Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Zdjęcia wykorzystane za zgodą autora
Swój nowy projekt Sailer nazwał “Potiomkin Villages”. Tak zwane wioski potiomkinowskie, to określenie pochodzące od nazwiska gubernatora Nowej Rosji z XVIII wieku, Grigorija Potiomkina. Używa się go w odniesieniu do mistyfikacji, oszustwa mającego na celu wywarcie dobrego wrażenia i ukrycie prawdziwej natury sytuacji.
- Na początku interesowały mnie wszelkie podróbki, kopie i balansowanie między iluzją a rzeczywistością. Te tematy już dawno zwracały moją uwagę i towarzyszyły mi w mojej pracy, ale nigdy nie były głównym tematem projektu. Podczas moich ostatnich badań skoncentrowałem się coraz bardziej na micie Wiosek Potiomkinowskich i próbowałem zbadać, czy istnieją współczesne wersje tej historycznej legendy - tłumaczy fotograf.
fot. Gregor Sailer, z projektu "Potiomkin Villages"
I tak również we współczesnej Rosji, przy okazji wizyty Władimira Putina w Suzdal (mieście leżącym w obrębie Złotego Pierścienia) oraz z okazji potrójnego szczytu w mieście Ufa, całe ulice były zamaskowane folią samoprzylepną, tapetą i plandekami. Miały sprawiać wrażenie, że opuszczone budynki są w budowie. Zdjęcia Sailera umożliwiają widzowi dostęp do tego świata podróbek, kopii i często wymyślnych scenografii.
- Jedno ze zdjęć powstało w obrębie ograniczonego obszaru wojskowego armii amerykańskiej, na pustyni Mojave. Malarze malujący fałszywy meczet pytali się mnie czy wygląda jak te prawdziwe na Bliskim Wschodzie. Zaskoczyło mnie to, że pracowali nad czymś, nie widząc nawet nigdy oryginału - wspomina Sailer. - Kontynuowałem tam później zdjęcia podczas burzy piaskowej, aby uchwycić to szczególne światło i przedziwny, niebieski meczet. Nie było to łatwe, jako że pracuje na analogowym aparacie, ale na szczęście się udało.
fot. Gregor Sailer, z projektu "Potiomkin Villages"
Podczas studiów fotograficznych w Dortmundzie, Sailer był pod silnym wpływem niemieckiej fotografii. Inspirowali go twórcy tacy jak Andreas Gursky czy Axel Hütte, oraz Amerykanin Lewis Baltz i Kanadyjczyk Edward Burtynsky. W ostatnich latach jednak skoncentrował się bardziej na swoim indywidualnym podejściu.
- Dziś moją inspiracją jest to, co się dzieje na świecie. Celem jest zawsze praca nad współczesnymi problemami. Próbuję znaleźć nowe perspektywy i dostęp do światów, do których trudno jest dostać się osobom z zewnątrz - wyjaśnia. - Kiedy pracujesz z takim nastawieniem nie masz zbyt wielu autorów, do których mógłbyś wracać, bo materiałów jest po prostu niewiele. Często jest to dość samotna droga. Cenię sobie to, że fotografia daje możliwość aby podczas realizacji każdego projektu na nowo odkrywać świat. Ponadto pozwala mi opowiadać historię, czasem bawić, ale i wyrażać swoją opinię - dodaje.
Oprócz bardzo intensywnej pracy nad promocją materiału, która zajmuje Sailerowi dużo czasu, fotograf jest w trakcie organizowania kilku nadchodzących wystaw, między innymi w Berlinie, Frankfurcie, Arles, Stambule, Monachium, Hamburgu, Genewie, Salzburgu i Krasnojarsku. Równolegle do swoich prywatnych projektów, Sailer realizuje również zlecenia komercyjne.
Książka została opublikowana przez wydawnictwo Kehrer i jest do nabycia tutaj.
Więcej zdjęć fotografa znajdziecie pod adresem gregorsailer.com.