Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Czas na trzecią już część testu długich zoomów Nikona. Po dwóch DXowych obiektywach 55-200 mm przejdziemy do optyki pełnoklatkowej, a zaczniemy od dość leciwego Nikkora 70-300 mm F4-5.6G. Zapraszamy do lektury.
Rozdzielczość to jeden z najważniejszych parametrów do oceny obrazu tworzonego przez obiektyw. Procedura testu objaśniona jest na końcu artykułu (czytaj), a tu prezentujemy jedynie wyniki.
;70 mm;ok. 150 mm;ok. 150 mm;300 mm;300 mm;;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;
F4;1700;1600;1700*;1600*;-; -;
F5.6;1800;1700;1700;1600;1100;1000;
F8;1900;1700;1700;1600;1100;1000;
F11;1900;1800;1800;1700;1300;1300;
F16;1800;1700;1800;1700;1700;1600]
* - dla F4.5
Wartości rozdzielczości obrazu uzyskanego z G-Nikkora 70-300 mm przy poszczególnych ogniskowych i przysłonach, w środku
i na brzegu kadru, wyrażone w liniach na wysokości kadru (lph).
Najpierw dobra wiadomość: dla każdej ogniskowej z zakresu zooma da radę w centrum klatki wyciągnąć co najmniej 1700 lph, a przy krótkich ogniskowych nawet 1900 lph. Przy tym brzegi kadru są o zaledwie 100 lph gorsze. Ale to jedyne miłe wieści. Pierwszym problemem tego obiektywu jest uzyskiwanie maksimum rozdzielczości dopiero po silnym przymknięciu przysłony. Oznacza to że został on nienajlepiej skorygowany, a wady eliminowane są dopiero przymykaniem. Stąd zamiast przy typowych dla zoomów wartościach F5.6-F8, tu maksima uzyskiwane są dla F11, a przy 300 mm dopiero dla F16. Dobrze chociaż że krótkie i średnie ogniskowe przy otwartej przysłonie reprezentują poziom dość przyzwoity - taka czwórka z minusem: 1700 / 1600 lph (środek / naroża). Natomiast przy ogniskowej najdłuższej wyraźniej wyłazi drugi problem, czyli brak soczewek ED, który powoduje że najdłuższy kraniec zooma staje się wyjątkowo wrażliwą piętą achillesową. Przy otwartej przysłonie (F5.6) uzyskuje on kompromitująco niski rezultat 1100 / 1000 lph. A przecież w reportażu rzadko kiedy przy tak długiej ogniskowej da radę przymykać przysłonę. A nawet jeśli silne oświetlenie lub podniesienie czułości da nam taką możliwość, to zauważmy że przymknięcie o jedną działkę nic nie pomoże, o dwie działki pozwoli uzyskać poziom trójki z minusem, a dopiero przy trzech działkach (F16) uzyskujemy sensowny rezultat.
Trzecim problemem dotyczącym nie tyle rozdzielczości co ostrości obrazu jest marny kontrast zdjęć - tym gorszy im dłuższą ogniskową ustawimy. W pozycji "70 mm" i mocniej otwartej przysłonie widać że obraz jest dość miękki - miększy niż obu zoomach 55-200 mm. Jeśli jednak przysłonę przymkniemy do F8 albo silniej, to sytuacja normuje się. Średnie ogniskowe oznaczają że obrazowi na brzegach mocno brakuje kontrastu, centrum kadru też nienajlepsze. Natomiast ogniskowa 300 mm znowu wypada tu bardzo źle, i to w całym kadrze. Dla średnich i długich ogniskowych przymykanie przysłony słabiej wpływa na poprawę kontrastu.
Dodam jeszcze że zdjęcia z tego zooma wykazują słaby astygmatyzm, a komę zobaczymy tylko przy długich ogniskowych.
Oceniając rozdzielczość całościowo oceniam ten obiektyw na 3,5 punktu, ale jeśli przykładałbym istotną wagę do najdłuższych ogniskowych, to więcej niż trójki (i to z minusem) bym mu nie przyznał.
Aberracja chromatyczna jest dobrze skorygowana tylko dla najkrótszych ogniskowych, gdy widoczna jest - i to słabiutko - tylko po przymknięciu przysłony. Jednak już przy 150 mm jest ona silna i choć spada wraz z przymykaniem przysłony, to przez cały czas pozostaje co najmniej wyraźna. A przy 300 mm AC nic już sobie nie robi z wartości przysłony. W całym ich zakresie jest silna, i to tak że Nikon D300 nie radzi sobie z jej usunięciem. Znowu kłania się brak soczewek ED. Trója.
Dystorsja
Tu obiektyw wyraźnie się rehabilituje. Najsilniejsze odkształcenie prostej biegnącej wzdłuż brzegu kadru wynosi bowiem 1 %, a to wynik więcej niż dobry. Taką wartość dystorsji poduszkowatej napotykamy przy średnich ogniskowych. W dłuższym krańcu zooma dystorsja słabnie do 0,8 % i oczywiście także jest to "poduszka". Natomiast krótki kraniec oznacza symboliczną, niezauważalną 0,1-procentową dystorsję beczkowatą. Piątka z minusem jest tu jak najbardziej zasłużoną oceną.
Winietowanie
Tu sytuacja wygląda jeszcze lepiej. By pokazać skalę problemu zacznę od średnich ogniskowych gdzie występuje najsilniejsze winietowanie osiągające wartość "aż" 1/2 EV, a dla całkowitej likwidacji wymagające przymknięcia przysłony do F5.6, czyli o pół działki. Równie łagodne, ale słabsze - 1/3 EV - ściemnienie naroży pojawia się w pobliżu długiego krańca zooma. Jest ono na tyle nieszkodliwe, że przymykanie przysłony dla jego likwidacji jest niecelowe. Jeszcze lepiej rzecz się ma przy ogniskowej 70 mm, kiedy ściemnienie jest mniejsze niż 1/3 EV. Tu również bez obaw możemy pracować otwartą przysłoną. Za te wyniki należy się piątka z plusem, ale pamiętamy że ich powodem jest przede wszystkim "pełnoklatkowość" tego obiektywu. Oceniamy bowiem jedynie centralny wycinka pola obrazowania; gdybyśmy brali pod uwagę kadr 24 x 36 mm to sytuacja pewnie już by tak różowo nie wyglądała.
Pod światło
W tej konkurencji obiektyw wraca do średniego poziomu. Gdy źródło ostrego światła wprowadzimy w kadr, to w całym zakresie ogniskowych na zdjęciach zobaczymy bliki. Ich liczba rośnie wraz ze skracaniem zooma i przymykaniem przysłony - to sytuacja normalna. Blików nie ma nawet bardzo dużo, ale towarzyszy im blisko centrum klatki ostra, pomarańczowa kropka, szczególnie denerwująca przy krótkich i średnich ogniskowych. Pojawia się także gdy źródło światła wyprowadzimy tuż poza kadr. Łagodnieje ona wyraźnie przy najdłuższej ogniskowej, ale podobnie jak i przy krótszych jest ona widoczna bez względu na ustawioną wartość przysłony. Drugim denerwującym zjawiskiem jest bardzo wyraźna smuga światła widoczna przy ogniskowej 300 mm i źródle światła znajdującym się poza kadrem. Czasami widać ją już od pełnego otworu przysłony, coraz bardziej intensywną przy jej przymykaniu, a czasem odkrywamy ją jedynie przy F11-F16. Trzy i pół punktu.
Cena
Obiektywu nie na już w oficjalnej ofercie Nikon Polska, natomiast bez problemu trafić jeszcze na niego można w sklepach. Jako konstrukcja z niskiej półki nigdy nie był on drogi, a teraz schodząc z rynku i mając sporo konkurentów staje się jeszcze tańszy. Nic więc dziwnego że dolny próg jego cen oscyluje na poziomie 400 zł. 5 najniższych wartości znalezionych w drugiej połowie lipca przez wyszukiwarkę www.skąpiec.pl należy do przedziału 394-439 zł. Tak więc za ten obiektyw zapłacimy naprawdę niedużo.
Podsumowanie
Obiektyw wypada bardzo nierówno. Średnia ważona jego ocen to 3,8 punktu, za same własności optyczne 3,9 punktu, czyli czwórka z minusem, ale wśród ocen cząstkowych żadnej czwórki nie znajdziemy. Wahają się one od 2,5 do 5,5, co bardzo utrudnia stworzenie sobie jasnego i jednoznacznego poglądu na temat tego zooma. Jego największą wadą jest ostrość obrazu przy najdłuższych ogniskowych. Poziom rozdzielczości, kontrastu i aberracji chromatycznej właściwie dyskwalifikują ten obiektyw jeśli mamy zamiar korzystać z dłuższego krańca zooma. Myślę że niegłupim pomysłem byłoby korzystanie z niego w zakresie ograniczonym do ok. 200 mm, kiedy wymienione wcześniej parametry wyglądają wtedy jeszcze całkiem nieźle. Przy tym do dystorsji i winietowania nie można mieć jakichkolwiek uwag i tylko zdjęcia pod światło wypadają średnio, choć żadnych bardzo mocnych zarzutów nie można tu przedstawić. Niska cena tego zooma jest z pewnością silnym argumentem za jego zakupem. Decydując się na niego rozważmy jednak dobrze co za tę sumę otrzymamy, a czego może nam brakować.
Dane techniczne:
Konstrukcja optyczna (soczewki/grupy): 13/9
Kąt widzenia: 34,3-8,2° (22,8-5,3° dla formatu DX)
Minimalny otwór przysłony: F32-45
Minimalny dystans ostrości: 1,5 m
Maksymalna skala odwzorowania: 0,26 (1:3,9)
Średnica mocowania filtrów: 62 mm
Wymiary (średnica x długość): 74 x 116,5 mm
Masa: 425 g
Sugerowana cena detaliczna: b. d.
Oceny (w skali 1-6):
Konstrukcja: 2,5
Obsługa: 3
Rozdzielczość: 3,5
Aberracja chromatyczna: 3
Dystorsja: 5
Winietowanie: 5,5
Zdjęcia pod światło: 3,5
Cena: 5
Ocena sumaryczna: 3,8
Znane i wykorzystywane od wielu lat testy rozdzielczości oparte na zdjęciach tablic testowych z naniesionymi wieloma polami kreskowymi odpowiadającymi poszczególnym rozdzielczościom wyrażonym w liniach (formalnie: parach linii) na milimetr, sprawdzają się świetnie przy fotografowaniu na filmach, ale w przypadku cyfry często zawodzą. Powodem jest przede wszystkim mora, która często utrudniała rozpoznanie widoczności linii na polach testu. Część obiektywów do lustrzanek cyfrowych można testować z użyciem aparatów analogowych i w ten sposób nadal wykorzystywać tego typu tablice, ale taka metoda nie przyda się na nic w przypadku obiektywów do lustrzanek Systemu 4/3, czy canonowskiej optyki EF-S, której do aparatów na film zamontować się nie da. Dlatego korzystamy z tablicy testowej bardziej przydatnej dla fotografii cyfrowej, a przy tym z tak dobranymi grubościami linii, by wyniki można było porównywać z popularnym standardem testu opartym na tablicy ISO 12233. Płynna zmiana grubości linii pól testowych pozwala precyzyjnie rozpoznać granicę przy której obiektyw (plus matryca) przestają rozpoznawać szczegóły.
Wszystkie zdjęcia testowe wykonujemy przy natywnej czułości przetwornika obrazu, pośrednich ustawieniach kontrastu, wyostrzenia szczegółów, nasycenia barw i redukcji szumów ISO oraz wyłączonej redukcji szumów pojawiających się przy długich ekspozycjach. Obrazy zapisywane były jako pliki JPEG o pełnej rozdzielczości i najsłabszej dostępnej kompresji. Zdjęcia oceniamy wzrokowo przy użyciu przeglądarki ACDSee 5.0.
Rozdzielczość określamy w liniach na wysokości obrazu lph (z ang. lines per picture height), co oznacza, że jeśli najgęściej rozmieszczone, ale jeszcze rozpoznawalne linie pola testowego leżą przy liczbie 16, to na całej wysokości poziomego kadru będziemy mogli rozpoznać 1600 linii. Dwa zera pominęliśmy, gdyż ich obecność utrudniałaby zmieszczenie wszystkich liczb przy polu testowym. Rozdzielczości w pionie i w poziomie przeważnie nie są identyczne, a jako wynik testu przyjmujemy mniejszą z odczytanych wartości. Te wartości podajemy w tabeli, ale do wyznaczenia punktowej oceny dodatkowo je opracowujemy, "przeliczając" najwyższy osiągnięty wynik w centrum kadru na matrycę 1-megapikselową. Owo przeliczenie oznacza podzielenie wyniku przez R, gdzie R oznacza liczbę milionów punktów obrazu w użytej do testu cyfrówce. Dzięki tej operacji możemy łatwo odnieść do siebie rozdzielczości obrazu powstałego w aparatach z przetwornikami o różnej rozdzielczości. Owo przeliczenie pozwala ocenić jak ze sobą współpracują obiektyw i aparat, czy użycie aparatu o większej rozdzielczości matrycy poskutkuje odpowiednio większą rozdzielczością zdjęć itd.
Tak opracowane wyniki przekładają się na następujące oceny punktowe:
Na ostatniej stronie testu zamieszczamy przykładowe zdjęcia do pobrania.