Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Aplikacji oferujących symulacje filmów analogowych nie brakuje, mimo to co pewien czas w gąszczu programów pojawia się prawdziwa perełka. Tak jest w przypadku RNI Flashback, który oferuje zupełnie nowe podejście do tego tematu.
Po uruchomieniu, wita nas ekran zachęcający do stworzenia “czegoś pięknego”, z którego przechodzimy do wyboru zdjęcia, które mamy zamiar wyedytować. Otrzymujemy dostęp do wszystkich albumów stworzonych w telefonie, także nie powinno być problemu na przykład z załadowaniem zdjęć przesłanych na iPhone’a czy iPada z komputera.
Po wyborze danej fotografii, otwiera się przed nami schludny i prosty interfejs, którego poznanie nie powinno nam zająć więcej niż kilka sekund. Dodatkowo przy pierwszym uruchomieniu aplikacja oferuje podpowiedzi, dotyczące jej użytkowania.
Tutaj ważna uwaga - najlepiej od razu wcisnąć znajdującą się w prawym górnym rogu ikonkę ustawień i przełączyć się na interfejs zaawansowany. Uruchomi to bowiem bardzo ważną funkcję, a mianowicie możliwość chwilowego zapamiętania najciekawszych symulacji (ikona serduszka) i późniejszego wygodnego wybrania tej, która nam najbardziej odpowiada.
Cieszymy się, że twórcy zdecydowali się na jej udostępnienie. Gdyby każdorazowe wciśnięcie przycisku symulacji kasowało bezpowrotnie tę wygenerowaną wcześniej, wielu użytkowników uznałoby to zapewne za zbyt radykalne. Zwłaszcza że często niełatwo się zdecydować i koniec końców wybieramy tę, która została wygenerowana na początku.
Z ekranu głównego otrzymujemy też dostęp do funkcji kadrowania, która pozwoli nam dociąć zdjęcie do najczęściej używanych formatów. Co ważne zdjęcie możemy też prostować, co przyda się zwłaszcza w przypadku zdjęć wykonywanych smartfonami.
Gdy już mamy gotowe i wykadrowane zdjęcie, przychodzi pora na najważniejszy punkt programu, czyli symulacje. Te generujemy za pomocą dużej ikonki z obrazkiem rolki filmu u dołu ekranu. Każdorazowe jej wciśnięcie modeluje unikalny wygląd i choć z racji losowości wiele z nich oferować będzie nierzeczywiste efekty, zbyt mocno podbijając któryś z kolorów, to zazwyczaj w obrębie 10-15 kliknięć trafimy na taki, który idealnie będzie pasować do edytowanego zdjęcia.
W razie gdybyśmy nie mogli się zdecydować, możemy chwilowo zapamiętać je przy pomocy wspomnianej wyżej ikony serduszka. Pomiędzy wygenerowanymi symulacjami możemy tez nawigować za pomocą strzałek. Należy jednak pamiętać, że nie będą już one dostępne w przypadku załadowania kolejnego zdjęcia, ani po ponownym uruchomieniu aplikacji.
Przypadkowość symulacji może rodzić obawy o spójność edytowanych w ten sposób zdjęć, wszystkie symulacje mają jednak pewien wspólny element - świetnie oddają magię starych, tradycyjnych odbitek. Stąd też nazwa aplikacji. Flashback, czyli wspomnienie, retrospekcja.
Zdjęcia są ziarniste, a aplikacja nakłada na nie zarysowania i drobinki kurzu, które znają wszyscy, mający kiedykolwiek do czynienia ze skanowaniem negatywów. Szkoda jedynie, że co kilka symulacji ich ułożenie się powtarza. Mimo wszystko na pierwszy rzut oka efekt jest fenomenalny - nie natrafiliśmy do tej pory na aplikację, która pozwalałaby szybciej, wygodniej i efektywniej wygenerować analogowy “look”. Do tego efekty są wyjątkowe przyjemne dla oka. Po dłuższej pracy natrafimy jednak na pewne niedoskonałości, ale o tym za chwilę.
Na szczęście nasze możliwości nie ograniczają się jedynie do wciskania jednego przycisku. Kliknięcie znajdującej się pod nim strzałki powoduje wysunięcie menu edycji. Za jego pomocą regulować możemy moc działania danego filtra, ziarnistość zdjęcia, intensywność występowania wspomnianych drobinek kurzu i zabrudzeń, a także ekspozycję, kontrast oraz sterować kompensacją cieni i prześwietleń.
Funkcje edycji działają bardzo dobrze, a na szczególną pochwałę zasługuje opcja kompensacji prześwietleń, która bardzo efektywnie przywraca informacje w jasnych partiach obrazu. Kompensacja cieni działa równiej sprawnie, należy jednak pamiętać by z nią nie przesadzić - na granicach ciemniejszych partii obrazu niekiedy pojawi się wtedy nienaturalny jasny kontur, nie jest to jednak nagminne.
Jedynie kwestia symulacji analogowego ziarna mogłaby być lepiej rozwiązana. O ile w przypadku oglądania zdjęć na smartfonie, w stosunkowo niewielkich rozmiarach, spisuje się wyśmienicie, oferując wyjątkowo przyjemne dla oka, analogowe efekty, to znacznie gorzej wszystko zaczyna wyglądać po powiększeniu zdjęć do większych rozmiarów. Okazuje się wtedy, że ziarno, które świetnie wygląda w pomniejszeniu, w rzeczywistości jest rozmyte. Wygląda to zabawnie, szczególnie gdy szczegóły na zdjęciu pozostają ostre. Ale to też jest zależne - wydaje się, że aplikacja dysponuje kilkoma symulacjami, których używa naprzemienne. Raz efekty są lepsze, a raz gorsze. Ważne, że możemy je zupełnie wyłączyć.
Rozmyte ziarmo w pełnym powiększeniu
Na szczęście defekty ziarna zaczną być dopiero bardziej widoczne, gdy będziemy oglądać zdjęcia w rozmiarach większych niż 1500 px przy dłuższym boku, a to w przypadku publikacji internetowych nie zdarza się (na razie) zbyt często. Widać, że funkcja ta została przystosowana do sposobu wyświetlania zdjęć w popularnych serwisach społecznościowych, co z jednej strony jest bardzo dobrym rozwiązaniem, z drugiej uniemożliwia uzyskanie takiej jakości jak w przypadku standardowych narzędzi do edycji zdjęć.
Nieco denerwuje także narzucane przez aplikację wyostrzanie, którego niestety nie możemy wyłączyć. Jego działanie zauważymy zwłaszcza w przypadku prostych linii i konturów obiektów, które w powiększeniu będą niekiedy nienaturalnie zarysowane.
Nienaturalne wyostrzanie w parze z rozmytym ziarnem
Odczuwalny jest też brak suwaków regulujących nasycenie i temperaturę barwową zdjęć. Często zdarza się, że natrafiamy na idealną symulację i jedyne czego jej brakuje to lekkie podbicie kolorów lub zmiana tonacji. Brakuje też możliwości "podbicia" ciemnych tonów. Tego wszystkiego dokonać możemy tego w innych aplikacjach, a także za pomocą samego Instagrama, na którym będzie zapewne lądować większość zdjęć wyedytowanych w RNI Flashback, mimo to taka funkcja byłaby mile widziana.
Żałujemy też, że edytowanych zdjęć nie możemy na bieżąco powiększać w celu lepszej oceny działania danej symulacji oraz tego, że aplikacja umożliwia pracę jedynie w orientacji pionowej, co jest irytujące podczas edycji zdjęć poziomych, które wyświetlane są na stosunkowo małym obszarze ekranu.
Po wygenerowaniu pożądanej symulacji i skończonej edycji zdjęcia przychodzi czas na jego zapisanie. Zdjęcie możemy szybko i wygodnie przesłać do większości serwisów społecznościowych (szkoda, że nie jednocześnie), a także przesłać mailem, w wiadomości SMS, czy przy pomocy jakiejkolwiek aplikacji zainstalowanej na naszym smartfonie. Możemy je też oczywiście zapisać w albumie na telefonie.
Niestety nie zawsze w pełnych rozmiarach - maksymalna rozdzielczość w jakiej zapisywane są pliki to 5196 x 3464 pikseli, co w połączeniu ze wspomnianym wyostrzaniem sprawia, że aplikacja raczej nie zastąpi nam tradycyjnych programów do obróbki, ani też nie stanie się narzędziem, które mogłoby być używane w poważniejszej edycji. Mimo wszystko wyjściowa rozdzielczość i tak pozwoli nam na wykonanie wydruków dobrej jakości (300 dpi) o rozmiarach 44 x 29,3 cm.