3. Ergonomia i użytkowanie
Budowa i wykonanie
Na początku trzeba powiedzieć, że zdjęcia nie oddają tego jak atrakcyjnie aparat prezentuje się w rzeczywistości. Projektanci Fujifilm zawsze przykładają dużą wagę do stylistyki - nie inaczej jest i tym razem. Aparat wygląda elegancko, a dobre wrażenie jak zwykle uzupełniają detale i wykończenia, przy czym sam design jest dość minimalistyczny, a nawet skromny. Ale to dobrze - nie każdy chce by aparat przesadnie rzucał się w oczy.
To, na co od razu zwracamy uwagę po wzięciu aparatu do ręki, to gabaryty. Dzięki lekkiej, aluminiowej obudowie aparat waży jedynie 340 g, a jego wymiary to 112,5 x 64,4 x 44,4 mm, co mimo większej grubości czyni go bardziej kompaktowym nawet od,
Ricoha GR II. Konstrukcja jest solidna i wytrzymała, choć do flagowego X100T jeszcze nieco mu brakuje. Szkoda też, że ekranu nie udało się spasować z tylną ścianką (jak chociażby w aparatach Sony) - aparat z pewnością prezentowałby się zgrabniej.
Wszystkie przyciski i pokrętła zostały starannie wykończone, pracują z właściwym oporem, a poszczególne elementy są ze sobą dobrze spasowane. Do jakości wykonania nie mamy zastrzeżeń, wyjątkiem może być najwyżej mechanizm uchylnego ekranu, który przy każdorazowym odchylaniu charakterystycznie pstryka, co nie jest zbyt przyjemne, ale też nie wydaje się by miało jakikolwiek wpływ na wytrzymałość konstrukcji.
Aparat oferuje dość skromny zestaw złącz, pod tym względem nie różni się jednak od konkurentów. Na pokładzie znalazł się port micro USB 2.0 (dlaczego ciągle nie 3.0?) oraz microHDMI. Na spodzie aparatu umiejscowiono gwint statywu. Niestety nie leży on w osi optycznej obiektywu, a podpięcie trójnoga skutecznie uniemożliwi nam szybką wymianę karty czy baterii.
Ergonomia i obsługa X70 mimo niewielkich rozmiarów bardzo wygodnie leży w dłoni, co jest zasługą anatomicznego gripu oraz podkładki pod kciuk na tylnym panelu. Imitująca skórę guma gwarantuje pewny chwyt i jest miła w dotyku.
Przyciski zostały rozmieszczone dużo wygodniej niż miało to miejsce w modelach z serii X100 - wszystkie zostały przesunięte na prawą stronę tylnego panelu, dzięki czemu bez odrywania ręki od gripu mamy dostęp do większości funkcji. Niestety przyciski kierunkowe umieszczono bardzo blisko ekranu, przez co dla osób o większych palcach będą one zwyczajnie nie wyodne (zwłaszcza lewy umieszczony najbliżej ekranu). Niezbyt wygodne jest także umiejscowienie przycisku odpowiadającego za rejestrację filmu - jest mały, płytko umieszczony i jego wciśnięcie wymaga pewnej ekwilibrystyki. Na szczęście tryb filmowy w przypadku tego aparatu nie jest kluczową funkcją.
To samo tyczy się przycisków podglądu i kasowania zdjęć, które umieszczone są na górnej krawędzi odchylanego ekranu. Ich umiejscowienie nieco utrudnia dokonanie szybkiej oceny zdjęcia w momencie gdy monitor nie znajduje się w pozycji wyjściowej, ale nawet wówczas, aby wejść do trybu podglądu, będziemy musieli przełożyć aparat do drugiej ręki. Trzymając go w obu dłoniach trudno do nich sięgnąć zarówno lewą, jak i prawą dłonią. Byłoby znacznie wygodniej gdyby zostały przesunięte bliżej lewej krawędzi aparatu.
Na szczęście dużo lepiej sprawa wygląda w przypadku pokręteł. Te, podobnie jak w klasycznych aparatach analogowych oferują błyskawiczny, bezpośredni dostęp do ustawień przysłony, czasów migawki i korekcji ekspozycji. Szczególnie przypadł nam do gustu mechanizm tego pierwszego, który mimo bardzo płaskiego obiektywu pozwala wygodnie sterować wartościami przysłony. Dodatkowo za pomocą pokręteł możemy wygodnie przełączać się między trybami preselekcji. Osobom, które nie miały styczności z podobnym aparatem, z początku ten system może wydać się nieco skomplikowany (zwłaszcza wyciągnięte na wierzch pokrętło czasów migawki), jednak po zapoznaniu się z nim docenimy nieosiągalną dla innych aparatów tej klasy szybkość obsługi, jaką oferuje.
Z myślą o zupełnych amatorach, bezpośrednio przy pokrętle czasów umieszczono duży i wygodny przełącznik Auto, za pośrednictwem którego szybko przejdziemy w tryb pełnej automatyki (SR Auto) a także do trybów scenerii, oferujących 14 pozycji, które pozwolą na uzyskanie dobrych rezultatów w bardzo zróżnicowanych warunkach. Jest nawet specjalny tryb, który pomoże nam w reprodukcji różnego rodzaju dokumentów. Warto zaznaczyć, że w trybie zaawansowanej automatyki nadal możemy sterować ekspozycją za pomocą dedykowanego pokrętła. Sam tryb auto w większości sytuacji sprawdza się bardzo dobrze, a aparat balansuje automatycznie dobierane parametry ekspozycji tak, by zdjęcia były ostre przy jednoczesnym zachowaniu możliwie niskich czułości. Możemy też skorzystać z trybu Auto ISO, dla którego możemy swobodnie regulować zakresy dobieranych czułości i czasów migawki. To bardzo wygodne rozwiązanie, o którym pamiętają nie wszyscy producenci.
Bardzo dobrym rozwiązaniem jest umieszczenie na górnym panelu dedykowanego przycisku
Drive, za pośrednictwem którego szybko przejdziemy między innymi do trybu seryjnego, symulacji filmów i bracketingu. Bardzo dobrze sprawdza się także pierścień funkcyjny umieszczony na przedzie obiektywu. Standardowo odpowiada on za manualną regulację ostrości, ale możemy przypisać do niego również własne funkcje. Warto nadmienić, że w przypadku manualnego ostrzenia precyzja ustawień zależy od szybkości z jaką poruszamy pokrętłem, co zasługuje na uwagę zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jest to pokrętło elektroniczne. Niestety aby manualnie przejść od najbliższego punktu ostrości (10 cm) do nieskończoności potrzebne są ponad dwa obroty pierścienia, co często uniemożliwia szybką reakcję. Na szczęście umieszczony na przednim panelu przełącznik trybu AF, pozwala nam błyskawicznie uruchomić autofokus.
Ciekawym rozwiązaniem jest także to, że gdy korzystamy z systemu AF, pierścień pozwala nam błyskawicznie uruchomić cyfrowy crop, który przytnie widziany obraz do rozmiaru jaki otrzymalibyśmy korzystając z obiektywu 35 lub 50 mm. Nie można też zapomnieć o przycisku umieszczonym z boku aparatu, co zdaję się być pomysłem zapożyczonym od głównej konkurencji, Ricoha GR II. Standardowo pozwala nam ono wygodnie sterować funkcjonalnością wspomnianego wyżej pierścienia, ale możemy przypisać do niego także włąsne funkcje.
Warto też wspomnieć o dźwigni tylnego panelu, której obecność jeszcze bardziej podnosi funkcjonalność aparatu. Za jej pomocą, bez dotykania głównych elementów sterujących możemy dokonywać szybkiej korekty czułości lub głównego parametru ekspozycji dla danego trybu. Bardzo poręczne rozwiązanie.
Jak przystało na szybki, zaawansowany kompakt, Fujifilm X70 oferuje rozbudowane możliwości personalizacji. Dzięki możliwości przypisania własnych funkcji do aż ośmiu przycisków znajdujących się na obudowie, możemy właściwie kompletnie przearanżować obsługę aparatu. Otrzymujemy też dostęp do aż 7 trybów użytkownika, do których przypisać możemy całość ustawień aparatu. W każdym z nich znajdziemy osobne menu podręczne, którego pozycje również możemy personalizować. Dzięki temu będziemy w stanie szybko i wygodnie przywołać parametry z których najbardziej lubimy korzystać w danych sytuacjach.
Samo menu podręczne prezentuje się analogicznie do tego, co mieliśmy okazję oglądać już w przypadku poprzednich aparatów producenta. Jest wygodnie rozplanowane i przejrzyste, choć niektórym użytkownikom może przeszkadzać fakt, że w momencie jego uruchomienia tracimy podgląd obrazu widzianego przez aparat. Jedyną niedogodnością jest powtarzający się już od kilku lat błąd związany z zakładką ustawień ISO. Wartości zwiększamy przesuwając dźwignię w lewo, a nie jak by się to wydawało naturalne, w prawo. Dziwi to tym bardziej, że w przypadku innych pozycji menu podręcznego problem ten już nie występuje.
Menu główne również nie różni się od tego, które otrzymały pozostałe aparaty Fujifilm. Nadal wszystkie ustawienia pogrupowane są w posortowane pionowo zakładki. Pozycje pogrupowano intuicyjnie i zaznajomienie się z menu nie stwarza większego problemu, nieco dezorientować może jednak "autorskie" nazewnictwo niektórych funkcji (jak np. "fotometria").
Zwróciliśmy też uwagę na fakt, że wyciszenie aparatu - co w fotografii ulicznej nie raz okazuje się bardzo przydatne - jednocześnie wyklucza możliwość korzystania z lampy błyskowej i diody wspomagającej autofokus. Problem ten pojawia się w większości aparatów Fujifilm i nieco dziwi, że projektanci do tej pory się nim nie zajęli. Bardzo wygodnie prezentuje się natomiast tryb podglądu. Zdjęcia wczytują się błyskawicznie, a funkcje dotykowe ekranu znacznie ułatwiają nawigację i powiększanie fotografii Nie zauważamy też widocznych opóźnień przy przechodzeniu do trybu indeksu czy kalendarza.
W aparacie Fujifilm X70 otrzymujemy odchylany, dotykowy ekran TFT LCD o rozdzielczości 1 040 000 punktów, który możemy obrócić także do pozycji selfie. Monitor wiernie odwzorowuje kolory, co pozwala na rzetelną ocenę zdjęć podczas fotografowania, choć wyświetlane zdjęcia wyglądają na nieco bardziej kontrastowe niż są w rzeczywistości. Jasność podglądu możemy kalibrować z poziomu menu, co w połączeniu w funkcją odchylania pozwoli nam na wygodną pracę nawet w ostrym słońcu. Jeśli chodzi o dane wyświetlane na ekranie, otrzymujemy najpotrzebniejszy zestaw, czyli informacje na temat podstawowych parametrów ekspozycji, trybu pracy aparatu i autofokusa, stanu baterii, rozmiaru zdjęć, trybu pracy lampy błyskowej oraz ustawień dynamiki i kolorystyki. Informacje pogrupowane są na brzegach kadru i nie przeszkadzają w fotografowaniu, możemy również wyświetlić je w czarnych paskach na górze i spodzie kadru, ale także zupełnie oczyścić ekran, by móc wygodnie ocenić kadr. Plus dla Fujifilm. Wbrew pozorom nie wszystkie aparaty na to pozwalają.
W pracy z aparatem pomagają też funkcje dotykowe ekranu, które w serii X pojawiają się po raz pierwszy. Dotykowo możemy ustawiać punkt ostrości, a także wyzwalać migawkę. Warto dodać, że w obu przypadkach aparat reaguje natychmiastowo i nie obserwujemy żadnego opóźnienia. Żeby aparat samoistnie nie wyzwalał migawki podczas gdy aparat zawieszony jest na szyi, czułość ekranu możemy szybko i wygodnie wyłączyć dotykając ikonkę na ekranie. Z dotyku nie skorzystamy jednak podczas nawigacji po menu, ale ciężko uznać to za wadę gdyż ten rodzaj nawigacji w większości wypadków okazuje się mniej wygodny niż kontrola przycisków. W pracy z ekranem najbardziej przeszkadzało nam to, że nie ma sposobu by szybko go wyłączyć po wykonaniu zdjęcia. Przy najbardziej oszczędnych ustawieniach i tak musimy czekać kilkanaście sekund na uśpienie aparatu, co ma przełożenie na żywotność baterii. Chcielibyśmy zobaczyć rozwiązanie podobne do tego, jakie stosowane jest w smartfonach, gdzie jednym przyciskiem możemy szybko wybudzać i usypiać urządzenie. Szkoda też, że ekranu nie można zupełnie wyłączyć. W fotografii ulicznej wielokrotnie fotografujemy z biodra, nie kadrując i możliwość fotografowania bez podglądu pozwoliłaby z pewnością zaoszczędzić sporo cennego prądu.
Funkcje dodatkowe Aparat, jak wszystkie ostatnie produkcje Fujifilm oferuje moduł Wi-Fi, który przy użyciu dedykowanej aplikacji pozwoli nam na przesyłanie zdjęc na urządzenia mobilne oraz zdalne sterowanie funkcjami aparatu. Aplikacja uległa niedawno odświeżeniu, ale nadal by przejść z trybu pilota do trybu podglądu zdjęć musimy za każdym razem ponownie parować urządzenia. To niezbyt wygodne. Samo zdalne sterowanie wypada jednak dobrze, a aplikacja pozwala na kontrolę większości parametrów aparatu. Nie obserwujemy też opóźnienia w podglądzie obrazu przesyłanym na smartfona. Dużo ciekawszym rozwiązaniem niż podstawowa aplikacja
Fujifilm Camera Remote jest lekka i szybka aplikacja
Fujifilm PhotoReceiver, która pozwoli nam błyskawicznie pobrać wybrane zdjęcia. Raz sparowane urządzenia pamiętają się i aby wygodnie przesłać zdjęcia wystarczy jedynie włączyć Wi-Fi w aparacie. uruchomić aplikację i przy wybranym zdjęciu na ekranie dotknąć przyciski
Wyślij. Niestety zdjęcia nie pobierają się w ten sposób w pełnej rozdzielczości, ale to świetny sposób by szybko udostępnić uchwycone kadry.
Fujifilm X70, podobnie jak większość aparatów producenta oferuje tryb symualacji kliszy filmowych wśród których znajdziemy takie pozycje jak
Astia,
Velvia czy
Classic Chrome. Otrzymujemy też możliwość symulacji filmów czarno białych, cały tryb wypada jednak nieco blado na tle konkurencyjnego Ricoha GR II, gdzie w przypadku każdej symulacji możemy sterować jej charakterystyką - kontrastem nasyceniem, intensywnością ziarna czy poziomem winiety. Mimo wszystko symulacje Fujifilm z pewnością dodadzą naszym zdjęciom charakteru.
Aparat pozwala także na wykonywanie podwójnych ekspozycji, rejestrowanie zdjęć z interwałem czasowym, tworzenie panoram oraz wywoływanie plików RAW bezpośrednio w aparacie. Na tym etapie również będziemy mogli nałożyć na zdjęcia symulacje filmów. Niestety menu tego trybu nie jest zbyt wygodne i aby podejrzeć efekt jakiejkolwiek dokonanej przez nas zmiany musimy wygenerować gotowy plik JPEG, a następnie gdy coś chcemy poprawić, kasować go i zaczynać od nowa.
Podsumowanie tej części: + jakość wykonania
+ bardzo kompaktowe rozmiary
+ doskonała ergonomia
+ anatomiczny grip
+ wygoda i szybkość obsługi
+ 8 przycisków funkcyjnych
+ 7 trybów użytkownika
+ możliwość personalizacji menu podręcznego
+ pierścień funkcyjny na obiektywie
+ przełącznik trybu Auto
+ dedykowany przycisk Drive
+ możliwość personalizacji trybu Auto ISO
+ informacje wyświetlane na ekranie LCD
+ tryb symulacji filmów analogowych
+ Wi-Fi
+ aplikacja Fujifilm PhotoReceiver
- wyciszenie aparatu wyłącza lampę i diodę pomocniczą
- brak możliwości szybkiego uśpienia i wyłączenia ekranu
- niezbyt efektywne manualne ostrzenie
- system łączenia z aplikacją mobilną
Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Spis treści