Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Pentax K-1 to pierwsza pełnoklatkowa lustrzanka firmy. Jednak, czy 36-milionowa matryca, usprawniony autofokus, stabilizacja i uszczelniony korpus przekonają do siebie potencjalnych nabywców?
18 lutego 2016 roku - na ten dzień czekali niemal wszyscy użytkownicy aparatów Pentax. Na szczęście ich cierpliwość została wynagrodzona. W tym właśnie dniu na rynku pojawiała się długo wyczekiwana i pierwsza w dziejach firmy pełnoklatkowa lustrzanka - model Pentax K-1. Tym samym producent dał jasny przekaz, że zamierza podbić segment pełnoklatkowych lustrzanek.
Serce flagowego modelu stanowi 36,4-milionowa matryca CMOS, która została pozbawiona filtra AA. Wspiera ją zoptymalizowany procesor nowej generacji PRIME IV, w którym poprawiono algorytm redukcji szumów i ma zapewniać 50% większą częstotliwość niż wcześniejszy model. W połączeniu z 14-bitowym zapisem w formacie RAW, umożliwi wykorzystanie pełnej rozdzielczości sensora oraz zapewni ostre i szczegółowe odwzorowanie obrazu - przyjrzymy się temu w pełnym teście. Również wykonywanie zdjęć w słabszych warunkach oświetleniowych nie powinno stanowić większych problemów. Pomóc w tym mają usprawniony autofokus, 5-osiowy system stabilizacji obrazu SRII (Shake Reduction II) oraz zakres czułości ISO 100- 204 800. Nie zapomniano także o miłośnikach filmowania. Aparat pozwala na nagrywanie filmów Full HD (1920 x 1080 pikseli; 60i/30p) w formacie H.264. Tak więc specyfikacja wygląda obiecująco.
Pentax K-1 to bez wątpienia aparat zaprojektowany dla zaawansowanych użytkowników i tak właśnie jest klasyfikowany najnowszy flagowy model firmy. Zapłacimy za niego 8 699 zł, dzięki temu może okazać się bardzo interesującą propozycją dla fotografów pracujących w studiu lub miłośników krajobrazu. Jego największymi konkurentami będą oczywiście Nikon D810 (około 11 900 zł), Canon 5Ds R (ponad 15 500 zł), a także Sony A7R II (około 15 000 zł).
Użytkownicy, którzy obawiali się zmian w kwestii wyglądu mogą spać spokojnie. Design przypomina ten, który dobrze znamy ze wcześniejszych modeli firmy. Aparat to klasyczna lustrzankowa, choć nieco kanciasta bryła, która nie odbiega zanadto od tego, co oferują pozostali producenci. Niektórym jednak taka surowa stylistyka może przypaść do gustu - innym niekoniecznie. Jedno jest pewne, aparat wygląda solidnie.
Do produkcji górnego panelu oraz ramy wykorzystano lekki stop magnezu. Jednocześnie dzięki zastosowaniu innowacyjnego systemu – floating mirror structure - wielkość aparatu została zmniejszona do minimum.
Nie straszne dla Pentaksa K-1 będą także najtrudniejsze warunki atmosferyczne. Producent uszczelnił korpus w aż 87 miejscach, dzięki czemu wnętrze jest chronione przed kurzem, wilgocią oraz niskimi temperaturami (do -10°C). Nie bez znaczenia jest również precyzyjne wykonanie i bardzo dobre spasowanie przycisków i pokręteł sterujących, a także klapek i gumowych zaślepek skrywających złącza.
Osoby, które po raz pierwszy wezmą do rąk aparat mogą być zdziwieni ergonomią i systematyką użytkowania. Mnogość przycisków i pokręteł umieszczonych na korpusie, jak również menu główne może dezorientować. Niemniej jednak po już dość krótkim obcowaniu z modelem K-1 wszystko stanie się jasne i nabierze sensu.
Aparat ma wzorcowo zarysowany grip, który został wyłożony chropowatą gumą. Jest ona dosyć miękka i przyjemna w dotyku. Podobnie jest z wyłożeniem wyprofilowanego miejsca na kciuk. W rezultacie aparat jest niemal przyklejony do dłoni. Trzyma się go pewnie i nawet przymocowanie większych i cięższych szkieł nie powinno tego zmienić. Co więcej klawisze są dosyć wypukłe i bardzo dobrze wyczuwalne, co znacznie ułatwia ich użycie, na przykład podczas fotografowania w rękawiczkach.
Ponadto w modelu K-1 producent zastosował zupełnie nowe rozwiązanie: dwie dodatkowe tarcze sterujące. Na jednej ustawiamy dany parametr, a za pomocą drugiej zmieniamy jego wartość. W praktyce okazało się to bardzo funkcjonalne i intuicyjne. Dodatkowo otrzymujemy 5 trybów użytkownika oraz możliwość dostosowania menu podręcznego do swoich potrzeb i preferencji.
Przypadło nam do gustu także specjalne doświetlenie korpusu. Diody LED rozmieszczono w czterech kluczowych miejscach na body: przy mocowaniu obiektywu, wyświetlaczu LCD, slocie kart SD i gniazdach do podłączenia kabli. Pozwala to między innymi na szybszą wymianę karty pamięci czy obsługę przysłony podczas korzystania z aparatu w nocy czy trudnych warunkach oświetleniowych.
W kadrowaniu z niewygodnych pozycji i nietypowych perspektyw pomoże odchylany 3,2-calowy ekran o rozdzielczości 1 040 000 punktów, z odpornym na zarysowania ekranem oraz efektywny tryb Live View. Jednak to nietypowy i niespotykany nigdy wcześniej w lustrzankach sposób montażu wyświetlacza wzbudził największe emocje wśród potencjalnych użytkowników. Dzięki specjalnym wysięgnikom jesteśmy w stanie przesuwać go w dowolną stronę, przy czym pozostanie on na osi optycznej obiektywu. Dla tych, którzy zadawali sobie pytania o wytrzymałość konstrukcji przygotowaliśmy krótki film.
Oczywiście do wyboru będziemy mieć także klasyczny wizjer optyczny, który zapewnia niemal 100 procentowe pokrycie kadru i powiększenie około 0,7x. Natomiast matówka Natural Bright Matt II pozwala na sprawną pracę z użyciem manualnego ustawiania ostrości.
Przejdźmy teraz do osiągów i samego fotografowania. Za skuteczne ustawianie ostrości odpowiada udoskonalony moduł AF SAFOX 12. 33 Punkty AF zostały rozmieszczone w taki sposób, by pokryć całe pole obrazowania (25 punktów krzyżowych zostało umieszczonych w centrum kadru). W połączeniu z technologią analizy sceny w czasie rzeczywistym system AF umożliwia uzyskanie znacznie lepszych efektów podczas fotografowania obiektów znajdujących się w ruchu - tak przynajmniej uważa producent. W praktyce aparat potrzebuje aż 0,6-0,7 sekundy na poprawne wyostrzenie obrazu, co jest słabym wynikiem. K-1 z pewnością nie sprawdzi się podczas natychmiastowego fotografowania szybkiej akcji.
Z pewnością nie pomoże w tym także tryb zdjęć seryjnych z szybkością 4,4 kl./s. Nowym K-1 wykonamy około 10 plików RAW w serii - potem aparat zwalnia. Czas potrzebny na opróżnienie bufora wyniósł około 12 sekund. Z kolei wybierając format JPEG zapiszemy 20 ujęć, a dopiero po upływie ponad 18 sekund będziemy mogli ponownie korzystać z funkcji aparatu. Również czasz potrzebny na uruchomienie modelu K-1 nie należy do najmniejszych - wynosi ponad 1 sekundę. Z kolei bateria umożliwić ma nam wykonanie około 760 zdjęć na jednym ładowaniu.
Pochwalić za to należy umiejscowienie złącz, a w szczególności oddzielne umieszczenie gniazd słuchawek i mikrofonu, co pozwoli na wygodne trzymanie aparatu podczas filmowania. Otrzymujemy także dwa wejścia na karty SD oraz wbudowane moduły Wi-Fi i GPS. Nie zapominamy także o innych zaawansowanych technologiach takich jak PixelShift Resolution z nową funkcją korekcji ruchu.
Wrażenia po spędzonych zaledwie kilku godzinach z nowym Pentaksem K-1 są jak najbardziej pozytywne. Nie oznacza to jednak, że aparat jest wolny od wad. Jednak z ostateczną oceną poczekamy do momentu przeprowadzenia pełnych testów.