Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Jeszcze cztery lata temu zajmowałem się łyżwiarstwem szybkim, należałem do głównej kadry narodowej. Startowałem między innymi na Uniwersjadzie. Skończyłem studia na AWF-ie, a w międzyczasie pojawiła się fotografia - jako powrót do astrofotografii, którą interesowałem się już lata wcześniej, ale była poza moim sprzętowym zasięgiem. Jestem z Warszawy, ale kilka lat mieszkałem w Zakopanem, gdzie miałem dostęp do gór, ładnych krajobrazów, więc zacząłem robić zdjęcia krajobrazu i nocnego nieba. Przy okazji zaczęły się pojawiać też inne fotograficzne zlecenia, fotografia komercyjna, zdjęcia na ślubach… Zrozumiałem, że idealnym rozwiązaniem byłoby zrobić ze swojej pasji pracę.
Ponad dwa lata temu dołączyłem jako pierwszy niezależny artysta do Astrography, czyli sklepu online z kosmiczną sztuką. Była to dla mnie świetna okazja, by uzyskać kolejne źródło dochodu, które związane jest z moją największą pasją. W zeszłym roku, gdy eksplodowała pandemia Adam Jesionkiewicz (założyciel Astrography) zaproponował mi pracę na co dzień, również z klientami i przy druku zdjęć. I tak mija już prawie rok: jestem zarówno artystą sprzedającym swoje prace, jak i ogarniam całą działalność sklepu. Zamysłem Astrography jest łączenie nauki i sztuki za pomocą astrofotografii, ale mamy też ambitne plany na przyszły rozwój produktów związanych z kosmosem.
Michał Ostaszewski podczas fotografowania
Tak! Chciałem nawet studiować astronomię lub fizykę, ale później zaangażowałem się w sport. Byłem bardzo ciekawskim dzieckiem, które jako maluch zakochało się w lotnictwie. Wertowałem książki o samolotach, encyklopedie, znałem parametry samolotów na pamięć. Kosmos był naturalnym, następnym krokiem. Później, jak miałem 10-12 lat wkręciłem się w tematy czysto astronomiczne - czarne dziury, ewolucja wszechświata. Do dziś mnie to bardzo interesuje.
Ostatnio czytam książkę Rogera Penrose'a - człowieka, który dostał w zeszłym roku Nobla w dziedzinie fizyki i którego niesamowicie podziwiam. Bardzo interesują mnie teorie kosmologiczne, ale jednocześnie jest to tak abstrakcyjny poziom myślenia, że często frustruję się, że tak niewiele rozumiem. Każde zdanie wymaga wielkiego wysiłku intelektualnego, kiedy poruszane są takie tematy jak osobliwości (wnętrza czarnych dziur) czy ewolucję wszechświata. Mimo wszystko wciąż mnie to ciekawi i napędza, by poszerzać swoją wiedzę.
Trudno wskazać jedną pozycję, ponieważ przebrnąłem przez bardzo szerokie spektrum książek o kosmosie. Jeżeli mówimy o fotografowaniu kosmosu, to podstawową wiedzą jest zrozumienie szeroko rozumianej mechaniki nieba. Dlaczego Słońce wstaje na wschodzie i, obserwowane z północnej półkuli, idzie po południowej części nieba, a obserwowane z półkuli południowej - na odwrót. Dlaczego planety poruszają się po ekliptyce...
To wszystko wiedza, którą nabyłem bardzo naturalnie, w formie własnych obserwacji. Wychodzisz rano i patrzysz, że słońce wstaje tu, łączysz to sobie z mapą nieba, którą możesz sobie wyobrazić lub po prostu uruchomić odpowiednią aplikację. Nie musisz wiedzieć czym są czarne dziury, żeby robić fajne zdjęcia, ale dobrze jest wiedzieć jak poruszają się obiekty na niebie i jakimi prawami się to rządzi.
Jeżeli chcę zrobić jedno względnie dobre zdjęcie astro-krajobrazowe, to muszę na nie przeznaczyć średnio całą noc. Jadąc na weekend w góry przywożę zwykle jedno dobre zdjęcie i kilka znośnych, pobocznych. Jeżeli chodzi o czasy naświetlania, to sumarycznie jest to od kilku minut do kilkunastu godzin. Nie wygląda to jednak tak, że odpalam migawkę w trybie Bulb na godzinę i smażę matrycę dopóki się nie przepali (śmiech). To raczej sumaryczny czas ekspozycji na jakąś powierzchnię nieba. Robię na przykład 20 w zasadzie identycznych zdjęć danego fragmentu nieba w 3-, 4-, 5-minutowych ekspozycjach po to, żeby je poźniej zestackować.
Jeżeli gwiazdy są na niebie w identycznej pozycji, a szum pomiędzy klatkami jest losowy, łącząc różne ekspozycje w odpowiednim programie (a da się nawet w Photoshopie) szum zostanie odsiany i usunięty, a informacje w miejscu gwiazd pozostaną. Dzięki temu zyskuje się dużo lepszą jakość zdjęcia.
Centrum Drogi Mlecznej nad kalderą Las Cañadas del Teide, Teneryfa. Zdjęcie powstało na wysokości 2300 m.n.p.m. na kalderze wulkanu Teide na Teneryfie. Dzięki temu że wyspa wysunięta jest na południe, doskonale widać całe centralne zgrubienie naszego dysku galaktyczneg,o zawierające super masywną czarną dziurę Sgr A*. Całość kompozycji została dopełniona wschodzącym nad ranem Księżycem w III kwadrze. Jest to panorama wykonana Canonem 6D z obiektywem Sigma Art 35 mm, z użyciem montażu paralaktycznego Sky Watcher Star Adventure. Panorama składa się sumarycznie z około 20 zdjęć o czasach ekspozycji po 3-4 minuty oraz kilku o krótszych, by uzyskać mniej przepalony obraz Księżyca. ISO 1600, f/4.0
W pewnych sytuacjach tak, w innych nie, ale jeżeli chodzi o fotografię, to po prostu mam zajawkę! Ja wcale nie robię tych zdjęć aż tak często. Unikam "masówki" i skupiam się na konkretnych projektach. Zależy mi na wartości dodanej. Pogoda i zanieczyszczenie światłem też nie są łaskawe więc każdorazowa wyprawa na zdjęcia to zwykle minimum 2-3 dni. Lubię też jeździć z kimś. Co prawda nie boję się już ciemności (śmiech), ale po prostu fajniej jest jechać na biwak w towarzystwie.
Czasem mogę zostawić w miejscu aparat na godzinę czy dwie. Aparat śledzi niebo (używam montaży paralaktycznych, które śledzą ruch nieba, dzięki czemu mogę używać długich ekspozycji, a gwiazdy zostają nieporuszone) i wtedy jedynym jego zadaniem jest uzbierać wystarczająco dużo światła. Jeśli jednak mam ze sobą 3 lub 4 aparaty to zdarza się tak, że muszę pomiędzy nimi biegać w zasadzie całą noc.
Deszcz Perseidów na Sokolicy - moje najbardziej złożone dotychczas zdjęcie astrokrajobrazowe, wykonane podczas maksimum roju Perseidów w 2018 roku. Jest to już zdjęcie historyczne ponieważ sosna widoczna na zdjęciu, kilka dni po jego wykonaniu została złamana podczas akcji ratowniczej z użyciem helikoptera TOPR-u. Jest to panorama złożona z 12 paneli, gdzie na każdy składało się 30 zdjęć - każde 60 s, ISO 1600, f/2.0 - oraz 4 paneli złożonych z kilku zdjęć na pierwszy plan. Canon 6D z obiektywem Sigma Art 35 mm.
Czasami tak jest, jeżeli pójdziesz na biwak w góry i tam jedynym twoim zadaniem jest zrobienie paru zdjęć i przeczekanie zimna. Siedzisz, patrzysz w gwiazdy, naturalnie cię to wszystko zastanawia. To fajne przeżycie.
Moja fotografia jest pewnego rodzaju emanacją tego, że nie poszedłem ścieżką naukową i teraz, poprzez zdjęcia staram się kompensować sobie wybór innej drogi. Przyznam jednak, że bardzo lubię miejsce, w którym się znajduję. Gdy obserwujesz niebo, widzisz jak się porusza, zaczynasz rozumieć wiele zjawisk: od zaćmień, poprzez światło zodiakalne, meteory... Zdajesz sobie wtedy sprawę z tego jaka ta nasza Ziemia jest mała i jak jest związana z całym kosmosem. Jest to coś, czego nie poczujesz w mieście.
Ale jak wspomniałem, nie robię tych zdjęć co weekend. Chcę żeby każde moje zdjęcie było projektem: od zaplanowania, wykonania go, do stworzenia gotowego produktu. Chyba jestem jedną z niewielu osób w tym kraju, które z czystym sumieniem mogą powiedzieć: "Ja z tego żyję". Na świecie jest niewiele osób, którym udało się spieniężyć astrofotografię. To moja praca od 8 do 23, a czasami od 23 do 8 rano (śmiech).
Ja wiem, że muszę stworzyć produkt lub sprzedać jakoś swoje zdjęcia, bo tylko tylko tak będę w stanie realizować kolejne pomysły i projekty. Nie byłbym w stanie się tym zajmować dla czystej zabawy - efekty byłyby mierne. Kiedyś też miałem takie podejście: "No dobrze, daj mi 20 zł i będzie w porządku". Ale jak sobie pomyślisz ile godzin wymaga stworzenie takiej fotografii, jakie to jest przedsięwzięcie, to okazuje się nagle, że 1000 zł za wydruk wcale nie jest wygórowaną ceną.
Wiem, że fotograf to artysta, że jest pewna wartość sentymentalna, ale co nam po fotografie, który umarł z głodu? Na początku było ciężko, ale teraz ludzie zmieniają już podejście, a ja wolę nie sprzedać zdjęcia, niż sprzedać je za 20 zł i mieć poczucie, że oddałem za bezcen kawał mojej roboty.
Zorza polarna nad zamarzniętym lasem w Północnej Szwecji. Listopad 2019. Zdjęcie wykonane Canonem 6D z obiektywem Canon EF 16-35 f/4L IS USM. 8 s, ISO 1600, f/4.0.
Podtrzymuję to, a nawet jestem w stanie rzec, że w większości sytuacji aktualnie wystarczy telefon. Kilka dni temu wrzuciłem na swój profil zdjęcie drogi mlecznej zrobione telefonem (autorstwa Mariusza Stachowiaka). Sześć lat temu, jak zaczynałem, za takie zdjęcie lustrzanką dałbym się pociąć. Wtedy pożyczyłem lustrzankę od koleżanki, pojechałem na zlot do Zwardonia, zrobiłem zdjęcie drogi mlecznej i byłem zachwycony. Nie byłem co prawda w stanie odróżnić szumu od gwiazd, ale dla mnie było to przeżycie! A w tym momencie jesteśmy w stanie to osiągnąć dwuletnim smartfonem. Od tego spokojnie można zacząć.
Statywu do telefonu często nawet nie musisz mieć - łatwo go oprzeć o cokolwiek. Można go wyzwolić za pomocą samowyzwalacza czy rysika użytego jako pilot. Tryb pro/manualny wystarczy - chodzi tylko o to żeby wydłużyć sobie czas naświetlania. Jest też kwestia ISO, ale to dłuższy temat, bo ISO tak naprawdę nic nam nie zwiększa. To jest odwieczne pytanie astrofotografii: "A jakie było ISO?"
ISO jest tylko algorytmem! Każdy aparat ma jedną czułość, wynikającą z fizycznej budowy matrycy i to czy ISO jest ustawione na 100, 200, 400 czy 128000 jest tylko i wyłącznie podbiciem cyfrowego sygnału algorytmem, który powoduje wzrost szumu. Ja się trochę z tego śmieje, ale jak to zrozumiałem, to wskoczyłem na zupełnie inny poziom fotografii, nie tylko w fotografowaniu nieba.
Ja przeważnie robię nocne zdjęcia na ISO 1600 i tego parametru nie ruszam. Trzeba tylko wiedzieć, który aparat jest "iso invariant" i jak bardzo odpowiada algorytmowi na przykład z Lightrooma. Kluczem w astrofotografii jest to, by dostarczyć jak najwięcej światła do matrycy, a to możemy zrobić tylko na dwa sposoby - wydłużając czas ekspozycji, lub otwierając szerzej przysłonę. ISO jest tylko i wyłącznie cyfrowym wzmocnieniem, ono nie dostarczy więcej sygnału do matrycy.
Centrum Drogi Mlecznej obserwowane z Łomnickiego Szczytu w Tatrach. Zdjęcie jest fragmentem większej panoramy, którą wykonałem na Łomnickim szczycie. Duża wysokość sprawiła, że już kilka ekspozycji z których składa się to zdjęcie daje niesamowity widok na centrum naszej galaktyki. Zdjęcie wykonane Canonem 6D z obiektywem Sigma Art 35mm, z użyciem montażu paralaktycznego Sky Watcher Star Adventure. 8 zdjęć o czasach ekspozycji od 2 do 4 minut, ISO 1600, f/4.0.
Obiektywy do astrofotografii nie różnią się niczym od innych obiektywów. Oczywiście, duże znaczenie ma korekcja w kierunku aberracji chromatycznej i komy. Ja w tym momencie kompletuję set na moją kolejną wyprawę, z której planuję przywieźć zdjęcie swojego życia... lub porażkę swojego życia (śmiech). Składa się on z normalnego sprzętu, który pewnie wcześniej należał do kogoś, kto robił nim zdjęcia kotków. Do tego jeszcze komputer, chłodzenie do aparatu, podgrzewanie do obiektywu, demontaż filtra IR - konieczne są też takie rzeczy, ale wszystko opiera się na zwykłym, seryjnym sprzęcie.
Musimy zrozumieć jak dokładnie działają nasze oczy, jakie mamy ograniczenia i możliwości patrzenia na świat, a jak działa aparat fotograficzny. Główną różnicą jest to, że nasze oczy są tak skonstruowane, że nie jesteśmy w stanie widzieć w bardzo słabym świetle. A nawet jak widzimy, to jest to niemalże w odcieniach czerni i bieli. Z matrycom jest obojętne jakie natężenie tego światła zarejestrują. Wystarczy by było jakiekolwiek i już są w stanie zróżnicować je na kolory. Nasze oczy natomiast nie są w stanie tego zarejestrować. Jeżeli pójdziesz na rentgen i zrobisz prześwietlenie kości, to takie zdjęcie jest prawdziwe czy nieprawdziwe? Sam przecież byś tej kości nie dostrzegł. To całkiem dobre porównanie tego, jak należy interpretować kolory na zdjęciach nocnego nieba.
Droga Mleczna nad Tatrami. Moje najlepsze zdjęcie z 2020 roku. Jest to zdjęcie, które chodziło mi po głowie od dobrych kilku lat, jednak dopiero w 2020 udało się zgrać wszystkie czynniki tak, by je wykonać. Zdjęcie pierwotnie składa się z 21 paneli złożonych z 7 pojedynczych ekspozycji (60 s, f/3.2 ISO 3200), oraz 11 paneli, złożonych z dwóch ekspozycji (180 s, f/2.8 ISO 3200), a także kilku krótszych ekspozycji w celu wyciągnięcia detali w najjaśniejszych miejscach zdjęcia takich jak mgławica Laguna i klatek kalibracyjnych (flaty). Zdjęcia zostały wykonane Canonem EOS Ra, z obiektywem Canon 135 mm f/2L USM. Zdjęcie pierwotnie miało być w kadrowaniu horyzontalnym, jednak błąd w panoramowaniu sprawił, że nie sfotografowałem cienkiego paska nieba po prawej stronie kadru, co wymusiło kadrowanie do pionu i jedynie około 200 megapikseli rozdzielczości. Nadal jednak jestem z niego bardzo zadowolony i twierdzę że jest to prawdopodobnie jedno z najdokładniejszych zdjęć astrokrajobrazowych Drogi Mlecznej wykonane z tej części Europy.
Swoją astrofotografię czy samą pracę z aparatem postrzegam przez pryzmat tego, że ja zbieram informację. Zdjęcie jest dla laika po prostu ładne w odbiorze. Nie wiedząc co dokładnie przedstawia mówią: "Ale piękne!". Mimo tego uważam, że nie jestem artystą. To jest kosmos, a ja tylko nauczyłem się go rejestrować. To natura stworzyła te widoki.
Fotomontaż czy fotografia - ciężko mi określić granicę. Warto jednak podkreślić, że astrofotografia jest taką dziedziną, gdzie wszyscy są bardzo wyczuleni na wszelkie manipulacje, takie jak na przykład wklejanie okazałej drogi mlecznej z południowej nad jakiś kościółek w małej polskiej wsi. To nie przejdzie! Ludzie ze środowiska od razu to skrytykują.
Zawsze staram się, by wykonywane przeze mnie jak najbardziej odzwierciedlały rzeczywistość, nawet jeżeli nie da się ich zrobić jednym pstrykiem. Nie podstawiam drogi mlecznej, nie wklejam meteorów, wręcz staram się żeby wszystko było jak najbardziej przejrzyste. Często wypisuję co na zdjęciu widać, chcę by niosło ze sobą walor edukacyjny. Choć rozumiem, że dla ludzi nie interesujących się kosmosem może być trudno zrozumieć co tak naprawdę znajduje się na danym zdjęciu.
Tak. Z roku na rok widać drastyczną zmianę. Ten problem szybko postępuje i niestety niszczy astrofotografię kawałek po kawałeczku. Pojawia się też wątek super konstelacji (satelitów na orbicie), które w pewnym momencie mogą tak nam zaśmiecić niebo (a kosmiczne śmieci to kolejny problem!), że astrofotografia jako dziedzina stanie się reliktem, bo nie będzie się dało jej uprawiać z Ziemi.
Z perspektywy czasu to zdjęcie ma wiele technicznych mankamentów, wynikających głównie z doboru sprzętu, ale przede wszystkim, było wyjątkowo trudne, ponieważ całkowite Zaćmienie Słońca jest taką sytuacją, której absolutnie nie da się zasymulować niczym innym dookoła, nie da się jej przećwiczyć.
Lecisz pół świata do Chile, masz dwie i pół minuty szansy (o ile pogoda dopisze) i chcesz zrobić konkretne zdjęcie. Ja wymyśliłem sobie, że w kadrze znajdzie się człowiek. Stawiam więc tego człowieka 800 metrów od siebie, mam 2,5 minuty i muszę tak to wszystko zgrać, żeby w kadrze przy ogniskowej 800 mm zmieścić człowieka, zaćmienie i wykonać dobrze wszystkie ekspozycje... Tam było tyle elementów, które mogły nie wyjść! Dlatego uważam, że to był pewnego rodzaju techniczny Everest. Tu już nie liczy się dla mnie to, że to zdjęcie nie jest idealne technicznie, liczy się za to sam fakt realizacji celu.
Zdjęcie z całkowitego zaćmienia Słońca w chilijskich Andach, 2 lipca 2019. Zdjęcie to połączenie 7 ekspozycji (wszystkie wykonane w ciągu łącznego czasu 2 sekund, Canonem 5D Mark IV z obiektywem EF 200-400 mm f/4L IS USM i telekonwerterem Canon 2x III - 1/100 s, 1/50 s, 1/25 s, 1/13 s, 1/6 s, 1/3 s, 0,6 s, ISO 800, f/8, 800 mm)
Gdy zaczynał się 2021 rok i wszyscy pokładali w nim nadzieje, licząc na to, że będzie lepszy niż poprzedni rok, ja miałem dziwne przeczucie, że za chwilę coś się wydarzy. I nagle 5 stycznia dostaje propozycję wyjazdu do Namibii ze znajomymi astrofotografami. Od razu się zdecydowałem - jeżeli tylko uda mi się to dobrze spiąć w związku z ograniczeniami covidowymi. Namibia jest na mojej liście od dawna. W takich momentach nie pojawia się u mnie myśl: “Polecę, porobię zdjęcia, będzie super" tylko raczej włącza mi się typowo sportowe podejście. Zastanawiam się czy mogę zrobić coś, czego nikt na świecie nie zrobił, albo co zrobiło raptem pięć osób? Chcę zrobić coś wyjątkowego. Jeżeli nie wyjdzie, to trudno, ale chcę spróbować.
Cały koncept jest w fazie szlifowania, ale chciałbym żeby to się odbyło szerszym echem na całym świecie. Chcę zrobić ponad gigapikselowe zdjęcie Drogi Mlecznej, odcinka widocznego z południowej półkuli, na relatywnie długiej ogniskowej. Zdjęć drogi mlecznej jest mnóstwo, ale robionych mozaikami na 50 mm czy 24 mm, czyli raczej szerokie kadry. Ja stawiam na detal. Sumaryczny czas naświetlania to będzie ok 200 godzin, nie licząc klatek kalibracyjnych, które zajmą drugie tyle czasu.
Będzie to rozłożone na kilka tysięcy pojedynczych ekspozycji, z których złożę ponad 50 paneli. Posłużą one do złożenia finalnej mozaiki. Będę chciał, żeby ten projekt zahaczył też o walory edukacyjne; żeby miał aspekt inspiracyjny, zainteresował astrofotografią i kosmosem. Marzy mi się, żeby to było jedno z najbardziej złożonych - o ile nie najbardziej złożone - zdjęcie drogi mlecznej w historii. Wokół tego projektu planuję też całą serię produktów, rzeczy do kupienia. Lecę tam na ok. 3 tygodnie, z czego 10 dni spędzę na farmie astronomicznej.
Więcej prac Michała Ostaszewskiego możecie zobaczyć na jego Facebooku i Instagramie, a wydruki zakupić w sklepie Astrography.
Moim zestawem będą dwa identyczne aparaty i obiektywy 135 mm, które będą fotografowały ten sam fragment nieba, co pozwoli mi wydłużyć czas ekspozycji. Zależy mi też na tym, by to zdjęcie miało szeroki zakres dynamiczny. Chcę aby było pięknie nie tylko pod kątem artystycznym, ale by było też swego rodzaju projektem edukacyjnym, który ukaże się w szczycie tego europejskiego wakacyjnego sezonu na drogę mleczną. Może przebiję się tym do mainstreamu? Chciałbym żeby sprowokowało rozmowy na temat kosmosu, nocnego nieba, jak i samej astrofotografii. Widzę zresztą wzmożone zainteresowanie tym tematem, ostatnio wszyscy wrzucali insta stories, że oglądają lądowanie łazika na Marsie.
Byłem kiedyś dzieckiem patrzącym się w gwiazdy, a teraz chcę z tego zrobić sposób na życie.