Fujifilm X100 - opinia Mikołaja Tyma

Autor: Patrycja Tuszyńska

9 Październik 2012
Artykuł na: 9-16 minut
Prezentujemy czwarty i ostatni test konsumencki aparatu Fujifilm X100 z konkursu "Przetestuj i wygraj Fujifilm X100". Zobaczcie jak aparat radzi sobie w rękach doświadczonego fotosisty Mikołaja Tyma.

"Co ty Mikołaj, na Zorkę się przerzuciłeś?" zapytał kolega z pracy, kiedy pierwszy raz zabrałem Fuji X100 na plan. Nikt nawet nie pomyślał, że to cyfra, dopóki nie pokazałem zdjęć na wyświetlaczu i trzeba przyznać, że robi dobre wrażenie. Ale po kolei, najpierw parę słów wprowadzenia.

Zdjęcia robię od dawna i staram się z tej działalności utrzymać, a co za tym idzie przez moje ręce przewinęła się spora ilość wszelkiej maści aparatów: od analogowych lustrzanek, dalmierzy, kompaktów, przez średnie formaty, pinhole, po cyfrowe kompakty, evile i lustrzanki. Przez ostatnie kilka lat do pracy używam głównie pełnoklatkowych lustrzanek Canona (kolejne wersje 5D), a do własnych projektów Mamiyi 7 oraz Fuji GA645i. Zawodowo zajmuję się wszystkim za co mi odpowiednio zapłacą, a nie kłóci się z moimi przekonaniami... Reasumując, nie jest tego tak dużo, jak bym chciał. Sprowadza się to głównie do siedzenia na planach filmowych jako "przeszkadzajka" (czytaj fotosista) i raz na jakiś czas klasyczny "kotlet" czy ślub dla krewnych i znajomych królika. Podejście do sprzętu mam raczej utylitarne i wymagam przede wszystkim żeby nie utrudniał mi pracy. Śledzę nowości na rynku, bo pomaga mi to orientować się w temacie i łatwiej mi podejmować sensowne decyzje, ale daleko mi do onanizmu sprzętowego. Miło wspominam czasy, kiedy puszkę można było używać dłużej niż dwa lata a po pracy zahaczając o Relax szedłem z kolegami na piwo zamiast wracać do domu na spotkanie z pakietem od Adobe.

Fuji X100 jest naprawdę ładnym kawałkiem metalu, ale to nie jego klasyczny wygląd zwrócił moją uwagę. Zainteresowałem się tym aparatem ze względu na dźwięk jaki wydaje migawka, a raczej jego brak. Wyjaśnię do czego zmierzam. Specyfika robienia zdjęć na planie filmowym wymaga cichej pracy, ponieważ większość ujęć jest dźwiękowa, utrudnia to, czy wręcz uniemożliwia, fotografowanie lustrzanką w trakcie ujęcia. Dźwiękowiec, z którym pracuję, mawia: "Rób, to serial, a nie słuchowisko", ale to wyjątkowo tolerancyjny przedstawiciel tego pionu. Oczywiście są na to sposoby, jak blimp (dźwiękoszczelna obudowa do aparatu), ale to rozwiązanie dość drogie i niewygodne przy okazji.

Gdy na rynku zaczęły pojawiać się bezlusterkowce, miałem nadzieję, że to będzie jakieś rozwiązanie. Jednak po pierwszym kontakcie z przedstawicielem tej klasy, a dokładnie Olympusem E-P2, entuzjazm nieco opadł. Pomimo braku lustra, którego ruch wydaje charakterystyczny dźwięk, Olympus był niewiele cichszy od lustrzanki. Mechaniczna migawka okazała się głośniejsza niż przypuszczałem. Tu dochodzimy do największej zalety X 100, a mianowicie migawki centralnej wbudowanej w obiektyw - konstrukcji praktycznie bezgłośnej. Fuji, po wyłączeniu elektronicznego dźwięku migawki (nigdy nie zrozumiem w jakim celu istnieje taka funkcja), staje się naprawdę cichym aparatem. Daje nam to zupełnie nowe możliwości (nie tylko robienie zdjęć na ujęciu pół metra od mikrofonu). Każdy, kto choć raz próbował fotografować na ulicy, wie jak łatwo można spłoszyć, lub co gorsza zdenerwować, nasz obiekt nachalnym dźwiękiem klepiącego lustra. Poza tym, konstrukcja taka generuje mniejsze wibracje, co przekłada się na nieporuszone zdjęcia przy dłuższych czasach.

Kolejną zaletą centralnej migawki jest możliwość synchronizacji lampy błyskowej na wszystkich czasach do 1/4000s (dla porównania w lustrzankach Canona to 1/250s a w Olympusie EP-2 1/180s), co umożliwia nam chociażby uzyskanie efektu amerykańskiej nocy z wyświeconym pierwszym planem nawet z niezbyt mocną wbudowaną lampą. Poniższe zdjęcie nie jest może najlepszym przykładem, ale z grubsza pokazuje co mam na myśli.

Jeśli chodzi o wygląd, to jest dobrze, klasycznie, bez zbędnych elementów. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to właśnie to, że za dobrze wygląda, jak na aparat na ulicę. Wzbudza zainteresowanie. Zdecydowanie wolałbym, żeby był czarny (jest limitowana wersja w tym kolorze, ale prawie dwa razy droższa...).

Nie będę się wdawał w szczegółowe opisywanie wszystkich funkcji, bo jest sporo dokładnych testów w sieci. Skupię się raczej na rzeczach, które przykuły moją uwagę. Waży w sam raz (myślałem, że będzie cięższy), trzyma się go przyzwoicie, choć brakuje mi lepiej wyprofilowanego uchwytu, szczególnie pod kciuk. Pokrętła na górnej ściance chodzą jak trzeba i po paru dniach używania zmieniałem parametry bez odrywania wzroku od wizjera. Włączanie aparatu pierścieniem okalającym spust jest wygodne i intuicyjne, ale najbardziej urzekła mnie możliwość użycia klasycznego wężyka spustowego wkręcanego w spust migawki (mogłem używać tego samego wężyka, którego używam do średniego formatu).

Na tylnej ściance nie jest już tak różowo, bo przycisk menu/ok jest dość mało wystający i potrzeba trochę wprawy, żeby przy wciskaniu nie przełączyć przypadkiem kółka nastaw okalającego przycisk. Generalnie do rozmieszczenia przycisków z tyłu trzeba się przyzwyczaić, na początku bywa to irytujące i pozbawione logiki, w miarę używania jest coraz lepiej. Zmiana przysłony - klasyka jest jak trzeba, no może przydałyby się pośrednie wartości bezpośrednio na pierścieniu (uzyskujemy je przesuwając małą dźwignię w prawym górnym rogu tylnej ścianki pod kciukiem, co jest dość dziwnym rozwiązaniem).

Wartym uwagi elementem jest hybrydowy wizjer. Jest to bardzo przyjazne rozwiązanie, ponieważ w klasycznym wizjerze optycznym mamy wyświetlane różne informacje w formie elektronicznej. W każdej chwili możemy włączyć wizjer elektroniczny lub kadrować przy pomocy wyświetlacza na tylnej ściance. Trzeba pamiętać, że ramka w wizjerze optycznym obejmuje nieco mniejszy obszar, niż ten rejestrowany. Wizjer elektroniczny mógłby mieć szybsze odświeżanie. Jako okularnik doceniam korekcję dioptryczną. Sterowanie aparatem wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony oldschoolowe, czytaj intuicyjne, pokrętła zmiany czasu, korekcji ekspozycji, pierścień przysłony na obiektywie, świetny spust i włącznik, a z drugiej niezbyt logicznie rozmieszczone przyciski na tylnej ściance i dość pogmatwane menu. Obsługę można usprawnić przyciskiem Fn i RAW, do których możemy przypisać różne funkcje (np. przyporządkowałem odpowiednio czułość ISO i filtr ND). Na obiektywie, poza pierścieniem przysłony, znajduje się drugi pierścień odpowiedzialny za manualne ustawienie ostrości. Brzmi dobrze, ale tylko brzmi. Pierścień ostrości ma przełożenie elektroniczne i absurdalnie długi skok, który mocno utrudnia sprawne ostrzenie. Musiałbym mieć follow focus zamiast palców, żeby to ogarnąć. Możemy ratować się ustawiając odległość hiperfokalną, w czym pomoże wyświetlany na elektronicznej skali zakres głębi ostrości, albo używając przycisku AFL/AEL, który przy włączonym ręcznym ostrzeniu uruchamia AF. Możemy więc na szybko doostrzyć. Będąc w temacie ustawiania ostrości, trzeba przyznać, że AF w Fuji demonem prędkości nie jest (i mówię to jako doświadczony użytkownik Canona 5D i 5DII, które w swojej klasie mają chyba najgorszy autofocus). Obiektyw za to jest całkiem sensowny - odpowiednik 35 mm f/2. Dla mnie idealnie. Nie bawiłem się w szczegółowe testy, ale po zdjęciach widzę, że ostrość jest całkiem przyzwoita. Po lekkim przymknięciu przesłony (do f/4) osiąga swoje optimum.

Dystorsja beczkowata jest niewielka, na zupełnie akceptowalnym poziomie.

Winietą się nie zajmowałem, bo mi nie przeszkadza, a znam takich, którym nawet pomaga. Poza tym, w JPEG-ach jest automatycznie redukowana. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to wrażliwość na boczne światło, którego źródło jest poza kadrem, powoduje spadek kontrastu i niezbyt ładne bliki.

Fajną sprawą jest wbudowany filtr ND, który pozwala ośmiokrotnie wydłużyć czas naświetlania. Przydaje się, gdy potrzebujemy w słoneczny dzień otworzyć przysłonę (przy f/2 najkrótszy czas to 1/1000 s), czy wydłużyć czas dla uzyskania efektu poruszenia.

Matryca jest całkiem rozsądna, niezbyt przeładowana pikselami, o dużym rozmiarze. Daje obrazy o sporej ilości szczegółów, przyzwoitej dynamice i niskich szumach do 1600 ISO. W połączeniu z jasną stałką daje ładny obraz. Myślę, że w swojej klasie jest w czołówce.

"Ale żeby te plusy nie przesłoniły nam minusów"... Muszę się poprzyczepiać. Zapis zdjęć seryjnych, szczególnie w RAW-ach, może doprowadzić do ataku apopleksji. Wszystko zawiesza się na kilkanaście sekund i możemy w ostateczności wcisnąć przycisk DISP/BACK, który spowoduje przerwanie zapisu i umożliwi nam zrobienie zdjęcia. Bateria ładuje się przez ponad 3 godziny (to dość długo). Natywna czułość to 200 ISO, które faktycznie jest przynajmniej o 1/3 EV mniejsze. Rozbieżność wartości podanej i realnej widać szczególnie na wyższych czułościach. Mam wrażenie, że 3200 w X100 tak naprawdę jest mniej czułe, niż 1600 w 5DII. Potrzeba włączania trybu makro już poniżej 80 cm przy tej ogniskowej, to lekka przesada. Brak jest możliwości przewijania powiększonych zdjęć (co przydaje się chociażby w ocenie ostrości zdjęć wykonanych w serii). Aparat ma opcję korekty obrazu w różnym stopniu, umie udawać filmy bardziej lub mniej kolorowe, robić czarno-białe zdjęcia korygowane filtrami, zaimponować dziadkowi sepią, nagrać film, a nawet skleić panoramę. Osobiście wolę jednak format RAW + LR (to prawdopodobnie jeszcze nawyki z ciemni) a JPEG-i na potrzeby testu robiłem na standardowych ustawieniach (jak na mój gust są trochę miękkie i mało kontrastowe). Używając RAW-ów nie zwracam uwagi na korekcję kolorystyczną, ale muszę napisać, że AWB ma tendencje do wpadania w cyjan i trochę nienaturalnego odwzorowania niebieskiego. Automatyczny pomiar światła ma lekką tendencję do prześwietlania, więc często miałem ustawioną korekcję ekspozycji na - 0.3EV.

Ponarzekałem. Wystarczy. Teraz muszę przyznać, że aparat jest przyzwoity. Mając świadomość z ograniczeń jakie posiada, możemy mieć sporo przyjemności z jego używania. Jeżeli ktoś zdecyduje się używać X100 do streetu, to powinien pić sporo melisy, ale jako podręczny aparat na co dzień, dla świadomie robiących zdjęcia, będzie w sam raz.

W mojej pracy mógłby być bardzo pomocnym narzędziem, uzupełniając lustrzankę podczas ujęć dźwiękowych.

Zdjęcia i tekst: Mikołaj Tym

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Panasonic Lumix G97 i TZ99 - nowe nazwy, znane możliwości
Panasonic Lumix G97 i TZ99 - nowe nazwy, znane możliwości
Dość nieoczekiwanie Panasonic prezentuje nowe modele z nieco zapomnianych już serii aparatów systemowych i kompaktów. To jednak tylko marginalne usprawnienia znanych nam już dobrze...
4
Zimowy Cashback Canon w sklepie Fotoforma.pl - sprawdź aktualne promocje
Zimowy Cashback Canon w sklepie Fotoforma.pl - sprawdź aktualne promocje
Sklep Fotoforma informuje o zimowej akcji Canon Cashback. W ramach promocji, można uzyskać zwrot do 1500 zł na wybrane aparaty, obiektywy i akcesoria. A wszystkie zakupy objęte są...
20
Średnioformatowy kompakt Fujifilm na horyzoncie? Pierwsze donosy na temat GFX100RF
Średnioformatowy kompakt Fujifilm na horyzoncie? Pierwsze donosy na temat GFX100RF
Czyżby Fujifilm szykowało dla nas średnioformatowa wersję kultowego X100? Według plotek aparat zobaczymy już wiosną, choć może nie być on dokładnie tym, czego oczekuje większość...
7
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (6)