Wydarzenia
„Wewnętrze” - Marta Zgierska i refleksje na temat domu w Galerii Centrala
Fotografuję od kilku lat. Pracuję jako fotograf modowo-portretowy. Praca w plenerze i w studio. Różni ludzie, różne potrzeby, wymagania sprzętowe i oczekiwania. Do tej pory fotografowałam lustrzanką Canon 5D mark II, na zmianę ze starą, analogową Yashica T4. Lustrzanka daje bardzo dobry obraz, ale niestety jest duża i mało dyskretna, gdy wychodzi się między ludzi. Rzuca się w oczy i tak naprawdę, straszy ludzi. Yashica z kolei, przez to że jest na film, nie pozwala pracować z materiałem tak szybko jak przyzwyczaiła nas do tego technologia cyfrowa. Wołanie, skanowanie - to wszystko zabiera dużo czasu. Dla siebie więc fotografuję głównie Iphonem lub Instaxem (Polaroid), ze wzgledu na rozmiary, cichy tryb pracy i to, że mam je zawsze pod ręką. Zdjęcia są natychmiastowe - to dla mnie forma obrazkowego pamiętnika, zapisuję z ich pomocą swoje i moich bliskich życie, otoczenie . Jest dla mnie ważne, by archiwum z tego co się teraz dzieje, było przynajmniej tak wartościowe, jak to mojego Taty. Wiele lat temu pokazał mi ciemnię i odkrył przede mną magię "zapisu chwili" na filmie fotograficznym. Dzięki niemu mam też mnóstwo zdjęć z dzieciństwa i z ich pomocą mogę sobie wyobrazić tamtejszą rzeczywistość.
Już od pierwszych plotek o Fujifilm X100 zainteresowałam się tym aparatem. Wydawało mi się, że będzie to aparat oferujący jakość lustrzanki, zamkniętą w mniejszej, stylowej obudowie. Miałam nadzieję, że w końcu ktoś posłuchał fotografów i zrobił aparat o jakim mówili oni między sobą od lat.
Po wzięciu X100 do ręki, pierwszą rzeczą, na którą zwraca się uwagę, jest jego waga. Nie jest to ciężki aparat, ale ma wagę która pozwala nam go "czuć". Jest dobrze wyważony i pewnie leży w dłoniach - przekłada się to na poprawę komfortu pracy. Rozmieszczenie pokręteł i guzików jest bardzo wygodne, przypomina mi moje pierwsze aparaty manualne, którymi bardzo lubiłam pracować i do których się przyzwyczaiłam. Brakowało mi tego w obecnych aparatach. Menu nie należy do najbardziej przejrzystych, ale gdy kilka razy przez nie się przebrnie, zaczyna się orientować, jak są rozmieszczone opcje.
Brakowało mi też zakładki użytkownika, w której można by umieścić tylko te opcje, z których korzysta się najczęściej (formatowanie karty, jakość obrazu, tryb dyskretny itp.)
Tym, co mi przeszkadzało najbardziej w pracy, był czas pracy baterii oraz wskaźnik jej zużycia. Jeśli myślimy o dłuższej wycieczce, nie zapomnijmy zapasowej baterii. Jeżeli bateria na wyświetlaczu jest w połowie pełna, można zacząć szukać zapasowej. Wg. moich obserwacji od tego momentu do wykorzystania pozostaje około 20% energii.
Odnośnie moich testów wykonywanych X100: postanowiłam sprawdzić aparat w trudnych warunkach oświetleniowych. Przy ładnej pogodzie i odpowiedniej ilości słońca, nawet telefony komórkowe robią przyzwoite zdjęcia. Nie zawiodłam się na Fujifilm X100. Aparat świetnie daje sobie radę przy małej ilości światła. Obraz jest ładny, szumy do czułości 1600 nawet jeśli się pojawiają - nie psują obrazu. Pięknie oddaje kolory i różnice w temperaturach barwowych między światłem zastanym, a dopiero włączonym światłem sztucznym. Kolory i kontrasty dokładnie oddają atmosferę, jaką chciałam uchwycić.
Drugim testem, który chciałam wykonać przy użyciu X100 była praca w warunkach studyjnych. Chciałam sprawdzić, czy zewnętrzna lampa błyskowa połączona za pomocą radia nie będzie dla niego problemem. Tu też się nie zawiodłam. Zajęło mi chwile, by dojść do tego, że zewnętrzną lampę trzeba włączyć w menu, ale później poszło już gładko. Dzięki zastosowaniu centralnej migawki, Fujifilm synchronizuje się z lampami na wszystkich dostępnych czasach. To bardzo ważne(!!!), gdy lubi się mieszać światło słoneczne z flashowym. Jednocześnie nie jesteśmy wtedy skazani na dużą głębię ostrości. Co ważne, X100 dzięki trybowi makro nadaje się do robienia bardzo bliskich portretów. Obiektyw prawie nie zniekształca obrazu. Małym problemem jest autofocus, który ostrzy dość długo w tym trybie, ale zazwyczaj używałam tego podczas pracy z modelem, gdzie był na to czas. Jakość obrazu w trybie macro, przy portretach typu close-up naprawdę mnie pozytywnie zaskoczyła. Detale, ostrość i jakość obrazu - bardzo na plus.
Największą różnicą między X100, a Canonem 5dmkII jest tryb pracy. Trzeba się przestawić z pracy lustrzanką, na pracę aparatem "dalmierzowym". Nie patrzymy przez obiektyw, przez pierwszą chwile dość trudno jest się przyzwyczaić do tego, że cały obraz jest ostry, kadr wyznaczają ramki, a nie granice wizjera. Po kilku chwilach można się do tego przyzwyczaić. Tym, co jeszcze je odróżnia, jest głośność pracy. Gdy w X100 wyłączy się wszystkie dźwięki, jest on niemal bezgłośny. Robiąc zdjęcie słychać tylko delikatne "cyk", którego często nie słyszeli moi modele, pytając po zrobieniu już kilkanastu zdjęć: kiedy zacznę fotografować? :)
Plusy:
Minusy:
Dziękuję za możliwość przetestowania Fujifilm X100. Dało mi to mnóstwo radości i inspiracji. Muszę przyznać, że od pierwszych klatek aparat stał się moim marzeniem.
Tekst i zdjęcia: Ania Matuszna