Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Zdjęcia wykorzystane za zgodą autora.
Piotr Karpiński: Bardziej na poważnie fotografią zacząłem zajmować się z dniem rozpoczęcia studiów, ale zdjęcia robiłem właściwie od zawsze. Moim pierwszym aparatem był Polaroid którego dostałem w wieku 8 lat. Od razu zakochałem się w fotografii. Myślę, że to medium absolutnie genialne i magiczne. Potem był jakiś Kodak - mała, czarna “małpa”, a później również stara Yashica- nią fotografowałem chyba najwięcej, na jakimś kółku fotograficznym czy zabierając ją na wakacje i fotografując martwe jaszczurki.
Nie fotografowałem jednak jakoś szczególnie intensywnie. Zawsze myślałem o studiowaniu fotografii, ale na poważnie zacząłem myśleć o niej dopiero w 2008 roku. Zapisałem się wtedy na kurs fotografii w lokalnym Collegu (mieszkałem już wtedy w Wielkiej Brytanii od 2 lat). Tam zacząłem eksperymentować z fotografią. Uczyli nas pracy z filmem czarno-białym, ciemni itp. Totalny “oldschool”! Tam złożyłem swoje pierwsze portfolio, z którym wystartowałem na uniwersytet.
fot. Piotr Karpiński, "Crying Boy"
Middlesex to czas dalszych eksperymentów i poszukiwania tego, co w fotografii mnie naprawdę interesowało. Studia pomogły mi bardzo. Miałem dzięki nim dostęp do całego zaplecza technicznego, które na tym uniwersytecie jest naprawdę ogromne. Gdy załapałem sprawy techniczne i zdobyłem doświadczenie z aparatami średnioformatowymi - po wykonaniu ogromnej liczby ćwiczeń i zadań z różnych dziedzin fotografii - zacząłem zauważać w czym jestem dobry, a w czym niekoniecznie; decydować jaki kierunek chciałbym obrać. W kierunkowaniu mojej drogi, której długo nie byłem pewien, najważniejsza okazała się praktyka. Na trzecim roku byłem już "ogarnięty" i to wtedy zacząłem prace nad projektem końcowym, który poniekąd ciągnie się do dziś.
Umysł lekko filozoficzny miałem chyba od zawsze. Odkąd pamiętam pociągały mnie sprawy abstrakcyjne, lub trudne do zdefiniowania. Zaczęło się chyba od ogólnej fascynacji życiem, jaką to mają dorastające dzieci - moim ulubionym przedmiotem była biologia. Potem, w życiu już - nazwijmy to - dorosłym, przytrafiła mi się depresja. Trwało to około czterech lat. To chyba wtedy wyrobiłem sobie nawyk myślenia o śmierci. Myślałem o niej na pewno dużo więcej niż o życiu - tak na co dzień.
fot. Piotr Karpińśki
Na szczęście wyszedłem z tego, ale nawyk pozostał. Choć patrze już na to zupełnie inaczej niż wtedy. Dziś myślenie o śmierci daje mi zazwyczaj pozytywną energię. Właśnie wtedy, gdy poczułem się lepiej i wygrzebałem z tamtego trudnego okresu, poczułem się gotów, by zacząć robić zdjęcia nawiązujące do tematu życia i śmierci. Absolutnie nie mógłbym robić zdjęć o takiej tematyce czując się „źle”. Tak się złożyło, że lepiej poczułem się właśnie po drugim roku studiów i wtedy właśnie zacząłem swój projekt dyplomowy.
Pierwszym zdjęciem, które zrobiłem rozpoczynając trzeci rok było właśnie „Katarimukha Mudra as Death”. Było to swojego rodzaju fotograficzne zamknięcie tego mrocznego okresu czterech lat. To jedno z najbardziej osobistych zdjęć jakie zrobiłem - traktuję je właściwie jako autoportret. No bo czym jest autoportret? Zdjęciem na którym jest jakiś kawałek twojego ciała? Myślę, że niekoniecznie.
fot. Piotr Karpiński, "Kartarimukha Mudra as Death", Mudry to specjalne gesty stosowane podczas rytuałów religijnych w Hinduiźmie. Jedno ze znaczeń znaku Kartarimukha (na zdjęciu) oznacza śmierć.
To zdjęcie w zamyśle jest o mnie, a nie o fotografowanej osobie. Ta dziewczyna miała obrazować to jak ja czułem się w tamtym okresie i moje ówczesne nastawienie do życia. Na drugim planie jest to, co zaprzątało moją głowę przez kilka lat wstecz. Fotografowanie tematów tego typu jest dla mnie zupełnie naturalne. Tak naprawdę to wszędzie jest tego pełno na co dzień. Lubię patrzeć na przykład na umierające kwiaty - tak już mam.
Chyba każdy powinien je interpretować na swój sposób. To jak widzą je inni zależy od ich własnych doświadczeń, wiedzy ogólnej oraz informacji na temat oglądanego zdjęcia. Informacja zmienia percepcję, jak mówią podstawy niesamowicie ciekawej dziedziny, jaką jest ikonografia. Dla mnie to, co robię to takie “modern memento mori”. Dla innych - nie jestem pewien. Zazwyczaj robię zdjęcia o sobie i o tym co mnie fascynuje.
Podejmowane zagadnienia traktuję być może przewrotnie, a wynika to z tego ze uwielbiam kontrasty. Kontrasty wszelkiego typu, zarówno wizualne jak i te na poziomie ideologicznym i konceptualnym. Rzeczy, które na pierwszy rzut oka nie powinny iść w parze zazwyczaj przyciągają moją uwagę. Sam siebie uważam za kogoś złożonego głównie z kontrastów - introwertyk i ekstrawertyk jednocześnie.
fot. Piotr Karpiński
Lubię wycinać oczy, a powodów tego jest co najmniej kilka. Są one czymś, na co bardzo mocno zwracam uwagę wybierając finałowe zdjęcie ze stykówki. Bardzo małe zmiany w mimice twarzy i oczu osoby fotografowanej, to w jaki sposób i gdzie patrzy, może totalnie zmienić znaczenie zdjęcia i jego konotacje. Często chodzi mi o sfotografowanie jakiejś idei albo emocji, a oczy są jednym z elementów, które pomagają mi to przenieść na fotografie. Wycinam je także, żeby ukierunkować widza, pokazać, że to jest ważny fragment fotografii.
fot. Piotr Karpiński
Zdjęcia lubię drukować duże. Rozmiar dla mnie idealny to tak przynajmniej metr po dłuższym boku, a to właśnie dlatego, że na takim zdjęciu można dostrzec detale, między innymi właśnie oczy. W przypadku mniejszych formatów, to się gubi i może zostać przez odbiorcę przeoczone, sprawiając, że odbiór zdjęcia będzie zupełnie inny, niż to sobie wyobrażałem spędzając trzy dni nad podjęciem decyzji odnośnie wyboru zdjęcia na wystawę.
I to właśnie jest druga odpowiedź na to samo pytanie. Większość ludzi, która styka się z moją fotografią nie ogląda mojego zdjęcia wydrukowanego w formacie 100 x 100 cm, tylko widzi je w formie małej kopii na przykład na mojej stronie internetowej. Pokazuje im więc oczy, czyli to na czym mi najbardziej zależy, w rozmiarze jaki mieliby okazje widzieć na papierze fotograficznym.
Poza tym, fotografia ma to do siebie, ze można zobaczyć rzeczy, które w realnym świecie dostrzec trudno. To trochę tak jak z filmem “Odyseja Kosmiczna 2001”, gdzie można posłuchać oddechu głównego bohatera unoszącego się w przestrzeni kosmicznej. Tam ten oddech wyniesiony jest przez chwile do poziomu niemalże podmiotu. W świecie realnym raczej takich rzeczy nie usłyszysz. Fotografia daje podobne pole do popisu i komfort obserwacji rzeczy - na przykład oglądania czyichś oczu tak długo i z tak bliska, jak Ci się to tylko podoba.
Okazje do tego ma zwłaszcza fotograf, który może oglądać zdjęcie w nieprzyzwoitym powiększeniu, widząc poszczególne piksele zdjęcia - bardzo to lubię i kadrowanie oczu jest tego przejawem. To taki wizualny voyeuryzm, ale bez podtekstu seksualnego.
Większość moich zdjęć jest zaplanowana, choć bywa też tak, że niektóre z nich powstają jakby przez przypadek, a potem okazują się najlepsze. Z osobą fotografowaną najczęściej sporo rozmawiam - ogólnie, ale i o tym co, jak i dlaczego będziemy robić; jaki mam cel robiąc takie zdjęcie. Nie mam jednego typowego trybu pracy. Bywa, że mam jakiś pomysł i robię wszystko, żeby wyszło tak, jak to sobie wymyśliłem. Innymi razy moje zdjęcia są nieomalże dokumentalne. Myślę, że mam swój styl i nawet jeśli zdjęcie jest dokumentalne a nie zaplanowane, to widz niekoniecznie się zorientuje że tak jest.
fot. Piotr Karpiński, "Man Excercising Between Graves"
Dobrym przykładem jest właśnie „Man Exercising Between Graves”. Spotkałem tę osobę przypadkiem, pracując nad projektem „Death No.1” (zdjęcia kwiatów pozostawionych na grobach). To co widzimy na zdjęciu to tak naprawdę dokument. Gdy zobaczyłem tego pana, uskuteczniał jakieś przedziwne ćwiczenia wśród nagrobków. Zaczęliśmy rozmawiać i wyszło, że on na tym cmentarzu regularnie ćwiczy i biega, bo mieszka nieopodal. Osobą był bardzo kontaktową i pełną energii. Na zdjęcie zgodził się bez problemu.
Duża część magii fotografii jest dla mnie właśnie w tym, że to, co widzisz możesz przekształcić w fizycznie namacalną kopię, czyli negatyw. Lubie też ziarnistość fotografii analogowej - wolę wysokie czułości. Mam wrażenie, że na filmie wszystko wygląda lepiej. Bardzo lubię aparaty średnioformatowe i na takim też robię zdjęcia (Mamiya RZ67). Dla mnie jest to chyba perfekcyjne rozwiązanie - duże negatywy, z których mogę zrobić duże powiększenia. Aparat jest duży i ciężki i pasuje do typu zdjęć jaki robię. Typ kamery wymusza styl pracy - nie da się biegać z dużym formatem po ulicy i robić dużo zdjęć żeby było z czego wybrać.
fot. Piotr Karpiński, "Death No. 3"
Typ filmu jest dla mnie rzeczą drugorzędna, bo nie drukuje już od dłuższego czasu zdjęć w ciemni. Pracuje na skanach, co daje dużo więcej kontroli niż praca z powiększalnikiem. Wcześniej używałem Kodak Porta, ale obrazek był dla mnie trochę zbyt blady. Przerzuciłem się na Fuji, bo ma mocniejsze kolory.
Ludzie powoli zaczynają kojarzyć mój styl. Co do BJP Breakthrough, to nie mogę się jeszcze wypowiedzieć, bo było to bardzo niedawno, choć już zauważyłem więcej zainteresowania moją pracą. Londyn, jak i cala Wielka Brytania, to miejsce bardzo specyficzne jeśli chodzi o rynek kreatywny. Możliwości jest tu bardzo dużo, ale ludzi kreatywnych jeszcze więcej.
Nawet jeśli byłbym laureatem 8 konkursów i zorganizował 10 wystaw, to i tak mógłbym zginąć w morzu dziesiątków tysięcy artystów i fotografów, którzy tu pracują, a bardzo wielu z nich robi naprawdę fantastyczne rzeczy. Ciągle go badam i poznaję. Na pewno jest ogromny i wszędzie jest pełno wszystkiego - trudno to ogarnąć i ciężko się przebić. Kultura kupowania druków istnieje i ma się chyba dobrze. Z tego, co obserwuję, wszystko odbywa się tu na poziomie galerii, a tych jest tu bardzo dużo.
fot. Piotr Karpiński, "Woman in the Church", 1. nagroda w konkursie BJP Breakthrough
Ostatnio bylem w kinie obejrzeć „Zwierciadło” Andrieja Tarkowskiego i podczas oglądania filmu wpadłem na pomysł na jedno konkretne zdjęcie. Może zrobię z tego małą serię o przemijaniu, dorastaniu i utracie tego, co było kiedyś. Ale to może potem jak już skończę to, za co się zabrałem. Na razie mam zaplanowaną drugą cześć cyklu „Woman in The Church” i mam nadzieje ze efekt będzie ciekawy.
W zasadzie to sam jestem jeszcze raczej początkujący. Polecałbym studiowanie fotografii na jakimkolwiek możliwym szczeblu. Studiowanie, jeśli ktoś myśli o zajmowaniu się nią poważnie, jest bardzo użyteczne. Tam popychają Cię do projektów których normalnie byś nie robił i to jest bardzo dobre doświadczenie. Każdy taki projekt możesz zrobić po swojemu i wykorzystać go do swojego portfolio, które to może otworzyć Ci jakieś kolejne drzwi. Bardzo ważna jest ogólna obecność w internecie i jakieś miejsce gdzie można zobaczyć pracę - myślę, że jakiś fajny blog wystarczy.
Doradzałbym też rozmawiać z ludźmi, którzy interesują się fotografią bo zawsze można się od nich czegoś ciekawego dowiedzieć. Ważny jest właśnie networking - ten w świecie realnym, jak i w internecie. Polecam "podłączyć się” na serwisach społecznościowych, do osób i organizacji z branży - magazynów, galerii i patrzeć czasami co się ciekawego dzieje w około. Warto zapisywać się na listy mailingowe organizacji robiących konkursy. Trzeba też wkładać maksymalnie dużo energii w portfolio, z którym będzie można wystartować na jakiś festiwal, czy przegląd portfolio. Gdy zaczniesz to robić, zaczniesz poznawać ludzi i otworzą się przed tobą nowe możliwości.
Moim pierwszym takim bardziej formalnym krokiem w kierunku fotografii było dołączenie do kółka fotograficznego w młodzieżowym domu kultury, co gorąco polecam. Najlepiej znaleźć takie, gdzie robi się zdjęcia na filmie. Nawet jeśli wolisz cyfrę, to warto znać podstawy fotografii analogowej. Radziłbym też być ogólnie szczerym, również wobec siebie i robić takie zdjęcia, na jakie naprawdę mamy ochotę.
Piotr Karpinski - absolwent Farnborough College of Technology oraz Middlesex University w Londynie, na kierunku fotografia. W latach 2012-13 był głównym asystentem Pauliny Otylii Surys, pracującej nad projektami dla British Journal of Photography, Times, GQ i Another Man. Jego prace zaprezentowane zostały w “The Catlin Guide 2015|New Artists in the UK”- roczniku prezentującym 40 najbardziej obiecujących studentów kończących kierunki artystyczne, a także na wystawach grupowych, w tym między innymi na organizowanej przez The Royal Photographic Society 158. International Print Exhibition. Pierwszą wystawą indywidualną “Let’s Talk about Life & Death Darling” zadebiutował podczas zeszłorocznego miesiąca fotografii w Londynie. Jego prace znalazły się w Creative Review The Photography Annual 2015 - roczniku prezentującym najlepsze projekty komercyjne i indywidualne. Zwycięzca plebiscytu Breakthrough Award 2016, organizowanego przez The British Journal of Photography. Od 10 lat mieszka i tworzy w Wielkiej Brytanii.
Więcej zdjęć autora znajdziecie pod adresem piotrkarpinskiphotography.tumblr.com.