Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Jako zagorzały fan cyfrowego małego obrazka, z wielką rezerwą patrzyłem na najnowsze dziecko Olympusa. Obawiałem się względnie kiepskiej jakości zdjęć i poważnych problemów z szumem podczas długich czasów ekspozycji. Z drugiej strony, nie mogłem się doczekać możliwości przetestowania funkcji Live Bulb - genialnego w zamyśle połączenia tradycyjnego bulb z podglądem ekspozycji na żywo. Już sama myśl, że będę miał możliwość obserwowania postępu naświetlania wywoływała szeroki uśmiech na mojej twarzy.
Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy po otwarciu pudełka były małe gabaryty zarówno aparatu, jak i obiektywów. Muszę przyznać, że jakość wykonania stoi na bardzo wysokim poziomie. Dokładnie takiej jakości oczekiwałem po sprzęcie dedykowanym dla profesjonalistów. Bardzo spodobała mi się również mała waga Olympusa. Dzięki temu, statyw używany podczas sesji mógł być o wiele mniejszy i lżejszy niż ten, którego musiałbym użyć przy pełnoklatkowym body.
Nie zdziwił mnie fakt, że w paczce nie znalazłem wężyka spustowego. Aparat w prosty sposób możemy połączyć z dowolnym urządzeniem opartym na Androidzie lub iOS za pomocą wbudowanego w body modułu Wi-Fi. Aplikacja uruchomiona na telefonie lub tablecie prosi o zeskanowanie kodu QR wyświetlanego na ekranie aparatu i pyta o pozwolenie na nawiązanie połączenia. Po zatwierdzeniu możemy się cieszyć ze zdalnej kontroli nad sprzętem, w tym z funkcjonalności wężyka spustowego połączonego z podglądem na żywo, również podczas korzystania z Live Bulb. Jak dla mnie bomba!
Korzystanie z owej funkcji jest banalnie proste. Możemy w szerokim zakresie regulować częstotliwość odświeżania podglądu ekspozycji (0,5s - 60s). Sama maksymalna ilość odświeżeń uzależniona jest od czułości jaką wybierzemy i spada wraz z jej wzrostem (od 24 odświeżeń dla ISO 200 do 9 dla ISO 1600). Wyższe częstotliwości aktualizacji podglądu sprawdzą się doskonale w scenach dynamicznych - na przykład podczas fotografowania sztucznych ogni, lub podczas malowania światłem. Niższe częstotliwości okażą się przydatne w sytuacjach, gdy w kadrze nie ma ruchu, który musimy na bieżąco śledzić i przewidywana ekspozycja będzie stosunkowo długa - tak jak to bywa w przypadku fotografii krajobrazu. Mnogość możliwych kombinacji sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Wszystkie zdjęcia, które zrobiłem na potrzeby tego artykułu zostały wykonane w plenerze. Mimo tego, że temperatura powietrza wynosiła około -5 stopni Celsjusza, nie napotkałem żadnych większych problemów z tym związanych. Bateria pozwoliła na intensywne użytkowanie aparatu w takich warunkach przez ponad 3 godziny, co według mnie jest naprawdę dobrym wynikiem.
Tryb Live Bulb spełnił praktycznie wszystkie moje oczekiwania. W przypadku każdego innego aparatu musiałbym wykonać wiele zdjęć testowych zanim przystąpiłbym do pracy. Fotografując Olympusem, nie było takiej potrzeby. Mogłem na bieżąco decydować, w którym momencie przenieść światło na inny obiekt i jak długo doświetlać tło. Mogłem również natychmiast przerwać w momencie, w którym zauważyłem, że coś poszło nie tak. Funkcja ta pozwala na ogromną oszczędność czasu i sprawia, że malowanie światłem to czysta przyjemność. Jakość obrazu stoi na naprawdę wysokim poziomie, a moje obawy okazały się bezpodstawne.
Przyznaję, że byłem uprzedzony, jednak po możliwości obcowania z tym sprzętem osobiście, całkowicie zmieniłem zdanie. Funkcja Live Bulb w połączeniu ze zdalnym sterowaniem i podglądem sprawdza się wyśmienicie.
Tekst i zdjęcia: Adam Kiwior