Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Pod względem premier dzisiejszy dzień na pewno należał do Leiki. Podczas konferencji prasowej oficjalnie przedstawiono premiery sprzed dwóch dni, a także zdradzono część planów na przyszłość, które być może zdementują plotki krążące w Internecie. O tym jednak na końcu artykułu. Na początek pierwsze wrażenia i zdjęcia detali S2 - premiery z poniedziałku.
Dzięki doskonałej opiece polskiego przedstawiciela firmy Leica mogliśmy jako jedni z niewielu wziąć w ręce cyfrową lustrzankę Leica S2. Aparat ten budzi na targach naprawdę żywe zainteresowanie i dyskusje. Przede wszystkim nikt, no może niewielu, nie spodziewało się takiego ruchu ze strony Leiki, która przecież jest twórcą fotografii małobrazkowej. Po drugie forma aparatu (korpus niewiele większy od aparatu 35 mm) i zapowiedź systemu składającego się aż z 9 obiektywów może wstrząsnąć rynkiem aparatów średnioformatowych. Wreszcie zapowiedź współpracy z firmą Phase One może oznaczać, że niemiecka firma skieruje całe moce przerobowe w kierunku optyki i konstrukcji mechanicznych - czyli dziedzin, w których czuje się najlepiej. Nie można też pomijać kwestii finansowych. Z pewnością konkurenci zaczęli się zastanawiać skąd firma ma fundusze na tak szeroko zakrojone prace badawcze. Od strony rynkowej podobnie jak Hasselblad Leica opiera swoją strategię na przekonaniu dotychczasowych użytkowników wysokorozdzielczych aparatów małoobrazkowych, że mimo porównywalnej ilości pikseli zdjęcia prosto z aparatu średnioformatowego mają lepsze parametry, a przez to wymagają mniej pracy, aby uzyskać dobry efekt końcowy. Przedstawiciel Leiki powiedział nam, że firma zakłada, że mając S2 nie trzeba będzie po sesji zdjęciowej spędzić nocy na obróbce RAW-ów. To ma przekonać profesjonalistów do średniego formatu.
Powiedzmy sobie szczerzę, że mimo otrzymania nagrody Photokina Star Leica S2 nie wygląda na gwiazdę. Na zdjęciach wygląda po prostu brzydko, więc kiedy wzięliśmy ten aparat do ręki byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Mocno gumowana obudowa po prostu dobrze leży w rękach (mimo, że to dopiero prototyp). Przyczepna guma pokrywa przód i tyl aparatu. Z tyłu znajduje się duży 3-calowy wyświetlacz otoczony czterema nieopisanymi przyciskami. Brak oznaczeń powoduje pewną dezorientacje, ale podobno tak ma być - czysto i prosto. Chociaż brak napisów nie jest jeszcze do końca postanowiony.
Po dotknięciu któregokolwiek z przycisków ich oznaczenia ukazują się na ekranie (patrz ilustracja powyżej). Zmian ustawień dokonujemy za pomocą tylnego pokrętła i zatwierdzamy jego przyciśnięciem. Dosyć skutecznie się tego systemu używa, ale trzeba się chwilę przyzwyczaić. Szczególnie w przypadku przeglądania powiększenia zdjęć, gdzie przyciśnięciem pokrętła przełączamy się między przesuwaniem zdjęcia w pionie i poziomie. To wymaga chyba jeszcze dopracowania.
Natomiast absolutnie rewelacyjny jest górny wyświetlacz LCD. Mimo małych rozmiarów jest logicznie rozplanowany i dzięki kodowaniu kolorystycznemu szybko dostarcza wielu informacji. Po wyborze trybu fotografowania parametr, który możemy modyfikować podświetla się na zielono. Na przykład w przypadku wyboru priorytetu czasu na zielono podświetla się wartość przysłony i możemy ją regulować pokrętłem obok spustu. Szkoda, że Sony w modelu A900 nie wpadło na podobne rozwiązanie.
Dla osób na codzień przyzwyczajonych do lustrzanek małobrazkowych (nawet full frame) wielkość wizjera, bagnetu i lustra S2 może być dosyć zaskakująca. Jednak mimo to lustro pracuje dosyć miekko i delikatnie. Warto wspomnieć, że aparat nie ma żadnych mechanicznych połączeń z obiektywem a wszystkie informacje przesyłane są elektronicznie. W obiektywy wbudowany jest ultrasoniczny, pierścieniowy silnik autofokusa i migawka centralna (w niektórych modelach szkieł). Jeżeli jesteśmy już przy autofokusie, to wrażenia z jego działania są bardzo pozytywne. Nie jest to może szybkość lustrzanek reporterskich, ale na pewno coś na poziomie zaawansowanych konstrukcji amatorskich. Jak na średni format, wydaje mi się, że powinno wystarczyć.
Podsumowując Leica S2 to aparat, który może przypaść do gustu wielu użytkonikom nikonów, canonów czy alf, którzy nie są zadowoleni z rozdzielczości i plastyczności obrazu oferowanej przez te konstrukcje. Jednak S2 będzie od nich wymagała przyzwyczajenia.
Wracając do samej firmy. Na konferencji prasowej dużo pytań padało na temat planów związanych z ewentualnym pełnokatkowym modelem R10, o którym plotki co jakiś czas przetaczają się przez Internet. Leica potwierdza, że prace nad tym modelem trwają, jednak kwestia zastosowania pełnej klatki 35 mm nie jest taka oczywista ze względu na ograniczenia konstrukcyjne systemu R. Tak więc, trzeba poczekać na wynik prac inżynierów Leiki. Natomiast firma nie potwierdza, że prowadzone są prace nad następcą M8 i M8.2. Raczej nie trzeba być prorokiem, żeby stwierdzić, że jakieś prace nad kolejnymi modelami M są prowadzone, natomiast na dzisiaj nie ma żadnych pewnych informacji, które potwierdzałyby czy będzie to aparat full frame, ani jakie technologie w nim się znajdą.
Znacznie ciekawsze, choć nieoficjalne, są doniesienia na temat skutków sojuszu niemieckiego producenta z firmą Phase One. "Mówi się", że rezultatem tej współpracy jest już model S2, a zapowiadany system Phase One będzie właśnie zgodny z systemem S Leiki. Połączenie sił tych dwóch firm w jednym systemie może przynieść naprawdę ciekawe rezultaty. Robi się interesująco.