Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Zdjęcia wykorzystane za zgodą autora
Jungmann urodziła się w Niemczech. Gdy miała trzy lata, jej rodzina przeniosła się do Japonii, gdzie mieszkała przez sześć lat. Potem Jungmannowie wrócili do swojej ojczyzny, by w 1999 roku przeprowadzić się do Santa Monica w Kalifornii. Fotografka kształciła się na Uniwersytecie Kalifornijskim (UCLA) oraz w Burg Giebichenstein University of Art w Niemczech. Jej mentorką jest japońska artystka Miyako Ichiuchi. Jungmann fascynuje moc obrazu, która jej zdaniem niweluje przepaście kulturowe, historyczne i językowe.
- Życie Niemczech, Japonii i USA zdecydowanie wpłynęło na moją pracę. Czasami nie było łatwo. Bariery językowe, poczucie, że nie pasuję... Tworzenie sztuki było czymś, czym zajęłam się nie tylko, aby uciec od świata, ale także, by nadać mu sens. - wspomina. - Teraz jestem bardzo wdzięczna za te przeżycia, a zwłaszcza za osoby, które udało mi się spotkać po drodze. To, co traktowałam jako barierę uświadomiło mi, że nie ma jednego sposobu robienia rzeczy i że mogę się dużo nauczyć czerpiąc z wielu punktów widzenia i różnych doświadczeń.
fot. Ina Jungmann
Jungmann zafascynowała też zdolność ludzi do postrzegania miejsc w kategoriach zarówno rzeczywistości, przeszłości, jak i marzeń dotyczących przyszłości. Zdjęcia fotografki były prezentowane na wystawach w Los Angeles, Niemczech, Syrii i Polsce.
W fotografii najbardziej pociąga ją element opowiadania historii za pomocą zdjęć oraz to, jak wiele jest możliwości manipulowania fotografiami. Dziś jednak już coraz rzadziej korzysta z Photoshopa. Wszystkie jej aktualne prace, w tym te, które udostępnia na swoim profilu na Instagramie, powstają wyłącznie za pomocą wielokrotnych ekspozycji wykonanych bezpośrednio na samym aparacie.
fot. Ina Jungmann
- Mam mniej kontroli nad tym, jak obraz będzie wyglądał na końcu i podoba mi się ten element zaskoczenia. Wydaje mi się, że udaje mi się uchwycić momenty, które przeżywam podczas zwiedzania różnych miejsc na ziemi, a nie po prostu sfotografować statyczną reprezentację jednego terenu. - wyjaśnia fotografka.
Jungmann jest obywatelką świata. Często podróżuje, rozmawia w wielu językach i jako turystka dostrzega niuanse kultury oraz historyczne momenty odwiedzanych krajów. W Damaszku, zaledwie kilka dni przed wybuchem niszczycielskiej wojny domowej w Syrii, Jungmann uchwyciła ostatnie chwile normalności i pokoju. Prace te były wystawiane na całym świecie. Fotografka zwraca także uwagę na miejsca silnie związane z historią, jak Murphy Ranch, tajemnicze opuszczone nazistowskie ranczo w Kalifornii.
- Zawsze uwielbiałam japońską fotografię, prace Ishiuchi Miyako czy Rinko Kawauchi, oraz sposób, w jaki uchwycili oni czas i chwilę. Wiele nauczyłam się od mojego profesora na UCLA i zarazem cenionego fotografa, Jamesa Wellinga. Ważne jest, aby stale się rozwijać, eksperymentować i wychodzić poza granice medium. - opowiada.
- Ostatnio ponownie też przyglądałam się pracom amerykańskiego malarza Roberta Rauschenberga i temu, jak wykorzystuje on w swojej pracy warstwy i kolory. To fascynujące. -dodaje.
W przyszłym miesiącu Jungmann wraca do Niemiec i ma w planach wielokrotne wyjazdy, które pozwolą jej poszerzyć serię zdjęć powstającą w Europie. Planuje też podróż do Japonii, w której nie była od ponad dziesięciu lat.
Więcej zdjęć fotografki znajdziecie pod adresem inajungmann.com.