Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
O Stefanii z Czernych Gurdowej wciąż wiemy niewiele. W chwili odkrycia znano jedynie nazwisko. Skrupulatne badania, prowadzone dopiero od października zeszłego roku, pozwalają powoli rekonstruować fakty z jej życia.
Urodziła się w Bochni w roku 1888. Lekcji zawodu pobierała u Władysława Gargula w Zakładzie Fotografii Artystycznej na Rynku rodzinnego miasta. To było jeszcze przed pierwszą wojną. Później pracowała we Lwowie, dokąd wyjechała wraz z mężem Kazimierzem Gurdą. Po kilku latach, już bez niego, jedynie z córką, przeniosła się do Dębicy pod Tarnowem. Tam otworzyła własny zakład fotograficzny. Zważywszy, że rok 1923, kiedy rozpoczyna pracę, to zaledwie pięć lat po tym, jak kobiety w Polsce uzyskują wyborcze prawo, jej niezależność i samodzielność robi wrażenie. Studio prowadziła do roku 1937. Przez jakiś czas utrzymywała też filie w Mielcu i Ropczycach. Kiepska sytuacja finansowa zmusiła ją jednak do zamknięcia zakładów. Po kolejnej przeprowadzce, tym razem na Śląsk, urządziła jeszcze jedno, nowe atelier. Po dwóch latach wybuchła wojna i zakład przejęli Niemcy. Jakiś czas pracowała wraz z siostrzenicą za głodową pensję. Potem udało jej się ukryć.
Po zakończeniu wojny nie odzyskała utraconej pracowni. Osiadła w Łodygowicach koło Żywca, gdzie pracowała w spółdzielni fotograficznej, we władzach cechu. Zmarła w roku 1968.
Na bardzo zniszczone negatywy, nieznanego wówczas pochodzenia, natknęli się w Dębicy, Państwo Gorzynikowie. Szklane płytki leżały na strychu świeżo zakupionej kamienicy, ukryte prawdopodobnie od czasów, kiedy Stefania Gurdowa opuściła swoje atelier. Przekazano je dalej. Upłynęło kilka lat zanim poświęcono im więcej uwagi. Na wstępne skany wykonane przez Artura Barwacza natknął się w ubiegłym roku Andrzej Kramarz z Fundacji Imago Mundi. Dziś wspomina, że został wręcz powalony tym, co zobaczył. Fotografie zauroczyły go od razu. Chwilę potem fundacja rozpoczęła prace nad porządkowaniem zbioru i poszukiwaniem informacji o nieznanej autorce.
Wśród odnalezionych w Dębicy negatywów znajduje się trochę ogólnych ujęć miasta, o wartości głównie dokumentacyjnej. Przeważającą część stanowią jednak portrety, zrealizowane w studio, w sumie około 1100 płyt, a na większości z nich po dwa zdjęcia. Dorośli, dzieci, starsi, mężczyźni, kobiety w rozmaitych strojach, ortodoksyjny Żyd, atleta...Powstała niezwykła kolekcja bardzo różnorodnych wizerunków. Bohaterowie, w większości odrobinę spięci, spoglądają z powagą i w skupieniu w obiektyw. Tylko czasem, gdzie niegdzie, widać wymykający się, niewielki uśmiech. O osobach ze zdjęć na razie niewiele wiemy. Możemy podejrzewać, że byli mieszkańcami Dębicy i okolic, gdzie Stefania Gurdowa prowadziła swój zakład. Historia zbioru również nie jest znana. Czy fotografowani ludzie zamawiali pamiątkowe zdjęcia? Czy Stefania Gurdowa zapraszała do swojego zakładu również upatrzonych modeli?
Tajemniczości dodają połączenia fotografii w pary. Na każdej oryginalnej płytce wykonano dwie prace. Widnieją po dwa wizerunki i tylko czasem na fotografiach pojawia się ta sama osoba. Zazwyczaj spotykają się dwie różne postaci. Sporadycznie jedno miejsce pozostaje puste. W czasach Stefanii Gurowej podwójne naświetlanie było dosyć powszechne, pozwalało fotografom oszczędzać na materiałach. Czy jednak w wypadku autorki zestawienia były zupełnie przypadkowe?
Jak mówi Andrzej Kramarz, kurator wystawy, większość zachowanych portretów to fotografie nieprzeciętne. Tak naprawdę większość zasługuje na to, by znaleźć się na wystawie. Podkreśla zarazem, że absolutnie nie chodzi o ich archiwalną czy dokumentacyjną wartość. To bardzo dobre, czasem wręcz wybitne prace. Dokonanie selekcji i wyboru było mimo wszystko konieczne. I tak, jak zapowiada, postarano się o to, by stworzyć jak najbardziej reprezentacyjny, przekrojowy zestaw, który odda nie tylko obraz sfotografowanego społeczeństwa danego czasu, ale pokaże dojrzałość i świadomość, z jaką Stefania Gurdowa realizowała kolejne portrety. Do pierwszej odsłony przygotowano ponad 100 podwójnych z 800 ocalałych zdjęć. Około 100 portretów pojawi się na wystawie, nieco więcej, bo przeszło 200 trafi do albumu.
Odkryte w Dębicy materiały to zapewne bardzo niewielka część całego dorobku Stefanii Gurdowej. Mówi się, że w samych Łodygowicach uzbierały się tak ogromne ilości szklanych płyt, filmów i zdjęć, że po śmierci autorki trzeba było wywozić je furmankami. Najprawdopodobniej przepadły bezpowrotnie, wyrzucone do jakiegoś rowu.
Autorka pracowała w różnych miejscach kraju, tak naprawdę trudno oszacować ile fotografii wykonała i co się z nimi potem stało.
Poszukiwania i badania nad jej twórczością będą kontynuowane. Siedmioosobowy zespół ubiega się obecnie o granty i fundusze na dalsze działania konserwacyjne i archiwizacyjne. Trwają prace nad ustaleniem tożsamości fotografowanych osób. Niebawem powstanie też strona internetowa, na której dostępne będą skany odnalezionych zdjęć. W historii polskiej pojawiła się nowa, wyrazista postać.
Kuratorzy wystawy: Agnieszka Sabor, Andrzej Kramarz
Fotografie Stefanii Gurowej będzie można obejrzeć w ramach Miesiąca Fotografii w Krakowie.
Stefania Gurdowa Klisze przechowuje się
Termin wystawy: 8-31.05.2008
Synagoga Kupa, ul. Warschauera 8, Kraków