Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Zofia Rydet to postać miłośnikom polskiej fotografii znana. Uczestniczyła w ponad 300 indywidualnych i zbiorowych wystawach w kraju i zagranicą, zdobyła liczne nagrody i wyróżnienia. Jej fotografie trafiły do zbiorów muzeów m.in. w Paryżu, Nowym Yorku, japońskim Kioto, Montrealu i Moskwie.
W literaturze przedmiotu, nie raz określa się ją mianem autorki wybitnej, znaczącej, o ogromnym wpływie na kształt polskiej fotografii. Warto jednak zaznaczyć, że pomimo tych doniosłych określeń, wciąż pozostaje autorką nie do końca poznaną. Tysiąca prac nigdy nie prezentowano szerszej publiczności. Znają ją miłośnicy fotografii, jednak obecność w powszechnej świadomości nie jest tak zdecydowana.
Zofia Rydet rozpoczęła przygodę z fotografią w połowie lat 50, gdy wstąpiła do gliwickiego oddziału Polskiego Towarzystwa Fotograficznego. Wcześniej fotografowała, ale raczej sporadycznie, inspirowana twórczością starszego brata. Gliwicki oddział fotografików był w owym czasie miejscem żywych dyskusji o fotografii. Organizowano spotkania, prezentacje, sympozja, wymieniano poglądy o koncepcjach twórczych. Bacznie śledzono wydarzenia na świecie, uczestniczono w konkursach, szukano inspiracji, motywowano do pracy i dalszych poszukiwań.
W tej żywej atmosferze, pośród wielu osobistości (jak Urszula Czartoryska, Alfred Ligocki, Zdzisław Beksiński, Jerzy Lewczyński, by wspomnieć tylko o kilku osobach) kształtowała się droga artystyczna Zofii Rydet. Od początku zależało jej przede wszystkim na treści prac, formalne rozwiązania były ważne, ale nie najważniejsze. W środowisku zdominowanym przez fascynację eksperymentami i sztuką awangardy, była to swoista oznaka niezależności.
Na przestrzeni 40 lat zrealizowała bardzo wiele zdecydowanie odmiennych projektów. Opowieść o dzieciach, ich emocjach, rozterkach i problemach, zbudowana ze spontanicznych, nie pozowanych portretów ("Mały człowiek") to pierwszy opublikowany cykl. Potem była duża, długo uzupełniana seria o starości zwykłych ludzi ("Czas przemijania"). W okresie fascynacji fotomontażem powstał bardzo osobisty cykl "Świat uczuć i wyobraźni", w którym wykorzystała surrealizujące techniki kolaży. Ze zdjęć ulic i stojących przy nich znaków, ułożyła metaforyczną opowieść o życiu i drogach ("Nieskończoność dalekich dróg"). Tworzyła ponadto przestrzenne instalacje, komponowane z własnych fotografii. Znajomi wspominają ją jako osobę intensywnie poszukującą i przy tym niezwykle niezależną, wyczuloną na to, co dla niej osobiście najważniejsze. "Zapis Socjologiczny", który realizowała w latach 1978-1991 to jeszcze inny projekt, największy, nad którym pracowała. Właśnie jego fragmenty zostaną zaprezentowane podczas tegorocznej edycji Festiwalu w Krakowie.
Pracę nad Zapisem rozpoczynała w wieku 67 lat. Jak opowiadała Annie Beacie Bohdziewicz, nie od razu wiedziała w jaki sposób chce go realizować. Chodziło o pokazanie człowieka poprzez przedmioty, którymi się otacza, o wzajemne relacje i wpływy. Portretowała osoby, a potem oddzielnie dom, fragmenty ścian, drzwi, okna, ubrania itd. Z czasem fotografowała również wnętrza. Robiła zdjęcia w wiejskich chałupach, mieszkaniach w mieście, przez jakiś czas rozbudowywała serię o pokoje w akademikach.
W pewnym momencie skoncentrowała się na fotografowaniu domostw i mieszkańców polskich wsi. Przeczuwała, że szybko zachodzące zmiany ich nie oszczędzą, już niebawem znikną bezpowrotnie, bez najmniejszego śladu. W swoich fotografiach upatrywała szansę na walkę z zapomnieniem, ratunek przed śmiercią. (...) mój Zapis miał być takim balsamowaniem czasu, miał czy raczej ma utrwalić to, co już się zmienia i co, choć jest jeszcze realną rzeczywistością przestaje istnieć i może już w niedługim czasie będzie trudne do wyobrażenia. Ma pokazać wiernie człowieka w jego codziennym otoczeniu, wśród jakby tej otoczki, która z jednej strony staje się dekoracją jego bezpośredniego otoczenia - wnętrza, ale która także pokazuje jego psychikę, mówi czasem więcej niż on sam. (Zofia Rydet o swojej Twórczości; Gliwice 1993)
Zaczęła fotografować na Podhalu, w swoich rodzinnych stronach. Z czasem kolekcja rozrastała się o kolejne cykle z rzeszowszczyzny, suwalszczyzny i innych regionów. Zofia Rydet przewędrowała przeszło 20 województw, fotografowała też we francuskiej miejscowości Douchy.
Fotografowanie wiosek z czasem przybrało stałą, utartą formułę. Zjawiała się w wytypowanej wsi, i pieszo, od chałupy do chałupy maszerowała z aparatem na szyi, pukając do kolejnych drzwi. Nie wszyscy dawali się sfotografować, jej zdecydowanie i determinacja, czyniły jednak cuda:
- Dzień dobry, dzień dobry! A my tu idziemy do pani zdjęcia robić. - Jakie zdjęcia? - próbowały się dowiedzieć atakowane osoby. - Takie zdjęcia, co to się nic nie płaci i Ojciec Święty będzie je oglądał... Taka rejestracja starych chat. Można wejść do Pani? - i już wchodzimy do środka, a pani Zofia wykrzykuje - O! Jak tu u Pani ładnie, bardzo ładnie! - i nie przyjmującym żadnego sprzeciwu tonem: Tutaj, tutaj niech Pani usiądzie... (Zostały zdjęcia, Anna Beata Bohdziewicz, Konteksty 1997 (3-4))
Te zaczątki rozmów wspominają prawie wszyscy, którzy widzieli ją w akcji.
Zofia Rydet usadzała ludzi na krzesłach, w kuchni, izbie, na tle głównej ściany, w otoczeniu mnóstwa przedmiotów najważniejszych w domu. Prosiła nieco usztywnionych "modeli" o skierowanie spojrzenia w obiektyw, bez żadnych uśmiechów czy zabawnych min i już... Uwiecznianie to nie była jakaś tam przygoda, to była poważna sprawa i doniosła chwila. Ludzie potrafili poddawać się szybkim wskazówkom i poleceniom, niczym zahipnotyzowani. Im więcej fotografii powstawało, tym apetyt na kolejne się powiększał. Można odnieść wrażenie, że autorka chciała zachować na swoich filmach wszystko, co zdało się dla niej ważne i zagrożone szybką śmiercią. Przez przeszło 13 lat naświetliła kilkanaście, a może i kilkadziesiąt tysięcy negatywów. Jak przyznawała sama, z wielu nie zdążyła zrobić odbitek. W pewnej chwili trochę straciła rachubę, ile tego jest. Jak wspominał Jerzy Lewczyński, wieloletni przyjaciel autorki, było tego tyle, że dziś potrzeba by było drugiego ludzkiego życia, aby to wszystko opracować (Zosia... Gliwice 1998).
Powstał gigantyczny dokument, o niemożliwych do przecenia walorach historycznych, etnograficznych, antropologicznych czy socjologicznych. Fotografowanych miejsc i ludzi w często już nie ma, zostały "tylko" na zdjęciach.
"Zapis Socjologiczny" to jednak nie praca naukowa. Systematyczna, konsekwentnie realizowana koncepcja wiązała się przede wszystkim z obraną metodą pracy twórczej. W ujęciowym dystansie, nie ma badawczego chłodu czy obojętności. Proste kadry, jakby "przezroczyste", pozbawione efektownych rozwiązań tylko podkreślają bezpośredniość, oraz prawdziwość opowiadanej historii. Czuć troskę i czułość, zarówno dla osób jak i fotografowanych domów. Z mnogości wykonanych ujęć układa się uniwersalna, szczera i bezpretensjonalnie opowiedziana historia o człowieku i jego przywiązaniu do miejsca, bez względu na to, gdzie ono jest. Historia o korzeniach zdecydowanie emocjonalnych.
Mówi się czasem o Zapisie Zofii Rydet, w kontekście znanego na całym świecie projektu Augusta Sandera, który w latach dwudziestych XX wieku dokumentował oblicze społeczeństwa niemieckiego. Pojawiają się też skojarzenia z działalnością Farm Security Administration i fotografiami Amerykanów z okresu wielkiego kryzysu.
Wszelkie orzekania o wielkości dorobku, zasługach, znaczeniu w historii bywają niebezpieczne. Próby porównywania to wkraczanie na równie grząski grunt. Nie ulega jednak wątpliwości, że dorobek Zofii Rydet, same fotografie, jak i zamysł i zakres w jakim zrealizowała swój projekt, są czymś niezwykłym i wyjątkowym. Z przedsięwzięciem zakrojonym na tak ogromną skalę, jest jeden podstawowy kłopot, z którego zdawała sobie sprawę sama autorka. Nikt tego nie chce. To jest takie ciekawe, a ja nie mogę tego nigdzie pokazać. Bo tego nie ma właściwie jak pokazać... I tak jej osiągnięcia, pomimo wielu prezentacji, wciąż pozostają mało znane. Bardzo duża cześć jej pracy, pozostaje nadal nieodkryta.
Tym bardziej cieszy wystawa, która w najbliższym, czasie choć w niewielkim stopniu, przybliży twórczość Zofii Rydet szerszej publiczności.
Fotografie Zofii Rydet będzie można obejrzeć w ramach Miesiąca Fotografii w Krakowie.
{GAL|25893