Irańska syrena, czyli surfujący Iran okiem Giuli Frigieri

Giulia Frigeri, włoska fotografka, towarzyszyła z aparatem powstającej w Iranie scenie surferskiej. Co więcej, zaprzyjaźniła się z Shahlą Yasini, pierwszą irańską surferką. Opowiedziała nam o tej znajomości, fotografowaniu pod czujnym okiem cenzury, a także swojej miłości do fotografii analogowej.

Autor: Julia Kaczorowska

23 Wrzesień 2022
Artykuł na: 6-9 minut

Giulia, słyszałam, że przyjaźnisz się z syreną?

Nieźle, co?

Skąd pojawiło się u ciebie zainteresowanie tym regionem? Pochodzisz z Włoch, a większość projektów na twojej stronie dotyczy Bliskiego Wschodu.

Moim celem jest takie ukazanie Bliskiego Wschodu, żeby podkreślić pozytywy i piękno codziennego życia, czego wciąż brakuje w mediach głównego nurtu. O Bliskim Wschodzie i społecznościach muzułmańskich w Europie słyszymy tylko wtedy, gdy dzieje się coś złego. Wiadomości skupiają się na tym regionie tylko po to, by opisywać konflikty, przemoc i korupcję reżimów oraz wojny. Ale co z życiem codziennym? A co z pozytywnymi historiami? A jest ich wiele! Ludzie w Iranie są niesamowici, bardzo gościnni i przyjaźni, a Iran jest naprawdę bezpiecznym krajem do podróżowania. W mediach głównego nurtu nie zobaczysz tej strony Iranu. Podsumowując: to, czego szukam, to głównie pozytywne historie, które mogłyby trochę zakłócić stereotypy.

Poza tym, mój pierwszy chłopak był pół Włochem, pół Libańczykiem i myślę, że wiele mojej ciekawości wzięło się z jego powodu. Liban był właściwie pierwszym krajem Bliskiego Wschodu, który odwiedziłam, i tak bardzo mi się podobał! Oczywiście przed wyjazdem miałam wiele błędnych wyobrażeń, z którymi mogłam skonfrontować się na miejscu. Szybko przekonałam się jak nieprawdziwe były.

A co skłoniło cię do zwrócenia obiektywu w stronę wspomnianej "syreny" czyli surfującej Iranki, Shahli Yasini?

Pierwszy raz pojechałam do Iranu w 2014 roku. Podróżowałam wtedy sama i poznałam tyle wspaniałych osób! Pozwoliło mi to odkryć ten kraj z zupełnie innej perspektywy. To wtedy usłyszałam od przyjaciół o powstającym w Iranie środowisku surferów, a parę lat później udało mi się skontaktować z Easkey Britton, irlandzkim surferem, który rozpoczął cały projekt. Z czasem zaczęłam fotografować Shahlę, pierwszą irańską surferkę. Myślę, że to co skłoniło mnie do zajęcia się tym tematem, było pragnienie, by uchwycić jakąś pozytywną historię na temat Iranu.

Surfing Iran to projekt długoterminowy. Czy dostrzegasz jakieś zmiany w irańskim środowisku surferskim?

Drugi raz gdy pojechałam do Chabahar (to był 2019 rok i mój trzeci raz w Iranie), zobaczyłam jak wiele zmieniło się w Raminie, małym surferskim miasteczku na peryferiach. Plaża w Raminie była pełna ludzi! Młodzież z Teheranu, która przyjechała na warsztaty surfingowe, irańscy turyści, dzieciaki z miasteczka i okolic, całe rodziny i wiele kobiet w wodzie, pragnących nauczyć się pływać.

Zauważyłam, że surfing stworzył także możliwości dla lokalnych chłopców, którzy po kilku latach praktyki mogą teraz startować w zawodach i zdobywać sponsorów, aby rywalizować również za granicą. Niestety nie miałam jeszcze okazji wrócić do Iranu po covidzie. Wiem, że rok 2020 i 2021 był dla Iranu bardzo ciężki, wszelka aktywność się zatrzymała. Widziałam jednak, że niedawno warsztaty surfingowe powróciły.

A czy widzisz jakieś zmiany w swojej fotografii? Czy pomysł na projekt Surfing Iran ewoluował w czasie, czy wiedziałaś od początku jaki chcesz mu nadać kształt?

Tak, widzę wiele zmian! Sposób, w jaki portretuję moim Rolleiflexem, jest stale taki sam i prawdopodobnie taki pozostanie, ale sposób w jaki konstruuję historię i poszczególne kadry bardzo się zmienił. Więc oczywiście czuję sympatię do tych kadrów, ale prawdopodobnie teraz uchwyciłabym tę historię zupełnie inaczej.

Pamiętasz swoje pierwsze spotkanie z Shahlą?

Poznałam Shahlę na Instagramie - Easkey dał mi do niej namiar miesiąc przed tym, jak pojechałam do Iranu. Od razu wyczułam jak uroczą osobą jest. Na żywo poznałyśmy się w Chabahar i wkrótce spędziłyśmy miesiąc w Raminie. Przez ten czas wytworzyła się między nami duża więź, mimo bariery językowej, która była szczególnie duża podczas pierwszej podróży. Poznałam nawet jej kuzynów, przyjaciół i rodzinę. W 2019 roku, podczas mojej drugiej podróży, pojechałyśmy razem do Qeshm i na wyspę Ormuz, zatrzymałam się też w jej domu w Teheranie. Teraz czekam na datę jej ślubu, by znów ją odwiedzić. Nawiązanie przyjaźni z nią jest najlepszym następstwem tego projektu. Gdyby nie ta więź, nie udałoby mi się zbudować takiego poziomu zaufania ani intymności, którą czuć w portretach. Shahla jest dla mnie muzą, przewodniczką po irańskiej kulturze, syreną, ale przede wszystkim przyjaciółką.

Fotografowanie pod czujnym okiem irańskiej cenzury. Czy to coś, czego musiałaś się nauczyć, czy przyszło ci to naturalnie?

Trzeba bardzo uważać, szczególnie podczas fotografii ulicznej, albo jeżeli robisz zdjęcia ludziom, których nie znasz. Policja incognito jest wszędzie i łatwo można tak wpaść w kłopoty. Po prostu musisz wiedzieć, kiedy można fotografować, a kiedy nie. Jeżeli jesteś z przyjaciółmi lub członkami rodziny i to oni są głównymi bohaterami twoich zdjęć, to raczej nie ma problemu. Nadal jednak nie czuję się komfortowo pokazując zdjęcia ludzi, a zwłaszcza kobiet, w ich prywatnych domach, bez hidżabu.

Irańskie dziewczyny chodzą tak w domu cały czas i dzielą się na Instagramie wieloma zdjęciami, ale nadal obawiam się, że mogłoby to narazić je na niebezpieczeństwo. Jest to również powód, dla którego nie opublikowałam bardzo wielu zdjęć, które mam z Shahlą: z Teheranu, z domu, tych z przyjaciółmi. Pierwotnie chciałam by były one częścią historii, ale w praktyce bardzo trudno jest mi to zrobić w bezpieczny sposób. Ten temat jest szeroko rozwinięty w artykule irańskiej dziennikarki w magazynie Aperture.

Czytałam, że w Iranie uprawianie sportu przez kobiety jest dozwolone, o ile mają odpowiedni strój i zakryte włosy. W rzeczywistości, czy kobiety rzeczywiście uprawiają tam tyle samo sportu co mężczyźni?

Myślę, że coraz więcej. Zmiana następuje. Szczególnie w miastach takich jak Tehran, Shiraz, Tabriz. Widziałam grupy kobiet, zarówno młodych jak i starszych, uprawiających razem sport w parku. Są zajęcia dla kobiet na siłowni. Jazda na nartach i na snowboardzie jest bardzo popularna w Teheranie, poniewa w północnej części miasta są wysokie góry, pokryte śniegiem w zimie. Są grupy wspinających się kobiet, joginek. Może minąć kilka dekad, zanim stanie się to powszechną praktyką w całym kraju, ale przynajmniej w dużych miastach to już się dzieje!

Twoje zdjęcia będą wkrótce pokazywane na Vintage Photo Festival, czyli Międzynarodowym Festiwalu Miłośników Fotografii Analogowej. Dlaczego wybrałaś takie medium: średni format, Rolleiflex?

Od zawsze fotografowałam na filmie. Przygodę z fotografią analogową zaczęłam na uniwersytecie i ona trwa do dziś - choć szczerze mówiąc nie wiem jak długo jeszcze mi się to uda, ponieważ materiały są coraz droższe! W fotografii analogowej jest jakiś rodzaj magii, której moim zdaniem nie da się odtworzyć w fotografii cyfrowej. Tekstura tych zdjęć jest zupełnie inna, czuję się, jakby kadr analogowy żył własnym życiem, oddychał. Uwielbiam też cały proces, podoba mi się to, że masz tylko kilka dostępnych klatek, a nie nieskończoną ilość (jak na cyfrze), więc naprawdę musisz ćwiczyć oko. Uwielbiam to, że na wywołanie i zeskanowanie filmów trzeba poczekać. Chwila, w której otrzymuję maila z laboratorium z gotowymi zdjęciami jest dla mnie bardzo emocjonująca i pełna adrenaliny. Oczywiście nie mogę się doczekać, bo do ostatniej chwili nie mam pewności co do rezultatu. Nie sądzę, żebym kochała fotografię aż tak bardzo, gdyby nie analogi.

Jakie są twoje najbliższe plany? Przewidujesz powrót do Iranu?

Och, oczywiście, marzę o tym żeby tam wrócić. Może w 2023 roku w końcu się uda.

Trzymamy kciuki!

Więcej zdjęć fotografki znajdziecie na jej stronie internetowej oraz na profilu na Instagramie @giuliafrigieriphoto

Surfing Iran pokazywany jest w ramach 8. Vintage Photo Festival, który startuje 23 września w Bydgoszczy. W programie festiwalu, prócz wspomnianego projektu, są m.in. niepublikowane zdjęcia Wandy Rutkiewicz, spojrzenie na archiwum Małgorzaty Potockiej, dokumenty o znanych fotografach, wystawa laureatów Vintage Grand Prix i wiele więcej. Festiwalowi VPF od lat przyświeca idea odkrywania na nowo fotografii analogowej.

Skopiuj link

Autor: Julia Kaczorowska

Studiowała fotografię prasową, reklamową i wydawniczą na Uniwersytecie Warszawskim. Szczególnie bliski jest jej reportaż i dokument, lubi wysłuchiwać ludzkich historii. Uzależniona od podróży i trekkingu w górach.

Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Łukasz Skwiot: „Coś takiego jak nietrafione zdjęcie już nie występuje”
Łukasz Skwiot: „Coś takiego jak nietrafione zdjęcie już nie występuje”
Od lat relacjonuje z linii bocznych najważniejsze wydarzenia futbolu. Nam opowiada o realiach pracy stadionowej i o tym, jak jego pracę zmienił najnowszy flagowy korpus Canon EOS R1,...
31
Tania Franco Klein: kultura to dziś jedyna forma oporu
Tania Franco Klein: kultura to dziś jedyna forma oporu
Mimo młodego wieku, jej prace znajdują się w stałych kolekcjach MoMA w Nowym Jorku oraz The Getty Center w Los Angeles. Meksykańska artystka pochyla się nad skutkami nadmiernej stymulacji...
12
Nicolas Demeersman: "Zaakceptuj, że czasem będziesz pieprzonym turystą"
Nicolas Demeersman: "Zaakceptuj, że czasem będziesz pieprzonym turystą"
Nicolas Demeersman za pomocą jednego prostego gestu kwestionuje nasze postrzeganie turystyki i relacji z lokalnymi społecznościami. Jego twórczość polega na przedstawianiu paradoksów. Fotograf...
17
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (1)
zamknij
Partner:
Zagłosuj
Na najlepsze produkty i wydarzenia roku 2024
nie teraz
nie pokazuj tego więcej
Głosuj