Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
W połowie lipca z okazji światowej premiery cyfrowej lustrzanki Konica Minolta Dynax 5D opublikowaliśmy pierwsze wrażenia z użytkowania przedprodukcyjnego egzemplarza tego aparatu. Zapraszamy do lektury pełnego testu uzupełnionego m.in. oceną jakości zdjęć i przede wszystkim zdjęciami przykładowymi.
Nie będę się tu rozpisywał na temat poszczególnych funkcji aparatu, żeby nie powtarzać informacji podanych przejrzyście w specyfikacjach. Zwrócę natomiast uwagę na najważniejsze aspekty wpływające na ocenę testowanego aparatu.
Wygoda obsługi
Czas na kilka słów na temat obsługi. Kiedy bierzemy Dynaksa 5D do ręki kilka rzeczy jest od razu ewidentnych. Po pierwsze, zauważamy duży, gumowany uchwyt. Aparat dość dobrze leży w dłoni (choć, jak już wspomniałem wcześniej, grip mógłby być lepiej wyproiflowany). Wszystkie elementy sterujące zostały wygodnie rozmieszczone (poza przyciskiem podglądu ostrości, w który trudno trafić bez patrzenia). Po drugie, widzimy tylko jedno kółko nastawcze - pod palcem wskazującym. W trybie manualnym drugi parametr zmieniamy naciskając przycisk kompensacji ekspozycji. Żadna niespodzianka - to już standard w tej klasie. Nie jest jednak standardem telewizor na tylnej ściance. Mowa oczywiście o imponującym 2,5-calowym wyświetlaczu LCD. Niestety ma on znacznie niższą rozdzielczość niż ten, w który wyposażono Dynaksa 7D (115 tys. kontra 207 tys. pikseli). Zachowano natomiast czujnik położenia aparatu (pamiętajmy, że dane o ekspozycji są wyświetlane właśnie na tylnej ściance) i czujnik sygnalizujący przyłożenie aparatu do oka. Ten drugi wyłącza i wyłącza wyświetlacz - docenią to zwłaszcza osoby, które drażni monitor świecący prosto w oko podczas fotografowania.
Skoro już jesteśmy przy wizjerze - niestety nie da się uniknąć porównań ze wspaniałym wizjerem starszego brata. Pryzmat pentagonalny poszedł w odstawkę, zastąpił go pewniak w tej klasie, czyli układ luster. Obraz jest mniejszy i mniej kontrastowy, do tego niestety okular nie ma powłok przeciwodblaskowych, co w niektórych sytuacjach oświetleniowych może przeszkadzać. I znów nie jest to poważny zarzut, bowiem pod tym względem Dynax 5D nie odbiega od konkurencji (ani w jedną, ani w drugą stronę). Informacja w wizjerze jest podana w przejrzysty i zrozumiały sposób, jest nawet tak lubiana przez wielu drabinka ekspozycji. Krótko mówiąc, nie ma na co narzekać. Można natomiast narzekać na umiejscowienie wspomnianego już przycisku podglądu ostrości. Brawa za pamięć o tej funkcji, ale nagana dla osoby, która zadecydowała o lokalizacji przycisku - niby znajduje się on w dość logicznym miejscu, ale praktycznie nie da się w niego trafić palcem bez patrzenia (w każdym razie mnie się nie udało). Szkoda. Tego typu minusy rzucają się w oczy zwłaszcza w aparacie tak dobrze pomyślanym jak Dynax 5D.
Bezpośredni dostęp
Pisałem już o tym, że Dynax 5D ma tylko jedno kółko nastawcze (pod palcem wskazującym), a w poprzedniej części artykułu czytelnicy mogli się zapoznać z układem poszczególnych menu. Skoro jednak rozmawiamy o wygodzie obsługi, warto jeszcze raz zwrócić uwagę na fakt, że użytkownik ma bezpośredni dostęp zarówno do zmiany ekwiwalentu czułości, jak i do regulacji balansu bieli. Za pierwszy odpowiada przycisk "ISO" wyświetlający menu czułości, za drugi jest odpowiedzialna tarcza (z blokadą!) umieszczona na górnej płytce po lewej stronie wizjera. Znacznie ułatwia to szybką i pewną pracę z aparatem.
Balans bieli
Kilka słów o balansie bieli - bardziej zaawansowani użytkownicy, których nie stać na Dynaksa 7D, ucieszą się z pewnością na wiadomość, że 5D pozwala na niezwykle precyzyjną regulację tego parametru. Nie dość, że w trybie ustawień predefiniowanych możemy jeszcze dokładnie dostroić każdą wartość, to istnieje osobny tryb, w którym wybieramy po prostu temperaturę barwową - z dokładnością do 100 kelwinów.
Niestety, jak się okazuje, precyzyjny dobór balansu bieli jest niezbędny, ponieważ w wielu sytuacjach nie możemy zaufać automatyce równoważenia bieli. Poniżej przykłady.
Czułość
Menu czułości zawiera pewną ciekawostkę, mowa o tzw. "Zone Matching". Poza standardowym zakresem ISO 100-3200, mamy do dyspozycji ustawienia "Lo80" oraz "Hi200". Pierwsze przydaje się podczas fotografowania "czarnego na czarnym" (czyli zdjęcia low-key), drugie "białego na białym" (high-key). Nie wiemy dokładnie, jak to działa, ale działa. Brawa dla firmy za takie pomysły.
Szybkość
Należy poświęcić kilka słów szybkości działania aparatu. Za przetwarzanie danych jest odpowiedzialny układ Cx Process III. Trzeba przyznać, że sprawuje się bardzo dobrze. W trybie odtwarzania aparat wręcz oszałamia - zarówno przewijanie między poszczególnymi klatkami, jak i powiększanie zdjęć jest realizowane natychmiastowo. System autofocusu działa dość szybko i pewnie. Niestety nie jest to mistrzostwo świata - osoby fotografujące ruchome obiekty (sport, pokazy mody itp.) mogą być nieco zawiedzione.
Specyfikacje podają, że Dynax 5D może fotografować z maksymalną prędkością ok. 3 kl./s, wiąże się to jednak z wyborem wyższej kompresji JPEG. Postanowiłem sprawdzić, jak jest z wyższymi jakościami. I nie jest źle. Co prawda w trybie rejestracji plików RAW Dynax 5D zdecydowanie zwolnił już po 5 klatkach, a przy RAW+JPEG wystarczyło mu pary tylko na 3 zdjęcia, ale zdjęcia seryjne w najwyższej jakości JPEG wypadły znakomicie. Na pustej karcie SanDisk Ultra II udało się zrobić 100 zdjęć w 40 sekund! Daje to ok. 2,5 kl./s - prędkość może nie oszałamiająca, ale z pewnością przydatna. Muszę zaznaczyć, że po tych 100 klatkach aparat nie zatrzymał się - po prostu zwolnił, robiąc mniej więcej jedno zdjęcia na sekundę. Brawo.
Anti-Shake
Czas na sprawdzenie najważniejszej cechy wyróżniającej Dynaksa 5D spośród konkurencji, czyli wbudowanego w korpus systemu stabilizacji obrazu Anti-Shake. Oba zdjęcia prezentowane poniżej zostały zrobione z ręki, przy czasie 1/6 s, obiektywem 50/1,4 (czyli po podpięciu do Dynaksa 5D - z polem widzenia równym 75 mm w małym obrazku). Fotka po lewej bez Anti-Shake'a, fotka po prawej - z włączonym systemem Anti-Shake. Zamieszczamy wycięte i zmniejszone kawałki zdjęć, a niżej fragmenty 100 %, które najlepiej chyba przekonają o skuteczności rozwiązania Koniki Minolty.
Poniżej jeszcze jeden przykład - tym razem ekstremalny. Zdjęcie zostało wykonane z ręki przy czasie 1 s. Jak wskazuje powiększony fragment, nie jest to może fotka ostra jak brzytwa, ale z pewnością nie należy do tych, które do niczego się nie nadają (czytaj: od biedy można ją wykorzystać). Dobrze wiedzieć, że w razie czego jesteśmy w stanie obyć się bez statywu. Bez stabilizacji zdjęcie wyszłoby całkowicie rozmazane.
Jak widać, jestem wielkim entuzjastą Anti-Shake'a. Czasem jednak któryś z producentów wpada na pomysł, który wydaje się dziecinnie prosty, lecz jednocześnie wręcz genialny. Właśnie za coś takiego uznałbym stabilizację obrazu wbudowaną w korpus. A jeśli jeszcze nie dyskryminuje się pod tym względem klientów o mniej zasobnych portfelach - w przeciwieństwie do drogich obiektywów ze stabilizacją, tutaj możemy korzystać z tej funkcji w lustrzance z dolnej półki cenowej... Brawo.