przemek Jakubczyk.
20
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
Fotografując galopującego konia jako pierwszy na świecie, Eadward Muybridge stawia sobie pomnik sam, jeszcze za życia. Sto lat później Guy Delisle ściąga go z piedestału i przepisuje tę historię...
9
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
Takie niebo jak na okładce książki Fergusona widziałam może kilka razy w życiu: wielkie, ale nieprzytłaczające. I niewiarygodnie rozgwieżdżone. W Big Sky australijski fotograf łączy...
24
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (2)
zamknij
Partner:
Zagłosuj
Na najlepsze produkty i wydarzenia roku 2024
nie teraz
nie pokazuj tego więcej
Głosuj