Wydarzenia
„Wewnętrze” - Marta Zgierska i refleksje na temat domu w Galerii Centrala
Biorąc do ręki Fuji X100 nie spodziewałem się, że będzie to narzędzie do fotografii portretowej, sesyjnej, architektonicznej, pejzażowej czy sportowej. Nie miał to być aparat do wszystkiego. Byłem ciekaw czy można się z tym aparatem zgubić wśród ludzi na ulicy i pomimo błyszczącej, srebrnej obudowy podglądać ich z bliska ulubioną ogniskową Bressona czy Capy.
Jak dotąd jestem w rodzinie canonowców, a moje odstępstwa od tej marki zdarzały się rzadko. Aparatami dalmierzowymi, których używałem były Konica Hexar AF i Hexar RF. Dalmierzowce z jedynie słusznej marki zawsze były dla mnie nieosiągalne cenowo, nigdy też nie potrafiłem sobie uzasadnić wydawania majątku na sprzęt, który używałbym od święta.
I tu pojawia się nowość - cyfrówka z wizjerem wielkim jak boisko, niemałą matrycą i przeciętnie wysoką ceną. Pojawiła się ciekawość - czy ten wynalazek robi to, do czego został stworzony?
Czy nie będąc skrępowanym widzeniem obiektywu lub ograniczeniami ekranu LCD ogarnę chaos ulicy i złapię światło, które tam zauważę? Każdy sam oceni, czy mi się udało, ale jedno jest dla mnie jasne: zaprojektowano aparat, z którym chce się ruszać w podróż, na odkrywanie nowego i starego, na szukanie `tych` momentów.
Mówi się, że aby wypróbować przyjaciela zabiera się go w góry. To działa. Natomiast aparat dobrze wziąć na wakacje. To niezła okazja do testów w niemal każdych warunkach. Trzeba sfotografować widok z okna, szklankę schłodzonego piwa, portet dziecka, scenki uliczne pod znanymi zabytkami. Mając 190 cm wzrostu nie da się fotografować ogniskową 35 mm będąc niezauważonym. Aparat dalmierzowy każe fotografowi wyszukać kadr, ustawić ekspozycję i czekać, aż `to` się wydarzy. Czyli stanąć z niemała błyskotką przy oku, twarzą w twarz z obcymi ludźmi.
Muszę przyznać, dobrze się czułem w takich okolicznościach. Małe Fuji, mimo tego, że lśni, ludzi raczej śmieszyło, rozweselało, albo wzbudzało leniwe zlekceważenie. Dzisiaj kiedy niemal każdy ma lustrzankę z zoomem, fotograf z takim pseudo "Fiedem" jest niepoważny, nie kradnie nam zdjęć, nie narusza intymności. Ten aparat uczynił mnie niegroźnym amatorem. I o to chodziło. Należy jednak ostrzec, że sprzęt wymaga uwagi i zdjęć sam nie zrobi. Trzeba pamiętać, to nie jest compactzoom. Jedna ogniskowa, czyli sporo chodzenia. Kadrowanie przez spacerowanie.
Ustaw nie wolno pomijać, uważać trzeba na wskazania autofokusa - czy nie przestrzelił, baterii - czy coś zostało, ramki - bo paralaksa nie jest idealnie skorygowana w wizjerze. Polecam ręczną ekspozycję, a pejzaże kadrowane na LCD. Odradzam zdjęcia seryjne, bo moment jest tylko jeden i da się go upolować. Seryjne strzały zapychają bufor procesora i unieruchamiają sprzęt. Podoba mi się, że producent nie spędził zbyt wiele czasu na programowaniu jakiś algorytmów automatyki, udających różne efekty. Proponowane nastawy różnych emulsji są zbędne, bo przecież dzisiaj te sprawy załatwia się w postprodukcji. Matryca ma dać jak najbogatszy plik. My go potem i tak w Lightroomie lub innym programie zdegradujemy do odpowiadających nam kolorów, ziarna, winiet itp. Fotograf kupując taki sprzęt fotograf musi liczyć się z tym, że zdjęcia nie powstaną w komputerze, nawet aparacie, tylko przed obiektywem. I to, co potem z tym obrazem zrobimy jest wyłącznie zabiegiem stylistycznym, a nie merytorycznym. Do zarejestrowania tego potrzebna jest nierozłączna para: mocna matryca i nieprzeciętny obiektyw.
A optycznie jest nieźle. Doskonały obiektyw. Ma przyjemną flarę( typową dla centralnych migawek), ale czasami przydałaby się osłona, by ją wyeliminować. Przysłona 2.0 jest bezużyteczna, ale 2.8 to już istna żyleta. Uwaga na pejzaż z AF - miewałem kłopoty z front fokusem.
Oświetlacz dla autofocusa jest poręczny, ale nie wtedy gdy chcemy `zniknąć`. Da się go wyłączyć, lecz zdarzają się błędy. Znowu wracam do opisanego problemu z manualnym fokusem - w wizjerze brakuje pola dalmierzowego. Typowo optycznego, nieelektrycznego zjawiska. Nakładające się obrazy świetnie działają nawet w niskim świetle. A pierścień na obiektywie, którego pozycje `pamiętają` palce prawej dłoni pozwalałby na niezłą skuteczność ostrzenia. Gdyby tylko ten pierścień tam był...
Exmor Fuji jest silnym atutem setki. Daje bogaty obraz o tonalności sentymentalnie przypominającej w standardowych parametrach dobry negatyw tego samego producenta.
Lampka błyskowa wbudowana w body awaryjnie uratuje skórę, ale dostęp do jej nastaw jest zakopany głęboko w menu.
Podobał mi się podgląd zrobionego zdjęcia w wizjerze. Bez odrywania oka widziałem co się wydarzyło na zdjęciu. Świetny patent.
Próbowałem też nagrywać filmy, ale to nie jest aparat do tego.
Fuji X100 wystawiam ocenę 4+. Za przecieranie szlaków i bardzo przemyślane, solidne wykonanie. Niestety aparat wciąż nie ma konkurencji w swoim gatunku. Wszystkie inne bezlusterkowce maja fatalne wizjery, jeśli w ogóle go miewają.
Plusy:
Minusy:
Tekst i zdjęcia: Adam Golec