Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Nowy model X-T20 odziedziczył po flagowcu Fujifilm niemal identyczną specyfikację. Jednak czy dorówna mu jakością obrazu? Przekonajcie się sami.
We wnętrzu X-T20 znajdziemy pozbawioną filtra dolnoprzepustowego, 24,3-milionową matrycę APS-C, którą wykonano w technologii X-Trans CMOS III. Sensor jest wspomagany procesorem obrazu X-Processor Pro. Taki duet pozwoli nam na fotografowanie w zakresie czułości ISO 200 - 12800 (rozszerzane od ISO 100 do ISO 51200) z maksymalną prędkością 8 kl./s. Możemy więc przypuszczać, że dostarczana jakość obrazu oraz szczegółowość na wyższych czułościach będą porównywalne z tymi jakie otrzymujemy w przypadku fotografowania flagowym modelem firmy.
Nie zapomniano także o miłośnikach filmowania. Nowym aparatem będziemy w stanie nagrywać w jakości 4K (30 kl./s, 100 Mb/s). Co więcej, pojawia się też możliwość bezpośredniego nakładania symulacji filmów na nagrania wideo, co ma ograniczać konieczność gradacji kolorystycznej i przyspieszać pracę już na etapie postprodukcji. Do aparatu podepniemy również zewnętrzny mikrofon, zaś zarejestrowany materiał wideo wypuścimy przez złącze HDMI na zewnętrzne rejestratory.
X-T20 odziedziczył po flagowcu Fujifilm także hybrydowy system autofokusa. Mamy więc do wyboru 91 pól (rozszerzalne do 325 punktów), które będziemy mogli kontrolować w strefach 3x3, 5x5 lub 7x7. Punkty detekcji fazy pokrywają więc znacznie większą niż w przypadku poprzednika część kadru - 75% w pionie i 50% w poziomie. Jednak to nie wszystko. System AF ma także odznaczać się wysoką wydajnością, gdzie przeostrzanie ma zajmować zaledwie 0,06 sekundy. Podobnie jak w X-T2 otrzymujemy także możliwość precyzyjnej regulacji systemu autofokusa względem szybkości i precyzji śledzenia. Dodatkowo znajdziemy także tryb AF z wykrywaniem oka oraz funkcję Auto Macro, która automatycznie przełączy aparat na tryb umożliwiający fotografowanie obiektów znajdujących się blisko aparatu.
Nowy X-T20 został wyposażony w usprawniony ekran. Wprawdzie dalej mamy do czynienia z 3-calowym i odchylanym wyświetlaczem. Jednak teraz zapewnia on znacznie większą rozdzielczość - 1 040 000 punktów, w porównaniu do 920 000 punktów z X-T10. Co więcej, wyświetlacz został wreszcie wyposażony w dotykowy panel, a tej funkcji nie zapewniają nawet flagowe model X-T2 i X-Pro2. Dzięki temu będziemy w stanie za pomocą dotyku między innymi wybierać punkt autofokusa, wyzwalać migawkę czy wygodnie przeglądać wykonane zdjęcia. Z kolei połączenie dotykowego panelu z możliwością odchylenia ekranu sprawi, że będziemy w stanie wygodniej komponować ujęcia z niewygodnych pozycji i kątów patrzenia. Kadrować możemy także w bardziej klasyczny sposób za pomocą wizjera. Jednak elektroniczny celownik nie uległ żadnym usprawnieniom. Tak więc otrzymujemy taki sam co w X-T10 moduł o rozdzielczości 2,36 Mp, powiększeniu powiększeniu 0,62x i około 100% pokryciu kadru.
Fujifilm X-T20 będzie dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych - srebrnej i czarnej. W sprzedaży powinien pojawić się pod koniec lutego 2017 roku w cenie 3999 zł. Aparat będzie również dostępny w zestawach z obiektywami. Za X-T10 i XC 16-50 mm f/3.5-5/6 OIS zapłacimy 4399 zł, z zoomem 18-55 mm f/2.8-4 OIS 5299 zł. Z kolei zestaw składający się z aparatu i obiektywów 16-50 mm f/3.5-5/6 OIS i XC 50-230mm F4.5-6.7 OIS zapłacimy 5299 zł.
(Zdjęcia zostały wykonane przedprodukcyjnym modelem aparatu X-T20)